Jak mniej myśleć. Christel Petitcollin
jest nadwrażliwy. Ta subtelność percepcji ma charakter neurologiczny i zaczyna się od postrzegania rzeczywistości.
Każdą informację odbieramy pięcioma zmysłami. Wiemy, że istnieją ludzie przygłusi lub niedowidzący, jednak wyobrażamy sobie, że wszyscy identycznie postrzegamy rzeczywistość. Nieprawda. Twój sposób widzenia świata jest niepowtarzalny i subiektywny. Pokaż to samo mieszkanie dziesięciu osobom. Następnie poproś je, aby szczegółowo opisały, jak wygląda to miejsce, a będziesz miał wrażenie, że obejrzały dziesięć różnych mieszkań. Każdy ma swój ulubiony kanał zmysłowy. Osoba, u której dominują wrażenia wzrokowe, skupi się na tym, co jest do zobaczenia: estetyce, barwach, świetlistości, widoku z okien itd. Inna, preferująca wrażenia słuchowe, uzna to miejsce za spokojne lub hałaśliwe. A osoby ruchliwe będą mówić o cieple, przestrzeni i wygodzie. Niektórzy posłużą się nawet zmysłem węchu i będą mówić o wyziewach tytoniowych lub dusznej atmosferze. Tak więc każdy wyselekcjonuje jako ważny i godny zainteresowania pewien fragment rzeczywistości, a całą resztę pominie. Podobnie każda osoba przypisze określoną intensywność doznanym wrażeniom. Być może jedna uzna miejsce za „nieco hałaśliwe”, druga za „bardzo hałaśliwe”, trzecia zaś w ogóle nie zwróci uwagi na akustykę. Ostatecznie każdy wyselekcjonuje pewną liczbę informacji, niezbędną i wystarczającą do wyrobienia sobie opinii. Nadwydajni mentalnie odbierają więcej informacji niż przeciętni ludzie, ponadto o wiele bardziej intensywnie. Zjawisko to nazywa się hiperestezją. Jeśli człowiek nadwydajny mentalnie obejrzy lokal, zapamięta więcej szczegółów niż większość ludzi i wyłowi jakieś mało znaczące drobiazgi, błahostki, których nikt oprócz niego nie dostrzeże.
Oto mail, jaki dostałam od François po jego pierwszej wizycie:
„Chciałbym Pani wyjaśnić, co nieustannie przeżywam, opowiadając na przykład o dniu, w którym po raz pierwszy do Pani przyszedłem (proszę się nie gniewać).
Parkuję samochód. Zastanawiam się, czy Pani parkuje na podwórzu czy na ulicy. Przechodzę przez bramę, usiłuję dociec, które auto należy do Pani. Czy lubi Pani samochody? Myślę, że tak. A jednak nie zauważam żadnego interesującego. Mówię sobie, że się pomyliłem. Dochodzę do domofonu. Na skrzynce na listy lub na dzwonku Pani nazwisko jest napisane inną czcionką niż nazwiska osteopatów. A więc nie zaczęła Pani przyjmować tam w tym samym czasie, co oni. Dlaczego? Gdzie Pani przedtem praktykowała? Dalej od swojego domu? U siebie w domu? Czy Pani klienteli nie przeszkadza, że zmieniła Pani adres? Wchodzę. Drugi dzwonek nie działa. Trzeba by go naprawić. Dlaczego nikt go dotąd nie naprawił? Wchodzę do poczekalni. Nie ma nikogo. Czy osteopaci są zajęci? Wydaje się, że potrafi Pani tak zorganizować sobie pracę, żeby ludzie nie musieli czekać. Czasopisma nie są najaktualniejsze. Przeważnie numery magazynu (…) są trochę zbyt (…), jak na mój gust. Czyżby Pani prenumerowała to czasopismo? Głosowała Pani na (…)? Zgroza! Patrzę przez okno: nic zachwycającego. Czuję się przybity. Żywopłot znajdujący się za blisko okna zupełnie psuje perspektywę. Słyszę Pani głos, domyślam się, jak Pani wygląda. Wyobrażam sobie, że jest Pani wysoka, dobrze zbudowana. Słyszę stukot Pani obcasów na podłodze z laminatu (nie lubię dźwięku wydawanego przez tę wykładzinę, zionie chłodem, nie ma w niej ani odrobiny ciepła). Ale po co włożyła Pani buty na obcasach, skoro i tak jest Pani wysoka? Wreszcie widzę Panią – bingo – dokładnie taką, jak sobie wyobrażałem. Podaje mi Pani rękę. Chętnie bym Panią ucałował, aby dowiedzieć się czegoś więcej, ale oczywiście nie mogę. Zadowalam się uściskiem dłoni. Oceniam go: jest mocny, ale nie za bardzo. Nie jest Pani uperfumowana, no może troszkę. To mi bardziej odpowiada, bo nie znoszę zbyt mocnych zapachów czy po prostu zbyt dużej ilości perfum. Idę za Panią do gabinetu. Zastanawiam się, gdzie są osteopaci, jak pracują. Pierwszy pokój – Pani gabinet. Jest uporządkowany, dla mnie nawet za bardzo, podobnie jak Pani biurko. Wnętrze wydaje mi się zimne, brakuje jakiejś okazałej rośliny, widok przez okno taki sam, przygnębiający. Na biurku niewiele przedmiotów, za to pełno długopisów, a każdy inny, dlaczego? Drugie pomieszczenie jest przyjemniejsze. Podoba mi się czerwony fotel, wydaje się starszy niż reszta mebli. Czy miała go Pani w poprzednim gabinecie? Na pewno. Siadamy. Interesuje mnie Pani. Uważnie przyglądam się Pani sukience (zacząłem już na korytarzu). Różnokolorowa, rzuca się w oczy, obcisła. Nie wstydzi się Pani swojego ciała, podoba się sobie, to się czuje. Podoba się Pani innym, to też się czuje. Porównuję Pani fryzurę z uczesaniem na dwóch zdjęciach w Pani książkach, które mam. Podoba mi się. Jest Pani opalona, wyobrażam sobie, że lubi Pani chodzić na plażę. Nie ma Pani na sobie zbyt dużo biżuterii. To nie w Pani stylu. Myślę, że woli Pani raczej fantazyjną niż złotą lub zbyt krzykliwą bransoletkę. Obserwuję Pani ręce, jak u każdego. Pani dłonie mi się podobają. To dla mnie bardzo ważne. Trochę się odprężam. Jednak wciąż jestem nieufny. Mówię sobie, że z łatwością mogłaby Pani mną manipulować. To wszystko odnosi się nie tylko do Pani, nieustannie coś takiego przeżywam. Przed naszym spotkaniem wstąpiłem do kiosku z gazetami na rogu ulicy, na której znajduje się Pani gabinet. Spędziłem tam trzy minuty. Zadałem sobie ze dwadzieścia pytań…”
Oto jak osoba nadwydajna żyje na co dzień, bombardowana informacjami, zapamiętująca mnóstwo szczegółów, próbująca przewidywać, co się wydarzy, i odgadywać resztę na podstawie nagromadzonej wiedzy, zadająca sobie tysiące pytań, często w stanie emocjonalnego napięcia i nieufności, zwłaszcza podczas pierwszego spotkania.
A więc jeśli za dużo myślisz, twój mózg będzie przede wszystkim charakteryzowała hiperestezja. Tym naukowym terminem określa się zjawisko posiadania pięciu nadzwyczaj wyostrzonych zmysłów. Jest to również stan przytomności, czujności, a nawet nieustannego pogotowia. Podobnie jak François, posiadasz niezwykle rozwiniętą umiejętność zauważania najdrobniejszych detali lub niuansów niedostrzegalnych dla większości ludzi. Osoby dotknięte hiperestezją, chociaż często przeszkadza im zgiełk, światło czy zapachy, nie zdają sobie sprawy, że ich doznania zmysłowe wykraczają poza normę. Mówię im o tym. Z początku słuchają ze zdziwieniem. Potem, stopniowo, w trakcie dyskusji, uświadamiają sobie, że faktycznie zwracają uwagę na szczegóły, że potrafią rozpoznać już od pierwszych taktów fragment jakiegoś utworu muzycznego albo domyślić się, z czego przyrządzono jakąś potrawę… Ale nawet by im nie przyszło do głowy, że inni nie są podobni do nich, skoro one same doświadczają takich stanów dziesięć razy dziennie. Ci, którzy wiedzą o swojej hiperestezji, mają skłonność przeżywać ją w sposób negatywny, i wyrzucają sobie nietolerancję, gdy nadmiar bodźców zmysłowych wytrąca ich z równowagi. „Nie znoszę zbyt głośnej muzyki w niektórych sklepach, zwiewam w popłochu!”, stwierdza Nelly. Dla Pierre’a gorszy jest dyskomfort wzrokowy: „W biurze świetlówki dają zbyt ostre światło, rażą w oczy. Tylko ja się na to skarżę. Uchodzę za zrzędę”. U innych na dyskomfort narażone są wszystkie zmysły.
Tak jak opowiada François, widzenie u hiperestetyków to przede wszystkim widzenie precyzyjne, w którym detal jest postrzegany wcześniej niż całość. Ciekawie byłoby sprawdzić, co widzieli inni moi klienci, i porównać z jego doświadczeniem. François dostrzegł mnóstwo drobnych szczegółów: długopisy, wytarty fotel, widok przez okno, czasopisma w poczekalni. Jego spojrzenie jest przenikliwe: istny promień laserowy, który bez przerwy skanuje wszystkie dane. Lustruje mnie od stóp do głów: biżuterię, sukienkę, fryzurę, ręce… W życiu codziennym ci, którzy napotykają takie spojrzenie, często uznają je za denerwujące, wścibskie lub nawet inkwizytorskie. Jednak nie zmierza ono do oceniania, lecz do zrozumienia, a w przypadku François, do uspokojenia się. W zapamiętywaniu niekiedy pomocne są jakieś nieistotne drobiazgi. Innym aspektem hiperestezji wzrokowej może być wielka wrażliwość na światło.
Hiperestetyk potrafi słyszeć wiele dźwięków
3
Inaczej przeczulica (przyp. tłum.).