Jak mniej myśleć. Christel Petitcollin
neurologiczne. Mówimy wtedy o niskiej ukrytej inhibicji.
Większość ludzi automatycznie segreguje dostępne informacje zmysłowe. Te niepotrzebne oczywiście pozostają w uśpieniu. Umysł może się wówczas skupić na tym, co najważniejsze. Automatyczna hierarchizacja bodźców pozwala bez trudu ocenić, co jest istotne. U nadwydajnych ta selekcja nie dokonuje się machinalnie, lecz w „trybie ręcznym”. To dana osoba musi zadecydować, co jest godne uwagi, i zdobyć się na wysiłek umysłowy, aby całą resztę zepchnąć na dalszy plan. „Ręczna” hierarchizacja jest trudna. Wymaga świadomego wysiłku. Ogólnie biorąc, ludzie nadwydajni mentalnie mają trudności z wyborem i zadecydowaniem, co jest ważne, a co nie. Muszą tego dokonać już na etapie selekcji doznań zmysłowych. Koniec końców tak samo męczy pomijanie bodźców nieistotnych, jak doznawanie ich. Zatem nawet znużony, zasypywany informacjami zmysłowymi hiperestetyk boryka się z nimi nieustannie, dzień i noc. I dlatego nadwydajni mentalnie marzą o tym, by się wyłączyć.
Wobec natłoku wrażeń, których nie rozumie, człowiek normalnie myślący wzrusza ramionami, mówiąc: „W ogóle nie zwracaj na to uwagi!”, tak jakby to była oczywistość, bo dla niego sprawa jest ewidentna. Wystarczy po prostu, że nie zwróci na coś uwagi. Ludzie normalnie myślący nie zdają sobie sprawy z tego, co przeżywa nadwydajny mentalnie. Na przykład na spacerze po mieście jego uwagę bez przerwy przyciągają hałas samochodów, korowód przechodniów i wystawy sklepowe. Rozgląda się na wszystkie strony i nieustannie usiłuje się skoncentrować.
Już od początku przyjęcia Nelly uważa, że muzyka w restauracji jest za głośna. Słyszy też zgiełk w lokalu, niedające się wyciszyć rozmowy przy sąsiednich stolikach i brzęk naczyń, czuje zapachy potraw, widzi bieganinę kelnerów, od której kręci jej się w głowie, wędrówki klientów, którzy wchodzą i wychodzą, zbyt mocne światła. Musi dołożyć starań, jeśli chce się skupić na rozmowie i podtrzymać kontakt ze współbiesiadnikami. W tych warunkach miłe spędzenie wieczoru zakrawa czasem na wyczyn.
Rzeczywistość odbieramy wszystkimi pięcioma zmysłami, toteż hiperestetyk żyje niezwykle intensywnie. Radość życia odczuwa się w chwili obecnej, nasycając zmysły przyjemnymi informacjami: pięknymi obrazami, melodyjnymi dźwiękami, rozkosznymi doznaniami, zapachami i smakami. Ludzie nadwydajni mentalnie są zawsze gotowi się cieszyć, wzruszać zachodem słońca lub śpiewem ptaków. Właśnie w takich momentach mogą sobie najlepiej uświadomić swoją odmienność. Próbują podzielić się swoim zachwytem z bliskimi i spotykają się z niezrozumieniem. „No dobra, to tylko zachód słońca. Niejeden taki widziałeś! Idziemy?”, wzdychają, jeśli wręcz nie kpią ich towarzysze: „Ćwir, ćwir, ptaszki ćwierkają! Ile ty masz lat?”.
Ale ta hiperestezja wyjaśnia również, dlaczego pomimo epizodów depresyjnych nadwydajni mentalnie zachowują radość życia, stłumioną, lecz potężną i gotową odrodzić się w pierwszych promieniach słońca.
Rozdział 2
Od nadwrażliwości do nadprzenikliwości
Hiperestezja znacznie rozszerza postrzeganie świata i potęguje wrażliwość. Ludzie nią dotknięci są w związku z tym nadwrażliwi: na światło, na dźwięk, na ciepło lub zimno, a zwłaszcza na nadmiar bodźców. Dlatego często wystarczy byle drobnostka, by puściły im nerwy. Nagle wybuchają: „Wyłącz wreszcie telewizję! Przecież nikt jej nie ogląda!” lub: „Czy ktoś mógłby zamknąć (albo otworzyć) okno?”.
Dzięki subtelności zmysłów w każdej sytuacji nadwrażliwi mentalnie wychwytują wiele elementów, których inni na ogół sobie nie uświadamiają. Gdy coś ich rozczuli, łzy łatwo napływają im do oczu, w stresującej atmosferze robią się spięci, a na niesprawiedliwość reagują oburzeniem. Są wyczuleni na ton, wypowiadane słowa, wyraz twarzy, gestykulację osób z ich otoczenia. Przez tę nadwrażliwość potrzebują precyzji. Dla nich jakieś słowo rzadko jest dokładnym synonimem innego, bo każde ma określony odcień znaczeniowy. Potrafią wykłócać się o jakąś nieścisłość lub niedokładność. Są bardzo podejrzliwi, toteż dotkliwie ranią ich zarzuty, wymówki, drwiny lub domniemane złe intencje rozmówców, które instynktownie wyczuwają. To bardzo frustrujące odbierać mnóstwo informacji i spotykać się z niezrozumieniem innych, którzy ich nie wychwycili. „Ależ skąd, coś sobie ubzdurałeś!” – to z pewnością najczęściej wypowiadane i najbardziej irytujące zdanie, jakie ludzie nadwydajni słyszą, gdy usiłują podzielić się swoimi wrażeniami.
Ciekawość, uważność i zdolność do reagowania na otaczający świat są oczywiście proporcjonalne do ich hiperestezji. W jednym z wywiadów Amélie Nothomb tłumaczyła rozbawionemu, a zarazem zdziwionemu dziennikarzowi, że czuje się winna, gdy na świecie wydarzy się jakaś katastrofa. Podkreślała: „Wszystko jedno, co to będzie: trzęsienie ziemi, wojna czy klęska głodu, zawsze mam wrażenie, że to z mojej winy i że jakoś się do tego przyczyniłam”. W ten sposób wszystkie informacje, jakie otrzymują ludzie nadwydajni, głęboko ich poruszają, ponieważ czują się związani z całym światem. Podobnie jak Amélie Nothomb często czują się winni z powodu złego funkcjonowania świata i własnej bierności.
Jak się przekonamy dalej, rozumowaniem nadwydajnych mentalnie zawiaduje prawa półkula mózgu. Otóż właśnie ona jest głównie odpowiedzialna za emocje i sferę uczuciową. Można by rzec, że informacje przechodzą przez serce, zanim dotrą do mózgu. W tych okolicznościach pozostawać zimnym i rozsądnym to prawie niemożliwe. Emocje zalewają nadwrażliwców jak strugi deszczu podczas burzy, nad którą nie można zapanować. Podlegają oni wahaniom nastroju, oscylują między niepokojem, napadami gniewu lub nawet wściekłości oraz okresami przygnębienia. Ale potrafią też okazywać entuzjazm, surfować po falach euforii i doznawać niekłamanej, ogromnej radości.
Ta nadwrażliwość sprawia dużo kłopotu. Do nieprzyjemnego poczucia, że wszystko wymyka się spod kontroli, dochodzi niezrozumienie własnych mechanizmów psychicznych. Bo w naszym społeczeństwie ludzie wrażliwi, emocjonalni i uczuciowi są uważani za słabych, niedojrzałych i impulsywnych, czyli siłą rzeczy za naiwnych, głupich i bezmyślnych. W psychologii pochopnie przylepia im się etykietkę borderline.
Jeśli należysz do ludzi wrażliwych i uczuciowych, na pewno dobrze o tym wiesz! Twoje otoczenie bez przerwy cię poucza i strofuje jak dziecko. To głupota płakać lub oburzać się na byle co. Nie trzeba sobie tak bardzo brać do serca różnych wydarzeń. Trzeba się zahartować. Krótko mówiąc, z uwag, napomnień i rad udzielanych bez przerwy nadwrażliwcom wynika, że najlepiej być twardym, zimnym i nieczułym w każdej sytuacji. Ale czy to najlepsze rozwiązanie? Jeszcze niedawno tak uważano. Liczyły się jedynie racjonalny umysł, logika i chłodne decyzje. Emocje były naszymi wrogami i mogły jedynie przeszkadzać w dokonaniu właściwego wyboru oraz wyciągnięciu trafnego wniosku. Na szczęście parę lat temu wiatr zmienił kierunek, naukowcy bowiem zaczynają zauważać, że emocje odgrywają niepoślednią rolę w procesie myślenia i podejmowania decyzji. Teraz mówi się o EQ, wskaźniku charakteryzującym inteligencję emocjonalną. Wskaźnik ten określa zdolności jednostki w dziedzinie kontrolowania swoich popędów, jej osobistą motywację, empatię i umiejętność porozumiewania się z innymi. Nadwydajni mentalnie mają wielki potencjał emocjonalny, który bardziej im zawadza niż ich satysfakcjonuje, dopóki nie nauczą się go poskramiać.
Osądzani, krytykowani, zawstydzani tym, co sobą przedstawiają, ludzie nadwrażliwi mają oczywiście o sobie bardzo niskie mniemanie. Pomyślmy przez chwilę o świecie, w którym w ogóle nie dochodziłaby do głosu ta wyostrzona wrażliwość. Nie byłoby w nim żadnej kreatywności, żadnej empatii, żadnego poczucia humoru. Jego pozbawieni jakiegokolwiek ciepła mieszkańcy kierowaliby się tylko zdrowym rozsądkiem, nieustannie się samokontrolując. Co by się stało z ludzkością bez tej zdolności do oburzania się, buntowania, a zwłaszcza bez tego czasem zupełnie