Kryształowi. Tom 3. Polowanie. Joanna Opiat-Bojarska

Kryształowi. Tom 3. Polowanie - Joanna Opiat-Bojarska


Скачать книгу
się, że zatrzymywany jest agresywny, więc musieli trochę podkręcić temperaturę, pokazać, kto jest policją. Po przywiezieniu na komisariat zatrzymany rzucał się, kopał, niszczył wszystko, co znalazło się w jego zasięgu. Nie dał moim ludziom zbyt wiele możliwości. Chcieli pokazać mu miejsce w szeregu.

      – I pokazali. Umarł. U was.

      – I to już pech, bo mógł zatrzymać się właściwie wszędzie. W drodze do aresztu albo… no, albo chuj wie gdzie. Na ulicy i bez naszego udziału.

      – I tak byłoby najlepiej. Ja nie miałbym sprawy, a pan BSWP na swoich śmieciach.

      – Niestety nie na wszystko mamy wpływ. Chciałbym zauważyć wszak, że z ferowaniem wyroków powinniśmy poczekać na sekcję. Pacjentowi włączył się nadczłowiek, zero skruchy czy chwili regeneracji. Na moje był naćpany.

      – Wylegitymowali go, więc wiedzieli, że to zwykły człowiek. Nie poszukiwany gangster.

      – Zwykły człowiek w obliczu dwóch uzbrojonych funkcjonariuszy policji staje się obywatelem nieawanturującym się. Cwaniak udziela cwaniackich odpowiedzi. Ćpun i gangster macha łapami nawet w kajdankach.

      Podkomisarz Braniewski zapewne nadal dzieliłby się wynikami analizy zachowania homo sapiens w czasie aresztowania, ale przeszkodziło mu donośne pukanie. Drzwi otworzyły się, a w szparze między nimi i ścianą pojawiła się męska głowa.

      – Mamy wejść czy czekać? – spytał umundurowany mężczyzna.

      – Wejść – burknął podkomisarz.

      Kardasz z uwagą patrzył, jak Podolski i Mańczak idą w stronę biurka przełożonego, jak każdy z nich siada na krześle. Jak rozglądają się bez cienia lęku, jakby przyszli na imprezę i nie wiedzieli, kogo najpierw zagadnąć.

      Z wyglądu byli do siebie podobni. Obaj chudzi, bladzi, obaj mieli mocno wystające kości policzkowe. Wyglądali raczej na ofiary, nie na sfrustrowanych funkcjonariuszy nadużywających siły. Jeden z nich pod okiem miał sinofioletowy krwiak.

      – Pozostałość po udanej imprezie? – zapytał Kardasz.

      – Po służbie. Zero, kurwa, szacunku. Jebnął mnie w ryj. Taki był, kurwa, wyrywny ten Jackowski, że nie zdążyłem się uchylić.

      Biurko, które kiedyś zajmowała Zośka, nadal stało puste, ale ani Driverowi, ani Kardaszowi to nie przeszkadzało. Bardzo szybko przyzwyczaili się do tego, że mogą rozmawiać o wszystkim i wszystkich. Czasami znajdowali zastosowanie dla dodatkowego blatu, zasłaniając go papierami, tak jak właśnie robił to Driver. Wypożyczył od dochodzeniówki komplet dokumentów, by przyjrzeć się im na spokojnie.

      Po prawej stronie ułożył cztery protokoły z przesłuchań funkcjonariuszy.

      Po lewej znajdowały się zeznania kobiety w szarym swetrze, Natalii Kuśmierczyk.

      Środek biurka zostawił na dokumenty potwierdzające fakty.

      Najpierw sprawdził raporty balistyczne. Według nich oddano dwa strzały z dwóch różnych glocków. Numery ewidencyjne pasowały do tych, które przed podjęciem służby pobrali Śmiechowski i Iwański. Czas oddania strzału nie był możliwy do ustalenia, więc te dokumenty nie wniosły nic nowego. Wersja fuszy była spójna, logiczna i zgadzała się z faktami. Nie kłamali.

      Jako drugi na środku biurka znalazł się protokół badania lekarskiego. Honorata Marchwińska, która została zaatakowana przez napastnika i w której obronie koledzy użyli broni, trafiła najpierw do karetki, a potem do szpitala na obserwację. Skarżyła się na ból głowy, a na jej skórze widniały zadrapania. Wypuszczono ją następnego dnia. Obserwacja nie wykazała niczego niepokojącego.

      Obok zeznań policjantów ułożył kwitki potwierdzające badanie trzeźwości. Nie przeszła go jedynie Honorata Marchwińska. W momencie przeprowadzania badania była w szpitalu. Nikt nie pomyślał, żeby do niej podjechać, ale Driver nie zamierzał się tego czepiać. Szczególnie że kobieta nie używała broni.

      – Co robisz? – W drzwiach pojawił się Kardasz.

      – Porządkuję wiedzę.

      – W sprawie?

      – Śmierci w lesie. A co?

      Kardasz wzruszył ramionami, włączył radio i rozpostarł się na krześle przy swoim biurku.

      – Też mam, kurwa, denata. I brak chętnych do roli sprawcy.

      – A ja mam fusza, który strzelił i na serio nie wiem, jak miałbym mu przypierdolić. Zocha chce pokazówy i fusza, na którym powiesi psy, ale przecież jej go, kurwa, nie urodzę!

      – Ale zawsze możesz ją zapłodnić.

      Driver nie chciał nawet wyobrażać sobie aktu kopulacji z krótkowłosą blondynką, ale Kardasza najwyraźniej to rozbawiło.

      – O tak, Driver, weź mnie! – piszczał, próbując naśladować głos Zochy. – Nie tak, inaczej. Trzy centymetry w prawo, dwa w lewo. Mocniej, nie tak, tak, o tak, o tak! – Pisk zamienił się w jęk.

      – Weź, kurwa, Kardasz! Kobiety w ciąży bywają nie do wytrzymania.

      – Nie każę ci z nią mieszkać. Zapłodnisz ją, a ona pójdzie najpierw na macierzyński, potem na wychowawczy i będziemy mieć luz.

      – Zocha? Przecież to cyborg jest. Będzie rodzić na służbie. Podczas porannej odprawy. Jakiś tam dzieciak nie przeszkodzi jej opierdalać kolegów. – Wizja wrzeszczącej Zochy, która stara się ignorować rozdzierający ból, szczerze go rozbawiła. – Wracając do sprawy… Jedyne, co budzi moje wątpliwości, to podzielenie ostrzegawczego i w kierunku osoby na dwóch zawodników. Ale to przecież o niczym nie świadczy.

      Kardasz zajął się swoim komputerem, więc Driver wrócił do analizowania dokumentów. Wpatrywał się w nie coraz intensywniej, wątpiąc w sens tej czynności, aż w końcu go olśniło.

      – Kardasz? Masz czas po południu?

      – Zależy – odpowiedział kolega, nie odrywając spojrzenia od komputera.

      – Eksperyment chcę zrobić.

      – Ooo! – Jego twarz z szelmowskim uśmiechem wychyliła się zza ekranu. – Jeśli seksualny, to się piszę. Tylko, kurwa, pod warunkiem, że nie będę musiał oglądać twojego nagiego dupska.

      – O pracy myślę!

      – Weź, kurwa, ile można?

      – Jakoś nie mogę przestać myśleć o Zośce. Uparła się, że mam gościa ukarać, tak dla przykładu. Żeby inni nie sięgali po klamkę zbyt pochopnie. Ale to, kurwa, nie taka sytuacja.

      – Wiesz co? – Kardasz zerknął na zegarek. – Za czterdzieści minut kończymy. Nie chcę słyszeć ani, kurwa, jednego słowa o Zośce. Fajna była, jak z nami siedziała, ale teraz to, kurwa, głupia cipa. Władza uderzyła jej do głowy. Widziałeś, jak mnie potraktowała na odprawie? Nawet jebany Śledź się jej boi. Komu, do kurwy nędzy, obciągnęła, że obsadzili ją na kierowniczym stanowisku w wydziale, w którym służyła? Przecież to, kurwa, jebany ewenement!

      – Pytasz, komu obciągnęła? A co, sam też chcesz awansować?

      Kardasz spojrzał na zegarek. Dwie godziny temu opuścił komisariat po przepytaniu Podolskiego i Mańczaka oraz po uzyskaniu zapewnienia, że zabezpieczony został monitoring z feralnego dnia. Podkomisarz obiecał mu, że w ciągu godziny dostarczy materiał.

      Driver wyszedł z pokoju, a Kardasz nie bardzo wiedział, co ze sobą zrobić. Nastawił się już na oglądanie filmu, stwierdził więc, że wykorzysta swój entuzjazm. Wpisał w wyszukiwarkę internetową „Jackowski


Скачать книгу