Skup się. Prosta droga do sukcesu. Leo Babauta
n>
Skup się. Prosta droga do sukcesu
Leo Babauta
Tytuł oryginału:
Focus. A simplicity manifesto in the Age of Distraction
Łamanie:
Edycja
Korekta:
Jolanta Kunowska
Barbara Turnau
Redakcja techniczna:
Ewa Czyżowska
© Copyright for this Edition by Wydawnictwo M, Kraków 2012
© Copyright for this translation by Dariusz Żukowski
ISBN 978-83-7595-425-8
ISBN wersji cyfrowej 978-83-7595-579-8
Wydawnictwo M
ul. Kanonicza 11, 31-002 Kraków
tel. 12-431-25-50; fax 12-431-25-75
e-mail: [email protected]
www.mwydawnictwo.pl
www.ksiegarniakatolicka.pl
Książkę tę dedykuję mojemu dziadkowi Joemu Murphy’emu, którego życie było dla mnie źródłem inspiracji, a śmierć – bolesną stratą, a także babci, Marianne Murphy, którą bardzo kocham – jej siła i wyrozumiałość zawsze podtrzymywały mnie na duchu.
Rozdział I
Krok wstecz
1. Wprowadzenie
Uśmiechnij się, weź oddech i powoli zacznij działać.
To nie będzie długa książka ani żaden traktat o współczesnym świecie, oferujący recepty na najróżniejsze bolączki.
To książka krótka, prosta i zwięzła. Opowiem w niej o problemach, jakie napotykamy, kiedy staramy się żyć i działać atakowani rozpraszającymi nas bodźcami. Pokażę też, jak można w prosty sposób radzić sobie w takich okolicznościach.
Choć książka ta jest prosta, zawiera wskazówkę, jak odnieść sukces w wielu drobnych zmaganiach każdego dnia, niezależnie od tego, czy walczymy o zwiększenie własnej produktywności, osiąganie założonych celów, utrzymanie zdrowia i sprawności w świecie bez sportu i zdrowego jedzenia czy odnalezienie prostoty i spokoju pośród chaosu i zgiełku.
Wskazówka jest w gruncie rzeczy prosta. Oto ona: skup się.
Umiejętność koncentracji pozwoli ci tworzyć w taki sposób, w jaki nie tworzyłeś od lat. Dzięki niej będziesz mógł zwolnić i odnaleźć spokój umysłu. Uprościsz swoje życie i zajmiesz się mniejszą liczbą spraw – tym, co istotne, co naprawdę się liczy.
Jednocześnie nauczysz się skupiać także na drobnostkach. Pozwoli ci to przeobrazić swoją relację ze światem. Nie mam na myśli tego, że „mniej znaczy więcej”, lecz to, że „mniej znaczy lepiej”. Zwracanie uwagi na drobnostki sprawia, że nie możemy działać efektywniej – pracując mniej, zyskać więcej czasu na to, co istotne. Musimy wówczas wybierać, a więc bronić się przed nadmiarem, który jest przyczyną problemów ekonomicznych – zarówno w wymiarze osobistym, jak społecznym.
Skupienie. Drobnostki. Ograniczanie się. Prostota. To kilka z pojęć, o których opowiem i które spowodują pozytywną zmianę w twoim życiu.
Moja historia
Pozwól, że się przedstawię – nazywam się Leo Babauta i jestem twórcą popularnego bloga na temat prostego życia zatytułowanego Zen Habits, a także autorem The Power of Less,bestsellera o produktywności.
Koncepcje prostoty, skupienia, ograniczania były dla mnie prawdziwym objawieniem. Dzięki nim przez ostatnich kilka lat zupełnie zmieniłem swoje życie. Krok po kroku uczyłem się skupienia potrzebnego w pracy twórczej, a także dążyłem do prostoty, koncentrując się na mniejszej liczbie rzeczy.
Doszedłem do wniosku, że powinienem podzielić się moją historią, gdyż dowodzi ona skuteczności tych metod. Okazały się one pożyteczne nie tylko dla mnie, lecz także wielu moich czytelników.
Skupiając się tylko na jednej rzeczy, na małych zmianach i drobnych kroczkach, pozbyłem się złych nawyków i wyrobiłem sobie nowe: rzuciłem palenie, zacząłem biegać, lepiej się odżywiam, wstaję wcześnie rano, jestem bardziej zorganizowany. Osiągam też znacznie więcej niż dotychczas dzięki temu, że zajmuję się w danym momencie tylko jednym zadaniem i polegam na mocy skupienia oraz sile rozrywki. Przebiegłem kilka maratonów i ukończyłem kilka triatlonów, uprościłem swoje życie, wyszedłem z długów, założyłem poczytnego bloga oraz prężną firmę i napisałem kilka książek – to tylko niektóre z moich dokonań.
To naprawdę działa. Niesamowite jest poczucie wolności, które cię ogarnia, gdy odkrywasz, że możesz odnaleźć skupienie. Że możesz wiele spraw uprościć. Że możesz zmienić swoje życie.
2. Era rozproszenia
Nasze życie pożerają drobiazgi. (…) Upraszczaj, upraszczaj.
Żyjemy w ciekawych czasach. Określa się je mianem ery informacji, lecz jeśli spojrzeć na nie inaczej, można je nazwać erą rozproszenia.
Ludzie od zawsze zmagali się z różnymi przeszkadzającymi im rzeczami, takimi jak komary bzykające nad uchem przy ognisku czy sterty listów i dzwoniące telefony, ale nigdy wcześniej nie było ich tak dużo i nie atakowały tak natarczywie jak dziś. Dzwoniące telefony to jedno, lecz powiadomienia o nowych e-mailach, komunikaty z Twittera i Facebooka, wiele otwartych kart w przeglądarce oraz nieustannie włączone i pikające urządzenia mobilne to coś całkiem innego. Jesteśmy dziś stale podłączeni do sieci i coraz głębiej zanurzamy się w strumieniu informacji. Bombardują nas bodźce walczące o naszą uwagę i zajmujemy się wszystkim naraz.
Kiedy pracujemy, wszędzie czyhają na nas różne „przeszkadzajki”. Przed nami stoi komputer, a w nim powiadomienia o nowych e-mailach i najróżniejsze inne komunikaty. Otwieramy okno uzależniającej przeglądarki i wpadamy w wielkie morze tekstów do przeczytania, prawdziwą czarną dziurę, z której nie sposób się wyrwać. Robimy zakupy, gadamy i plotkujemy ze znajomymi, czytamy wiadomości, oglądamy ciekawe zdjęcia… W międzyczasie przychodzą kolejne e-maile, na które trzeba natychmiast odpowiedzieć. Mamy jednocześnie otwartych kilka programów i w każdym z nich czekają na nas niedokończone projekty. Wiele osób chce z nami porozmawiać i musimy dzielić naszą uwagę na coraz więcej spraw.
Wszystko to dzieje się na ekranie bezpośrednio przed nami. Tymczasem z boku dzwoni telefon stacjonarny, odzywa się komórka, słychać muzykę, którą puszczają sobie koledzy, współpracownik podchodzi do biurka, żeby o coś zapytać, ktoś przynosi dokumenty, które trzeba przejrzeć, mnóstwo papierów zawala biurko, szef wzywa na zebranie, a ktoś proponuje, że skoczy po jedzenie.
Tyle rzeczy walczy o naszą uwagę, a jednocześnie mamy tak mało czasu, by skupić się na prawdziwej pracy, że chyba tylko cudem udaje nam się cokolwiek zrobić.
Wreszcie wychodzimy z pracy – nie znaczy to jednak, że bitwa o naszą uwagę dobiega końca. Mamy przecież z sobą smartfona, na którego przychodzą SMS-y i e-maile – na każdy trzeba odpowiedzieć, nie można też odrzucić przychodzących połączeń telefonicznych. Nosimy też coś do czytania, w pliku albo na papierze, by móc w każdej chwili zająć umysł. Z każdej strony bombardują nas reklamy, które nie tylko domagają się naszej uwagi, ale także chcą wzbudzić w nas żądzę posiadania. W domu czeka nieustannie włączony telewizor – pięćset kanałów woła z niego o uwagę, a pięćset tysięcy reklam budzi nasze pragnienia. Domowy komputer każe nam dalej pracować, odbierać e-maile, rozpraszać się, przeglądać portale społecznościowe, kupować, czytać. Opodal są dzieci albo małżonek, albo kumple z pokoju czy przyjaciele, dzwoni telefon stacjonarny, brzęczy komórka.
Czegoś takiego nigdy wcześniej nie było. Źle się dzieje.
Wkroczyliśmy w nową erę, nie zdając sobie sprawy, z czym to się wiąże ani jakie będą konsekwencje.