Miłość z widokiem na Śnieżkę. Agnieszka Olejnik
Kiedyś już była blisko, by powiedzieć Norbertowi.
Wpadł szybko do jej gabinetu. Nie zdążyła pochować polskich egzemplarzy autorskich jej najnowszej powieści.
– A czemu ty masz tyle takich samych książek? – zapytał.
Nie wiedziała, co ma powiedzieć. To, że się pomyliła i zamówiła aż pięć? Czy coś innego?
– Chcę ją podarować moim koleżankom.
– Czytałem o niej w gazetach – powiedział. – Podobno każda kobieta powinna ją przeczytać. Zwłaszcza niezadowolona z życia.
Alicja spojrzała na niego pytająco.
– Zamówiłem ci ją. Myślałem, że zdąży przyjść, zanim ją sobie kupisz – uśmiechnął się. – Widziałem, że masz wszystkie jej książki i czytasz z nią wywiady. Nie martw się matką, ona też ją czyta, ale do tego się w życiu nie przyzna.
– A ty? Czytałeś? – zapytała z drżeniem w głosie.
– Jak ostatnio jechałem do Warszawy, słuchałem audiobooka.
– I jak?
– Wiesz, dla kobiet. Nie dla mnie. Ale niegłupie. A sceny takie, że gdybyś była przy mnie, to od razu zatrzymałbym się na poboczu.
* * *
Tamtego dnia nie powiedziała mu, że to ona jest autorką tych książek. Tamtego dnia napisała najbardziej ulubioną scenę tysięcy fanek.
Jak to mężczyzna jechał ze swoją żoną samochodem i zatrzymał się na poboczu. Dokładnie opisała wszystko, co z nią robił. Gdy wróciła do łóżka, Norbert już spał. Obudziła go.
I zaczęła spełniać swoje marzenia, ku jego wielkiemu zaskoczeniu.
* * *
W grudniu, tuż przed świętami, przyszedł przelew na sporą kwotę. Patrzyła na te cyferki, układające się w całkiem dużą liczbę na jej koncie i wiedziała, że to jest właśnie ten moment, by kupić sobie i Norbertowi wolność. Wolność od zobowiązań.
Uśmiechnęła się do siebie.
Zrobi to tuż po świętach. W Wigilię usiądą we dwoje wieczorem i mu o wszystkim opowie. Na spokojnie. Nie planowali żadnych gości, mieli być sami z dziećmi. Wiadome było, że po wspólnym wieczorze dzieciaki gdzieś znikną. Do Kamili miał przyjść chłopak, a Marcin szedł spotkać się z dziewczyną. Ten spłacony kredyt to miał być dla męża taki prezent na święta.
– Mam dla ciebie niespodziankę – powiedział, gdy wrócił do domu. Zagniatała ciasto na uszka i miała brudne ręce.
Nie przytulał jej nigdy po przyjściu z pracy. W ogóle był oszczędny w gestach.
– Nie mogę dłużej czekać – uśmiechnął się. – Wygrałem bilety na bal!
– Jaki bal? – Alicja pobladła.
– Zapraszamy na Wielki Bal Ducha Gór! Impreza odbędzie się 31 grudnia w hotelu Pod Skałą, w Karpaczu! – przeczytał. – Przecież zawsze chciałaś jechać! I na dodatek niespodzianka! – Uśmiechnął się.
– Jaka?
– Ta twoja ulubiona pisarka ma dostać jakąś nagrodę. Chodzą plotki, że może nawet przyjedzie?
– Nie przyjedzie – wyrwało się Alicji zbyt szybko.
– Skąd wiesz?
– Ze Stanów ma za daleko.
– Mnie się wydaje, że ona nie mieszka w Stanach – powiedział Norbert. – Sama wiesz, jeździłem tam często kilka lat i trochę mi się to nie zgadza. – Pokręcił głową. – Są wprawdzie moje ulubione knajpy, nawet jeden z bohaterów mieszka dokładnie tam, gdzie ja mieszkałem. Pamiętasz? Byłaś tam u mnie.
– Pamiętam – zgodziła się Alicja.
– Ale jednak są tam pewne szczegóły, na które Amerykanin by w ogóle nie zwrócił uwagi. I topografia miasta się czasem nie zgadza. Ale to drobiazg. Najważniejsze, że jedziemy na bal. Bo jedziemy, prawda?
– Ale… ale co z dzieciakami?
– A nie ucieszą się, że zostawiamy im wolną chatę? Będą wniebowzięte!
– Kiedy wolna chata? – zainteresował się Marcin, który właśnie wszedł do pokoju.
– W Sylwestra – powiedział Norbert. – Wygrałem los z biletem na Wielki Bal Ducha Gór w Karpaczu.
– Na ten bal? – Marcin otworzył szeroko oczy. – Tam będzie Lewandowski i Błaszczykowski!
– I twoja matka z twoim ojcem – dokończył Norbert.
– Ależ wam zazdroszczę! – Marcin pokręcił głową.
– Zawsze mówię, że warto pomagać – uśmiechnął się Norbert. – W pracy ktoś organizował loterię fantową na rzecz chorego synka jednej z recepcjonistek. Kupiłem trzy losy. I jeden okazał się trafiony!
– Ale że tam była taka nagroda? – dziwił się Marcin. – Ojciec, wyobrażasz sobie siedzieć przy jednym stole z Lewandowskim?
Ojciec sobie to wyobrażał.
– A mama będzie siedzieć przy jednym stole z tą swoją pisarką.
– Jezu, nie mogę powiedzieć Kaśce, bo będzie cię nagabywała, byś jej załatwiła autograf.
– A Kaśka też to czyta? – zdziwiła się Alicja.
– Niestety. Jak wychodzi nowa książka, to jej nie ma dla nikogo. Nawet dla mnie.
Alicja się uśmiechnęła.
– Załatwię jej autograf. Obiecuję.
– Jesteś the best – powiedział Marcin i zniknął za drzwiami.
– Wiedziałem, że będziesz chciała jechać – uśmiechnął się Norbert. – Tak mało mamy czasu tylko we dwoje i tak mało rozrywki w naszym życiu. Ciągle biegniemy za tą kasą. Ja się ciągle boję, że nam noga się powinie i zostaniemy z kredytami, za to bez sił.
– Nie martw się – zaczęła mówić Alicja.
– Nie wiem, jak to ty, Ala, robisz. Ale zawsze znajdujesz rozwiązania w wielu sprawach. Na nasz kredyt też masz rozwiązanie?
– Mam – roześmiała się.
* * *
I wtedy właśnie podjęła decyzję.
Dosyć ukrywania się, dosyć bezwzględnego słuchania się Michaela. Nie ten agent, będzie inny. Nie mogła sprzedawać się tylko dlatego, że dostawała za to pieniądze. Nie mogła ukrywać prawdziwej siebie dlatego, że była zupełnie zwyczajną kurą domową. Żoną, matką. Normalną kobietą, jakich wiele.
Nie chciała, by pisano o jej życiu. Chciała, by pisano o książkach. Czasem włączała telewizję śniadaniową. O literaturze nie mówił nikt, ale zapraszano różne pisarki, z którymi rozmawiano o rozmaitych, aktualnie modnych rzeczach. A to klimakterium, a to anoreksja, zaraz będą mówić o nietrzymaniu moczu. Kogo obchodzi jej klimakterium? Chyba tylko ją i jej męża. Nikogo więcej. Jaki wpływ ma klimakterium na pisanie książek? Żaden!
To po jaką cholerę o tym gadać? Dla sławy?
Po co na siebie zakładać maskę sztuczności i udawać kogoś innego, niż się jest w rzeczywistości? Po co szukać na siłę dramatów w życiu? Po co stwarzać skandale? Czyż nie lepiej robić swoje i starać się, by to