Anioły w czerni. Evan Currie

Anioły w czerni - Evan Currie


Скачать книгу

      – To nie jest żaden „szybki” manewr! – zaprotestowała Milla, blada niczym ściana i wgnieciona w mocno wyściełany fotel siłą przyspieszenia, które przekraczało możliwości kompensatorów. – Wystawiasz przednie czujniki na ekstremalną temperaturę przez tarcie!

      – To rzadka atmosfera, Millo – odparł Steph, gdy okręt wystrzelił wreszcie na orbitę Merkurego, a czerwony poblask zaczął znikać. – Skoro nie daje sobie rady z tarciem tutaj, co się stanie, jeśli polecimy tą maszyną w atmosferze planety zdatnej do zamieszkania, na przykład Ziemi?

      – Może nie powinieneś się rozpędzać do sporych ułamków prędkości światła w jakiejkolwiek atmosferze, Stephane?!

      – Muszę poznać wszystkie ograniczenia – odrzekł, przybierając poważny ton.

      Zajął się analizą diagnostyczną systemów, dając komandor Black czas na dołączenie do ciasnej, jak na kosmiczne standardy, formacji – ich myśliwce dzieliło teraz zaledwie nieco powyżej stu kilometrów. Steph odruchowo sprawdził jej kurs, choć było to zbędne.

      – Czarna, złapałaś dane telemetryczne z tego manewru?

      Minęła chwila, nim Black wreszcie odpowiedziała:

      – Tak, mam je, a oprócz tego właśnie się dowiedziałam, dlaczego podczas wojny mieliście reputację kompletnych świrów.

      Steph śmiał się w głos, gdy kończył diagnostykę myśliwca – zielone wyniki w każdej kategorii.

      – Tak, słyszałem coś takiego – rzucił, skupiając się teraz na komputerach. – W każdym razie z tej strony wszystko wygląda w porządku, więc jestem skłonny podpisać się pod tym projektem do czasu pełnej rozbiórki zewnętrznego kadłuba.

      Na kanale dało się słyszeć wyraźne westchnienie komandor Black.

      – Zgadzam się. Porucznik Chans, moje gratulacje. Żadna maszyna, jaką latałam, nie reagowała tak szybko na komendy, a do tego nie spotkałam się jeszcze z tak intuicyjnym interfejsem. Musimy jednak przeprowadzić próby na żywo z realistycznym przeciwnikiem, bo mam wątpliwości co do czasu reakcji podczas walki.

      – Dotąd testowaliśmy to w symulacjach i nie obyło się bez problemów – przyznała Milla. – Przede wszystkim niezwykle trudno jest reagować dość szybko w przypadku walki na krótkich dystansach.

      Steph prychnął.

      – No, bez picu. Gdy twoja broń zasuwa z prędkością światła, wszystko poniżej kilkudziesięciu tysięcy kilometrów jest praktycznie na czubku twojego nosa… a powyżej tego trafienie i tak nastąpi bez najmniejszego ostrzeżenia. Pewnie nie dałoby się użyć roju dronów, tak jak na „Odyseuszu” w bitwie o Układ Słoneczny?

      – Niestety – odparła Milla. – Pojemność ładowni jest zbyt ograniczona, a nawet gdybyśmy wyjęli całe wyposażenie, w tym uzbrojenie…

      – Tego nie zrobimy – wtrącił pospiesznie Steph.

      – Nawet gdybyśmy to zrobili – ciągnęła Milla, rzuciwszy mu niechętne spojrzenie – dałoby nam to zaledwie garstkę użytecznych dronów. „Odyseusz” wymaga wypuszczenia setek tych maszyn, by uzyskać akceptowalną siatkę detekcji do pokrycia chociażby nominalnego kąta ostrzału. Do obrony całego okrętu trzeba by tysięcy, a i przy takiej liczbie istniałoby sporo potencjalnych dziur. Z myśliwcami tego rozmiaru jest to po prostu niemożliwe.

      – Szkoda – stwierdziła Black na otwartym kanale, gdy dwa okręty skierowały się z powrotem do Kuźni, teraz z dużo bardziej wyważoną prędkością.

      – No, mało powiedziane – westchnął Steph. – Widać musimy zdać się na te same atuty, co zawsze: nasze maszyny są małe, szybkie i piekielnie zwinne. Jasne, łatwo nas zdjąć, jak się już trafi, ale z tym właśnie życzę wszystkim powodzenia.

      – Fakt, usłyszałam mniej więcej to samo, gdy przedstawiałam problemy z użyciem dronów – zgodziła się Milla. – Jeśli chodzi o parametry obronne, ta klasa myśliwca prezentuje się raczej imponująco względem dawnych standardów… Ale w walce z okrętem wojennym? Nie, w naszej dyspozycji nie ma takiego pancerza czy środków obronnych, które gwarantowałyby przetrwanie.

      – Nigdy nie było – stwierdziła Black. – Nie będzie więc nam tego brakować.

      – Święta prawda – wtrącił Steph, a na jego twarzy rozkwitł szeroki uśmiech. – Poza tym te maszyny rozpędzają się i manewrują tak szybko, że szanse na trafienie nas będą naprawdę astronomicznie małe. Będziemy tańczyć jak foton i żądlić jak antywodór.

      Milla zmarszczyła się w grymasie absolutnego niezrozumienia.

      – Co proszę?

      – Nieważne – ucięła Black. – Wyjaśnienia zajęłyby zdecydowanie za dużo czasu, a żart i tak nie jest najwyższych lotów.

      Steph odbył resztę lotu do Kuźni z naburmuszoną miną.

      Gwiezdna Kuźnia Alfa

      – I jak im idzie?

      Komodor Beckett obejrzał się za siebie i kiwnął głową do admirał, po czym przeniósł wzrok z powrotem na dane telemetryczne odbierane z obydwu prototypowych myśliwców. Gracen nie należała do oficerów przejmujących się ceremoniałem, więc wskazał po prostu na ekrany, nim odpowiedział.

      – Poza tym, że Michaels lata jak psychopata? Wszystko w porządku – stwierdził z sarkazmem.

      – Podczas wojny Archanioły słynęły z wypełniania misji, które inni uważali za niewykonalne. Szaleństwo jest niejako wpisane w zakres ich obowiązków – odparła Gracen, podchodząc do ekranu, by zapoznać się z wyświetlanymi liczbami. – Co takiego nawyczyniał?

      – Widzi pani te odczyty prędkości?

      Gracen przytaknęła.

      – Tak. Co z nimi?

      – Zrobił to wewnątrz atmosfery Merkurego.

      Admirał stała przez dłuższą chwilę w ciszy, po czym znów tylko przytaknęła.

      – Aha. Tak, to chyba podpada pod jakąś diagnozę.

      Bez dalszych komentarzy wprowadziła do systemu adnotację, wzbudzając ciekawość komodora.

      – O co chodziło? – spytał.

      – Upewniam się, że zespół inżynieryjny będzie pamiętał, żeby rozebrać jego myśliwiec do gołego kadłuba i pomierzyć absolutnie wszystko, zanim znów go w nim wypuszczą – zdradziła Gracen z kpiarskim uśmiechem. – Szkoda by było stracić taką okazję na wykonanie badań. Zaryzykuję stwierdzenie, że wyznaczył nowy rekord?

      – Najwyższa prędkość w atmosferze planety? Tak jest, sprawdziłem… Nie żeby było to konieczne.

      – Racja, raczej trudno, żeby było inaczej. No to chyba ma kolejny do odfajkowania.

      – Kolejny? Ile rekordów już pobił?

      – Musiałabym zerknąć do archiwum – stwierdziła Gracen. – Ale tak z głowy powiedziałabym, że co najmniej dwadzieścia. Jeśli mnie pamięć nie myli, komodor Weston ma ze dwa razy tyle. Większość wyczynowych rekordów aeronautycznych należy obecnie do pilotów „AA” i pewnie zostanie tak na zawsze, bo nikt już nie konstruuje jednostek o takich osiągach.

      Machnęła obojętnie dłonią.

      – Może za pięćdziesiąt lat jakiś cywilny zespół konstruktorski złoży coś, co przebije tę platformę tylko po to, by móc się tym pochwalić… ale myślę, że Archanioły to ostatni


Скачать книгу