Z dala od świateł. Samantha Young

Z dala od świateł - Samantha  Young


Скачать книгу
magnetyczna siła, bezwolnie zbliżyłam się do jedzenia.

      O’Dea pchnął w moją stronę szklankę z sokiem pomarańczowym i nadal stojąc, zaczął jeść swój omlet.

      Zrobiłam to samo. Omlet był przepyszny.

      – Dałbym ci większą porcję, ale lekarz zalecił, żebyś stopniowo zwiększała ilość spożywanego jedzenia. Zrobiłem ten omlet z przepisu Autumn.

      – Autumn?

      – To moja siostra. Lubi gotować. Niejednego się od niej nauczyłem.

      Aha. Wydało mi się dziwne, że O’Dea ma rodzinę. Robił wrażenie samotnego wilka.

      – Jadałam regularnie – zapewniłam. – Wcale się nie głodziłam. Po prostu nie odżywiałam się zdrowo, bo nie wystarczało mi pieniędzy.

      Skinął głową, jakby rozumiał. Nic nie rozumiał. Zrozumieć mógł mnie tylko ktoś, kto sam miał podobne doświadczenia.

      – Bardzo dobry omlet – przyznałam z oporem, kiedy cisza stała się za ciężka.

      Nie przerwało to jednak dalszego milczenia. Jedynymi dźwiękami były szczękanie sztućców o talerze i ciche odgłosy popijania soku. Ledwo dałam radę zjeść wszystko, nieprzyzwyczajona do tak obfitego posiłku z samego rana. O’Dea wziął ode mnie talerz, ściągając brwi, ale nic nie powiedział.

      – Muszę wziąć prysznic.

      – Do sypialni przylega osobna łazienka. Znajdziesz tam ręczniki, mydło, szampon i odżywkę. – Sięgnął do torby leżącej na blacie i wyjął z niej nową szczoteczkę elektryczną i tubkę pasty. Podał mi, a ja, zaskoczona, przyjęłam je bez słowa. – Jest tam też suszarka. Twój plecak postawiłem w sypialni.

      Skinęłam głową. Nie byłam w stanie znów mu podziękować, pamiętając, jak to się skończyło ostatnim razem.

      – Zaczekam tutaj, aż skończysz, i od razu pojedziemy na przesłuchanie.

      Nagle przeszła mi ochota na podziękowania. Spojrzałam na niego z niesmakiem i zniknęłam w sypialni, trzaskając drzwiami.

      Niestety po chwili musiałam wrócić do salonu. Zastałam go siedzącego na kanapie, popijającego kawę i przeglądającego coś w telefonie. Spojrzał na mnie, unosząc brew. Nienawidziłam tego grymasu.

      Uniosłam rękę z gipsem na nadgarstku.

      – Potrzebuję czegoś, czym mogłabym to osłonić.

      Wstał bez słowa, odłożył kawę i telefon na blat wyspy, a potem otworzył jedną w dużych szuflad obok kuchenki. Znalazł rolkę folii spożywczej, odwrócił się i przywołał mnie, bezczelnie kiwając palcem. Zakipiałam od skrywanego gniewu, ale podeszłam i wyciągnęłam ramię.

      – To mieszkanie jest nieźle wyposażone – burknęłam.

      – Chcemy zaspokoić wszystkie potrzeby naszych gości.

      Chrząknęłam głośno.

      Potem owinął gips potrójną warstwą folii z taką delikatnością, że z wrażenia nie mogłam wydusić słowa.

      Nadal stałam nieruchomo, wyciągając przed siebie ramię, a on odłożył rolkę folii. Zmarszczyłam czoło, zdumiona złożonością jego charakteru. Trwało to krótko, bo zaraz odwrócił się do mnie i spojrzał na mnie z tą charakterystycznie uniesioną brwią.

      Natychmiast wróciły irytacja i niechęć do przebywania w jego towarzystwie.

      Moja wrogość do niego jeszcze wzrosła, kiedy zobaczyłam swoje odbicie w lustrze w łazience.

      Jak, u diabła, mógł żądać ode mnie przesłuchania, skoro znajdowałam się w takim stanie?

      Spuchnięte oko i górna część policzka były fioletowo-niebieskie. Rozcięta dolna warga również spuchła z jednej strony. Cerę miałam bladą i ziemistą, a kości policzkowe odznaczały się ostro na wychudłej twarzy. T-shirt luźno zwisał na ramionach.

      Wyglądałam jak sponiewierana, bezdomna kobieta.

      Skylar Finch przestała istnieć.

      Kiedyś zamierzałam pozwolić jej odejść, ale wyglądało na to, że zagłodziłam ją i bardzo skrzywdziłam, tak że postanowiła zniknąć. Jeśli do tego dopuszczę, wykończą mnie wstyd i poczucie winy.

      Nie mogłam zatem do tego dopuścić.

      Lepiej zwrócić gniew ku Killianowi O’Dea. Pozbawionemu serca dyrektorowi firmy muzycznej.

      Mój gniew jednak zniknął, kiedy niezdarnie myłam się pod prysznicem, ciesząc się kokosowym zapachem żelu pod prysznic, drogim szamponem i odżywką. Czułam miłą sytość, silny strumień wody wprawiał mnie niemal w euforię i pomimo niechęci do siedzącego w salonie Szkota musiałam przyznać, że czuję się bezpieczna.

      Obolała, ale bezpieczna.

      Wcześniej nie sądziłam, że śpiąc na cmentarzu, będę czuła jakieś zagrożenie, zapewne dlatego, że nawet do głowy mi nie przyszła możliwość napadu na mnie. Jednak zdałam sobie sprawę, że gdzieś w zakamarkach mojej świadomości cały czas krył się lęk. Przerażała mnie zmieniająca się pogoda.

      Teraz się nie bałam.

      Zdaje się, że również za to czułam niechęć do O’Dea. Że też taki człowiek mógł zapewnić mi poczucie bezpieczeństwa. Ta sytuacja przypominała mi o Micah. On również dawał mi poczucie bezpieczeństwa, a jednocześnie czułam się przez niego strasznie wykorzystywana.

      Kiedy wyszłam spod prysznica, byłam bardzo zmęczona. O niczym innym nie marzyłam jak tylko o tym, żeby paść na to piękne szerokie łoże i przespać resztę dnia. Skorzystałam z nowej szczoteczki do zębów, chociaż skrzywiłam się z bólu, kiedy za szeroko otworzyłam usta. Wibracje włosia również nie były zbyt przyjemne. Od dawna nie korzystałam ze szczoteczki elektrycznej i jej drgania na zębach robiły na mnie dziwne wrażenie. Po wszystkim musiałam znów zatamować krew sączącą się z rozciętej wargi.

      Gdy ubrałam się w czystą bieliznę, dżinsy i bluzę, doszłam do wniosku, że O’Dea ma rację. Zawarliśmy umowę i nadszedł czas, żebym wywiązała się ze swojego przyrzeczenia, nawet jeśli nie miałam na to ochoty.

      Kiedy wróciłam do salonu, rozmawiał przez telefon. Znów na powitanie zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głów.

      – Porozmawiamy o tym, kiedy wrócę do biura. Muszę kończyć. – Rozłączył się bez pożegnania. – Wyglądasz odrobinę lepiej.

      – Wyglądam jak ofiara katastrofy – odrzekłam, wzruszając ramionami. – Miejmy to już za sobą. Co chciałbyś usłyszeć?

      Usiadł w miękkim fotelu, który wydawał się o wiele za mały dla jego męskiej sylwetki.

      – Wszystko.

      – Kilka moich piosenek już słyszałeś.

      – Chcę je usłyszeć jeszcze raz. Ale chciałbym też usłyszeć coś nowego. – Milczałam, więc mówił dalej: – Może zacznij od tej o księżycu i gwiazdach.

      Miał na myśli piosenkę pod tytułem Duch, jeden z moich bardziej energicznych utworów.

      Odwróciłam od niego wzrok i spojrzałam na rzekę za oknem, przygotowując się do występu. Dziwnie się czułam, zaczynając tę piosenkę bez intro na gitarze. Jak kilka innych napisanych przez ostatnie półtora roku, ta piosenka była mieszanką wesołej muzyki i melancholijnych słów. Duch miał nieco folkowe brzmienie, które trudno było oddać bez akompaniamentu gitary.

      Zaczęłam śpiewać i sama się zdziwiłam, że mój głos zabrzmiał tak


Скачать книгу