Podejrzany. Fiona Barton
wygląda na przekonaną, więc zmieniam temat.
– Z kim w Tajlandii rozmawiałaś, Lesley?
– Jesteśmy w kontakcie z tamtejszą ambasadą. Są bardzo mili, ale mówią, że jeszcze za wcześnie. Że to się często zdarza. W zeszłym roku zgłoszono zaginięcie ponad czterystu turystów. Ludzie podobno szybko się znajdują, nie powinniśmy wpadać w panikę. Więc staramy się nie panikować.
Ostatnie słowo więźnie Lesley w gardle, urywa. Podtrzymuję kontakt wzrokowy, kiwam zachęcająco głową. Bierze głęboki oddech i podejmuje wątek.
– Na pewno by się odezwała. Alex to kochana dziewczyna. Nie chciałaby nas tak martwić. Wiemy, że zarezerwowała hostel w Bangkoku, czy raczej pensjonat, Zielony Raj, ale kiedy tam zadzwoniliśmy, powiedzieli, że się nie zjawiła. Nie wiemy, gdzie w końcu zamieszkały, na Facebooku pisała coś o Bates Motel, ale to oczywiście żart. Nie wiedziałam, że zmieniły pensjonat, nie wspominała o tym, kiedy rozmawiałyśmy pierwszy raz, tyle było innych tematów do obgadania. Buzia jej się nie zamykała, cieszyła się jak dziecko. Opowiadała o świątyniach, o nowych znajomych. A potem nic. Cisza, zero kontaktu. Nie tylko z nami, obdzwoniliśmy wszystkich znajomych i nic. Telefon ma wyłączony. Nie wiemy, co się dzieje.
Malcolm obejmuje ją ramieniem. Jenny Shaw całkowicie się izoluje, przycupnięta na drugim końcu kanapy, więc wyciągam do niej rękę i dotykam ramienia, żeby wciągnąć ją do rozmowy.
– A jak ty się miewasz, Jenny? Jak sobie radzicie z mężem?
– Byłym mężem.
„Szlag”.
– Oczywiście, przepraszam. To musi być dla ciebie bardzo trudne.
Jenny Shaw bierze głęboki wdech. Wygląda tak krucho, jakby lada chwila miała się rozpaść na kawałki.
– Tak – mówi. – Bardzo trudne. Mam tylko ją. Zresztą w ogóle nie powinna teraz być w Tajlandii. Powinna zaczynać studia, położnictwo. Ale postanowiła zacząć rok później.
– Żeby podróżować? – podpowiadam.
– Tak. Właściwie to był pomysł Alex, ale namówiła Rosie.
Lesley rzuca jej ostrzegawcze spojrzenie.
– Są dobrymi przyjaciółkami? – Zapuszczam się dalej na wzburzone wody.
– Koleżankami. Znają się dopiero parę lat, odkąd się tu przeprowadziłyśmy. Po rozwodzie musiałyśmy znaleźć coś tańszego.
Kiwam współczująco głową.
– Na pewno nie było łatwo.
– Poradziłyśmy sobie – mówi Jenny sucho. – Bardzo się zdziwiłam, kiedy Rosie powiedziała, że chce jechać. Chodziły do tego samego liceum, ale nie spędzały dużo czasu razem. A po powrocie pójdą na inne uczelnie.
Na krótką, ale zauważalną chwilę zapada cisza. „Po powrocie”.
– Rosie dobrze poszły egzaminy? – pytam.
– Nie otwierałam jeszcze koperty, ale na pewno tak.
– Jaka jest Rosie?
– To bystra dziewczyna. – W jej głosie słychać napięcie, można odnieść wrażenie, że brakuje jej tchu. – Ale jest młoda i czasem może się w coś wplątać. Niekoniecznie w coś złego, ale na przykład ostatnio jak sobie coś ubzdura, to nie sposób jej wyperswadować tego pomysłu.
– Tak jak z tą podróżą?
– Tak, tak jak z tą podróżą. Ja uważałam, że powinna zgodnie z planem zacząć studia. Ale ona nie chciała mnie słuchać, a ojciec pożyczył jej pieniądze, żeby mogła jechać.
Mówi ostrożnie, każde zdanie zatwierdza ledwie zauważalnym skinięciem głowy. Przypomina mi ptaka zamkniętego w klatce. Ten ciągły ruch głowy w górę i w dół.
– A mąż… przepraszam, były mąż, zaangażował się w akcję poszukiwawczą?
– Nie. Ma nową żonę, jest potrzebny w domu. Właśnie urodziła dziecko.
Żal i oskarżenie o rozbicie rodziny pozostają w podtekście, niewypowiedziane. Na razie. Czuję jednak, że uraza buzuje tuż pod powierzchnią, to tylko kwestia czasu, aż wykipi.
„I to krótkiego czasu, jeśli Rosie się nie znajdzie. Jenny będzie potrzebowała kogoś obwinić”.
– Policja mówi, że może pojechały na parę dni gdzieś, gdzie nie ma internetu ani zasięgu – mówi Malcolm O’Connor, kręcąc głową.
Lesley patrzy na męża.
– Czemu wszyscy to powtarzają? Kiedy ostatnio się odzywały, były najprawdopodobniej ciągle w Bangkoku. Alex pisała, że w ubiegłą środę miały oglądać jakieś słonie. Świetnie się bawiły. – Urywa. W zdanie wkradł jej się czas przeszły. – Tak się boję, że ją straciliśmy. Ciągle przypominam ją sobie na lotnisku, jak machała nam z kolejki do kontroli bezpieczeństwa. Gotowa na wielką przygodę.
Łzy spływają jej po twarzy, skapują z brody na gołe przedramię męża.
– Przepraszam – szepcze, ociera je rękawem i zbiera się do wstania.
– Daj sobie chwilę, Lesley – mówię cicho i wyławiam z torby chusteczkę higieniczną. – Nic dziwnego, że się martwisz. Który rodzic by się nie bał? Masz zdjęcie dziewczyn z lotniska?
Jenny wstaje i przeciska się między kolanami gospodarzy a stolikiem. Ona też płacze.
– Muszę na minutkę wyjść – mówi.
– Zostań, Jenny – szlocha Lesley, ale sąsiadka znika w holu. Potem zwraca się do mnie: – Czujemy się tacy bezradni. Pomożesz nam, prawda?
Malcolm przesuwa się nieco, a ja siadam obok niej i łapię ją za rękę.
– Oczywiście, że pomogę. Jak tylko skończymy rozmawiać, napiszę artykuł, żeby poszukiwania nie ustawały. Internetowe wydanie „Posta” czytają ludzie na całym świecie.
Na twarzy Lesley pojawia się nagle nieufność. „Właśnie sobie przypomniała, że jestem dziennikarką”.
– Co napiszesz?
– Że rozpaczliwie szukacie Alex i Rosie, że się o nie martwicie. Coś o nich, o ostatnim miejscu pobytu, jakie miały potem plany. Będą nam potrzebne ich zdjęcia, wasze też. Chcemy, żeby inni rodzice zrozumieli, przez co przechodzicie.
– Skoro to ma pomóc… – Głos Lesley się załamuje.
Wróciła Jenny, stoi w drzwiach i ociera oczy.
– Jak myślisz, Jenny? – pyta Lesley.
Jenny wbija wzrok w dywan.
– Dobrze – mówi w końcu.
Bangkok, dzień 2 (poniedziałek, 28 lipca)
www.facebook.com/alexoconnor.333
Alex O’Connor
28 lipca o 6:30
Naprawdę tu jestem! Marzenia się spełniają…
Mało brakowało, a miesiąc przed wyjazdem odwołałaby całą podróż, bo jej najlepsza przyjaciółka Mags zrezygnowała. W dniu, w którym miały kupować bilety lotnicze, Mags przyszła jej powiedzieć, że zmieniła zdanie. Bardzo jej przykro, ale jej nie stać. Alex tak zatkało, że nawet nie zrobiła jej awantury. Dopiero potem zaczęła się zastanawiać, czy koleżanka od początku nie miała zamiaru jechać.
A potem Rosie zaczęła błagać, żeby ją ze sobą wzięła. Alex była w szoku. Przede wszystkim nie były bliskimi koleżankami. Nie znała jej od dziecka, tak jak Mags. Rosie zamieszkała przy ich