Matki z Lovely Lane. Nadine Dorries
się zmieniła.
Na pierwszy rzut oka było widać, że oni świetnie się czują w swoim towarzystwie. Nie byli w stanie ukryć swoich uczuć przed kolegami z pracy ani sąsiadami. Z czasem jednak to ich obnoszenie się z wzajemną miłością wzbudziło zaniepokojenie ojca Brennana i parafian z St Chad’s. Zaniepokojenie tak wielkie, że w pewnym momencie ojciec Brennan powiedział Dessiemu, że chciałby z nim zamienić słowo po spowiedzi.
– Pan na pewno wie, Dessie, co mam panu do powiedzenia – zaczął ojciec Brennan, na co Dessie zrobił stosownie zażenowaną minę. Po szczerym wyznaniu grzechów właściwie nie miał innego wyjścia.
– Wiem, ojcze, oczywiście, że wiem. Po prostu nie chcę na nią naciskać, a tu chodzi o kwestie praktyczne, które nieco komplikują sprawę. Ona ma mieszkanie na terenie szpitala, drzwi w drzwi z siostrą Antrobus. Musiałem ją wziąć do siebie.
Ojciec Brennan tylko machnął ręką.
– Przecież mnie nie musisz tego tłumaczyć, Dessie. Właśnie ze wszystkiego się wyspowiadałeś. Mam jednak wrażenie, że siejesz w okolicy lekki ferment. Kobiety mi się skarżą, a ja nie jestem w stanie w nieskończoność trzymać tych ich memlących języków na wodzy. Niech pan pomyśli o Emily, przecież to lada moment do niej dotrze. Hattie Lloyd właściwie usta się nie zamykają.
– Niech ojciec się nie martwi, wiem, co trzeba zrobić. – Dessie zaiste wiedział, pozostawało mu tylko przekonać Emily.
Pammy Tanner się zarumieniła, ponieważ zakochana po uszy Emily Haycock bez trudu ją rozgryzła. Trafnie zaobserwowała, że Pammy spotyka się z doktorem Mackintoshem, specjalistą z oddziału nagłych wypadków. Pammy próbowała się powstrzymywać, ale nie była w stanie się nie uśmiechnąć, gdy tylko ktoś o nim wspomniał. Nie było dnia, żeby na niego nie spojrzała i nie rozpływała się z zachwytu nad własnym szczęściem. On był trochę niepewny siebie i uprzejmy, a nie arogancki i ostentacyjny jak wielu lekarzy i studentów medycyny. Stanowił całkowite przeciwieństwo Olivera Gaskella, konsultanta z położnictwa i ginekologii, którego Pammy szczerze nie znosiła.
Swego czasu popełniła błąd i podczas swojego pierwszego balu lekarza uległa czarowi buńczucznego Olivera Gaskella. Bardzo szybko dostała nauczkę, której smak poznało wcześniej wiele innych pielęgniarek. Teraz robiła, co w jej mocy, żeby przestrzegać koleżanki przed niebezpieczeństwem.
– Nowym konsultantom się wydaje, że są ważniejsi od samego Boga. Myślą, że nie ma pielęgniarki, której by sobie nie dali rady owinąć wokół małego palca. Nie pozwalaj mu na to, mówię ci! Zakłada taki jeden stetoskop na szyję i nagle zamienia się w potwora, który ci może w jednej chwili złamać serce – powtarzała Pammy każdej nowej praktykantce, z którą akurat miała okazję pracować. Niektóre brały sobie jej radę do serca, inne nie.
– Nie możesz go bez przerwy oczerniać – wytknęła jej Beth zaledwie kilka dni temu. – Zaraz sobie wszyscy pomyślą, że gorycz przez ciebie przemawia. Przestań tak gadać! Widziałaś, jak ta biedna praktykantka na ciebie patrzyła?
Właśnie razem ścieliły łóżka na męskiej internie.
– Siostro Harper! – Pammy strzepywała poduszkę znacznie mocniej, niż to było konieczne. – Czy siostra już zapomniała, jaki los spotkał biedną siostrę Moran?
Beth zrobiła głupią minę i skupiła się na gładzeniu kołdry, a potem odgięła górną jej część na regulaminowe osiemnaście cali. Teraz potrafiły to już robić na oko, z dokładnością do ćwierć cala.
– Podaj mi liniał z wózka – poprosiła, usiłując zmienić temat. – Niczego nie mogę zaniedbać. Oddziałowa ma dziś zły humor i, znając moje szczęście, na pewno to zmierzy.
Pammy wyjęła z wózka osiemnastocalową miarę i nieco zbyt mocno włożyła ją w wyciągniętą dłoń Beth.
– Proszę nie zmieniać tematu, siostro Harper. Poza tym od tygodni siostra nie korzystała z miary. Wszystkie doskonale wiemy, że ma siostra liniał w oku. No, czekam na odpowiedź. Gdzież się podziała siostra Moran?
Beth spojrzała na nią z zakłopotaniem. Zaledwie kilka tygodni temu w szpitalu gruchnęła plotka, że niefrasobliwa praktykantka z Irlandii uciekła z domu pielęgniarek w środku nocy. Od tamtej pory słuch po niej zaginął.
– Ostatnio widziano ją przy kwaterach lekarzy – stwierdziła Pammy. – Upraszała wchodzących i wychodzących, żeby ktoś wezwał Olivera Gaskella. Rzekomo musiała z nim pilnie porozmawiać. Ponoć była cała zapłakana, ale czy on do niej wyszedł? Nic z tych rzeczy, chociaż był u siebie. Ukrywał się przed nią, bo to jest nieszczery zgniły tchórz! Potem mój Anthony musiał ratować sytuację. Mówił, że ona była roztrzęsiona, ale postanowiła wsiąść na statek i wrócić do Irlandii. On ją zawiózł samochodem wraz z walizką do portu, żeby zdążyła złapać prom, który odpływa o północy. Chciał ją zabrać do przełożonej pielęgniarek, ale ona się nie zgodziła. Tak bardzo płakała, że w końcu przestał ją namawiać. Tylko nikomu nie mów. Anthony straciłby pracę, gdyby siostra przełożona dowiedziała się o tym. To było okropne. Anthony ma z tego powodu straszne wyrzuty sumienia. Siostra Moran mu obiecała, że napisze, kiedy dotrze bezpiecznie do domu. Na szczęście dotrzymała słowa, więc kiedy przyszedł list, on mógł w końcu przestać się martwić. Wszyscy mówią, że ona była w ciąży, a przecież wiesz, co to oznacza dla dziewczyny z irlandzkiej wsi!
Beth wyrwała Pammy poduszkę i niemal przytuliła ją do piersi.
– Anthony twierdzi, że te biedne dziewczyny zwiewają stamtąd tutaj, żeby uniknąć konsekwencji, które by je tam czekały, ale siostra Moran nie miała tu nawet z kim porozmawiać, poza Oliverem Gaskellem i samym Bogiem, więc uciekła do domu. Biedaczka. Dlatego ja ostrzegam wszystkie praktykantki. I pani, siostro Harper, też powinna.
Wezgłowie łóżka aż szczęknęło, gdy wzburzona Pammy bezceremonialnie zwolniła uścisk. Krew się w niej gotowała za każdym razem, gdy w rozmowie pojawiał się wątek Olivera Gaskella.
– Przecież nie wiemy, czy była w ciąży – odparła Beth.
– Na litość boską, a niby czemu miałaby się zwijać w takim pośpiechu?
– Pewnie masz rację. – Beth spojrzała na pielęgniarski zegarek, który miała przypięty do fartucha. – Dzięki Bogu już czas na kawę. Całe szczęście możemy tę rozmowę zakończyć.
Pammy przeszła na drugą stronę łóżka, gdzie Beth właśnie wygładzała wierzchnią warstwę kołdry i poduszki. Zrobiły, co miały do zrobienia. Pammy na krótką chwilę wplotła swoją rękę pod ramię przyjaciółki.
– To nie tak, że ja się na nim wyżywam, Beth – wyszeptała, rozglądając się dookoła. Zgodnie z zasadami na oddziale pielęgniarki powinny zawsze zwracać się do siebie po nazwisku. Dotyczyło to również pracujących w St Angelus sióstr bliźniaczek, których rozmowy budziły w związku z tym powszechne rozbawienie. – Po prostu bym nie chciała, żeby jeszcze jakąś pielęgniarkę spotkał taki smutny los. Moim zdaniem on może być niebezpieczny. Nie ma nic ze swojego uroczego ojczulka.
Beth skinęła głową. Z tym akurat się zgadzała. Pielęgniarki z St Angelus uwielbiały uprzejmego i życzliwego doktora Gaskella. Chociaż ich uwielbienie nie umywało się do tego, jakim darzyli go pacjenci.
Gdy z ust Pammy padło słowo „niebezpieczny”, Beth ciarki przeszły po plecach. Na chwilę zamknęła oczy, bo aż ją ścisnęło w żołądku. Nie powiedziała ani słowa, tylko spuściła wzrok. Była najmniej przebojowa z całej ich grupy. Nikomu nawet do głowy nie przyszło, że i ona mogłaby chcieć z kimś się spotykać. Tymczasem miała swoją własną tajemnicę, której zdecydowanie nie zamierzała zdradzać Pammy.
Przyjaciółka ścisnęła ją za ramię.
– Słuchaj,