Star Carrier. Tom 8. Światłość. Ian Douglas
nienawidził Europejczyków… nie do końca. Zniszczenie stolicy USNA w Columbus niemal na pewno było nieautoryzowaną akcją jakichś czarnych owiec z Genewy. Paneuropejskie próby zdobycia terytorium na Wschodnim Wybrzeżu USNA wynikały ze strategicznego oportunizmu, a prawdziwy casus belli stanowiło przekonanie, że ludzkość musi zaakceptować żądania Sh’daar i ograniczyć rozwój technologiczny.
A Konstantin miał rację. Po podpisaniu traktatu londyńskiego wojna dobiegła końca. Nawet Sh’daar byli teraz ich przyjaciółmi… w pewnym sensie. Niedawne odkrycie, że znajdują się pod wpływem inteligentnych kolonii bakterii, w końcu pomogło ludzkości zrozumieć, czego naprawdę chcą i czym w rzeczywistości są.
Nie, Gray mógł nie ufać Paneuropejczykom, ale nie nienawidził ich. Obecnie jego gniew skupiał się na sztucznej inteligencji, przez którą usunięto go z floty. Za namową Konstantina zabrał „Amerykę”, dowodzony przez siebie lotniskowiec gwiezdny, do tajemniczej gwiazdy KIC 8462852 – odległego słońca typu F3V znanego także jako Gwiazda Tabby. To, co znalazła „Ameryka”, obcy wirus komputerowy nazwany Kodem Omega, okazało się bardzo istotne. Tylko że aby się tam udać, zboczył z kursu o tysiąc czterysta lat świetlnych, wbrew wyraźnym rozkazom. Oficerowie floty, nawet admirałowie, nie mogli tak po prostu ignorować procedur wojskowych, nawet gdy kazała im to zrobić super-AI. Sąd wojskowy zdegradował Graya do stopnia kapitana i wydalił z floty.
Dopiero niedawno Gray dowiedział się, że taki właśnie wyrok zalecił Konstantin.
Z takimi przyjaciółmi…
– Sprowadzę automatyczny prom – powiedział Konstantin. – Spotka się pan z panią Wasiliewą?
– Po co? I przede wszystkim, dlaczego ja?
– Paneuropejczycy chcą zobaczyć się z panem twarzą w twarz. Pani Wasiliewa prosiła, żeby jej zespół mógł porozmawiać z panem jako pierwszy. Jest pan pewnego rodzaju legendą, kapitanie. Nawet wśród swoich dawnych wrogów. Ma pan reputację genialnego taktyka i niektórzy patrzą na pana z podziwem.
Gray zrobił kwaśną minę na te oczywiste pochlebstwa.
– Ta, jasne…
– Zespół ksenotechnologiczny pani Wasiliewy dysponuje czymś, co powinno znacznie ułatwić pierwszy kontakt z Denebianami.
– Skoro tak mówisz… – Przyszła mu do głowy pewna myśl. – Ale czemu mamy w ogóle korzystać z pomocy Paneuropejczyków? Co jest nie tak z doktorem Truittem? Jeśli chodzi o zrozumienie obcych cywilizacji, nie ma nikogo lepszego. Sam mi to wielokrotnie powtarzał.
George Truitt był szefem zespołu ksenosofontologicznego na pokładzie „Ameryki”. Był irytujący, niegrzeczny i trudno się z nim pracowało, ale znał się na rzeczy.
– Doktor Truitt wrócił do bazy Crisium, gdzie będzie pracować nad danymi pozyskanymi z roju Dysona wokół Gwiazdy Tabby. To absolutnie kluczowe zadanie. Zapewniam, że doktor Wasiliewa jest równie wykwalifikowana… i znacznie łatwiejsza we współpracy.
Gray uniósł brew na te słowa. Skąd AI wiedziała, czy jednym ludziom pracowało się lepiej z innymi, czy nie?
– Jest jeszcze coś.
– Co takiego?
– Okręt, którego pan użyje. Może pana zainteresować.
– Nie „Ameryka” – stwierdził Gray i poczuł ukłucie w sercu. „Ameryka”, podobnie jak jej siostrzany okręt, „Lexington”, odniosła miesiąc wcześniej poważne uszkodzenia przy Gwieździe Kapteyna. Oba lotniskowce wróciły na orbitę Ziemi, ale w kiepskim stanie.
– Owszem, „Ameryka” przejdzie kompleksowy remont w stoczni SupraQuito. Poleci pan „Republiką”.
Gray szeroko otworzył oczy.
– „Republiką”…?
Ludzie zawsze mówili o tym, jak mała jest flota. Jeśli służyło się w niej dość długo, można było natknąć się na tych samych załogantów, te same okręty, tych samych dowódców. To był kolejny dowód.
– Tak. Odkurzono ją i wyposażono na ekspedycję. Chyba ją pan zna?
– Byłem jej CAG-iem, do cholery! ACAG-iem od dziewiątego do jedenastego, potem CAG-iem od jedenastego do czternastego!
– Wiem. Czy to sprawia, że przydział bardziej panu odpowiada?
– Niemal płakałem, gdy ją demobilizowali.
– Była wtedy przestarzała i zbędna. Gdy wojny zarówno ze Sh’daarami, jak i z Konfederacją dobiegły końca, została wycofana z użycia. Ale ulepszenia, jakie otrzyma, powinny zrobić z niej mocny okręt.
– Niech cię diabli, Konstantin. Dobrze. Ale nadal nie wiem, czego ode mnie oczekujesz.
– Będę panu towarzyszył jako doradca, kapitanie.
Nie brzmiało to szczególnie zachęcająco.
Już miał się odgryźć, gdy na wieczornym niebie nad zatoką pojawiła się jasna gwiazda, lecąca coraz bliżej. Gdy obniżyła lot, okazała się czerwono-srebrnym promem autonomicznym klasy Sentinel 5000. Jego automatyczny pilot wylądował delikatnie na tarasie obserwacyjnym i uniósł otwierane do góry drzwi.
– Dokąd lecimy? – spytał Gray, wsiadając się do przedziału dla pasażera. Wnętrze było przestronne i eleganckie. Dostał model luksusowy. Pilotująca prom AI schowana była gdzieś z przodu. Szklany dach dawał pełny widok na otoczenie. Kliknięcie w myślach sprawiało też, że część podłogi stawała się przezroczysta.
– Do Genewy – odparł Konstantin.
Oczywiście.
Drzwi zamknęły się cicho i automatyczny prom uniósł się przy cichym szumie silników grawitacyjnych. Na południowym zachodzie Gray widział Statuę Wolności, stojącą na piedestale od pięciuset czterdziestu lat. Jej prawa ręka, która jakiś czas temu odłamała się i spadła do morza, wróciła na miejsce. Miedziany płomień pochodni lśnił, muskany zachodzącym słońcem.
Po stuleciach zaniedbań znów symbolizował ducha wolności i demokracji w Unii Północnoamerykańskiej.
Ale kto wie na jak długo? Ameryka Północna dwukrotnie ledwie pokonała zagrożenie ze strony Sh’daarów i Paneuropejczyków. Gray zastanawiał się, czy przetrwa narodziny swoich własnych super-AI.
Prom obrócił się, wciąż nabierając wysokości, i przeleciał nad najwyższymi wieżami Dolnego Manhattanu. Gray zadał wtedy wciąż nurtujące go pytanie.
– Wciąż nie rozumiem – powiedział do siedzącej w jego głowie AI – dlaczego chciałeś pozbyć się mnie z floty. To było moje całe życie.
– Rozumiem pańskie uczucia, kapitanie – odparł Konstantin – ale zarówno ja, jak i pan, natknęliśmy się na pewne ograniczenia związane z działaniami w ramach hierarchii wojskowej. Aby nawiązać kontakt z Denebianami, potrzebuje pan stopnia swobody niedostępnego oficerowi floty.
– Bzdura. Prezydent…
– Prezydent Koenig ma własne problemy – wyjaśnił Konstantin – i własne plany. Jego decyzje ograniczają w dużym stopniu otaczający go ludzie i wymagania związane z pełnionym urzędem. Potrzebuję prawdziwego wolnego agenta. Dlaczego pan czuje się tak bardzo związany ze swoim miejscem w wojskowym łańcuchu dowodzenia?
– Może czułem się tam u siebie.
Było to jednak dobre pytanie, z którym Gray zmagał się od dawna.
Dorastał w Ruinach Manhattanu jako prym, ledwie zarabiający na życie pracą na małej farmie umiejscowionej na dachu zrujnowanej Wieży TriBeCa, kilkaset metrów nad zalanymi alejami miasta.
Teraz