Kobiety ze słynnych obrazów. Iwona Kienzler
pięknej pani Sorel Francja zawdzięcza tak wiele jak Joannie d’Arc. Dziewica Orleańska, jak nazywano Joannę, odegrała przełomową rolę w konflikcie między Francją a Anglią, czyli wojnie stuletniej. Za sprawą tej prostej, ale charyzmatycznej wiejskiej dziewczyny wojna dynastyczna przekształciła się w narodowowyzwoleńczą. I chociaż konflikt między dynastią Walezjuszy i Plantagenetów trwał jeszcze dobre dwadzieścia lat po tym, jak spalono ją za szerzenie herezji na stosie 30 maja 1431 roku w Rouen, to właśnie ta walcząca w męskim stroju wojowniczka uchodzi za symbol jedności narodowej Francji. Słyszeli o niej wszyscy, nawet ci, którzy nie interesują się historią, gdyż postać i dramatyczne dzieje Joanny rozpropagowali ludzie sztuki, na czele z Szekspirem i Bernardem Shawem. Jej losy stały się także wdzięcznym tematem dla filmu. Historia ubogiej wieśniaczki, która poprowadziła do boju Francuzów, nader często trafiała na wielki ekran, a w jej postać wcielały się tak uzdolnione i piękne aktorki jak: Ingrid Bergman, Leelee Sobieski czy Mila Jovovich. Dzisiaj nikt, poza historykami specjalizującymi się w dziejach średniowiecznej Francji, nie zdaje sobie jednak sprawy, iż dokonania Joanny obróciłyby się wniwecz, gdyby nie Agnès Sorel, o której milczą podręczniki historii i książki poświęcone wojnie stuletniej. I nic dziwnego, miewająca objawienia natchniona dziewica, wyniesiona po męczeńskiej śmierci na ołtarze, znacznie bardziej nadawała się na symbol walczącego kraju i narodową bohaterkę niż panna Sorel, pierwsza królewska metresa w dziejach Francji.
Jak wiadomo, trwający bez mała wiek konflikt między Anglią i Francją wybuchł w 1337 roku, a jego bezpośrednią przyczyną był spór o koronę oraz terytorium królestwa Francji pomiędzy Walezjuszami i Plantagenetami. Niemal od początku konfliktu szala zwycięstwa przechylała się na stronę Anglików, stosujących tzw. taktykę spalonej ziemi, co doprowadziło gospodarkę państwa francuskiego niemal do kompletnej ruiny. Dodatkowym atutem wojsk angielskich było ich świetne wyszkolenie i nowoczesne, oczywiście jak na owe czasy, uzbrojenie, przy czym siłą najeźdźcy byli wyśmienici łucznicy, którymi praktycznie nie dysponowała znacznie liczebniejsza armia francuska. W 1428 roku, kiedy na arenie historii pojawiła się Dziewica Orleańska, los wojny wydawał się już przesądzony, a Anglicy niemal świętowali zwycięstwo: ich wojska, wspierane przez księstwo Burgundii, opanowały większą część kraju, trzymając w żelaznym uścisku Paryż. Francuzom brakowało charyzmatycznego przywódcy, który poprowadziłby ich do walki. Z pewnością nie nadawał się do tego delfin, czyli następca tronu francuskiego Karol, w popłochu uciekający z Paryża przed burgundzkim księciem, Janem bez Trwogi, sojusznikiem angielskiego króla Henryka V. Młody książę nie był przygotowany do roli władcy, gdyż planowo korona miała przypaść najstarszemu z jego siedmiu braci. Zły los sprawił, że starsi synowie Karola VI Szalonego i Izabeli Wittelsbach niespodziewanie umierali po kolei w młodym wieku, więc najmłodszy z braci przesunął się na czoło kolejki, zostając delfinem w wieku czternastu lat. Od razu rzucono go na głęboką wodę, stawiając przed koniecznością zajęcia się polityką, ponieważ jego cierpiący na chorobę psychiczną ojciec zupełnie się do tego nie nadawał. Niestety, młodzieniec miał poważne wątpliwości, czy w ogóle ma prawo do tronu, gdyż istniało uzasadnione domniemanie, iż jest dzieckiem z nieprawego łoża, owocem romansu jego matki. Sytuacja Karola pogorszyła się, kiedy owe plotki potwierdziła w 1420 roku sama Izabela, podpisując w imieniu swojego niezrównoważonego psychicznie małżonka traktat w Troyes, wydziedziczając delfina i przekazując koronę jego siostrze Katarzynie, żonie angielskiego monarchy Henryka V.
W takiej sytuacji Karol nie miał innego wyjścia, jak tylko uciec na dwór sprzyjającej mu Jolanty Aragońskiej. Władczyni nie miała zamiaru udzielać mu schronienia bezinteresownie i wydała za niego swoją córkę Marię. Sprytna księżna, popierająca pretensje swego zięcia do tronu Francji, w skrytości ducha liczyła, że kiedyś los się odwróci, a jej wnuki zdobędą koronę. Jej rachuby okazały się słuszne, chociaż w dniu, gdy otoczony niesławą bękarta Karol przekraczał progi jej zamku, nic na to nie wskazywało. Co prawda książę bezzwłocznie po śmierci Karola VI, swego ojca i poprzednika, ogłosił się królem Francji, lecz nie zadbał o przeprowadzenie oficjalnej koronacji, podczas której zostałby symbolicznie namaszczony świętymi olejami, co legitymowałoby jego władzę w oczach Boga. Jednocześnie królem Francji ogłosił się monarcha angielski Henryk Lancaster, nieletni wówczas owoc związku siostry Karola, Katarzyny, z Henrykiem V, tak więc zniszczony wojną kraj miał w rezultacie dwóch władców. Wydawało się, że marzenia Jolanty o wnuku na tronie rozwieją się niczym poranna mgła, ponieważ jej zięć najwyraźniej dał za wygraną, na co niemały wpływ miały wieści o kolejnych zwycięstwach Anglików. On sam nosił się nawet z zamiarem ucieczki na Półwysep Iberyjski i pozostawienia wiernych mu poddanych na pastwę najeźdźcy.
Wówczas do akcji wkroczyła Joanna d’Arc – wieśniaczka w zbroi, niespełna osiemnastoletnia chłopka z Domrémy, głosząca, iż doznała objawienia, w którym Bóg ustami świętych i aniołów zlecił jej wypędzenie Anglików i doprowadzenie do uroczystej koronacji prawowitego dziedzica korony Francji – Karola VII. Charyzmatyczna dziewica pchnęła do walki cały naród i ostatecznie udało się jej spełnić swoje przyrzeczenie lub też, jak kto woli, obietnicę daną jej przez Boga w objawieniach. Odziana w zbroję, ścięta po męsku mistyczka poprowadziła do boju francuskie wojska, odnosząc z nimi swoje pierwsze zwycięstwa nad Anglikami. Co więcej, dotarła nawet na dwór delfina. Kiedy rozpoznała go w tłumie dworzan, wśród których specjalnie się ukrył, udała się tam i przekonała go o swoich nadprzyrodzonych zdolnościach. Nigdy wcześniej Joanna nie widziała Karola i nie znała żadnego z jego portretów, rozpoznanie przez nią następcy tronu zakrawało więc na prawdziwy cud. Ku jego niekłamanemu zdumieniu dziewczyna w zbroi oświadczyła mu, że nie tylko zdobędzie dla niego Paryż, lecz także wypędzi najeźdźców i doprowadzi do jego koronacji w Reims.
Ostatecznie przekonała do siebie delfina, kiedy w maju 1429 roku wraz z prowadzonymi przez siebie wojskami zdobyła Orlean. Sława Joanny przyciągnęła do armii wielu ochotników, dzięki czemu wkrótce udało się wyprzeć z Doliny Loary nieprzyjacielskie wojska i odzyskać Reims, gdzie, zgodnie z wcześniejszą obietnicą Joanny, 17 lipca 1429 roku Karol został koronowany na króla Francji. Świadkiem tej podniosłej chwili była oczywiście sama Dziewica Orleańska. Ku jej niekłamanemu rozczarowaniu świeżo koronowany monarcha nie kwapił się, by iść za ciosem, zdobyć Paryż i ostatecznie pozbyć się Anglików. Wkrótce dobra passa opuściła także i samą Joannę. 23 maja 1430 roku została pojmana przez Burgundczyków i odsprzedana Anglikom za okrągłą sumkę 10 tysięcy skudów. Finał tej historii jest doskonale znany: stanęła przed sądem i po haniebnym, a co gorsza, niezgodnym z prawem procesie, uznano ją za heretyczkę i spalono na stosie...
Co gorsza Karol, dla którego przecież tak ofiarnie walczyła, nie podjął żadnych kroków, by ją uratować. Ogarnięty marazmem stracił zainteresowanie wojną. Przeniósł się razem z całym dworem do Chinon, gdzie trawił czas na muzykę, tańce oraz inne jałowe dworskie rozrywki, w tym również uwodząc piękne damy w ilościach hurtowych. Jedynym jego zmartwieniem był wówczas brak środków na królewskie wydatki. Zapewne gdyby w jego otoczeniu pojawił się jakiś jasnowidz, oświadczając mu, że do historii przejdzie z przydomkiem Zwycięski, nikt na dworze by mu nie uwierzył. A jednak tak właśnie się stało. Z czasem monarcha przeszedł wręcz zadziwiającą przemianę i, jak twierdzą zgodnie historycy, stało się to za sprawą pięknej Agnès Sorel.
Karol od dawna miał słabość do płci pięknej, z czego doskonale zdawała sobie sprawę jego prawowita małżonka Maria, na próżno usiłując zdobyć jego serce. Na ocieplenie stosunków małżeńskich nie wpłynął nawet fakt wydania przez nią następcy tronu w sierpniu 1423 roku, czyli księcia Ludwika oraz przyszłego króla Ludwika XI, ani kolejnych pięciu synów i ośmiu córek. Szczerze mówiąc, królewski ojciec nie darzył zbytnią sympatią swego pierworodnego, o czym świadczą jego losy jako delfina Francji. Zrozpaczona Maria bezsilnie patrzyła, jak w łożu jej małżonka królują kolejne panie, w tym: piękność epoki Eleonora de La Pau czy madame de Joyeuse, kobieta słynąca z elegancji i wyjątkowo drogich strojów, których zakup finansował