Anyżowe dropsy. Aleksandra Konieczna

Anyżowe dropsy - Aleksandra Konieczna


Скачать книгу
PISF o polskim kandydacie do Oscara. Zadzwonili do mnie z firmy Kino Świat, dystrybutora filmu, w których gram, że „gdyby, gdyby, nie zapeszajmy, ale są duże szanse, więc gdyby, to gdzie jesteś o tej i o tej?”.

      Zatem podaję adres studia Legalnej Kultury.

      Ale następnego dnia, na chwilę przed wejściem do studia, już dostaję wiadomość: Boże Ciało jednomyślnie zostało zaproponowane przez PISF na tegorocznego kandydata do Oscara. O Jesus, jak się cieszę!

      Pod radiem ma za chwilę czekać na mnie Polsat, a może i inne media.

      W Legalnej Kulturze okazuje się, że filmu nie widziano i ja mam z kilku propozycji wybrać zdanie, które najbardziej współgra z filmem. Przegięcie. Czemu mnie obciążają taką odpowiedzialnością?

      Zwłaszcza że trzy pierwsze propozycje odrzucam od razu, bo nieadekwatne do treści filmu i sztampowe.

      Czasem edukacyjne, czasem pouczające. Nie, nie, nie będę pouczać, ganić za piractwo, pleść truizmów.

      A poza tym, czy zapowiedź musi współgrać z filmem? Słyszałam wiele. Żadna nie nawiązywała. Jestem zniecierpliwiona. Pani Kinga Jakubowska też.

      Gdy mówię o truizmach, wyczuwam jej tłumioną złość. OK. Gramy więc równy temperamentowy mecz.

      Dochodzimy jednak do porozumienia.

      Idea słuszna, festiwal za chwilę.

      Robię zlepki z kilku zdań. Jedna wypowiedź podoba mi się najbardziej. Nagrywamy ją jako tę, która poprzedzi projekcję Bożego Ciała na Festiwalu Filmowym w Gdyni.

      Nagranie w studiu idzie sprawnie.

      Ona mnie mądrze prowadzi. Ja wykonuję.

      Znam dyscyplinę radia.

      Gdy opuszczamy studio, słyszę nagle od niej:

      – Pierwszy raz słyszę, by ktoś czytał tak bezradnie.

      Dziękuję jej. Jestem zaskoczona tymi słowami po naszym lekkim zatargu.

      Lecę do toalety, by zdążyć do mediów czekających przed radiem wysikana.

      I przy umywalce myślę, dlaczego potraktowałam jej słowa jak komplement. Pogięło mnie? Tylko dlatego, że mój film został właśnie kandydatem do Oscara? A może to było o mojej nieudolności w studiu, delikatnie rzecz ujmując?

      Biegnę po torebkę. I dopytać.

      – Komplement, komplement. Jak najbardziej komplement. Ta bezradność to wartość dodana.

      – No to uff!

      – Nie wiem, jak to opisać.

      Próbuje.

      – Sytuacja komfortu. Jesteśmy w dobrym studiu. Ja siedzę. Ona siedzi. A mam wrażenie, że kobieta upadnie za chwilę.

      – Pani jest poetką. I słyszy to pani w moim głosie?

      – Tak, taką czułość, bezradność właśnie.

      – Faktycznie jestem zmęczona.

      Próbuję się wywinąć.

      – Nie, nie o to chodzi. Głos bez ciała.

      Aż kurczę się lekko od jej słów.

      Postanawiam je odłożyć na później do analizy. W celofan i na półkę. Potem. Potem. Ale zdaje się, że ona widziała głos! Że jest swoja. Jak u nas w domu. Zmysły naprzemienne.

      OGIEŃ RADOŚCI W OCZACH

      Sesja okładkowa dla „Twojego Stylu”. Spełnienie moich marzeń. Kochany śmieje się ze mnie.

      – Grałaś lady Makbet, masz dwie Gdynie, dwa Orły, a ty „okładka, okładka!”. Próżna kobieto, pogadaj z agentką, może ci załatwi okładkę „Mięsa, Wędlin”, to dla naszych kotów byłaby jakaś korzyść!

      Niech sobie dobrze popieprzy, zdrowy chorego nie zrozumie, mężczyzna kobiety, sukienka spódnicy, brwi nie zrozumieją rzęs i jak to cały dzień przy cudzych paznokciach robić, czyli sensu bytu manikiurzystki nie pojmie. A ja z kolei sens życia bez Elizki z Beauty Heaven wytracam. Inny kruszec. Obce ciała.

      Sesja miała być już w tamtym roku, coś nie wyszło.

      Teraz będzie na pewno i ukaże się prawie na moje 54. urodziny. Nie mogę sobie wyobrazić lepszego prezentu.

      Świetni ludzie. Ola Kintop – stylistka, Julita Jaskółka – make-up, stylista włosów – Łukasz Pycior i przede wszystkim fotograf Bartek Wieczorek.

      Zlewali mi się w jedno ciało jak w kolorowym kalejdoskopie, jedne ręce wsuwały na mnie szafirowosrebrne dzianiny, znów od Gosi Baczyńskiej, drugie podkładały blendy pod oczy, by łapać ich blask.

      Ręce stylisty fryzur wyciągały się na nieludzką odległość, jakby były zrobione z modeliny albo wzięte z superprodukcji E.T.

      Hairstylista – nazywany przez wszystkich wdzięcznie Picior – robił wszystko, by przerzucić jakoś mój platynowy kosmyk, wzburzyć go, dmuchnąć w niego.

      Miałam wrażenie jednego ciała, rytmu i szyfru złożonego z wyobraźni i lotu kilku osób. Ja leciałam z nimi.

      Abstrakcyjne żarty, dziecięce wybuchy śmiechu ze słowa „facetka”, że niby ja ta facetka. Zwłaszcza fotografa… to kręciło. Mnie także. Już nie pamiętam czemu.

      Tańcowałam jak mała księżniczka wokół światła. Nie ćma. A księżniczka. Wiem na pewno.

      Dziś przyszły zdjęcia do autoryzacji.

      Piękne. Piękne. Dostaję ich ulubiony zestaw i kilka alternatyw.

      Proponuję kilka retuszy. Bez problemów. Załatwiamy wszystko sprawnie i profesjonalnie.

      I nagle dostaję w ciągu maili jeszcze jednego, zatytułowanego „i jeszcze coś”.

      Ze zmęczenia omiatam go tylko wzrokiem, zanim jestem w stanie percepcnąć, o co chodzi. I długo się śmieję.

      Mój Kochany wychodzi z kuchni.

      – Co się stało?

      – Nie wiem, oni piszą…

      I znów nie wytrzymuję, śmieję się do łez, koty wskakują na biurko do mnie, gotowe wylizywać moje łzy, takie są słodkie i empatyczne.

      Конец ознакомительного фрагмента.

      Текст предоставлен ООО «ЛитРес».

      Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.

      Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.

/9j/4AAQSkZJRgABAQEBLAEsAAD/4RiNRXhpZgAASUkqAAgAAAAOAA8BAgAGAAAAtgAAABABAgAWAAAAvAAAABIBAwABAAAAAQAAABoBBQABAAAA0gAAABsBBQABAAAA2gAAACgBAwABAAAAAgAAADEBAgAcAAAA4gAAADIBAgAUAAAA/gAAAD4BBQACAAAAEgEAAD8BBQA
Скачать книгу