Sex/Speed. Bb Easton
w mordę jeża!
– Witaj, piękna damo – powiedział zachrypniętym, zaspanym głosem.
Mrużąc oczy, naciągnął na siebie białą koszulkę z napisem „Minor Threat” i otworzył szerzej drzwi, aby mnie wpuścić.
– Cześć – powitałam go, wchodząc do salonu. – Obudziłam cię?
– Mhm – mruknął, zamykając za nami drzwi i chwytając mnie w objęcia.
Szkoda, że dzieliła nas koszulka. Chciałam poczuć jego skórę na policzku i pod dłońmi, którymi objęłam jego plecy.
– Przepraszam – powiedziałam do miękkiej białej bawełny. – Ale mówiłeś, żebym przyjechała około południa, pamiętasz?
– Mhmm. – Znów to rozkoszne mruknięcie.
Czułam jego uśmiech tuż nad głową. Nie przypuszczałam, że to możliwe, ale zaspany Harley w domu był jeszcze bardziej seksowny niż pewny siebie mechanik Harley przy pracy. Marzyłam już tylko, aby skierować go z powrotem do łóżka, z którego właśnie się wyczołgał, i tarzać się w nim w pościeli przez następne dwa, albo i trzy dni.
Harley otoczył mnie ramieniem i poprowadził prosto do kanapy w salonie. Stolik był pełen puszek po piwie, zapalniczek, bletek, różnych samochodowych części w roli popielniczek, a pośrodku królowało bongo.
– Daj mi sekundę – powiedział Harley, popychając mnie na kanapę. – Chcesz bucha? – zapytał, widząc, jak uważnie przyglądam się akcesoriom na stoliku do kawy.
– O nie, dzięki. Po ziołach robię się cholernie senna – powiedziałam, ocierając drżące spocone dłonie o spodnie.
Ten ruch sprawił, że powłóczyste spojrzenie Harleya padło na moje tygrysie uda. Przygryzł grubą dolną wargę i gapił się, macając swój kolczyk czubkiem języka.
– Wolę browar – rzuciłam, desperacko potrzebując czegoś, co ukoi moje nerwy. – Mogę wziąć sobie jeden?
Harley spojrzał na mnie urażony.
– Cii – syknął i udał się do kuchni dumnym, leniwym krokiem lwa.
Odprowadziłam go wzrokiem, ściskając uda i przygryzając wargę. Całe piwo tego świata nie pomoże mi zebrać się do kupy w obecności tego faceta. W życiu nie spotkałam kogoś, kto by tak jak on dosłownie ociekał seksem, nawet nie kiwnąwszy palcem. Co innego ja, w tych obcidupkach w drapieżne pręgi, obcisłym topie z Operation Ivy i wystającymi spod niego czerwonymi ramiączkami stanika. Ja po prostu się nadstawiałam. Równie dobrze mogłabym paradować z tabliczkami na piersi i plecach z napisem „Przeleć mnie”.
Wracając do salonu, Harley pożerał mnie wzrokiem z leniwym, pełnym uznania uśmiechem.
– Jakże mógłbym nie zaserwować piwa takiej ślicznej damie? – rzekł, wręczając mi puszkę Natty Ice.
Nie można pozwolić, żeby piękna kobieta sama zapalała sobie papierosa.
Głos Knighta w mojej głowie zabrzmiał tak wyraźnie, jak w dniu, kiedy wypowiedział te słowa. Na ułamek sekundy znikłam z salonu Harleya. Znów siedziałam na pace frankentrucka Knighta, w jego bluzie z kapturem, i patrzyłam, jak przypala mi papierosa rękami o opuchniętych, krwawiących kłykciach.
– Przepraszam, co? – Potrząsnęłam głową i zamrugałam.
Harley już nie stał przede mną. Odwróciłam głowę, słysząc szum spuszczanej wody, i zobaczyłam go w łazience na końcu korytarza. Był odwrócony do mnie plecami, ale widziałam jego odbicie w lustrze toaletki, gdy zaczął myć zęby.
Czy on właśnie wysikał się przy otwartych drzwiach?
Nie wiem czemu, ale ta myśl sprawiła, że się uśmiechnęłam.
Kiedy wrócił, miał na sobie swoje kultowe dickiesy z portfelem na łańcuszku, ale nadal był rozczochrany i nieogolony. Szczerzyłam się do niego jak słodka idiotka. Częściowo dlatego, że wypiłam już pół puszki i zaszumiało mi w głowie, a częściowo dlatego, że Harley był tak cholernie zajebisty.
– Co? – Zerknął na mnie.
– Sikałeś przy otwartych drzwiach – powiedziałam uchachana, podciągając pod siebie nogi na kanapie.
– Nie wiedziałem, że lubisz takie klimaty. – Z uśmiechem usiadł obok mnie. – Jeśli chcesz, mogę ci później zafundować złoty deszcz.
Walnęłam go i pokazowo spadł z kanapy, jakbym miała siłę stu mężczyzn.
Do diabła, kochałam tego Harleya.
Znów usiadł, po czym sięgnął po zapalniczkę i bongo ze stołu. Miał już tam gotową porcję. Zaciągnął się i trzymał powietrze w płucach, ile się dało, aż wreszcie kaszląc, wypuścił dym. Pokazał gestem plastikową tubę.
– Nie masz nic przeciwko? – zapytał.
– Nie, skąd. W sumie podoba mi się ten zapach. Czuję się jak w domu.
Harley popatrzył na mnie zaskoczony.
– Moi starzy jarają. Non stop. To stuprocentowi hippisi. Mama nosi drewniaki, kiecki tie-dye i pali trawkę.
Harley się uśmiechnął.
– Moi starzy też palą, ale to bikerzy.
– Taa, wiem. Domyśliłam się, kiedy przedstawiłeś mnie bratu. Harley i Davidson? Serio?
Harley zachichotał.
– Dave tego nienawidzi.
– Skoro jesteście w tym samym wieku, a on jest tylko dziesięć miesięcy młodszy, musicie niedługo mieć urodziny, co? – Nieźle to przemyślałam, słowo daję.
– Zgadza się. Dziewiątego sierpnia.
– O, więc jesteś Lwem – powiedziałam i dokończyłam piwo. – Kocham Lwy. Świetnie się rozumieją z Bliźniętami. – Poczułam, że rumieniec pełznie mi po szyi. Czy naprawdę w jednym zdaniu powiedziałam o kochaniu i zrozumieniu? O mój Boże. Co za kicz.
Harley rozkaszlał się śmiechem.
– Widać, że córeczka hippisów!
Poczęstowałam się drugim piwem i zaczęłam je sączyć, gadając z moim nowym idolem. Miałam wrażenie, że rozmawiamy od wielu godzin. Był tak wyluzowany, zabawny i flirciarski, że będąc po prostu blisko niego, już czułam się jak na haju. Jego aura otulała mnie niczym etola z norek – była miękka, ciepła i zmysłowa. Chłonęłam każdy jego gest. Sposób, w jaki Harley mrużył oczy, kiedy droczył się ze mną, i to, jak patrzył na mnie omdlewająco, niczym basset z kreskówek, gdy próbował być słodki. Sposób, w jaki przeczesywał palcami włosy, w jaki mówił i w jaki ssał swój kolczyk w wardze, kiedy słuchał. Gdy jednak dłoń Harleya namacała moje pręgowane, welurowe udo i zaczęła je gładzić z roztargnieniem, moja zdolność do tworzenia nowych myśli i wspomnień wyparowała bez śladu.
Moja zdolność do cenzurowania swojego niesfornego języka również znikła, bo pytanie: „Mogę zobaczyć twój pokój?” zadał sam, bez konsultacji ze mną.
Harley posłał mi porozumiewawczy uśmiech i wstał, podając mi dłoń. Ujęłam ją i pozwoliłam mu się poprowadzić korytarzem, lekko zakłopotana, ale nie zawstydzona. Majtki miałam mokre od żaru jego spojrzenia, słów i ognistych śladów, pozostawianych na mojej skórze przez opuszki jego palców. Dotyk Harleya i jego zainteresowanie odganiały ode mnie ciemności. Dzięki niemu znów czułam się sobą. Pragnęłam go, a wyrzuty sumienia udało mi się skutecznie utopić w piwie. Nareszcie nie mogłam sobie wyobrazić ani jednego powodu, abym miała odmówić sobie tego, czego naprawdę chciałam.
Miałam tylko szesnaście lat, ale po tym, czego doznałam od pojebanego,