Sex/Speed. Bb Easton
– mruknęłam. – Będę trenować, ale nie gwarantuję, czy to coś da. A jak wpakuję tę brykę na drzewo, to kupisz mi nową.
– Umowa stoi – powiedział Harley i zjechał na pobocze, żebyśmy mogli się zamienić miejscami.
Musiałam przesunąć fotel kierowcy do przodu, zanim sięgnęłam stopami do pedałów. Harley pochylił się ku mnie i położył lewą dłoń na moim prawym kolanie.
– Trzymam cię – wydyszał mi w ucho.
Jego palący oddech błyskawicznie wyssała klima, nastawiona na maksa. Delikatnie naciskając, Harley zmusił moją stopę do wciśnięcia gazu. Silnik zawył i wskazówka obrotomierza zaczęła pełznąć w prawo.
Harley przesunął dłoń na moje lewe udo i podniósł głos, przekrzykując ryk silnika. Jego głos dudnił, odbijając się echem na mojej skórze i pozostawiając gęsią skórkę.
– Dobra. Idealnie. A teraz puszczaj sprzęgło. Powoli. Jak tylko poczujesz, że to łapiesz… depnij gaz.
Mocniej ścisnął moje udo i podciągnął, zwalniając mi stopę ze sprzęgła. Kiedy poczułam, że silnik zaczyna się zbierać, Harley krzyknął mi prosto do ucha, aż poczułam jego gorący oddech:
– Teraz!
– Wcisnęłam pedał do podłogi i aż wbiło mnie w fotel, kiedy mustang wystrzelił jak rakieta. Pierwszy zakręt pojawił się o wiele szybciej, niż się spodziewałam, ale Harley ani na moment nie odsuwał się od mojego ucha.
Położył prawą dłoń na mojej dłoni na dźwigni biegów, a lewą przycisnął mi lewe udo.
– Sprzęgło i luz – polecił.
Robiłam wszystko posłusznie jak marionetka.
– Teraz dwójka i tylko tyle gazu, żeby nie zgasł.
Dłoń Harleya przesunęła się w górę mojego uda i dwa grube palce pogładziły skórę przez jedną z dziur w dżinsach. Jego dłoń tak blisko miejsca, które było non stop cholernie mokre od chwili, kiedy pierwszy raz na niego spojrzałam, tak mnie rozpraszała, że wdepnęłam gaz do dechy, zamiast subtelnie go dodać. Ze zgrozą zobaczyłam, jak wskazówka obrotomierza spada do zera; mój ruch okazał się totalnym niewypałem. Samochód zgasł i stanął, a ja gapiłam się na Harleya z otwartymi z przerażenia ustami.
– Co ja zrobiłam?
Harley zachichotał i sięgnął ponad moimi kolanami, aby odciągnąć dźwignię maski. Cmoknął mnie w policzek i powiedział:
– Pewnie będzie potrzeba nowego zaworu, żeby ten wlot zimnego powietrza zadziałał. Nasza dama nie nadąża za swoim momentem obrotowym.
Wsiedliśmy i pochyliliśmy się nad silnikiem. Dla mnie wyglądał jak każdy inny silnik, ale Harley od razu zauważył problem. Stwierdził, że zerwał się pasek – cokolwiek to miało znaczyć – i zadzwonił do swojego kumpla i wspólnika, aby przywiózł mu nowy, kiedy będzie wracał z warsztatu.
Harley i ja stanęliśmy w cieniu bossa i czekaliśmy, paląc fajki i pod byle pretekstem się dotykając. Nie przejmowałam się, że mój nowy/stary wóz się rozkraczył. Od czego mam mechanika? Moje myśli krążyły wokół palców Harleya, zaczepionych o szlufki moich dżinsów.
Harley oparł się o tył bossa, rozszerzył nogi i pociągnął mnie, abym stanęła pomiędzy nimi. Moje serce zaczęło bić jak oszalałe, kiedy się do mnie uśmiechnął i spojrzał na moje usta. A potem wszystko zamarło, gdy zarejestrowałam dźwięk silnika dudniącego za drzewami. Nie mogłam oddychać. Nie mogłam mrugnąć. Nie mogłam zrobić ruchu.
Sparaliżowała mnie myśl o wielkim białym monster trucku Knighta.
Nie. To niemożliwe, myślałam, nadstawiając uszu, jak czujny króliczek.
Harley, wyczuwając moją obawę, uspokajająco objął mnie wielkimi dłońmi w talii i się uśmiechnął.
– Coś mi się zdaje, że Bubba przybył z odsieczą.
Odwróciłam się i spojrzałam na polanę, gdzie droga wychodziła z lasu. Właśnie wysunęła się z niego karawana aut o podwyższonym zawieszeniu, ciężarówek terenowych i ATV. Westchnęłam z ulgą i za moment zaczęłam chichotać, kiedy zobaczyłam jakiś pieprzony traktor, zamykający kolumnę terenówek redneckowej brygady.
– To wszystko dla jednego paska?
Harley zaśmiał się, gdy do nas podjechali.
– Oni żyją tym gównem.
Prowadząca ciężarówka i jadące za nią dwa chevrolety chevy, oblepione zaschniętą gliną Georgii, zaparkowały obok nas, a reszta konwoju pojechała dalej i znikła w lesie.
Krępy, silny gość w wędkarskiej czapce wyskoczył z większego chevroleta i podszedł do nas z paskiem z czarnej klinowej gumy, połączonym końcami, i kluczem w ręku.
– Mam pasek, stary. To tam? – powiedział, pokazując gestem mój samochód z otwartą maską, stojący przy torze.
– Taa. – Harley gadał z kumplem, nie wypuszczając mnie z objęć. Podobało mi się to. – Co to za banda? Tak was kręci, że będę zmieniał pasek?
– Nie, chcemy porajdować w błocie. – Elmer Fudd wymownie spojrzał na swoją brygadę i podniósł głos, przekrzykując warkot silników. – Ściągnąłem traktor na wypadek, gdyby ten dupek JR utopił dupę w bagnie, jak ostatnim razem. Pochylił się ku nam i dodał ciszej, z chytrym uśmiechem: – Jasne, że mogłem to załatwić wyciągarką. Ale my po prostu lubimy robić sobie z niego jaja.
– Słyszałem, ty skurwysynu. – Chudy facet we wranglerach i kowbojskich butach podszedł do nas. – Ej, ja cię znam – powiedział, gestykulując w moim kierunku puszką po napoju, do której wcześniej obficie splunął. – Ty jesteś Punkówa, laska Knighta, nie?
Harley się najeżył i wpił palce w moją talię.
– Słyszałem, że się zaciągnął do woja. Co u niego?
– N-nie wiem – bąknęłam, czując, jak Harley za mną sapie jak byk. – Rozstaliśmy się wcześniej.
– To kiepsko – powiedział JR. – Szkoda, bo trenowałem z tym pakerem. Sukinkot wyrywał ponad sto trzydzieści kilo! Ja pierdzielę, pierwszy raz widziałem coś takiego na siłce. – Zerknął przez ramię na Harleya i oczy mu się rozszerzyły. – Ee… znaczy, hm… dobrze cię widzieć, Punkówo.
– BB – sprostował Harley głosem głębokim jak z dna piekła, podszytym furią. – Ma na imię BB.
– Ee… w porządku – wykrztusił JR. Splunął brązowym tytoniowym sokiem do swojej puszki i wycofał się do ciężarówki. – Bubba, to ja lecę. Miło było was widzieć, Harley – dodał, pstryknął palcami w daszek czapki i prawie biegiem zawrócił do ciężarówki.
– Zaraz dołączę, żeby was wyciągać – zawołał za nim Bubba. – Dupek.
Harley z szybkim „dzięki” wziął od niego pasek i klucz, po czym ruszył do mojego samochodu. Gapiłam się na niego, nie rozumiejąc, o co chodzi. Wszystko w jego postawie się zmieniło. Ramiona miał spięte. Dłonie zaciśnięte w pięści. Coś w słowach JR musiało go cholernie wkurzyć i bałam się pogorszyć sprawę.
W milczeniu przyglądałam się, jak coś odkręca, zdejmuje stary pasek, zakłada nowy, manipuluje różnymi kołami i rolkami, dokręca kluczem – i gotowe, a wszystko w mniej niż pięć minut. Musiałam przyznać, że obserwowanie go przy pracy było podniecające, a myśl, że Harley może być zazdrosny, sprawiła, że zrobiło mi się naprawdę gorąco.
To, w połączeniu z upałem, sprawiło, że cała płynęłam.
Kiedy Harley skończył, wytarł dłonie