Sex/Speed. Bb Easton
się, że Harley zaraz mi urwie głowę, ale on tylko się roześmiał.
– Wiesz, powinnaś czasami przekręcić kluczyk w lewo. To też działa.
Kochałam go. To było to. Kochałam go.
Wymieniłam spojrzenia z łobuzem o dziecięcej buźce i z zaskoczeniem odkryłam, że nie zamierzam odwracać wzroku. Patrząc na Knighta, zawsze miałam wrażenie, jakbym wpatrywała się w oczy zombie, tak blade były jego tęczówki. Tak zimny miał wzrok. Skupiony i nieruchomy. Morderczy i bez skruchy. Tymczasem spojrzenie Harleya było jasne. Wesołe. Żywe. Kiedy na mnie patrzył, nie czułam się, jakby mnie prześwietlał czy robił mi psychoanalizę. Czułam się tak, jakbym bez słów żartowała z przyjacielem.
Chłonąc jego zmierzwione ciemnoblond włosy, łobuzerskie niebieskie oczy, wydętą przekłutą wargę i luzacką aurę, jaką roztaczał, uświadomiłam sobie, że Harley James stał się moją ulubioną osobą na całej planecie. Co z tego, że znałam go zaledwie od sześciu godzin? Harley James miał być moim nowym przyjacielem.
Miałam nadzieję, że na tym skorzystam.
Wnętrze czarnego samochodu z czarną tapicerką, zaparkowanego w pełnym słońcu, nie jest miejscem na poznanie nowej sympatii w środku lata. Harley podkręcił klimę na ful, ale przegrywała z rozgrzanym potężnym silnikiem, ze słońcem Georgii i żarem moich szalejących hormonów. Kiedy zapytał, czy chcę, żebyśmy znaleźli jakieś chłodne miejsce i coś zjedli, mój żołądek, słysząc wzmiankę o jedzeniu, zawarczał tak głośno jak jego 429-calowy silnik.
Tego dnia jeszcze nie jadłam, a była już prawie siódma wieczór. Miesiąc wcześniej hospitalizowano mnie z powodu anoreksji, kiedy zemdlałam na porodówce, gdzie Juliet rodziła Romea. To był sygnał alarmowy. Trwał dwa dni, a potem ucichł.
Wiedziałam, że muszę coś zjeść. Tylko że nie miałam ochoty. Nigdy. To kwaśne kipienie w żołądku sprawiało, że czułam się tak spełniona. W pełni kontrolująca sytuację. Głodzenie się było także sposobem na odwrócenie uwagi od bólu emocjonalnego, w którym tonęłam po stracie prawie każdego, na kim mi zależało w ciągu ostatnich paru tygodni.
Jednak towarzystwo Harleya okazało się jeszcze lepszym lekarstwem – tak dobrym, że byłam gotowa pochłonąć stertę cronutów z nadzieniem serowym, ociekających tłuszczem i posypanych cukrem. Kaloryczna bomba.
Harley, rozbawiony tą żołądkowo-jelitową symfonią, kazał mi wsiąść do mojego grata i pojechać za nim do Waffle House.
Pieprzony Waffle House!
Moja pierwsza randka z Knightem też tam się odbyła. Szlag by to trafił. Widać mój typ tak ma.
Z ciężkim sercem musiałam oddać Harleyowi kierownicę pięknej bestii, ale na pociechę stwierdziłam, że po dwudziestominutowych zmaganiach z bossem prowadzenie mojego samochodu jest milion razy łatwiejsze. Zaparkowałam za Harleyem pod barem jak stara wyjadaczka. Nie omieszkał tego zauważyć i zaklaskał, kiedy wysiadłam z auta.
– Tym razem spróbowałaś triku z kluczykami, co? – zażartował, zapalając papierosa i podchodząc do mnie.
– Tak, ale wolę swój sposób – odparłam, grzebiąc w przepastnej torbie w poszukiwaniu swoich szlugów. – Jest efektowniejszy.
Stanął przede mną, zasłaniając słońce, i podsunął mi do ust swój papieros. Ten, który przed sekundą był w jego ustach. Moje spojrzenie przesunęło się z torebki na poplamione olejem palce Harleya, na wydziarane płomienie i hot rody na jego przedramieniu, aż zatrzymało się na oczach, wyzywająco patrzących z cienia. Oferta tego faceta była intymna niczym gra wstępna. Chciał zobaczyć, co sądzę o wymianie śliny. Dla mnie git. W odpowiedzi chwyciłam wargami za filtr, zagryzłam go w zębach i wyrwałam Harleyowi papierosa z ręki. Po czym szczerząc się i nie wypuszczając ustnika z zębów, powiedziałam:
– Dzięki.
Harley uśmiechnął się z aprobatą.
– Zawsze do usług.
W jego odpowiedzi kryła się obietnica, która sprawiła, że moją cipkę przeszedł dreszcz.
Harley wytrząsnął sobie z paczki następnego papierosa i poprowadził mnie do lokalu. W Waffle House nikt nie wskazywał stolika i Harley wybrał miejsce przy oknie. Byłam pewna, że chciał mieć oko na bossa. Gdybym zaparkowała w tej części miasta furę za sto tysięcy dolców, pewnie też bym na nią co chwila lukała.
– Co to było za miejsce? – zapytałam, pokazując kciukiem kierunek, z którego przyjechaliśmy. – Tor?
Harley przesunął plastikową popielniczkę na środek stołu i strząsnął do niej popiół.
– To miało być osiedle, ale deweloper wstrzymał prace po wybudowaniu dróg. Miejsce dalej jest prywatną własnością, tylko że właściciel zniknął z miasta i nie ma kto zgłosić wtargnięcia. Gliny nie mogą nikogo aresztować za wyścigi, rozumiesz.
– To ludzie tam się ścigają?
– No jasne. Prawie w każdy weekend. – Harley spojrzał na mnie, jakby się nad czymś zastanawiał. Przygryzł wargi, przechylił głowę i wskazując na mnie dwoma palcami z papierosem, dodał: – Ty też się będziesz ścigać.
Prychnęłam z niedowierzaniem i potrząsnęłam głową.
– O, fak, nieee – rzuciłam, gwałtownie machając rękami, żeby wyraźnie zasygnalizować swój protest. – Ja dopiero dostałam prawko.
Aż się wzdrygnęłam, kiedy ufajdana kelnerka wrzasnęła zza lady, że zaraz do nas podejdzie. Harley ją zignorował.
– I dlatego wygrasz – rzekł z uśmiechem. – Nikt nie postawi na dziewczynkę w fabrycznej piątce.
Dziewczynka.
Ale mi dopiekł. Nie byłam małą dziewczynką. To znaczy byłam, ale nie chciałam, żeby tak mnie postrzegał.
– Przyprowadzisz swoją brykę do mojego warsztatu – ciągnął – i zapewniam cię, że raz-dwa podrasuję ci ją do czterystu koni. Chociaż i bez tego by się obyło. Piątka ma całkiem, kurwa, poważny moment obrotowy. – Gestem pokazał na nasze dwa czarne rumaki za oknem. – Możesz na tym zarobić kupę kasy, moja damo.
– Czemu ty nie wystartujesz? – zapytałam, gasząc peta.
– Nie mogę. – Harley wzruszył swoimi szerokimi ramionami. – Na mnie już nikt nie postawi. Gdybym chciał wrócić do wyścigów, musiałbym sobie znaleźć inny tor, daleko stąd.
– To dlatego było cię stać na takie cudo? Z wygranych? – Zacisnęłam powieki, kiedy wypsnęło mi się to pytanie. Fak. To nie był mój interes.
Harley wydął ponętne usta.
– Zgadza się – odpowiedział w końcu. – Pogadamy jeszcze o tym.
Kelnerka przyczłapała do stolika i przyjęła zamówienie, nie próbując ukryć irytacji z powodu naszej obecności. Oboje poprosiliśmy o to samo – ich słynne zapiekane ziemniaki i kawę. Kurde, nienawidziłam kawy, ale to ją piją dorośli, no nie?
Dorośli = kawa
Dziewczynki ≠ kawa
Dlatego BB + kawa = dorosła
Kiedy dolałam do czarnego płynu w moim kubku przynajmniej pięć pojemniczków śmietanki, cały lód z mojej szklanki wody i chyba ze czternaście porcji cukru, uniosłam głowę i zauważyłam, że Harley obserwuje mnie z uśmiechem znad swojego kubka.
– Co jest? – warknęłam, boleśnie świadoma swojej kawowej ignorancji.
– Nic – mruknął i upił łyk czegoś, co wyglądało jak atrament kałamarnicy.
– Pijesz to świństwo