Spowiedź Hitlera 3. Szczera rozmowa o zaginionych skarbach. Christopher Macht
i ziemi podpowiadały mi, że to ja jestem tym, który miał zaprowadzić porządek na świecie. Byłem mesjaszem narodu i czułem to niemal od zawsze. Świat czekał na kogoś takiego jak ja. Na kogoś, kto oczyści go z różnego rodzaju ułomności. Weźmy pierwszy lepszy przykład z brzegu. Przecież to za pomocą tej cudownej i wychwalanej pod niebiosa demokracji wygrałem wybory i legalnie doszedłem do władzy. Od zawsze uważałem, że demokracja w dużym skrócie jest ustrojem, w którym na czele stada stają najbardziej cwani, i to oni rządzą tym stadem przysłowiowych baranów, często nie mając do tego najmniejszych nawet kompetencji. Lata upływają, a w tej kwestii nic się nie zmieniło. Zresztą, mimo że byłem mesjaszem narodu, nie udało mi się pokonać wszystkich przeciwności losu i stanąć na czele Rzeszy, która panowałaby na całym świecie.
Tutaj Hitler zrobił krótką pauzę, a ja postanowiłem wykorzystać ten czas na wtrącenie:
– Myśli pan, że wszystko już zostało zaprzepaszczone?
– Lata upływają, a ja ciągle mam nadzieję, że jeszcze nam, narodowym socjalistom, uda się odbudować potęgę. W końcu wielu z nas przeżyło, mamy mnóstwo bogactw poukrywanych po całym świecie, dlaczego więc miałoby się nie udać?
– Właśnie! Zrobiło się nieco refleksyjnie, a tymczasem chciałbym wrócić do skarbów.
– Panie doktorze, wydaje mi się, że wystarczająco dużo powiedziałem na ten temat. No, chyba że się mylę. Wtedy proszę mnie do tego przekonać…
– Skarby i bogactwa Trzeciej Rzeszy do dzisiaj nie zostały odnalezione. Co nieco już opowiadał pan na ten temat, jednak nadal mam poczucie, że wiem za mało.
– A co by pan jeszcze chciał wiedzieć?
– Trudno mówić o tym, czego nie wiem. Ale, hm… Przypuśćmy na przykład, że jesteśmy w Ameryce Południowej. Czy tutaj również są ukryte złote sztabki?
– Właściwie nie ma kontynentu, na którym by nie było naszych skrytek z kosztownościami. Znajdują się one w większości krajów. No, może poza państwami afrykańskimi czy Rosją.
– A co z Ameryką Południową? Obiła mi się o uszy opowieść o pewnym statku. Na jego pokładzie miało być złoto.
– Hm. A pamięta pan może więcej szczegółów? Proszę mi wierzyć, że takich statków było więcej. I od razu z góry obalę mity dotyczące naszych krążowników, które – co za zbieg okoliczności! – krążą wśród naiwniaków. Otóż prawda jest taka, że dla mnie honor był na pierwszym miejscu. W związku z tym jeszcze przed rozpoczęciem wojny żołnierze dostali jasno brzmiące rozkazy, jak należy się zachować w sytuacji, gdy mogą wpaść w ręce wroga. W momencie, gdy pojawiło się takie zagrożenie, wojskowy miał za wszelką cenę zniszczyć pojazd, którym się poruszał. Okręt, czołg, cokolwiek. Wszystko po to, by honor był zachowany, a przeciwnik nie mógł skorzystać z naszej broni i zasobów. To tyle gwoli wyjaśnienia. Czy zna pan więcej szczegółów dotyczących wymienionego statku…
– Chodziło o statek wypływający z Brazylii.
– Za wiele mi pan nie pomógł, sam pan chyba rozumie, dlaczego… – Hitler puścił do mnie oko. – Ale skoro nie znamy więcej szczegółów, to opowiem o jednym z takich statków, który wyruszył w rejs właśnie z Brazylii. No, chyba że pana to nie interesuje.
– Interesuje, i to bardzo!
– Nie jestem tym zbytnio zaskoczony, ha, ha! Dobra, dobra. Już nie żartuję, a pan niech zamieni się w słuch! Przywołam przykład statku SS „Minden”. Dlatego właśnie przed chwilą mówiłem o honorze. Krążą bowiem durne plotki, że osobiście wydałem jego kapitanowi rozkaz, aby w razie wpadki zatopił statek. To bzdura w czystej postaci! Gdybym miał wydawać dyspozycje każdemu kapitanowi, to nie miałbym czasu na oddychanie. Zresztą, jakby to wyglądało? Kapitan przez radiostację łączyłby się z moim sztabem, pytał, czy ma się samozatopić, a wrogowi kazałby poczekać, bo właśnie ma na linii kwaterę główną Führera i czeka na moją decyzję? Kompletna bzdura!
– Rozumiem, rozumiem… Ale co wydarzyło się na tym statku?
– Szóstego września 1939 roku, kilka dni po wybuchu wojny, „Minden” wypłynął z portu w Brazylii. Oficjalnie wiózł jakieś brazylijskie surowce – żywicę czy coś podobnego. Prawda jest taka, że na pokładzie było coś zupełnie innego. Nieprzypadkowo przed wypłynięciem kapitan powiedział załodze, że mają robić wszystko, by statek bez najmniejszej rysy na pokładzie dotarł do Rzeszy. Doskonale zdawał sobie sprawę, że ładunek nie mógł wpaść w ręce wrogów.
Szóstego września 1939 roku, kilka dni po wybuchu wojny, „Minden” wypłynął z portu w Brazylii. Oficjalnie wiózł jakieś brazylijskie surowce – żywicę czy coś podobnego. Prawda jest taka, że na pokładzie było coś zupełnie innego. […] Sztabki złota warte kilka miliardów marek…
– Dlaczego?
– Jak zapewne się pan domyśla, żywicy było na nim tyle, co kot napłakał. To była tylko przykrywka dla beczek, w których ukryto coś znacznie cenniejszego.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.