Milion małych kawałków. James Frey

Milion małych kawałków - James  Frey


Скачать книгу
jest całe w kolorowej mieszance śliny, flegmy, moczu, wymiocin i krwi. Sięgam do przycisku i znajduję go i naciskam i czekam i trzydzieści sekund później pojawia się Stewardesa.

      W czym mogę panu pomóc?

      Dokąd lecimy?

      Nie wie pan?

      Nie.

      Lecimy do Chicago.

      Skąd się tu wziąłem?

      Przyprowadził pana Lekarz i dwóch mężczyzn.

      Coś mówili?

      Rozmawiali z Kapitanem. Mieliśmy pana nie budzić.

      Za ile lądujemy?

      Mniej więcej za dwadzieścia minut.

      Dziękuję.

      Chociaż nie podnoszę wzroku, wiem, że się uśmiecha, i jest jej mnie żal. Niepotrzebnie.

      Niedługo potem lądujemy. Rozglądam się, szukając rzeczy, ale nic nie mam. Nie mam biletu, bagaży, ubrań, portfela. Siedzę i czekam i próbuję zrozumieć, co się stało. Nic z tego.

      Po wyjściu wszystkich Pasażerów wstaję i zaczynam iść w stronę drzwi. Po przejściu pięciu kroków znowu siadam. Nie utrzymam się na nogach. Zauważam moją przyjaciółkę Stewardesę i podnoszę dłoń.

      Wszystko w porządku?

      Nie.

      Co się stało?

      Nie mogę chodzić.

      Jeżeli dojdzie pan do drzwi, to dam panu wózek.

      Jak daleko są drzwi?

      Niedaleko.

      Wstaję. Zataczam się. Znowu siadam. Patrzę w podłogę i robię głęboki wdech.

      Nic panu nie będzie.

      Podnoszę wzrok, a ona się uśmiecha.

      Proszę.

      Wyciąga dłoń, a ja ją chwytam. Wstaję i wspieram się i pomaga mi przejść Korytarzem. Docieramy do drzwi.

      Zaraz wracam.

      Puszczam jej dłoń i siadam na stalowym mostku Rękawa, który łączy Samolot z Wejściem.

      Nigdzie się nie wybieram.

      Śmieje się i patrzę, jak odchodzi, i zamykam oczy. Głowa mnie boli, usta mnie bolą, oczy mnie bolą, dłonie mnie bolą. Bolą mnie różne nienazwane.

      Pocieram brzuch. Czuję, jak nadchodzi. Szybkie i silne i palące. Nie da się zatrzymać, można tylko zamknąć oczy i się poddać.

      Nadchodzi i wzdrygam się od smrodu i bólu. Nie mogę nic zrobić.

      O mój Boże.

      Otwieram oczy.

      Nic mi nie jest.

      Muszę wezwać Lekarza.

      Nic mi nie jest. Proszę mnie tylko stąd zabrać.

      Może pan wstać?

      Tak, mogę wstać.

      Wstaję i otrzepuję się i wycieram dłonie o podłogę i siadam na wózku, który dla mnie przyprowadziła. Przechodzi do tyłu i zaczyna mnie pchać.

      Ktoś pana odbierze?

      Mam nadzieję.

      Nie wie pan.

      Nie.

      A co jeśli nikogo nie będzie?

      Nie pierwszy raz, dam sobie radę.

      Wychodzimy z Rękawa prosto do Wyjścia. Ani się obejrzę, jak stają przede mną Matka i Ojciec.

      Jezu.

      Mamo, proszę.

      Mój Boże, co się stało?

      Mamo, nie chcę o tym rozmawiać.

      Jezu Chryste, Jimmy. Co się do Diabła stało?

      Nachyla się i próbuje mnie objąć. Odpycham ją.

      Mamo, po prostu chodźmy stąd.

      Tata obchodzi wózek i staje za nim. Szukam Stewardesy, ale zniknęła. Wielkie dzięki.

      Dobrze się czujesz, James?

      Patrzę przed siebie.

      Nie, Tato, nie czuję się dobrze.

      Zaczyna pchać wózek.

      Masz jakiś bagaż?

      Matka w dalszym ciągu płacze.

      Nie.

      Ludzie się gapią.

      Chcesz, żeby coś ci podać?

      Chcę, żebyś mnie stąd zabrał, Tato. Po prostu mnie stąd kurwa zabierz.

      Dojeżdżamy do samochodu. Wsiadam do tyłu i zdejmuję koszulę i kładę się. Tata prowadzi, Mama płacze, zasypiam.

      Budzę się jakieś cztery godziny później. Mój umysł jest jasny, ale wszystko pulsuje. Podnoszę się i wyglądam przez okno. Zaparkowaliśmy na Stacji Benzynowej gdzieś w Wisconsin. Na ziemi nie ma śniegu, ale czuję chłód. Tata otwiera drzwi od strony Kierowcy i wsiada i zamyka drzwi.

      Mam dreszcze.

      Nie śpisz.

      No.

      Jak się czujesz?

      Chujowo.

      Mama poszła się ogarnąć i zrobić zakupy. Kupić ci coś?

      Butelkę wody i parę butelek wina i paczkę papierosów.

      Serio?

      No.

      Niedobrze, James.

      Potrzebuję tego.

      Nie możesz zaczekać.

      Nie.

      Matka się zmartwi.

      Trudno. Potrzebuję tego.

      Otwiera drzwi i idzie na Stację Benzynową. Kładę się z powrotem i patrzę w sufit. Czuję, jak tętno mi przyspiesza, i wyciągam dłoń i próbuję utrzymać ją prosto. Mam nadzieję, że się pospieszą. Dwadzieścia minut później butelek już nie ma. Siadam i zapalam fajkę i wypijam łyk wody. Mama się odwraca.

      Lepiej?

      Jeżeli chcesz tak to ująć.

      Jedziemy do Domku.

      Domyśliłem się.

      Kiedy dojedziemy, postanowimy, co dalej.

      Dobra.

      Co o tym myślisz?

      Nie chce mi się w tej chwili myśleć.

      Kiedyś będziesz musiał.

      No to poczekam na kiedyś.

      Jedziemy na północ do Domku. Po drodze dowiaduję się, że moi Rodzice, którzy mieszkają w Tokio, są od dwóch tygodni w Stanach w interesach. O czwartej rano zadzwonił do nich mój przyjaciel, który był ze mną w Szpitalu, namierzył ich w hotelu w Michigan. Powiedział, że spadłem na twarz z Drabiny Przeciwpożarowej i że powinni się mną zająć. Nie wiedział, co wziąłem, ale wiedział, że było tego sporo, i wiedział, że nie jest dobrze. W nocy przyjechali do Chicago.

      Więc co to było?

      Co co było?

      Co brałeś?

      Nie bardzo wiem.

      Jak możesz nie wiedzieć?

      Nie pamiętam.

      A co pamiętasz?

      To i tamto.

      Czyli co?

      Nie pamiętam.

      Jedziemy dalej i po kilku minutach nieznośnej ciszy dojeżdżamy. Wysiadamy z samochodu i wchodzimy do Domu i biorę prysznic, bo muszę. Kiedy wychodzę,


Скачать книгу