Srebrna zajęczyca i inne baśnie. Gozzano Guido
komnaty ze złotymi i srebrnymi monetami, przeszedł przez podwórze uśpionych bestii, minął ich obślizgłe grzbiety i ogony, aż dotarł do wielkich wrót, które zamknęły się z głuchym trzaskiem za jego plecami.
W tym momencie dało się słyszeć bicie zegara.
Za murami zamku rozległ się przerażający hałas: rechotanie, syczenie, chrapliwe i dzikie wrzaski. Strzegące zamku potwory właśnie zauważyły kradzież. Szczęśliwiec jednak był już bezpieczny.
Szybko zapalił świeczkę i powiedział:
– Niechaj zniknie mi garb, a nogi niechaj się wyprostują!
I tak też się stało. Wyrzucił kule, zgasił świeczkę, ponieważ spalała się bardzo szybko, po czym udał się do miasta. Dotarł tam w środku nocy, znalazł rozległe wzniesienie i wypowiedział życzenie: „Chcę mieć pałac piękniejszy od tego, w którym żyje król”.
O świcie zdumieni mieszkańcy miasta oglądali cudowny pałac, wieże, balkony, schody, wiszące ogrody, które rozkwitły w ciągu zaledwie jednej nocy. Szczęśliwiec stał na jednym z balkonów ubrany w piękne szaty.
Król był w istocie nikczemnym tyranem. Targany gniewem i zazdrością o nieznanego przybysza, wysłał doń pazia z nakazem oddania mu pokłonu.
– Powiedzcie królowi, że nie pokłonię się przed nikim. Jeśli chce, niech sam do mnie przyjdzie.
Rozwścieczony wiadomością król rozkazał skrócić pazia o głowę. Poprzysiągł również wieczną nienawiść do nieznanego przybysza.
Szczęśliwiec żył jak wielmożny pan, a otaczający go przepych – wyszukane szaty, wierzchowce i psy myśliwskie – przyćmiewał wspaniałość królewskiego dworu.
Wystarczyło, że zapalał na chwilę zieloną świeczkę, a spełniało się każde jego życzenie. Tymczasem za każdym razem, gdy ją zapalał, ta stawała się krótsza i krótsza. Szczęśliwiec coraz bardziej się niepokoił, nie wypowiadał już tylu życzeń, nie był szczęśliwy. Czuł, że czegoś mu brakuje, nie wiedział jednak czego.
Pewnego dnia, podczas konnej przejażdżki przez miasto, zobaczył na balkonie jedyną córkę króla. Zdawało mu się, że księżniczka słodko się do niego uśmiecha. Znajdowała się jednak pod czujnym okiem dam dworu, paziów oraz rycerzy.
Następnego dnia Szczęśliwiec znów przejeżdżał obok królewskich balkonów. Księżniczka, wciąż przebywająca w otoczeniu swoich dam dworu, po raz kolejny posłała mu delikatny uśmiech.
Młodzieniec zakochał się w niej bez pamięci. Pewnej księżycowej nocy stał oparty o balustradę na jednym ze swoich wiszących ogrodów, z których rozciągał się widok na całe miasto.
– Może świeczka spełniłaby również to życzenie…
Długo zastanawiał się, jak je wypowiedzieć.
– Świeczko, piękna świeczko, spraw, aby księżniczka stała się niewidzialna i aby w mgnieniu oka przeniosła się do mojego ogrodu.
Szczęśliwiec czekał, a serce biło mu jak oszalałe…
I oto nagle w ogrodzie pojawiła się królewna, była ubrana w białą tunikę i miała potargane włosy.
– Pomocy! Gdzie ja jestem? Kim ty jesteś?
Biedaczka nie mogła dojść do siebie, cała się jeszcze trzęsła po tym, jak jakaś dziwna siła zabrała ją z łóżka i niosła w powietrzu. Szczęśliwiec ukląkł przed księżniczką, całując rąbek jej tuniki.
– To ja jestem tym rycerzem, który codziennie przejeżdża pod twoim balkonem, królewno. Nie zrobiłem tego w złej wierze, chciałem tylko z tobą porozmawiać.
Szczęśliwiec wyznał królewnie miłość i oznajmił, że chciałby stawić się przed obliczem króla i prosić go o jej rękę.
– Proszę, nie rób tego! Mój ojciec cię nienawidzi, ponieważ jesteś od niego silniejszy i bogatszy! Jeśli zjawiłbyś się w zamku, niezwłocznie kazałby cię zabić.
Od tamtego wieczoru Szczęśliwiec bardzo często przenosił królewnę Nazzarenę do swoich ogrodów.
A ona zjawiała się na wezwanie narzeczonego, niczym objawienie, już nie blada i przestraszona jak za pierwszym razem, lecz uśmiechnięta. Zakochani spacerowali pośród palm, wśród róż i jaśminu, patrzyli na pogrążone we śnie miasto. O świcie chłopiec wypowiadał życzenie, a zielona świeczka przenosiła królewnę z powrotem do jej komnat. I po kilku chwilach dziewczyna znajdowała się w swoim alabastrowym łożu. Niestety jedna zła służąca zauważyła, że Nazzarena znika nocami, i o wszystkim doniosła królowi.
– Jeśli to nieprawda, rozkażę cię powiesić – pogroził służącej surowy król.
– Wasza Wysokość, przekonasz się na własne oczy – odpowiedziała.
Następnego wieczora król ukrył się za zasłonami i przyglądał się śpiącej córce.
I oto o północy usłyszał dobiegający z oddali głos:
– Świeczko, piękna świeczko, przynieś mi Nazzarenę!
Nagle księżniczka stała się niewidzialna, a okno otworzyło się jak zaczarowane. Król wpadł we wściekłość.
A gdy o świcie Nazzarena na powrót spała w swoim łóżku, ojciec złapał ją za złote warkocze i zapytał:
– Gdzie byłaś, niewdzięcznico?
– Tutaj, w moim łóżku. Spałam całą noc, ojcze.
Król uspokoił się i powiedział:
– A więc to na pewno klątwa, o której sama nie wiesz. Już ja się tym zajmę.
Król zasięgnął rady u pewnego czarnoksiężnika, który rzekł mu tak:
– Jest tylko jeden sposób na rozwiązanie tej zagadki, Wasza Wysokość. Do szat królewny przyczep dziurawą sakiewkę z mąką, wtedy o świcie znajdziemy ślady jej wędrówki.
Służka pomogła królowi zawiesić dziurawą sakiewkę z mąką na nocnej koszuli królewny. O świcie natomiast władca zwołał zbrojnych, dobył miecza i ruszył po cienkich, białych śladach widocznych na drodze… aż dotarł do pałacu tajemniczego przybysza.
Wpadł z impetem do komnaty, w której spał Szczęśliwiec. Zanim młodzieniec zdążył poprosić o pomoc magiczną świeczkę, król polecił go związać, przenieść do zamku i wrzucić do lochu, gdzie miał oczekiwać na wyrok.
Król skazał chłopca na śmierć. W dniu wykonania wyroku wszyscy mieszkańcy królestwa zgromadzili się na głównym placu. Na balkonach zamku królewskiego stała rodzina królewska: król, królowa oraz blada i przerażona królewna.
Szczęśliwiec spokojnie wszedł na szafot.
Rzekł do niego kat:
– Zgodnie z panującym w królestwie obyczajem, możesz wypowiedzieć w obliczu Jego Królewskiej Mości swoje ostatnie życzenie.
– Chciałbym, aby przyniesiono mi małą, zieloną świeczkę, którą zostawiłem w komnacie. Znajdziecie ją w szkatułce z kości słoniowej. To droga mi pamiątka, chciałbym ją ucałować przed śmiercią.
– Zgadzam się – powiedział król.
Wówczas jeden z paziów na rozkaz króla przyniósł szkatułkę z kości słoniowej i wręczył ją Szczęśliwcowi, który na oczach zgromadzonych wyciągnął z niej zieloną świeczkę, zapalił ją i szeptem rzekł:
– Świeczko, piękna świeczko, niechaj wszyscy zebrani tu ludzie, wszyscy królewscy poddani, z wyjątkiem królewny, zapadną się pod ziemię aż po samą brodę!
I oto cały lud, świta,