Gargantua i Pantagruel. Rabelais François
odpowiedział:
– Segnor missariuszu, genius mój nie jest natywnie do tego zdatny, aby, jak twierdzi ów flagicjozny nebulon, ekskoriować kutykułę naszej wernakuły galickiej. Przeciwnie, wicewersalnie operacjonuję i, całą siłą welów i ramów, enituję lokupletować ją latynikomną redondacją.
– Ha, jak mi Bóg miły – rzekł Pantagruel – nauczę ja cię mówić. Ale najpierw odpowiedz mi: skąd pochodzisz?!
Na co odparł szkolarz:
– Prymarne originum moich awów i atawów było indygenne w regionach lemowicynnych, gdzie rekwieskuje korpus agiotata św. Marcjala.
– Rozumiem – rzekł Pantagruel – jesteś Limuzyńczyk za całą paradę, a chcesz się tu podawać za paryżanina. Chodź no tu, ja cię nauczę.
Zaczem chwycił go za gardło, mówiąc:
– Ty będziesz kaleczył tak bezecnie łacinę i mowę ojczystą? Poczekaj, ja okaleczę ciebie.
Wówczas biedny Limuzyńczyk zaczął krzyczeć:
– O Jezu, Jezusicku, panie szlachcic, o święci niebiescy, ratujcie mnie, oj, oj, panoczku, puśćcie mnie, rany boskie, panoczku, nie bijcie.
Na to rzekł Pantagruel:
– Ha, teraz mówisz swoim głosem.
I puścił go, Limuzyńczyk bowiem fajdał co miał tchu do pludrów, które były nie z pełnym siedzeniem, ale wycięte w szpic, w kształt ogona sztokfisza; zaczem rzekł Pantagruel:
– Święty Niebejajżetu, a załatwiajże się gdzie indziej, a cóż za fetor! Niechże kule biją tego limuzyńskiego śmierdziela.
I puścił go. Ale tamtemu na całe życie zostało stąd wspomnienie i często tak mu się chciało pić, iż mawiał, że to Pantagruel ściska go za gardło. I w kilka lat potem pomarł śmiercią Rolandową337, przez co moc boża okazała swą pomstę i potwierdziła, co powiada filozof, a także Auius Gellus, że należy nam mówić zwyczajnym ludzkim językiem i jako powiadał Oktawian Augustus, należy unikać wyszukanych słów z taką samą bacznością, z jaką sternicy unikają raf i skał na morzu.
Rozdział siódmy. Jako Pantagruel przybył do Paryża i jakie piękne księgi widział w księgarni św. Wiktora
Skoro Pantagruel nastudiował się do syta w Orleanie, postanowił odwiedzić wielki uniwersytet w Paryżu; ale nim jeszcze odjechał, doszło do jego wiedzy, iż niedaleko Orleanu, w St. Anianie, znajduje się wielki i potężny dzwon zagrzebany przeszło od dwustu czterdziestu lat; dla jego ogromu bowiem żadną sztuką nie można go było dobyć z ziemi, mimo iż zastosowano już wszystkie sposoby, które podają Vitruvius, de Architectura, Albertus de Re aedificatoria, Euklides, Theon, Archimedes i Hero, de Ingeniis. Wszystko nie zdało się na nic. Zaczem chętnie przychylając się do pokornej prośby obywateli i mieszkańców, umyślił odnieść dzwon z powrotem na dzwonnicę. W istocie przybył na miejsce, gdzie się znajdował i podniósł go małym palcem tak łatwo, jak byście uczynili z dzwoneczkiem jagnięcia. A nim go wyniósł na dzwonnicę, chciał nieco ubawić miasto i dzierżąc go w ręce, zaczął dzwonić po wszystkich ulicach ku wielkiej uciesze mieszkańców. Ale zdarzyło się stąd wielkie nieszczęście; gdy go tak niósł i dzwonił, wszystko szlachetne wino Orleańskie zaczęło robić w piwnicach i zepsuło się. O czym mieszkańcy dowiedzieli się dopiero następnego dnia: każdy bowiem cierpiał takie pragnienie opiwszy się tego skwaśniałego wina, iż jeno wszyscy spluwali i kaszlali od rana do wieczora, mówiąc:
– Ha, mamy Pantagruela, aż nam w gardle zasycha.
Dokazawszy tego, przybył do Paryża ze swoją świtą. I za jego przybyciem cała ludność wyległa z domów, aby go oglądać, jako to wiecie dobrze, iż ludek paryski jest niespokojnej głowy i przygłupiasty z natury. I patrzyli nań w srogim osłupieniu i nie bez wielkiej trwogi, aby nie przeniósł ratusza gdzie indziej, w jakąś krainę a remotis, jak jego ojciec zabrał był dzwony z kościoła Najświętszej Panny, aby je uwiesić na szyi swojej kobyły. On zaś, zabawiwszy jakiś czas w tym mieście i odprawiwszy gruntowne studia we wszystkich siedmiu sztukach wyzwolonych, orzekł, iż to jest miasto, w którym lepiej żyć niźli umierać, zawszone bowiem dziady pod św. Innocentym grzeją sobie zadki kośćmi umarłych. I bardzo mu się udała wspaniała księgarnia św. Wiktora338 i książki, jakie w niej znalazł, których spis tu następuje; primo:
Bigua salulis.
Rozporkus juris.
Pantofla decretorum.
Malogranatum vitiorum.
Knebel teologiczny.
Łopatologia kaznodziei ułożona przez Tirlupena.
Słomiane jajka dla stanu rycerskiego
Blekot biskupi.
Łajnalia de małpibus et dudkis, cum commento Dorbellis.
Decretum Universitatis Parisiensis super gorgiasitatem muliercularum ad placitum.
Objawienie się św. Gertrudy mniszce w Poissy, będącej w boleściach rodzenia.
Ars honeste pierdzandi in societate, przez mistrza Ortwina.
Musztardniczka pokuty.
Papucie, alias ciżemki cierpliwości.
Formicarium artium.
De Polewkarum usu et honestate łykandi per Silvestrem Prieratem, Jacobinum.
Ogolona pałka u dworu.
Koszyk notariuszów.
Przybory małżeńskie.
Tygielek kontemplacji.
Faramuszki jurystyczne.
Ostroga winna.
Kolec serny.
Czyścibutorium scholarium.
Tartaretus, de Modo cacandi.
Fanfary rzymskie.
Brykot, de Differentiis pieczystarum.
Rozporek dyscypliny.
Pantofel pokory.
Bebechy dobrego myślenia.
Saganek wielkoduszności.
Pogrzebacz spowiedników.
Reverendi patris fratris Lubini provincialis Lapae, de Złasowanda sperka, libri tres.
Pasquilli, doctoris marmorei, de Capreolis cum karczocho comedendis, tempore papali ab Ecclesia interdicto.
Misterium Świętego Krzyża, odegrane w sześć osób przez kleryków szpicyfindrów.
Okulary Romipetów.
Maioris, de Modo kiszkam faciendi.
Kobza prałatów.
Beda, de Optimitate flakorum.
Skarga adwokatów przeciw zniesieniu kubanów.
Kocie sadło prokuratorów.
Groch ze słoniną, cum commento.
Kołaczyk odpustów.
Praeclarissimi juris utriusque doctoris magistri Łupisz Łapigronii, de Połatandis glossae Accursianae bzduris Repetitio enucidiluculidissima.
Stratagemata wolnostrelcii, Banioleta.
Franctopinus, de Re militari, cum figuris Tevoti.
De usu et utilitate skórobdzierandi equos et equas, autore M. Nostro de Quebecu.
Magistra
337
338