Czas dobiega końca. Przemysław Słowiński

Czas dobiega końca - Przemysław Słowiński


Скачать книгу
i Moskale dwa razy na głowę pobici zostaną: raz pod Batowem około Semi-mohił [siedmiu mogił], drugi raz pod Starym Konstantynowem w jarze Hanczarycha zwanym. Od tego czasu Polska zakwitnie od Czarnego do Białego morza i będzie trwała po wieki wieków”.

      Jak twierdzą niektórzy, najprawdopodobniej przepowiednia Wernyhory jest mistyfikacją, powstałą już po opisanych wydarzeniach, sporadycznie uaktualnianą w ciągu lat. Zwrot: „Od tego czasu Polska zakwitnie od Czarnego do Białego (Bałtyckiego) morza i będzie trwała po wieki wieków” wyraźnie nawiązuje do czasów, które jeszcze nie miały miejsca, jednak ogólność tej treści i nawiązanie do Polski od morza do morza podaje w wątpliwość autentyczność owych treści. Tymczasem opis wydarzeń historycznych we wcześniejszych frazach jest bardziej dokładny. Jeśli utwór ów rzeczywiście był mistyfikacją, najprawdopodobniej powstawał po rozbiorach, kiedy to romantyczni Polacy wiążący nadzieje z Napoleonem marzyli o powrocie do granic Rzeczypospolitej z czasów jej największej świetności. Za autentycznością utworu przemawia z kolei jego zbieżność z kilkoma innymi proroctwami, m.in. z Przepowiednią z Tęgoborzy (m.in. fragment o Polsce „od morza do morza”).

* * *

      W roku 1837 ukazała się w Paryżu powieść Michała Czajkowskiego zatytułowana Wernyhora, która zyskała wielką poczytność. Autor zamieścił w niej tekst przepowiedni tytułowego bohatera, jednakże znów inny, niż przedstawione już wyżej wersje:

      „Polsko, ojczyzno moja, biedna twoja dola na teraz. Hojnie się przeleje krew synów twoich, wysokie mogiły wzniosą się z ich kości. Spustoszenie, rozpacz i smutek pociągną się po tej ziemi. Trzy postronne sępy trzy razy ciebie rozszarpią i upadniesz. Na niczym spełzną usiłowania polskich synów. Król twój dzisiejszy jak zaczął tak skończy, płaszcząc się na dworze moskiewskiej carycy. Ojczyzno, długo jeszcze będziesz pod jarzmem obcych, część twoich dzieci rozproszy się na bezludne obszary w niewolę, druga pójdzie w dalekie kraje żebrać pomocy krwią, słowem dla nieszczęsnej matki. Po długich bólach zjawi się olbrzym z zachodu i nadzieja zabłyśnie dla Polski. Polacy na polskiej ziemi walczyć będą ze swoimi wrogami, ale nadzieja ta zajaśnieje i zgaśnie jak spadająca gwiazda z nieba. Jednak ci co ją rozszarpali powiedzą, że jest orzeł, jest królestwo polskie, a ludzie słabi tym się łudzić będą, a nawet błogosławić morderców ojczyzny, ale zły car, chciwy przelewu krwi swoich poddanych, zasiądzie na tronie Jagiellonów i pokaże, że to nie jest prawdą. Naród polski powstanie we wszystkich częściach polskiej ziemi, ale upadnie. Polacy jedni, jak orły po spustoszeniu gniazda, polecą na wędrówkę daleką, drudzy na wygnaniach i w niewolach smutne dni liczyć będą. Polska nasiąknie krwią swoich dzieci, użyźniona ich trupami długo znosić będzie ciężar ciemiężców, ale wreszcie nadejdzie czas, kiedy Anglik sypnie złotem, Francuz też wesprze, muzułmanin konia napoi w Horyniu. Polacy liczni jak drzewa litewskich borów, jak ziemia piasku brzegów Wisły, jak burzany stepu powstaną i walczyć będą z wrogami.

      Pierwsze zwycięstwo odniosą w jarze Hańczarychy, drugie koło mogił Perepiata i Perepiatychy, trzecie przy siedmiu mogiłach, czwarte i ostatnie między Ryszczowem a Jańczą. Dniepr całkiem krwią zafarbuje się, połaszczy o porochy roztrącając trupy wrogów, a od Czarnego Morza do Bałtyku, od Karpatów po Niżowe Stepy nie będzie ani Niemca, ani Moskala na polskiej ziemi. I Polska będzie wielka, potężna po wiek wieków.

      Skończył, padł na łoże i skonał”.

      Objaśnienia podstawowych symboli:

      – „W kraju polskim zrobi się niebawem wielka wrzawa” – dotyczy zgromadzenia się szlachty wokół konfederacji barskiej, a dalej „obcy żołnierze wiele złego nabroją” – to niewątpliwa zapowiedź rozbioru Polski.

      – „Z braku ładu i człowieka” jest oceną powstania listopadowego, a „męczeństwo wolności” odnosi się do zrywów walecznych Polski, które po wielokroć będą tłumione.

      Kto chce, niechaj wierzy, kto nie chce, niech nie wierzy. W każdym razie imieniem Wernyhory nazwano ulice w Krakowie, Łodzi, Przemyślu, Szczecinie i Warszawie.

      Ksiądz Marek Jandowicz (rok 1767)

      Chyba żadne z proroctw dotyczących naszego kraju nie wywołało tylu polemik, co Wieszczba dla Polski księdza Marka Jandowicza. Zgodnie z ustaleniami profesora Emanuela Rostworowskiego pochodzi ona z roku 1767. Postać księdza stała się natchnieniem dla literatury romantycznej – dość wymienić tutaj tylko Proroctwo ks. Marka Seweryna Goszczyńskiego (1833) i dramat mistyczny Juliusza Słowackiego Ksiądz Marek (1843). Postać duchownego pojawia się także w poemacie Słowackiego Beniowski:

      Gdy padł rąk własnych sczerwieniony łzami, Xiądz Marek z krzyżem do niego przyskoczył: Lecz zdrajca za krzyż ukąsił zębami, A potem ręką odepchnął i zbroczył. Szmer zgrozy zachwiał w pokoju światłami.       Xiądz wyjął brewiarz, ustami namoczył Palec, i karty przewracał z pokorą, Wiedząc że duszę tę – już diabli biorą.

      W duchu Słowackiego przedstawił księdza Marka Adam Mickiewicz w dramacie Konfederaci barscy. Charakterystykę zakonnika włożył tam w usta lekarza rosyjskiego, który takie oto robi uwagi:

      Mnich to szczególny: egzaminowałem, Znalazłem rękę prawą o dwa cale Dłuższą od lewej i mięsistszą: dowód, Że szabla dobrze ręce tej znajoma. Szabla to rękę tak hypertroficznie U szlachty polskiej wzmacnia i przedłuża. Jest więc szlachcicem i żołnierzem starym. Do tego blizny pewne ma na czole, Które niecałkiem są seraficznemi: Od cięcia szabli zdają się pochodzić I widać na nich świeżość zagojenia.

      Wielki znawca epoki romantyzmu, profesor Stanisław Pigoń11 uważał Wieszczbę księdza Marka za „nasienie całej naszej poezji mesjanistycznej”. Właśnie między nim a wybitnym znawcą epoki konfederacji barskiej, profesorem Władysławem Konopczyńskim12, wywiązała się na temat pochodzenia tego utworu zaciekła polemika na łamach „Myśli Narodowej” w roku 1934. Konopczyński skłonny był przypisać autorstwo utworu wiersza księdzu Tomaszowi Garlickiemu, żyjącemu w tym samym czasie, co ksiądz Marek, kapelanowi konfederatów w Krakowie w 1768 roku.

      Dlaczego kwestionowano autorstwo księdza Marka? Otóż ten pobożny karmelita w swoich przepowiedniach i „ordynansach” – „jakby glejtach niebieskich, zabezpieczających ich posiadacza przed działaniem złych mocy – wykazuje cechy stylu dość prostackiego i rubasznego”. Michałowi Krasińskiemu, marszałkowi konfederacji barskiej i pradziadowi wieszcza Zygmunta w prostej linii, wydał ordynans, w którym znajdujemy taki oto fragment:

      „Wszelkim zaś chorobom, zarazom, impetycjom, zdradom, natarczywością, niebezpieczeństwom, nieprzyjacielskim odwagom etc. krwią Jezusową ordynans daję: won, precz, na ustęp każę i przymuszam…”.

      Emanuel Rostworowski udowadnia z kolei, że nie we wszystkich tworach swego pióra był ksiądz Marek tak rubaszny. Na dowód przytacza piękny fragment Modlitwy przez księdza Marka złożonej dla konfederatów, odnalezionej w papierach Stanisława Augusta Poniatowskiego, pisanej stylem niezwykle podniosłym, w której męczeństwo Polski połączone jest z ofiarą Chrystusa. Tekst tej modlitwy zachował się u o. Jana Rutkowskiego, karmelity z klasztoru warszawskiego:

      „Wielka, Najświętsza Królowo Polska, Marjo, Pani polskiej nacji, patrz co się wżdy przydarzyło Koronie polskiej. Jakże ona jest srodze utrapiona i znękana, jako w niej nijakiej nie-masz władzy, jak bardzo opuszczone jest twoje Dominium. Marjo! Patrz, o Clementissima, jak nad Ojczyzną naszą schizma i luteranizm panują i użal się dzieci swoich i mej boleści. Wiem, z relacyj Twoich, Marjo Dziewico, że to uczynił Bóg, dla grzechów, dla rozpusty i sprośności, dla uciemiężania ubogich i maluczkich,


Скачать книгу

<p>11</p>

Stanisław Pigoń (1885–1968) – historyk literatury polskiej, edytor, wychowawca i pedagog. W latach 1906–1912 studiował filologię polską na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. W latach 1921–1930 był profesorem historii literatury polskiej na Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie, a w 1926–1928 jego rektorem.

<p>12</p>

Władysław Konopczyński (1880–1952) – polski historyk, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, członek Towarzystwa Naukowego Warszawskiego i Polskiej Akademii Umiejętności, członek Koła Krakowskiego Towarzystwa Historycznego, poseł na sejm I kadencji II RP.