Czas dobiega końca. Przemysław Słowiński
Stosława, leżąc krzyżem w kaplicy klasztornej, polecała ich opiece ukochaną Ojczyznę trawioną straszliwym nieszczęściem morowego powietrza. Nagle ujrzała ich przy sobie. Twarze ich – jak opisuje salwatorianin, ojciec Florian Niebiański – były przerażająco smutne, a słowa nieporównanie smutniejsze. Zapowiedzieli że „zagniewany na ubogaconą przez siebie tylu łaskami Polskę Bóg dopuści do jej upadku”.
Potem ukazał się jej sam Jezus, mówiąc o grzechach Polski, które Go obrażały, jak wiarę bez uczynków, niezgodę i waśnie, pychę i niesprawiedliwość możnych, rozrywanie węzłów małżeńskich oraz uciemiężenie ubogich i sierot.
„Zaraza wkrótce wygaśnie – rzekł Zbawiciel. – Ale na twoją Ojczyznę, za jej wielkie grzechy, przyjdzie większe nieszczęście. Kraj twój upadnie. Rozgrabią go sąsiedzi”.
Z osłupieniem i przerażeniem słuchała Nimfa tych słów. A gdy uświadomiła sobie całą ich grozę, poczęła krzyczeć na cały głos z jękiem szlochu:
„Panie, ratuj Polskę! Zmiłuj się nad zakonem!”.
Siostra Nimfa ofiarowała się Panu Bogu na okup za winy swojego narodu. Wtenczas zaś rzekł do niej Pan Jezus:
„Córko moja, stanie się tak, jak oto prosisz. Ostrzeż Polskę i przełożonych swoich oraz inne zakony i biskupa twego, aby sprawiedliwie rządzono Państwem i zachowywano śluby zakonne w twoim zakonie, bo chcę je oboje mieć własnością Matki mojej”.
Wtedy też zapowiedział jej Pan Jezus: „Ojczyzna twoja w XX wieku dopiero powstanie do bytu częściowo, zaś w całości i wielkiej ozdobie w czas niejaki potem, jeżeli przykazań moich pilnie strzec będzie, zostając posłuszną namiestnikowi memu. Jeśli zaś rozsławiać będzie Imię moje wśród niewiernych – to i ja Ojczyznę twą błogosławić będę”.
Wówczas zobaczyła Nimfa w ręku Zbawiciela prześliczną chorągiew, a na niej złotymi i czerwonymi literami wypisane imiona Świętych polskich… Chrystus zaś rzekł do niej: „Oto dla nich – dla ciebie, dla zasług świętych moich z twego narodu, niepomny na grzechy innych – wskrzeszę Polskę”.
Zbiegły się zaintrygowane zakonnice. Wypytywały o przyczynę. Doniosły prowincjałowi. Ten ją sfukał, mówiąc:
„To niemożliwe, aby ta sławna Rzeczpospolita zginęła albo i zakon nasz. Polska i w nierządzie się ostoi, a my czyż gorsi od innych zakonów? Zagłada? Za co? Przewidzenie to kobiece. Nic z tego. Nie myśl o tym. A za pokutę, żeś to głosić śmiała, będziesz pościć o chlebie i wodzie trzy dni”.
Przekazane potomnym proroctwo siostry Nimfy Suchońskiej brzmi następująco:
„Ojczyzna twoja dopiero w dwudziestym wieku powstanie do bytu częściowo, a w całości i wielkiej ozdobie w jakiś czas potem, jeżeli przykazań moich strzec będziecie pilnie, zostając w posłuszeństwie namiestnikowi memu, jeżeli rozsławiać będziecie wśród niewiernych moje imię. To i Ja ojczyznę Twoją błogosławić i rozszerzać będę”.
Słowa Jezusa podkreślają to, co jest obecne w większości wszystkich zapowiedzi i o czym mowa była już we wstępie. Warunkowość. Jasna przyszłość Polski, która znowu pojawi się na mapach – a rzeczywiście stanie się to w XX wieku – jest uzależniona od dróg, które wybierze naród. Jeśli pójdzie drogą wiary oraz posłuszeństwa Ewangelii i jeśli pozostanie wierny Kościołowi, a także jego pasterzom, na tym szlaku znajdzie pomoc Boga i łaskę, która zmieni jego losy. Suchońska zapowiada, że sam Stwórca będzie się opiekował naszym narodem i nim kierował. Możemy z jej słów wnioskować, podobnie jak ze słów Eustachiusza, że Bóg zostanie uznany przez Polaków za najważniejszego władcę – Króla…
Zwróćmy uwagę, że zapowiedzi siostry Nimfy w zaskakujący sposób korespondują z drogą, jaką „powstałej częściowo do bytu ojczyźnie” wyznaczył kardynał Stefan Wyszyński. Jakby podejmując proroctwo siostry Suchońskiej, w Ślubach Jasnogórskich wzywał Polaków do wierności Bogu, Krzyżowi, Ewangelii, Kościołowi i jego pasterzom. Prymas Tysiąclecia pchnął nas na drogę wypełniania się jasnych proroctw. Oznaczałoby to, że wskazana przez niego droga czeka na podjęcie przez kolejne pokolenie.
Jubileuszowy Akt Przyjęcia Chrystusa za Króla i Pana został przyjęty w kwietniu 2016 roku. Oficjalne obchody odbyły się jednak dopiero 19 listopada. Na uroczystość w Łagiewnikach przybyły tłumy pielgrzymów. Wziął w nich udział prezydent Andrzej Duda i inni politycy. Wydarzenie transmitowała Telewizja Trwam, Radio Maryja oraz Polskie Radio. Dookoła sanktuarium od rana zgromadziło się około sześciu tysięcy pielgrzymów. Następnie odbyło się nabożeństwo i konferencja wyjaśniająca powody intronizacji. Andrzej Duda pojawił się tuż po zakończeniu tej części uroczystości witany gorącymi brawami. Wspomniano też, że prezydent z tej okazji podarował sanktuarium ewangeliarz. Podczas mszy kardynał Stanisław Dziwisz powiedział:
„Nie lękajmy się takiego aktu. Jezus Chrystus niczego nam nie zabiera, a wszystko daje. Jego panowanie nikomu nie zagraża, bo wyraża się przez miłość, która została ukrzyżowana”.
Biskup Andrzej Czaja przypomniał, że zgromadzeni na uroczystości to „przedstawiciele narodu polskiego”. Dodał, że są tam, aby „z radykalnością swoich postanowień przyjąć Jezusa Chrystusa na nowo za króla i pana”. Zacytował także Królestwo Norwida.
Po przyjęciu komunii i błogosławieństwie nastąpiło oficjalne ogłoszenie Jezusa Chrystusa Królem Polski.
„Króluj nam Chryste! Króluj w naszej Ojczyźnie, króluj w każdym narodzie – na większą chwałę Przenajświętszej Trójcy i dla zbawienia ludzi. Spraw, aby naszą Ojczyznę i świat cały objęło Twe Królestwo: królestwo prawdy i życia, królestwo świętości i łaski, królestwo sprawiedliwości, miłości i pokoju. Oto Polska w 1050. rocznicę swego Chrztu uroczyście uznała królowanie Jezusa Chrystusa” – brzmiał akt.
Dalej zawierzono Chrystusowi państwo polskie, rządzących, „wszystko, co Polskę stanowi” oraz wszystkie narody świata, „a zwłaszcza te, które stały się sprawcami naszego polskiego krzyża”.
W akcie znajdowało się także wyznanie:
„Przepraszamy Cię za narodowe grzechy społeczne, za wszelkie wady, nałogi i zniewolenia. Wyrzekamy się złego ducha i wszystkich jego spraw. Pokornie poddajemy się Twemu Panowaniu i Twemu Prawu. Zobowiązujemy się porządkować całe nasze życie osobiste, rodzinne i narodowe według Twego prawa”.
Idea intronizacji Jezusa sięga pierwszej połowy XX wieku. Kojarzy się ją z wizjami, których miała doświadczyć polska pielęgniarka Rozalia Celakówna. Wewnętrzne głosy miały jej podpowiadać, że Jezus domaga się od polskich władz konkretnych, ściśle sprecyzowanych działań. Jednym z nich miało być uznanie Go za króla Polski. Był to konieczny warunek ocalenia kraju w obliczu zbliżającej się wojny. Nieudane próby stworzenia Aktu Intronizacji podejmowano zarówno przed wojną, jak i po wojnie. Prawdziwa intensyfikacja tych działań nastąpiła jednak w ostatnich kilkunastu latach. W 2006 roku w sejmie zawiązała się bezskuteczna inicjatywa poselska zmierzająca do nadania Chrystusowi tytułu Jezus Król Polski. Niedługo później środowiska katolickie podjęły próbę przeprowadzenia ogólnopolskiego referendum, które zakładało również powrót do godła Polski z 1919 roku.
„Myślenie, że wystarczy obwołać Chrystusa Królem Polski, a wszystko zmieni się na lepsze, trzeba uznać za iluzoryczne, czy wręcz szkodliwe dla rozumienia i urzeczywistniania Chrystusowego zbawienia w świecie” – przekonywali jednak polscy biskupi.
Tymczasem wydawać by się mogło, że warunek został spełniony. Ale czy przez wszystkich? Poniżej kilka próbek tego, co sądzą o intronizacji czytelnicy „Gazety Wyborczej” (https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114883,21000510,tlumy-na-intronizacji-jezusa-na-krola-polski-uroczystosc-trwa.html)
– Nie