Czas dobiega końca. Przemysław Słowiński
się objawiać na ziemiach polskich kilkakrotnie. Objawienie z 1850 roku, jakiego miał doświadczyć Mikołaj Sikatka, sześćdziesięciotrzyletni pasterz ze wsi Grąblin, rozpoczęło kult maryjny w Licheniu, niewielkiej miejscowości w środkowej Polsce, położonej w odległości 14 kilometrów od Konina. W czerwcu 1999 roku do tego właśnie sanktuarium pielgrzymował papież Jan Paweł II.
Z dokumentów zachowanych w archiwum parafialnym i diecezjalnym wynika, że Mikołaj Sikatka, którego Matka Boża wybrała na swojego posłannika do ludu, syn Wojciecha i Magdaleny Sikaczów, urodził się 10 grudnia 1787 roku w Grąblinie. Był najmłodszym z trójki rodzeństwa. Różnice w nazwisku najprawdopodobniej wynikają z miejscowej gwary. Grąblinianie, dla odróżnienia mężczyzny od jego ojca lub starszych braci, używali zdrobnień bądź przydomków. Przypuszczalnie więc o Mikołaju mówili Sikaczyk.
Pracował w miejscowym dworze hrabiny Izabeli Kwileckiej najpierw jako fornal, potem jako włodarz, a na starość jako pasterz dworskiego i włościańskiego bydła. (Według innych źródeł służył u gospodarza Jana Pachlika pod nr 8 w Grąblinie). W 1810 roku ożenił się z Teklą Mielcarzówną, córką Andrzeja i Rozalii z Wielgopola. W księgach parafialnych jest zapis o tym, że 4 marca 1811 roku ksiądz Jan Sosiński (proboszcz parafii Licheń w latach 1800– 1819) ochrzcił syna 24-letniego pasterza Mikołaja, nadając mu imię Kazimierz. Drugą żoną Mikołaja była Kunegunda z Jóźwiaków, z którą nie miał potomstwa.
Ani w życiu, ani w pracy pasterz nie wyróżniał się niczym specjalnym. Jednak między ludźmi poważnymi miał opinię człowieka prawego, pobożnego, roztropnego i prawdomównego. Mówiono o nim, że jest głęboko religijny i uczciwy. Uprawiał surowe posty i pokuty. Nigdy nie rozstawał się z różańcem, który nosił na szyi. Mimo że otoczony był powszechnym szacunkiem, nad nikogo się nie wynosił. Przepowiedział też dzień i godzinę swojej śmierci…
Chociaż czuł się zupełnie zdrowy, wezwał kapłana, przyjął ostatnie sakramenty święte i zmarł 23 kwietnia 1857 roku w samo południe, mając opinię świętego. (W archiwum włocławskim przechowywany jest spisany 23 kwietnia 1857 r. akt zgonu Mikołaja). Pochowano go w drewnianej trumnie na licheńskim cmentarzu, w pobliżu kościoła. Kiedy czterdzieści lat później, z okazji budowy pomnika dla pasterza, grób rozkopano i trumnę otwarto, znaleziono ciało wizjonera nienaruszone. Wspomniany pomnik został zburzony przez Niemców w czasie II wojny światowej. W roku 1975, w 125. rocznicę objawień, wystawiono Mikołajowi Sikatce pomnik mauzoleum.
Pewnego dnia Mikołaj postanowił wypędzić do grąblińskiego lasu16 bydło, które pasał w pobliskim gospodarstwie. Tam klęknął na środku polany i zaczął się długo modlić o niepodległość Polski i lepszy los Polaków przed zawieszoną na sośnie kapliczką z niewielkim obrazkiem Matki Bożej. Wtem ukazała się mu Maryja, która przepowiedziała odrodzenie się Polski, „ale jeszcze trzeba będzie na nie poczekać”. Najświętsza Maryja Panna mówiła też Mikołajowi o wielu klęskach, które miały niedługo nawiedzić kraj, a także o powstaniach narodowych, które jednak nie przyniosą nam długo oczekiwanej wolności. Pasterz miał przekazać ludziom Jej nawoływania do nawrócenia i modlitwy, szczególnie różańcowej. Maryja przepowiedziała czasy epidemii, dając jednocześnie nadzieję tym, którzy Jej zaufają. W pewnym momencie wypuściła na wolność trzymanego na piersi orła białego, w geście tak bardzo zrozumiałym dla Polaków…
Wkrótce Mikołaj zaczął opowiadać ludziom, że na pastwisku kilkakrotnie ukazała się mu Najświętsza Maryja Panna. Mówił, że zalecała, aby zachęcał ludzi do poprawy życia i do pokuty za grzechy, jeżeli chcą uniknąć strasznej kary Bożej, która już wisi nad nimi. Zachowały się relacje ówczesnego proboszcza księdza Floriana Kosińskiego, który swoim przełożonym napisał:
„W tymże boru, w bliskości obrazu pasterz bydła (…) od dwóch lat miał widywać osobę nieznaną, jakoby z innego świata, która za pośrednictwem tegoż pasterza starała się zachęcać lud do prawdziwej pokuty, odmiany dotychczasowego, z wielu miar nagannego Życia (…) – przestrzegając zarazem, aby obraz wspomniany z miejsca tego, na ustroniu, bo tylko nad ścieżką położonego, został przeniesiony na inne, dla zabezpieczenia go od zniewag, które w boru przytrafiać się mogły (…). Polecenie to i zachęcenie miała ponawiać po kilka razy”.
Jedni uwierzyli opowiadaniu Sikatki, inni uważali je za kłamstwo i zwodzenie prostodusznych. Do tych, którzy uwierzyli, należały… władze carskie. Objawienie wzbudziło ich znaczny niepokój, szczególnie wypuszczony na wolność orzeł… Pasterz został przesłuchany na tę okoliczność przez wójta Gosławic, a następnie przekazany władzom powiatowym w Koninie. Aresztowanego „za wichrzycielstwo” poddano torturom i groźbami zmuszano, by zaprzeczył samemu sobie. Gdy próby te okazały się bezskuteczne – zamknięto go w więzieniu. Wtedy sąsiedzi, zrobiwszy składkę pieniężną, poprosili znajomego lekarza o wystawienie fikcyjnego zaświadczenia o złym stanie zdrowia psychicznego Mikołaja. Dzięki tym dokumentom pasterz wyszedł z więzienia.
Jak relacjonował pasterz Sikatka, Maryja ukazywała się mu jeszcze potem kilkakrotnie, w latach 1850–1852. Poza nawoływaniem do odnowy moralnej, oczekiwała też przeniesienia jej obrazu z miejscowej kapliczki w bardziej godne miejsce:
„Gdy nadejdą ciężkie dni, ci, którzy przyjdą do tego obrazu, będą się modlić i pokutować, nie zginą. Będę uzdrawiać chore dusze i ciała. Ile razy ten naród będzie się do Mnie uciekał, nigdy go nie opuszczę, ale obronię i do Swego Serca przygarnę, jak tego orła białego. Obraz ten niech będzie przeniesiony w godniejsze miejsce i niech odbiera publiczną cześć. Przychodzić będą do niego pielgrzymi z całej Polski i znajdą pocieszenie w swych strapieniach. Ja będę królowała memu narodowi na wieki. Na tym miejscu wybudowany zostanie wspaniały kościół ku Mej czci. Jeśli nie zbudują go ludzie, przyślę aniołów i oni go wybudują”.
W roku 1852 w Europie wybuchła epidemia cholery, która dotknęła również Wielkopolskę. Wtedy przerażeni mieszkańcy Lichenia i sąsiednich wiosek przypomnieli sobie słowa Mikołaja. Zaczęli pielgrzymować do lasku przed obraz Matki Bożej. Miały miejsce liczne uzdrowienia. Również ludzie z okolic bliższych i dalszych zaczęli tłumnie przyjeżdżać, aby modlić się przed zawieszonym na sośnie obrazkiem Maryi. Wzbudziło to także zainteresowanie władz kościelnych.
Biskup kujawsko-kaliski Walenty Maciej Tomaszewski postanowił przesłuchać zarówno Mikołaja Sikatkę, jak i osoby utrzymujące, że zostały uzdrowione. Obraz został uznany za charyzmatyczny i cudowny, postanowiono go zatem przenieść do kościoła Matki Bożej Częstochowskiej w Licheniu Starym17. Uroczystość przeniesienia miała miejsce 29 września 1852 roku. Dziś wisi on w ociekającej złotem Bazylice Matki Bożej Bolesnej Królowej Polski, największej świątyni w kraju i jednej z największych na świecie. Kult niewielkiego (24 x 12 cm) obrazu Matki Bożej Licheńskiej rozwinął się zwłaszcza po 1852 roku, kiedy to przepowiednia zaczęła się spełniać. Od 1949 roku sanktuarium opiekuje się Zgromadzenie Księży Marianów – tak więc słowa Maryi „stały się ciałem”, powstał klasztor i miejscem tym opiekują się Jej synowie.
Stara jest historia miejscowości Licheń. Mieszkali tu ludzie w epoce kamiennej, bo znaleziono po nich na wzgórzu różne przedmioty z kamienia łupanego i krzemienia. W czasach rzymskich wiódł tędy szlak handlowy zwany bursztynowym. Legenda głosi, że wtedy na wzgórzu nad jeziorem, pośród prastarych drzew znajdowała się pogańska świątynia, w której czczono księcia ciemności – szatana, zwanego po słowiańsku „Licho”. Stąd właśnie pochodzi nazwa „Licheń”. Z całej okolicy przychodzili tu ludzie, aby się modlić do wyciosanego w granicie bałwana, składać mu ofiary, odprawiać gusła i zabobony. W 1969 roku odkopano na wzgórzu tajemnicze głazy i kamienie,
16
Dzisiaj las grąbliński oddziela od ruchliwej drogi wysoki płot. Kiedyś było inaczej – pasterze wypasali tu bydło, a bogactwa naturalne zapewniały skromne utrzymanie miejscowej ludności. Mimo przeniesienia obrazu do Lichenia pielgrzymi odwiedzali święty las. Mieli w zwyczaju odłupywać korę z sosny, na której kiedyś wisiał wizerunek Maryi, przypisując jej właściwości lecznicze. Dlatego kikut drzewa został zabezpieczony i zamknięty w kapliczce. Można go oglądać do dziś. Także w obecnym czasie wielu pielgrzymów swoje spotkanie z Maryją Licheńską zaczyna właśnie od modlitwy w tym miejscu.
17
W 1858 r. kościół Matki Bożej Częstochowskiej utracił funkcję parafialnego na rzecz nowo wybudowanego, większego kościoła św. Doroty, przy którym z czasem powstało sanktuarium Maryjne. (W latach 1940–1945 kościół św. Doroty był siedzibą obozu Hitlerjugend – młodzieży hitlerowskiej). Kościół MBC po utracie funkcji sakralnych niszczał i z czasem uległ ruinie. Został odbudowany w obecnej formie w latach 1969–1971. Od tego czasu pełni funkcję kościoła filialnego.