Czas dobiega końca. Przemysław Słowiński
czyli mówiąc dawnym językiem: szlag go trafił1.
„Ja, Eustachiusz, przeor klasztoru Benedyktynów, przepowiadam ci Polsko, że zażyjesz wiele nędzy w przyszłych stuleciach – pisał zakonnik. – Zacna Polsko, jesteś szlachetna, wielka i wspaniała, lecz gardzisz ty swoimi mądrymi królami, a ponieważ nimi gardzisz, przeto pójdziesz w rozsypkę. Lew północy połączy się z czarnym orłem w ciemnej dolinie i zada ci dotkliwe uderzenie w pierś, aż twoje białe pióra krwią się zarumienią. Młodzieniec zza gór zstąpi na twe wyżyny i zada ci wielkie klęski. Potem nadchodzi potężny lew dwugłowy, który sprawi twój upadek, o wielka Polsko! Słońce skryje się przed tobą, a ty będziesz długi czas siedzieć w ciemności. Będą wielkie powstania i wiele krwi niewinnej się przeleje, to wołać będzie o pomstę do nieba, zagniewany Bóg ześle na was taką karę, że nie będzie końca biadaniom. Nieszczęśliwa i pożałowania godna Polsko! Będziesz wzdychała za pokojem, ale ten nie prędzej się zjawi aż w siódmej liczbie, a spełni się w czasie siedem razy siedem. Wtedy przyjdzie książę pokoju w całym blasku i pokój panować będzie w twych murach i pałacach”.
Co można odczytać z tej przepowiedni? Mnich zdaje się przepowiadać nastanie dla Rzeczypospolitej wielkich klęsk w kolejnych stuleciach: potopu szwedzkiego, rozbiorów, narodowych powstań, wreszcie powrotu Polski na mapę Europy.
Ojciec Eustachiusz przewiduje upadek narodu, który „gardzi swymi mądrymi królami”. Znamy to dobrze z naszej historii pod nazwą „złotej wolności” szlacheckiej, która w XVIII wieku przybrała karykaturalną wręcz postać, stając się przeciwieństwem tego, z czego powstała – idei demokratycznej wspólnoty wolnych narodów, „wolność swą samodzielnie ubezpieczających”.
Początek praw gwarantujących w Polsce niespotykaną w ówczesnej Europie wolność szlachecką stanowiły tzw. artykuły henrykowskie spisane na sejmie elekcyjnym 20 maja 1573 roku, a następnie przedstawione do podpisania Henrykowi Walezemu jako warunek objęcia tronu Rzeczypospolitej.
Po śmierci Zygmunta Augusta szlachta stanęła wobec konieczności wyboru króla. Ustaliła wówczas szereg zasad, które stworzyły podstawę ustrojową nowożytnej monarchii elekcyjnej. Uchwalone w okresie pierwszego bezkrólewia artykuły henrykowskie (1573), których nazwa pochodzi od imienia pierwszego polskiego króla elekcyjnego Henryka Walezego, jako prawa fundamentalne były niezmienne i musiał je przed koronacją zaprzysiąc każdy król Polski. Głównymi zasadami tego aktu prawnego było zagwarantowanie wolnej elekcji (elekcji viritim), zakazu dziedziczenia tronu, prowadzenia polityki zagranicznej w porozumieniu z senatem, niezwoływanie pospolitego ruszenia bez zgody sejmu, który powinien być zwoływany raz na dwa lata. W skład artykułów weszły także postanowienia konfederacji warszawskiej, gwarantującej wolność religijną. W wypadku pogwałcenia postanowień przez króla szlachta miała prawo do wypowiedzenia mu posłuszeństwa.
W Rzeczypospolitej istniało silne przekonanie o wyższości rodzimego ustroju nad systemami politycznymi innych państw. Szlachta uważała, że jedynie Polska korzysta z prawdziwej wolności, która chroni ją przed tyranią jedynowładztwa. Jednocześnie „panowie bracia” nie wątpili, że owa wolność przysługuje jedynie im – ze względu na przyrodzoną zacność oraz sprawowaną przez nich funkcję obrońców kraju. Poczucie wyższości stało się z czasem bezkrytyczne, a umacniał je fakt, że ugruntowanie swobód i praw szlacheckich zbiegło się w czasie z rozkwitem potęgi Rzeczypospolitej. To jednak, co było siłą jeszcze dwieście, czy nawet sto lat wcześniej, w XVIII stuleciu stało się zarzewiem katastrofy. Jednak samouwielbienie trwało dalej, nawet w czasach klęsk i wojen.
„Magnateria do gruntu zdeprawowana, skorumpowana i wyzbyta patriotyzmu, jej wychowanie i obyczaje tłumią w niej wszelką iskrę cnót obywatelskich” – pisał o Rzeczypospolitej w XVIII stuleciu brytyjski dyplomata Nathaniel William Wraxall.
„Lew północy połączy się z czarnym orłem w ciemnej dolinie i zada ci dotkliwe uderzenie w pierś, aż twoje białe pióra krwią się zarumienią” – napisał ojciec Eustachiusz. Niewątpliwie miał tu na myśli wspomnianego wyżej króla szwedzkiego Karola X Gustawa Wittelsbacha i dokonany przez jego wojska szwedzki „potop”. Karol Gustaw połączył swoje siły z siłami elektora Brandenburgii Fryderyka Wilhelma I (pradziada Fryderyka II Wielkiego), króla Prus, panującego równocześnie jako książę pruski – czyli lennik Korony polskiej. Ten ostatni dopuścił się zdrady, gdyż jako wierny lennik służyć miał wiernie Rzeczypospolitej. Jak można dowiedzieć się z opracowań historycznych, najeźdźcy spiskowali przeciwko królowi polskiemu potajemnie, czyli w „ciemnej dolinie”.
Wojna ze Szwecją była długa i wyczerpująca. Formalnie zakończył ją pokój zawarty w Oliwie w roku 1660. Najazd wojsk szwedzkich miał miejsce, gdy Rzeczpospolita prowadziła wyniszczającą wojnę obronną z Rosją, która wiosną i latem 1654 roku najechała ponad połowę jej terytorium (potop rosyjski) i wsparła trwające od 1648 roku powstanie Chmielnickiego2. Zajęcie przez Rosjan Ukrainy i większości terytorium Wielkiego Księstwa Litewskiego stanowiło zagrożenie dla szwedzkich wpływów nad Bałtykiem i było bezpośrednią przyczyną wkroczenia Szwedów do Polski i na Litwę w 1655 roku. Zaangażowana w wojnę z najazdem rosyjskim i osłabiona kozackimi powstaniami Rzeczpospolita nie zdołała odeprzeć militarnie najazdu Szwedów w 1655 roku, czego wyrazem było poddanie się wojsk pospolitego ruszenia, a nawet wypadki współpracy i podporządkowania się królowi szwedzkiemu.
Od wiosny 1656 roku zaczął jednak wzrastać opór armii koronnej, pojawiły się pierwsze sukcesy militarne, to z kolei zaczęło powoli doprowadzać do równowagi pomiędzy przeciwnikami. Jesienią tego roku wskutek poprawienia się sytuacji międzynarodowej, większość wojsk szwedzkich wycofała się z Polski (do czerwca 1657 r.). Szwedzi od tego czasu byli już w defensywie i utrzymywali pod swoją kontrolą jedynie niektóre twierdze, z Toruniem na czele.
Chociaż ostatecznie Szwedzi zostali wyparci, to jednak poniesione przez Rzeczpospolitą straty w wyniku walki z kilkoma przeciwnikami oraz koszty ustępstw pokojowych były ogromne. Kraj został maksymalnie wyniszczony i wykrwawiony: „aż twoje białe pióra krwią się zarumienią”. Szacuje się, że w wyniku działań wojennych ludność Warszawy zmniejszyła się aż o 90 proc. Do tej pory w większości nie zostały odzyskane zagrabione przez Szwedów dobra kultury polskiej, m.in. zrabowane z Zamku Królewskiego w Warszawie dwa brązowe lwy zdobiące do dzisiaj siedzibę królewską w Sztokholmie.
W tym samym czasie trwała nie tylko wojna z Rosją, Szwecją i Kozakami, ale jednocześnie z południa, zza gór, najechał Rzeczpospolitą (1657 r.) władca Siedmiogrodu Jerzy II Rakoczy – „Młodzieniec zza gór zstąpi na twe wyżyny i zada ci wielkie klęski”. Rakoczy, który dokonał wielkich spustoszeń (szczególnie na Podkarpaciu), ostatecznie został rozbity w dwóch bitwach stoczonych w lipcu 1657 roku: pod Magierowem i pod Czarnym Ostrowem.
Kraj praktycznie bez armii, ze słabą władzą centralną, za to z bardzo silnymi, prywatnymi wewnętrznymi księstwami, realnie będącymi zupełnie niezależną siłą lokalną, bez żadnych reform ustrojowych – nie mógł przetrwać w Europie, w której wciąż wzmacniały się tendencje absolutystyczne. Rzeczywiście, kraj, w którym szlachta cieszyła się, że jest słaby, bo: „słabego nikt się nie boi i nikt go nie będzie atakował” – został podzielony pomiędzy trzy europejskie mocarstwa. Prawie bez walki. To także epizod dobrze znany wszystkim pobieżnie choćby znającym własną historię. Do I rozbioru Polski doszło w roku 1772. Rosja, Prusy i Austria 5 sierpnia tego roku podpisały w Petersburgu traktat dotyczący podziału ziem Rzeczypospolitej. „Rzeczpospolita została unicestwiona nie z powodu anarchii wewnętrznej, została unicestwiona dlatego, że wielokrotnie próbowała się reformować” – napisał Norman Davies.
„Potem
1
Szlag (jeszcze dawniej apopleksja) – nagły wylew krwi do mózgu.
2
Bohdan Zenobi Chmielnicki – hetman zaporoski, przywódca powstania kozackiego przeciwko Rzeczypospolitej w latach 1648–1657, bohater narodowy Ukrainy.