Lalka. Болеслав Прус

Lalka - Болеслав  Прус


Скачать книгу
rel="nofollow" href="#n319" type="note">319: perkale, kretony, jedwabie i aksamity. Drugi pokój zajęty jest w połowie na te same tkaniny, a w połowie na drobiazgi do ubrania służące: kapelusze, kołnierzyki, krawaty, parasolki. W salonie frontowym najwykwintniejsza galanteria: brązy, majoliki320, kryształy, kość słoniowa. Następny pokój na prawo lokuje zabawki tudzież wyroby z drzewa i metalów, a w ostatnim pokoju na prawo są towary z gumy i skóry.

      Tak sobie to uporządkowałem; nie wiem, czy właściwie, ale Bóg mi świadkiem, żem chciał jak najlepiej. Wreszcie pytałem o zdanie Stasia Wokulskiego; ale on, zamiast coś poradzić, tylko wzruszał ramionami i uśmiechał się, jakby mówił:

      „A cóż mnie to obchodzi…”

      Dziwny człowiek! Przyjdzie mu do głowy genialny plan, wykona go w ogólnych zarysach, ale – ani dba o szczegóły. On kazał przenieść sklep, on zrobił go ogniskiem handlu ruskich tkanin i galanterii zagranicznej, on zorganizował całą administrację. Ale zrobiwszy to, dziś ani miesza się do sklepu; składa wizyty wielkim panom albo jeździ swoim powozem do Łazienek321, albo gdzieś znika bez śladu; a w sklepie ukazuje się ledwie przez parę godzin na dzień. Przy tym roztargniony, rozdrażniony, jakby na coś czekał albo czegoś się obawiał.

      Ale cóż to za złote serce!

      Ze wstydem wyznaję, że było mi trochę przykro wynosić się na nowy lokal. Jeszcze ze sklepem pół biedy; nawet wolę służyć w ogromnym magazynie, na wzór paryskich, aniżeli w takim kramie, jakim był nasz poprzedni. Żal mi jednak było mego pokoju, w którym dwadzieścia pięć lat przemieszkałem. Ponieważ do lipca obowiązuje nas stary kontrakt, więc do połowy maja siedziałem w moim pokoiku, przypatrując się jego ścianom, kracie, która przypominała mi najmilsze chwile w Zamościu, i starym sprzętom.

      „Jak ja to wszystko ruszę, jak ja to przeniosę, Boże miłosierny!…” – myślałem.

      Aż jednego dnia, około połowy maja (rozeszły się wówczas wieści mocno pokojowe322), Staś przed samym zamknięciem sklepu przychodzi do mnie i mówi:

      – Cóż, stary, czas by się przeprowadzić na nowe mieszkanie323.

      Doznałem takiego uczucia, jakby ze mnie krew wyciekła. A on prawił dalej:

      – Chodźże ze mną, pokażę ci nowy lokal, który wziąłem dla ciebie w tym samym domu.

      – Jak to wziąłeś? – pytam. – Przecież muszę umówić się o cenę z gospodarzem.

      – Już zapłacone! – on odpowiada.

      Wziął mnie pod rękę i prowadzi przez tylne drzwi sklepu do sieni.

      – Ależ – mówię – tu lokal zajęty…

      Zamiast odpowiedzi otworzył drzwi po drugiej stronie sieni… Wchodzę… Słowo honoru – salon!… Meble kryte utrechtem324, na stołach albumy, w oknie majoliki… Pod ścianą biblioteka…

      – Masz tu – mówi Staś pokazując bogato oprawne książki – trzy historie Napoleona I, życie Garibaldiego325 i Kossutha, historię Węgier…

      Z książek byłem bardzo kontent, ale ten salon, muszę wyznać, zrobił na mnie przykre wrażenie. Staś spostrzegł to i uśmiechnąwszy się, nagle otworzył drugie drzwi.

      Boże miłosierny!… ależ ten drugi pokój to mój pokój, w którym mieszkałem od lat dwudziestu pięciu. Okna zakratowane, zielona firanka, mój czarny stół… A pod ścianą naprzeciw moje żelazne łóżko, dubeltówka i pudło z gitarą…

      – Jak to – pytam – więc mnie już przenieśli?…

      – Tak – odpowiada Staś – przenieśli ci każdy ćwieczek, nawet płachtę dla Ira.

      Może to się wyda komuś śmiesznym, ale ja miałem łzy w oczach… Patrzyłem na jego surową twarz, smutne oczy i prawie nie mogłem wyobrazić sobie, że ten człowiek jest tak domyślny i posiada taką delikatność uczuć. Bo żebym mu choć wspomniał o tym… On sam odgadł, że mogę tęsknić za dawną siedzibą, i sam czuwał nad przeprowadzeniem moich gratów.

      Szczęśliwa byłaby kobieta, z którą by on się ożenił (mam nawet dla niego partię…); ale on się chyba nie ożeni. Jakieś dzikie myśli snują mu się po głowie, ale nie o małżeństwie, niestety!.... Ile to już poważnych osób przychodziło do naszego sklepu niby za sprawunkami, a naprawdę w swaty do Stasia i – wszystko na nic.

      Taka pani Szperlingowa ma ze sto tysięcy rubli gotowizną i dystylarnię. Czego ona już nie kupiła u nas, a wszystko dlatego, ażeby mnie zapytać:

      – Cóż, nie żeni się pan Wokulski?

      – Nie, pani dobrodziejko…

      – Szkoda! – mówi pani Szperlingowa wzdychając. – Piękny sklep, duży majątek, ale – wszystko to rozejdzie się… bez gospodyni. Gdyby zaś pan Wokulski wybrał sobie jaką poważną i majętną kobietę, wzmocniłby się nawet jego kredyt.

      – Święte słowa pani dobrodziejki… – ja odpowiadam.

      – Adieu! panie Rzecki – ona mówi (kładąc na kasie dwadzieścia albo i pięćdziesiąt rubli). – Ale niechże pan czasem nie wspomni panu Wokulskiemu o tym, że ja mówiłam coś o małżeństwie. Bo gotów pomyśleć, że stara baba poluje na niego… Adieu, panie Rzecki…

      „Owszem, nie zaniedbam wspomnieć mu o tym…”

      I zaraz myślę, że gdybym ja był Wokulskim, w jednej chwili ożeniłbym się z tą bogatą wdową. Jak ona zbudowana, Herr Jesas!

      Albo taki Szmeterling, rymarz. Ile razy załatwiamy rachunek, mówi:

      – Nie mógłby się, panie tego, taki, panie tego, Wokulski żenić?… Chłop, panie, ognisty, kark jak u byka… Żeby mnie piorun panie tego, trzasł, sam oddałbym mu córkę, a w posagu dałbym im rocznie za dziesięć tysięcy, panie tego, rubli towaru… No?

      Albo taki radca Wroński. Niebogaty, cichutki, ale kupuje u nas co tydzień choćby parę rękawiczek i za każdym razem mówi:

      – Ma tu Polska nie ginąć, mój Boże, kiedy tacy jak Wokulski nie żenią się. Bo to nawet, mój Boże! nie potrzebuje człowiek posagu, więc mógłby znaleźć panienkę, która, mój Boże! i do fortepianu, i domem zarządzi, i zna języki…

      Takich swatów dziesiątki przewijają się przez nasz sklep. Niektóre matki, ciotki albo ojcowie po prostu przyprowadzają do nas panny na wydaniu. Matka, ciotka albo ojciec kupuje coś za rubla, a tymczasem panna chodzi po sklepie, siada, bierze się pod boki, ażeby zwrócić uwagę na swoją figurę, wysuwa naprzód prawą nóżkę, potem lewą nóżkę, potem wystawia rączki… Wszystko w tym celu, ażeby złapać Stacha, a jego albo nie ma w sklepie, albo jeżeli jest, to nawet nie patrzy na towar, jakby mówił:

      – Taksacją326 zajmuje się pan Rzecki…

      Wyjąwszy rodzin mających dorosłe córki tudzież wdów i panien na wydaniu, które zdają się być odważniejszymi od węgierskiej piechoty, biedny mój Stach nie cieszy się sympatią. Nic dziwnego – oburzył przeciw sobie wszystkich fabrykantów jedwabnych i bawełnianych, a także kupców, którzy sprzedają ich towary.

      Raz, przy niedzieli (rzadko mi się to zdarza), zaszedłem do handelku na śniadanie. Kieliszek anyżówki i kawałek śledzia przy bufecie, a do stołu porcyjka flaków i ćwiartka porteru – oto bal!


Скачать книгу

<p>320</p>

majoliki – wyroby z palonej gliny, pokryte emalią o metalicznym połysku. [przypis redakcyjny]

<p>321</p>

Łazienki – znany park warszawski w południowej części miasta, ulubione miejsce przechadzek. Nazwa pochodzi od pałacu z końca XVII wieku, przeznaczonego początkowo na łazienki. Pałac został całkowicie przebudowany w stylu klasycznym za czasów Stanisława Augusta. Wypalony przez Niemców po powstaniu warszawskim, został odrestaurowany i udostępniony zwiedzającym. [przypis redakcyjny]

<p>322</p>

wieści mocno pokojowe… – począwszy od 6 maja 1878 prasa warszawska przynosiła wiadomości o polepszeniu się sytuacji międzynarodowej. Rosja wobec niebezpieczeństwa wojny z Anglią i Austrią oraz neutralnego stanowiska Niemiec poszła na ustępstwa. W połowie maja wyjechał do Londynu ambasador rosyjski, hr. Szuwałow; 30 maja został zawarty w Londynie tajny układ, w którym Anglia zgadzała się na zmiany terytorialne na Bałkanach, ze znacznym jednak uszczupleniem granic zainteresowanych państw, zwłaszcza Bułgarii. Odpowiadało to także interesom Austrii. W sytuacji międzynarodowej nastąpiło odprężenie. [przypis redakcyjny]

<p>323</p>

przeprowadzić na nowe mieszkanie – nowe mieszkanie Rzeckiego umieszcza Prus na Krakowskim Przedmieściu nr 7, w lokalu położonym od podwórza, przylegającym do „nowego sklepu” Wokulskiego. Wielbiciele Lalki umieścili tu z inicjatywy S. Godlewskiego w r. 1937 tablicę pamiątkową ku czci Rzeckiego. Mimo pożaru budynku w czasie powstania warszawskiego tablica ta ocalała; zginęła w latach powojennych, następnie została odtworzona i przywrócona. [przypis redakcyjny]

<p>324</p>

utrecht – rodzaj aksamitu używany do obicia mebli. [przypis redakcyjny]

<p>325</p>

Garibaldi Józef (1807–1882) – rewolucjonista włoski, przywódca walk o niepodległość i zjednoczenie Włoch. [przypis redakcyjny]

<p>326</p>

taksacja – ocena. [przypis redakcyjny]