Dom Radziwiłłów. Stanisław Cat-Mackiewicz
zresztą, zamach na cnotę dziewczyny wiejskiej przywiódł tych diabłów. Sumienie biskupa było obciążone innymi, poważniejszymi grzechami.
Herezja Wyclifa, która pojawia się w XIV wieku, jest pierwszą herezją „lewicową”, to jest racjonalistyczną, dyskutującą. Herezje wieków poprzednich były zawsze „na prawo” od Kościoła, czyli były mistyczne, autorytatywne, ponure. W XIV wieku mamy dwóch papieży, jednego w Awinionie, drugiego w Rzymie. W korespondencji listownej nawzajem tytułują się antychrystami.
Cała Europa, z wyjątkiem Litwy, jest chrześcijańska i katolicka – i cała Europa jest zjednoczona w swych rozmyślaniach. To, co mówią teologowie Uniwersytetu Paryskiego, jest znane i rozpatrywane przez teologów całej Europy. Żadnego podobieństwa do naszych czasów, kiedy narody są zamknięte w swoich granicach państwowych, jak odbywający karę więzienną w swoich zamurowanych celach. Tylko nieucy mogą twierdzić, że podróże w średniowieczu trwały dłużej niż za naszych czasów. W XIV wieku, jadąc na grzbiecie muła, byłbym w Rzymie najdalej w ciągu sześciu tygodni. Obecnie przez długie miesiące czekam na wizę do Włoch.
Ale na mapie Europy jest wtedy plama zupełnie od innych krajów odmienna, plama pogańska, zielona. To Litwa. Wyraz Litwa pochodzi od pojęcia lasu na moczarach. Kraj pogański w Europie, cóż za okazja do wojowania! Niemiecki zakon krzyżacki jest najbliższym sąsiadem Litwy. Kawalerowie tego zakonu zapraszają błędnych rycerzy całej Europy na wspólne wyprawy przeciwko Litwinom. Otrzymać pas rycerski w borach litewskich jest tak samo szykownie, jak za naszych czasów zabić rysia lub żubra w lasach Białowieży na polowaniu wydanym na cześć prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Ignacego Mościckiego. Jeden z takich rycerzy, który razem z Krzyżakami wojował na Litwie, wpadł w ręce litewskiego wielkiego księcia Kiejstuta. Ten błędny rycerz miał jedno oko przewiązane czarną przepaską na cześć damy swego serca. „Cóż za dureń” – mruknął Kiejstut, który sam zresztą był wzorem cnót rycerskich.
O pierwszych pokoleniach rodziny Radziwiłłów dowiadujemy się z kronik ruskich i niemieckich, ale naszym głównym informatorem o Litwie z tamtych czasów i o Radziwiłłach jest historyk krakowski Długosz. Muszę słów kilka poświęcić tej wspaniałej osobistości.
Jan Długosz, urodzony w 1415 roku, umarł w 1480 roku. Kanonik krakowski, pod koniec swego życia był arcybiskupem nominatem lwowskim. Dzieła swe pisał po łacinie, ale moim zdaniem jest jednym z największych pisarzy polskich, równym Kochanowskiemu, Mickiewiczowi i Sienkiewiczowi. W porównaniu z ludźmi mu współczesnymi, jak Commynes, słynny kronikarz francuski, lub Aeneas Silvius Piccolomini, wpierw autor sprośnych opowiadań w rodzaju powiastek Boccaccia, potem pamiętnikarz, wreszcie papież używający imienia Piusa II, Długosz jeszcze wyrasta. O ileż jest większy od nich jako pisarz, a zwłaszcza publicysta. Długosz to największy dziennikarz wszystkich czasów, to patron mego zawodu.
Wielkie jego zalety wzmocnione są – ośmielam się tak powiedzieć – przez jego wady. Napisał historię Polski od stworzenia świata do swoich czasów. Pisał ją rok za rokiem, zgodnie z metodą kronikarzy średniowiecznych. Robił wszystko, aby dokładnie poznać rzeczywistość. Uczył się po rusku, aby czytać kroniki kijowskie; miał tłumaczy kronik niemieckich; szukał i kolekcjonował różne dokumenty z kapituł, z klasztorów i z innych archiwów. Ale jak te poszukiwania pozostawiały mu luki, to je wypełniał własną wielką siłą imaginacyjną. Oto przykład typowy: opowiada o weselu cesarza Karola z wnuczką Kazimierza, króla Polski. Jako goście weselni są obecni: Ludwik, król węgierski, Zygmunt, król Danii, Piotr, król Cypru, oraz inni książęta i panowie. Długosz opisuje nam szczegóły ceremonii ślubnej, począwszy od treści kazania biskupiego, a skończywszy na weselu wspaniałym. Jego opowiadanie, jak zawsze, jest dokładne, precyzyjne, bardzo interesujące. Ale… niestety, dziś już wiemy, że cały ten ślub Karola IV z wnuczką Kazimierza miał miejsce nie w Krakowie, lecz Pradze czeskiej1. Długosz historyk się pomylił. Wiedział, że w określonym czasie liczni monarchowie, z Karolem IV na czele, odwiedzili Kraków i że wnuczka króla polskiego wyszła za mąż za cesarza, i Długosz powieściopisarz, Długosz fantasta podszeptał mu te wszystkie szczegóły. W ten sposób kronika Długosza dotycząca 1363 roku traci na walorze świadectwa historycznego, ale nie traci swych wspaniałych wartości literackich.
Kiedy Długosz opisuje śmierć jakiegoś lubianego przez siebie monarchy, każe mu zawsze wygłaszać długą mowę przed oddaniem ostatniego tchnienia. Dziwi nas, skąd ci wszyscy konający znajdują siły na wygłaszanie takich exposé politycznych w chwili śmierci, połączonych z moralnymi i religijnymi rozważaniami, bardzo interesującymi. A oto fragment opowiadania z chwili bitwy: król Bolesław, przezwany Śmiałym, jest osaczony przez wojowników ruskich. Koń jego już jest zabity, on sam upadł pod konia, dwóch rycerzy ruskich rzuca się na niego. Ale szlachetny rycerz polski, lekceważąc życie własne, ofiarowuje królowi własnego wierzchowca i… zaczyna wygłaszać programową mowę, jak to król powinien uciekać dla dobra Polski. Pozostaje nam tylko mieć uznanie dla owych dwóch wojowników ruskich, wysłuchujących tej mowy aż do jej końca.
Zbyt wymowny, jeśli chodzi o jego królów, Długosz jest niezrównany, jeśli chodzi o pisarza epickiego, jako narrator wielkich bitew. W tych opisach jest zwięzły, dramatyczny, jego opowieści są pełne barw, jakby pochodziły od wielkiego malarza, i wypełnione siłą, niczym wykute uderzeniami młota. Pisarz włoski XIV wieku Giovanni Boccaccio przewyższa Guya de Maupassanta; Długosza opis bitwy pod Legnicą, wielkiej bitwy książąt chrześcijańskich z inwazją Tatarów, jest o wiele wspanialszy niż Wiktora Hugo opis bitwy pod Waterloo.
Długosz jest bardziej publicystą swoich czasów niż historykiem. Jest pisarzem anachronizującym, to jest nieodróżniającym ducha jednej epoki od innej. Kiedy mówi o X, XI lub o innym jakimś wieku, to nie chce zrozumieć, że stosunki pomiędzy monarchami a poddanymi były zupełnie inne niż za jego czasów. Długosz żyje w XV wieku, kiedy za Ludwika XI francuskiego rodzi się absolutyzm monarchiczny w Europie, pojęcie suwerenności i zanikają kształty świata średniowiecznego. Długosz przenosi pojęcia XV wieku do innych, poprzednich wieków, jak najbardziej feudalnych.
Długosz był niewątpliwie pobożnym katolikiem, ale jakże katolicyzm jego czasów niepodobny jest do poglądów katolickich z naszych czasów. Pamiętajmy, że wtedy cała Europa dzieliła się na dwa stronnictwa: koncyliarne i kurialne, czyli zwolenników soboru i zwolenników papieża. Razem ze swoim protektorem, kardynałem Oleśnickim, Długosz był członkiem stronnictwa koncyliarnego, zawzięcie bronił praw biskupów, a zwłaszcza biskupa krakowskiego. Będąc człowiekiem renesansu, jeśli chodzi o kulturę literacką, jeśli chodzi o stosunek monarchy do poddanych – Długosz jest jednocześnie zwolennikiem swego rodzaju feudalizmu duchownego, jeśli chodzi o stosunki pomiędzy papieżami a biskupami. Jego wypowiedzi o papieżach są szokujące. Oto wzmianki pozbierane z jego kronik:
Rok 975. Cesarz Otton przybywa do Rzymu z wielką siłą wojskową, aby przepędzić papieża Jana XII, rozpustnika obrzydliwego2.
Rok 996. Papież Bonifacy okrada skarb kościoła św. Piotra i ucieka do Konstantynopola3.
Rok 1008. Papież Sylwester II, który uprzednio był mnichem w klasztorze Fleury, a później duszę swą sprzedał szatanowi, tak często rozmawiał z diabłami, że we wszystkich naukach stał się najmądrzejszym z ludzi. Jak został papieżem, spytał się szatana, jak długo żyć będzie. Szatan mu odpowiedział: Do chwili, w której odprawisz mszę w Jerozolimie. Kilka lat później, kiedy Sylwester II odprawiał mszę w kościele św. Krzyża Jeruzalemskiego, usłyszano łoskot straszliwy…4
Rok 1035. Papież Benedykt IX, człowiek rozpustny, ukazał się po śmierci w postaci niedźwiedzia, a po raz drugi w postaci osła, i przyznał się,