Dom dzienny, dom nocny. Olga Tokarczuk
do oddania się Panu
VI. I wtedy właśnie wydarzyła się rzecz najstraszniejsza – ojciec wrócił znowu z kolejnej wyprawy i widząc, jak wydoroślała i jak jeszcze bardziej przez to jej obecność jest mu bolesna, umyślił sobie plan wydania jej za mąż za swojego przyjaciela z wojen, Wolframa von Pannewicz. Wysłał więc posłańca do klasztoru, z listem, żeby przygotować ją do opuszczenia go. A że nie było jeszcze obłóczyn, nie ważyła się ksieni odmówić baronowi.
Kto widział kiedykolwiek góry późną jesienią, gdy na drzewach wiszą jeszcze ostatnie zmarzłe liście pokryte szkliwem przymrozków, gdy ziemia cieplejsza jest niż niebo i powoli obumiera pod koronkami pierwszych śniegów, gdy spod uschniętych traw zaczynają wyłaniać się jej kamienne kości, gdy z rozmytych krawędzi horyzontu zaczyna sączyć się ciemność, gdy dźwięki stają się nagle ostre i wiszą w mroźnym powietrzu jak noże – ten doświadczył śmierci świata. Lecz rzekłbym, świat umiera ciągle, dzień po dniu, choć z jakichś względów dopiero późna jesień odsłania całą tajemnicę tej śmierci. I jedyne żywe miejsce, które opiera się temu rozpadowi – to ludzkie ciało, ale nie całe, tylko jego maleńka część, tętniąca poniżej serca, w samym środku, w środku środków, gdzie niewidoczne dla oczu pulsuje źródło wszelkiego życia.
Kummernis, jadąc do domu, w modlitwie prosiła Boga, żeby zawrócił bieg dróg i zwinął czas jak kłębek nici, aby płynął donikąd. A gdy poznała, że nie ma dla niej ucieczki nigdzie na zewnątrz, zrozumiała, że jedynym sposobem staje się podróż do wewnątrz, gdzie mieszka Pan nasz. Gdy więc przestąpiła próg siebie samej, ujrzała tam świat jeszcze rozleglejszy, którego końcem i początkiem był Bóg.
VII. Po tej podróży Wilga zachorowała i kilka miesięcy leżała w gorączce, tak że myślano, iż umrze, a jej narzeczony, chociaż smutny, jął w końcu rozglądać się za inną wybranką. Lecz poczuła się lepiej i odtąd chmurny wzrok Wolframa przyglądał się jej powrotowi do zdrowia. Jego duże, żylaste ciało ubrane w skórę i metal pilnowało jej ciała. Dłoń wsparta na mieczu, który obcinał głowy tylu niewiernym, wydawała się gotowa do kolejnej walki.
Rzekła Wilga ojcu: „W czasie mojej choroby widziałam rzeczy, o których nigdy nie śniłam. Byłam w miejscach, o których myślałam, że nie istnieją. Daj mi, ojcze, czasu, aż dojdę do siebie. Odeślij mnie, proszę, do klasztoru, a za rok wrócę, żeby móc poślubić Wolframa”.
Lecz ojciec był nieubłagany i nie chciał słyszeć o oddaniu córki mniszkom. Tam stałaby się bowiem czymś osobnym, nie zagospodarowanym jak ugór. Wydając ją za Wolframa von Pannewicz, wydałby ją niejako sobie, to znaczy rodzajowi męskiemu, w którym przez Boga miał udział, aby władać i mądrze rozporządzać stworzeniem Pana.
Rzekł więc jej: „Ciałem należysz do świata i nie masz innego pana oprócz mnie”. Powiedziała mu na to córka: „Mam innego Ojca w niebie i On mi innego szykuje Oblubieńca”.
Baron rozeźlił się na te słowa i rzekł:„ Ja jestem panem twojego życia, On jest panem twej śmierci”.
Kummernis ucieka na górzystą pustynię,
gdzie jest kuszona przez diabła
VIII. Zrozumiawszy, że upór ojca silniejszy jest niż wszelkie perswazje, zbiegła Kummernis na górskie pustkowia i wędrując po nich, napotkała kamienną górę, a w niej jaskinię, a przy niej źródło. Zrozumiała, że to schronienie dał jej Bóg, żeby mogła przetrwać gniew ojca i wrócić do klasztoru. Umiłowawszy to schronienie, przeżyła w nim trzy lata w samotności i modlitwach. A żywiła się grzybami i korzonkami leśnymi; za posłanie służyły jej liście, za podgłówek – szorstki kamień. A gdyby się to komu wydało niemożliwe, wzywam na świadka Jezusa i świętych, bo znam takie przypadki, kiedy człowiek samotnie zostanie przez góry przyjęty i przez nie karmiony.
Wtenczas to pojawił się u niej diabeł, rozeźlony jej świętością. Stawał u wejścia do pieczary i przyglądał się jej drwiąco. A ona nie dawała po sobie poznać, że go zauważa, i modliła się nieustannie, aż w jaskini mimo chłodu i ciemności kwitły narcyzy i otaczały ją białymi wieńcami. Przez to diabeł nie śmiał wejść głębiej, jeno stał w miejscu i kpił z niej. Raz miał postać na poły ludzką, na poły końską, innym razem przyjmował wygląd człowieka-węża albo zjawiał się jako czarne ptaszysko o człowieczych oczach. A widząc, że nie zwraca na niego uwagi, począł ją kusić – a to przynosił smaczne jedzenie i kładł je u wejścia, a to szaty barwne, kobiece, a to księgi pełne mądrości świata.
Kummernis uzdrawia dzieci
Konrada z Karlsbergu
IX. Ten początek cudów mało został rozsławiony, nie było bowiem przy nim świadków, lecz inne zdarzenie pozwoliło ludziom usłyszeć o świętej.
Razu pewnego przeprawiał się przez góry graf Konrad z Karlsbergu z trójką dzieci, a że po drodze jedli niepewne grzyby, dzieci bardzo zachorzały. Zatrzymali się we wsi i matka już opłakiwała swe dziatki. A dowiedziawszy się, że żyje w górach mniszka pustelniczka, nie zważając na powagę, wsiadł Konrad na konia i przemierzał leśne ścieżki, i poszukiwał jej. Znalazłszy ją z pomocą Bożą, rzekł jej: „Zaklinam cię, pomóż moim dzieciom, oddaj je życiu”. Kummernis wzbraniała się, tłumacząc, że nie opuszcza jaskini i że niegodna jest uzdrawiać w imię Pana. On jednak rzucił się jej do stóp i obmywając je łzami, nie przestawał prosić. Poszła z nim Kummernis do wsi i uczyniwszy znak krzyża nad nieprzytomnymi ciałkami dzieci, przywróciła im natychmiast zdrowie.
Tak to świat usłyszał o świętej, co stało się przyczyną jej sławy, a potem jej męczeńskiej śmierci.
Kummernis leczy chore dusze
i cierpienie płynące ze
spustoszałości serca
X. Gdy ludzie usłyszeli o sprawianiu cudów, tłumnie zaczęli ciągnąć w las, odnajdywali jaskinię i prosili o pomoc. Był jeden opętany, który zmieniał się w wilka, wył po nocach i rzucał się na ludzi, żeby ich gryźć. Gdy go rodzina przywiozła do świętej, ta nachyliła się nad nim i rzekła mu słów parę do ucha. A obecni przy tym słyszeli, jak zwracała się do diabła, który mieszkał w nieszczęśniku. Rozmawiali przez chwilę, a potem nagle diabeł przez usta opuścił chorego, tak że widziano, jak czmychnął w las pod postacią wilka. Człowiek ów ozdrowiał i dożył późnych lat w zdrowiu i szczęściu.
Albo też mówią o jednym, co pił na umór. Święta uczyniła nad nim znak krzyża i modliła się w milczeniu, po czym włożywszy mu rękę za pazuchę, wyciągnęła z niej szkaradne ptaszysko, które niezdarnie bijąc skrzydłami, odleciało.
Bywało, że przynosili ludzie chore zwierzęta, a ona nigdy nie odmawiała je leczyć, tylko kładła na nich ręce i modliła się za ich zdrowie, jakby były ludźmi.
A znowu kiedyś prosił ją o wsparcie człowiek, którego wygnano z rodzinnego miasta, dopuścił się bowiem tam złamania prawa. Lecz człowiek ten nie mógł żyć poza swoimi stronami i cierpiał na duszy straszną tęsknotę, aż nie mógł nic przez nią robić. Położyła mu Kummernis ręce na czole i od tej pory człowiek ozdrowiał, obudziła się w nim bowiem miłość do tego, co znalazł w obcym kraju, i jął uprawiać ziemię, i spłodził wiele dzieci, i pobudował domy.
Wołano ją także do umierających, żeby prowadziła ich dusze przez labirynty śmierci.
Kummernis dociera do klasztoru,
by przyjąć śluby
XI. Wiele jeszcze cudów nad cuda czyniła, lecz wkrótce dowiedział się o niej ojciec, który nie zapomniał jeszcze urazy. Ostrzeżona przez Ducha Świętego i przez niego prowadzona, dotarła Kummernis do klasztoru swego i