Bliźniaczka. Natasha Preston
jesteś pewna, że chcesz to zrobić? – spytał tata.
Oderwała spojrzenie ode mnie i posłała mu uśmiech.
– Tak. Z Ivy u boku dam sobie radę. Nie chcę tracić kolejnego tygodnia i zostawać w tyle z programem. I tak mam już za dużo na głowie. Jeśli narobię sobie zaległości w szkole, nie wiem, jak to wszystko ogarnę.
– W takim razie, jeśli mogliby państwo zmienić jej plan lekcji, bylibyśmy bardzo wdzięczni – stwierdził tata.
– Bardzo dziękuję, naprawdę.
Iris wydawała się uradowana.
W uszach mi dzwoniło.
Pięć minut później wyszłam z sekretariatu. Byłam jak odurzona.
Iris żartowała z panią Lewis. Była rozluźniona, uśmiechnięta. Moment przerażenia minął. Dziewczyna była teraz w świetnej formie.
Próbowałam na spokojnie przeanalizować, czego właściwie byłam świadkiem. Najpierw wszystko było w normie, Iris chciała rozpocząć naukę i nowe życie. Ale już chwilę potem totalnie się załamała, więc po interwencji pedagoga zmieniono grafik, przez co teraz obie miałyśmy identyczny plan lekcji. Odtąd dosłownie za każdym razem, gdy usiądę w ławce, będzie tam też moja siostra bliźniaczka.
Byłam niemal pewna, że gdyby chodziło o kogoś innego, zmiana planu lekcji nie wchodziłaby w grę. Dyrekcja naszej szkoły słynęła z tego, że była mało skłonna do modyfikacji grafików. O czym to mogło świadczyć? Byłyśmy traktowane na specjalnych zasadach, ponieważ umarła nam mama. Teraz Iris naprawdę może mieć wszystko, czego sobie zażyczy.
Siostra wzięła głęboki oddech.
– Pora na pierwszą lekcję! – stwierdziła śpiewnym głosikiem. Zwracając się do ojca, powiedziała: – Dzięki, tato, że pozwoliłeś mi wcześniej pójść do szkoły.
Ojciec uścisnął ją i pocałował w czoło.
– Jeśli będziesz czegoś potrzebować, zadzwoń. Ciebie też to dotyczy, Ivy. Pani psycholog wie, jaka jest sytuacja. Jeśli poczujecie taką potrzebę, możecie z nią porozmawiać.
Iris wzruszyła ramionami.
– Tato, dam sobie radę. – Zwracając się do mnie, spytała: – Gotowa?
– Jasne, chodźmy. Do zobaczenia, tato.
– Do zobaczenia, dziewczyny – odparł wesoło.
Poszłyśmy korytarzem w stronę sali, w której odbywała się pierwsza lekcja. Ponieważ przyjechaliśmy do szkoły bardzo wcześnie, nadal miałyśmy sporo czasu. Liczyłam po cichu, że gdzieś po drodze wypatrzę Ty’a.
– Ale ta szkoła mała – zauważyła Iris.
– Faktycznie.
Była o połowę mniejsza od tej, do której dotychczas chodziła w wielkim mieście. Ale i tak ją uwielbiałam. Nie byłam wielkomiejską paniusią. Za bardzo kochałam otwartą przestrzeń, lasy i pola, by czuć się dobrze w miejscu o gęstej zabudowie. Poza tym znałam tu każdego, przynajmniej z widzenia, i bardzo mi to odpowiadało. Oczywiście w takim miejscu trudno o dochowanie tajemnicy. Jeśli ktoś ma słabość do plotek, w mojej szkole poczułby się ryba w wodzie.
Iris uwielbiała plotkować. Nieskończenie wiele razy słyszałam, jak w rozmowach telefonicznych z koleżankami obgadywała kogoś ze szkoły. Nadal jednak nie mogłam sobie przypomnieć, jak ma na imię jej najlepsza przyjaciółka, i doprowadzało mnie to do szału. Sama od przyjazdu ani razu o niej nie wspomniała. Ani o żadnej innej znajomej.
Kiedy szłyśmy, Iris stukała obcasami po posadzce, ja natomiast stąpałam bezgłośnie w swoich tenisówkach. Dzięki butom na obcasie siostra wydawała się teraz wyższa ode mnie o jakieś 5 centymetrów. Nie miałam pojęcia, jakim cudem wytrzymuje w nich przez cały dzień.
W przeciwieństwie do Iris, ja koordynacją ruchową mogłam popisać się tylko na basenie.
– Poznasz mnie z jakimiś ludźmi?
– No jasne. Jeśli chcesz wstąpić do drużyny cheerleaderek, mogę przedstawić cię Ellie.
– Ona jest główną cheerleaderką?
– Tak.
– Hmm – mruknęła.
W jej ustach zabrzmiało to niemal jak: „Do czasu”. Cóż, jeśli ktokolwiek mógłby skraść Ellie koronę najważniejszej cheerleaderki, była to właśnie moja siostra. Iris zawsze potrafiła owijać sobie ludzi wokół palca. W dzieciństwie prawie nigdy nie pakowała się w problemy, za każdym razem udawało jej się wymigać od odpowiedzialności w sytuacjach, w których ja bym sobie nie poradziła. Ludzie lgnęli do niej, obezwładnieni jej władczym sposobem bycia. Zresztą pokaz jej umiejętności miałyśmy przed chwilą, gdy szkoła błyskawicznie zmieniła jej plan lekcji.
– Chciałabyś należeć do zespołu? – spytałam.
– Może. Dotychczas nawet mi się to podobało. – Po chwili dodała ze wzruszeniem ramion: – No ale nigdy nie wiadomo, jakie klimaty panują w zespole… i czy będę pasować.
Przyjrzałam jej się teraz od stóp do głów – w superobcisłych czarnych dżinsach, żółtej koszulce i żółtych butach na obcasie niczym nie różniła się od Ellie i jej psiapsiółek z drużyny. W mieście, gdzie dotąd mieszkała, obracała się wśród dziewczyn tego pokroju. Byłam pewna, że bez żadnego problemu odnajdzie się w nowej grupie.
– Na pewno będziesz pasować – stwierdziłam z przekonaniem.
– Opowiedz mi o facetach. Chcę wiedzieć, którzy są dwulicowi, tak żebym mogła na nich uważać.
– W sumie nie znam zbyt wielu facetów. Kumple Ty’a są w porządku. Chyba znalazłaś już wspólny język z Leo, Alekiem i Toddem.
– Sprawiają wrażenie fajnych chłopaków. Na jakiej pozycji grają?
– Hm… wiem tylko, że grają w polu. Ty jest na pozycji rozgrywającego.
Iris parsknęła śmiechem.
– O rany, Ivy. Powinnaś bardziej interesować się drużyną Tylera.
– Ale jemu wcale na tym nie zależy. Wiem, na jakiej pozycji gra. I spędzam na trybunach godziny, obserwując mecze, w których występuje. Ale to nie znaczy, że muszę fascynować się tą grą.
– Co z ciebie za Amerykanka, skoro nie kochasz futbolu?
Trąciłam ją łokciem w ramię. Wybuchając śmiechem, powiedziałam:
– W sumie może to i dobrze. I tak wolałabym zamieszkać w Europie.
– A to kto?
Szybko podążyłam spojrzeniem za jej wzrokiem. Nieopodal stał Logan. Wysoki, rosły, o krótko ściętych blond włosach, wyróżniał się z tłumu.
– On nie jest dla ciebie. To Logan, biegacz w naszej drużynie. Prywatnie chłopak Ellie.
– Zadam ci teraz pytanie. Mam nadzieję, że nie odbierzesz go źle.
Taki wstęp sugerował, że pytanie, które zaraz usłyszę, raczej mi się nie spodoba.
– Śmiało…
Siostra zatrzymała się na środku korytarza.
– Nie jesteś cheerleaderką. Nie przyjaźnisz się z Ellie. Mimo to kręcisz z chłopakiem z drużyny.
– Zastanawiasz się, co takiego we mnie widzi?
– Kochana, z wyglądu przypominasz mnie, więc nic dziwnego, że mu się podobasz – odparła z ironicznym uśmieszkiem.
– No więc poznaliśmy się w domu Leo. Z Leo byliśmy