Bliźniaczka. Natasha Preston
Ale za godzinę masz być z powrotem.
Myśl, że zyskałam sześćdziesiąt minut wolności, była upajająca. Poza tym pewnie będę mogła wydłużyć je do siedemdziesięciu, zanim ojciec zacznie wołać mnie do domu.
– Dzięki, tato.
Wysiadłam z samochodu i trzasnęłam drzwiami. Obejrzałam się na dom.
Co takiego?
Włoski na rękach stanęły mi dęba: Iris obserwowała mnie z okna na piętrze.
Ale to nie było okno w jej pokoju.
Stała w moim.
2
Tyler mieszkał na tej samej ulicy co my. Potrzebowałam niespełna minuty, żeby stanąć pod jego drzwiami i zapukać.
Kiedy mnie zobaczył, wytrzeszczył ze zdziwienia swoje zielone oczy.
– Ivy – powiedział, a już po chwili zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku. Zatonęłam w dotyku jego ramion. – Cześć, jak się masz? – spytał szeptem.
– Kiepsko – mruknęłam, wtulając twarz w jego T-shirt z nadrukiem Ramones.
– Wejdź.
Poczułam, jak rozluźnia uścisk. Kiedy weszłam do środka, jego dłoń odnalazła moją.
– Kiedy wróciłaś? – spytał.
– Przed paroma minutami. Jeszcze nawet nie zajrzałam do domu.
Idąc do swojego pokoju, Ty przyglądał mi się uważnie. Szedł przodem, ale praktycznie przy co drugim kroku wykręcał szyję, żeby na mnie zerknąć. Mimo że jego rodzice byli w pracy, drzwi do swojego pokoju zostawił otwarte. To zasada numer jeden. Jeśli ją kiedyś złamiemy, nigdy już nie będziemy mogli spędzać razem czasu bez przyzwoitki.
I to było najlepszą gwarancją, że będziemy jej zawsze przestrzegać.
W pokoju wypuściłam jego dłoń i rzuciłam się na łóżko. Poduszka, na której sypiał, była taka miękka. Pachniała nim. Jej dotyk i zapach podnosiły mnie na duchu. Właśnie tego teraz potrzebowałam.
Poczułam, jak łóżko ugina się, kiedy Ty usiadł obok. Przeczesał swoje półdługie kasztanowe włosy i spytał:
– Chcesz pogadać?
– Nie wiem, co powiedzieć – wyznałam, próbując zignorować tępy ból w sercu.
– Ivy, nie jestem twoim tatą ani siostrą. Przy mnie nie musisz udawać silnej. Po prostu powiedz, jak się czujesz.
Dotąd leżałam na boku. Teraz obróciłam się na plecy, żeby go widzieć.
– Zagubiona. I strasznie mi głupio, że jestem w rozsypce.
– Skarbie, umarła ci mama. Nie powinno być ci głupio, masz prawo się smucić.
Wzruszyłam ramionami i potrząsnęłam głową. Przełknęłam szybko ślinę, żeby się nie rozbeczeć.
– Sama nie wiem. Wydaje mi się, że powinnam wziąć to na klatę. W końcu mam opinię bezdusznej, prawda?
– To, że nie wyjesz z rozpaczy, gdy rozpadnie się taki czy inny boysband, nie oznacza, że masz serce z kamienia i nie wolno ci opłakiwać śmierci mamy.
Oczywiście Ty nie potrafił wymienić nazwy żadnego liczącego się boysbandu. Uwielbiałam to w nim.
Zawsze to Iris była tą bardziej emocjonalną siostrą. Ja w większym stopniu kierowałam się rozsądkiem. Chyba że coś naprawdę poważnie namieszało mi w życiu. Ale nawet wtedy nie beczałam. W takich sytuacjach zaczynałam się po prostu stresować i dzielić włos na czworo.
– O ile wiem, Iris ani razu nie płakała. Ja za to ryczę bez przerwy, właściwie nie robię nic innego. Wygląda to tak, jak byśmy zamieniły się rolami.
Do domu mamy i Iris przyjechałam z tatą jedenaście dni wcześniej, w dniu śmierci mamy. Siostra zachowywała się jak cyborg. Wstawała rano, brała prysznic, ubierała się i jadła śniadanie. Sprzątała w pokoju i oglądała telewizję. Zachowywała się tak samo jak zwykle, jednak nie odzywała się ani słowem, tak jakby w ogóle nie dopuszczała do świadomości myśli, że jesteśmy z ojcem obok niej. Zaczęła się z nami komunikować dopiero dzisiaj rano.
– Każdy inaczej radzi sobie z żałobą po śmierci bliskiej osoby.
W zamyśleniu zapatrzyłam się w sufit. Każdy inaczej radzi sobie z przeróżnymi sprawami. Największym szokiem było dla mnie odkrycie, że i ja, i Iris reagujemy na śmierć mamy w zupełnie nietypowy dla siebie sposób. Z wyglądu jesteśmy do siebie podobne jak dwie krople wody, siostra ma tylko dłuższe o kilkanaście centymetrów włosy, ale tak naprawdę różnimy się jak ogień i woda. A teraz jeszcze się okazało, że wymieniamy się częściami osobowości. Super.
Westchnęłam ciężko i spojrzałam w zielone oczy Tylera.
– Nie wiem, jak jej pomóc. Stała się dla mnie obca.
– Możesz to zmienić. Wystarczy, że będziesz teraz przy niej. Procesu żałoby nie da się przyspieszyć. Trzeba go po prostu przeżyć.
Taka perspektywa wcale mi się nie podobała. Wolałam mieć kontrolę nad tym, co się wokół mnie dzieje. Kiedy na swojej drodze napotykałam problem, zawsze starałam się znaleźć rozwiązanie. Źle znosiłam, gdy w żaden sposób nie umiałam wpłynąć na sytuację.
– Nauczysz się tego. Zobaczysz – zaśmiał się chłopak.
Zamrugałam szybko, gdy do oczu napłynęły mi piekące łzy. Westchnęłam i powiedziałam:
– Moja mama umarła.
– Wiem. Przykro mi.
Weź się w garść, laska.
– W zeszłym miesiącu mama zaprosiła mnie do siebie na weekend.
– Ivy, nie rób tego.
– Odpowiedziałam, że nie znajdę dla niej czasu. W weekend wybierałam się na basen, żeby ćwiczyć przed zawodami pływackimi. Zawodami, w których i tak nie wzięłam udziału, no bo umarła.
– Ivy… – jęknął Tyler. – Po prostu miałaś inne plany. Przecież nieraz już się tak zdarzało.
– Jasne, tak na logikę to rozumiem – westchnęłam, próbując zignorować jakieś paskudne mdlące uczucie, które zalęgło mi się w brzuchu.
– Skarbie, tego, co się stało, nie dało się w żaden sposób przewidzieć.
Cóż, wybaczanie samej sobie nigdy nie było moją mocną stroną. Innym, owszem, potrafiłam wybaczyć. Ale sobie już nie bardzo.
– Nigdy nie sprostasz oczekiwaniom, jakie sama sobie stawiasz. Zbyt wysoko wieszasz poprzeczkę. Nikt nie jest doskonały.
No dobra, tu musiałam mu przyznać rację. Faktycznie we wszystkim starałam się dążyć do perfekcji. Chciałam mieć najlepsze stopnie. Najszybciej pływać. Mieć krąg zaufanych przyjaciół, znajomości, które coś znaczą. Przy takim podejściu siłą rzeczy skazywałam się na rozczarowanie. Zdawałam sobie z tego sprawę. Chętnie bym to w sobie zmieniła, gdybym tylko wiedziała jak.
– Mam wrażenie, jakby Iris wpadła tylko z wizytą. Nie mieszkałyśmy razem od sześciu lat.
Tyler musnął palcami moje blond włosy.
– Z czasem przyzwyczaicie się do siebie, zaufaj mi.
Jasne, pewnie tak. Szkopuł w tym, że to w ogóle nie powinno być konieczne. Mama była zbyt młoda, by umierać. Iris i ja jesteśmy za młode, żeby żyć bez niej.
– Chcę, żeby wszystko było po staremu.
– Wolałabyś,