Nigdy dość. Mózg a uzależnienia. Judith Grisel
literatura dotycząca tachyfilaksji pozwala wysnuć jeden praktyczny wniosek: gdyby to zjawisko było powszechnie znane, mogłoby dojść do prawdziwego boomu na adwokatów broniących oskarżonych za jazdę pod wpływem. Okazuje się, że istnieje powiązane z tachyfilaksją dobrze udokumentowane, ciekawe odchylenie w relacji między stężeniem alkoholu we krwi a zaburzeniami zachowania.
Podczas spożywania alkoholu jego stężenie we krwi wzrasta, w miarę jak wchłaniany jest z jelit. Jednocześnie alkohol jest przetwarzany (metabolizowany) w wątrobie w jednostajnym tempie. Tym samym bilans przenikania do krwiobiegu i metabolizowania w wątrobie determinuje wysokość stężenia w mózgu. Gdyby przedstawić graficznie zmiany w stężeniu alkoholu podczas picia „na umór”, wykres wyglądałby jak odwrócone U. Nie ma w tym niczego zaskakującego, ale okazuje się, że efekty wywoływane przez alkohol bardzo mocno zależą od tego, czy jego stężenie we krwi wzrasta czy maleje. Jeśli zbadamy zaburzenia zachowania w dwóch różnych momentach przy identycznych stężeniach alkoholu u tej samej osoby, jedno na ramieniu wznoszącym krzywej, a drugie na ramieniu opadającym, to dostrzeżemy zasadnicze różnice.
Tachyfilaksja w praktyce
Faza wznosząca krzywej to okres, w którym pijący doświadcza przyjemności wynikającej z aktywacji układu mezolimbicznego, ale jednocześnie wykazuje coraz silniejsze zaburzenia motoryczne, takie jak chwiejny chód i spowolnienie mowy. Później, kiedy stężenie alkoholu maleje, zarówno poczucie przyjemności, jak i zaburzenia ulegają sporej redukcji.
Naukowcy poświęcili dużo czasu i wysiłku na badanie tych zmian i odkryli, że adaptacja leżąca u podstaw tolerancji towarzyszy spożywaniu wszelkich substancji psychoaktywnych oddziałujących na układ nerwowy i że niezależnie od substancji zachodzi z podobną szybkością. Praktycznie, gdy tylko substancja psychoaktywna zaczyna oddziaływać na mózg, mózg zaczyna się adaptować: przeciwdziałać. Dlatego istnieją przesłanki, by dowodzić, że mimo wysokiego stężenia alkoholu we krwi dzięki tachyfilaksji tak naprawdę można prowadzić samochód. Życzę powodzenia tym, którzy spróbują w ten sposób przekonać sędziego!
Na tym przykładzie widzimy, że tolerancja wzrasta w ramach jednej sesji, nawet po kilku minutach ekspozycji. Nikotyna jest innym klasycznym przykładem szybko pojawiającej się tolerancji. Pierwszy papieros w danym dniu jest tym najlepszym, bo aktywowane konkretne miejsca w mózgu podlegające wpływowi nikotyny stają się niewrażliwe na kolejne ekspozycje.
Mózg uczy się w procesie adaptowania do wszelkich substancji, które wpływają na jego funkcjonowanie. Niektóre takie zmiany są stosunkowo krótkotrwałe, jak tachyfilaksja u osoby, która pije alkohol okazjonalnie, ale ponieważ uczenie się jest skuteczniejsze dzięki powtórkom, ciągła ekspozycja na daną substancję skutkuje zmianami bardziej trwałymi. W przypadku niektórych leków, na przykład przeciwdepresyjnych, adaptacja stanowi punkt, w którym terapia zaczyna działać. Wykształcenie tolerancji na selektywne inhibitory zwrotnego wychwytu serotoniny (SSRI) może przyczynić się do zmiany afektywnie patologicznego „punktu nastawczego”, dzięki czemu depresja przestaje być stanem normalnym pacjenta. Niemniej jednak w przypadku narkotyków takie zmiany są prawdziwą przeszkodą. Kiedy mózg adaptuje się do danego narkotyku i ów narkotyk staje się mniej skuteczny w stymulowaniu transmisji dopaminy, osoba, która go zażywa, musi brać coraz więcej, by wytworzyć taki sam stan odurzenia. Osoba uzależniona dokonująca jałowych prób powielenia pierwotnych doświadczeń poprzez wielokrotne zażywanie narkotyku doprowadza w ten sposób do coraz silniejszej adaptacji. Ten rozpaczliwy mechanizm można zademonstrować zwłaszcza na przykładzie uzależnienia od kokainy: uzależniony czuje się zmuszony do zażywania, mimo że często doskonale zdaje sobie sprawę z ogromnych kosztów społecznych, ekonomicznych i osobistych, jakie z tego powodu ponosi. Na uzależnionym o dobrze zaadaptowanych obwodach mezolimbicznych abstynencja sprawia wrażenie czegoś nieciekawego, bezsensownego, nawet jeśli kreska kokainy nie wytwarza u niego dostatecznego odurzenia w stanie wyjściowym gorszym od normalnego. Z czasem jedyną rzeczą, na jaką może liczyć ktoś taki, jest chwilowe złagodzenie nieustającej rozpaczy.
Model roboczy
Któregoś razu, kiedy wygłaszałam krótki wykład na temat teorii procesów przeciwstawnych Solomona i Corbita dla grupy licealistów, jeden z uczniów poderwał się nagle z miejsca i wykrzyknął: „Moje życie już nigdy nie będzie takie samo!”. Wiem, co chciał powiedzieć, i życzyłabym wszystkim nauczycielom, by mieli podobną satysfakcję ze swojej pracy. Ale oczywiście ta teoria jest ważna także dla nauki, ponieważ w sporej mierze wyznaczyła kierunek, w jakim toczą się obecne badania uzależnień.
Istota tej teorii jest przedstawiona na wykresie znajdującym się poniżej. Solomon i Corbit posługują się terminami „stan A” i „stan B”, odnosząc się w ten sposób do przeciwstawnych doświadczeń afektywnych. Uczucia wytwarzane przez bodziec to inaczej stan A, natomiast kontrreakcja wywołana próbą powrotu do stanu neutralnego jest przedstawiona jako stan B. W zależności od tego, jakiego rodzaju jest pierwotny bodziec, stan A może być albo przyjemny albo nieprzyjemny, natomiast stan B zawsze jest jego przeciwieństwem. Z początku dochodzi do dużej zmiany, która jest łagodzona przez adaptację, ale pozostaje w strefie stanu A, dopóki bodziec nie przestanie działać, w którym to momencie doświadczamy stanu przeciwstawnego (doskonałym przykładem jest tutaj reakcja na alkohol). Nasze ogólne doświadczenie, pokazane w postaci ciągłej linii, łączy dwa zupełnie inne procesy neuronalne. Proces a to neuronalna reakcja na bodziec. Jeśli rozmawiamy o zażywaniu substancji psychoaktywnych, to możemy uważać proces a za to, co dana substancja robi z mózgiem. Duże dawki wytwarzają wielkie procesy a, a bodźce długotrwałe wytwarzają długotrwałe procesy a. Każdemu procesowi a odpowiada proces b. Proces b to reakcja mózgu na proces a – albo inaczej jego reakcja na to, co robi z nim substancja psychoaktywna – polegająca na przeciwdziałaniu zmianom w aktywności neuronalnej wytworzonym przez bodziec, które ma na celu przywrócenie aktywności w neutralnym, homeostatycznym stanie.
Nasze doświadczenie (linia ciągła) to połączony efekt działania substancji psychoaktywnej (proces a) i przeciwstawnej reakcji mózgu na daną substancję (proces b).
Kiedy mózg podlega działaniu bodźca po raz pierwszy, proces a przebiega bez zakłóceń ze strony kompensacyjnych mechanizmów mózgowych i dzięki temu doświadczenie stanu A jest kompletne. Gdy jednak aktywowany zostaje proces b, stan A ulega wytłumieniu. Ten układ prowadzi do wstępnego szczytowego doświadczenia, po którym następuje wyrównanie. Proces a jest bezpośrednim odzwierciedleniem bodźca i dlatego zawsze przebiega tak samo, jeśli bodziec jest ten sam (na przykład jakaś konkretna ilość mililitrów alkoholu albo miligramów heroiny), ale inaczej jest z kompensacyjnym procesem b. Proces b, wywoływany przez silnie adaptujący się układ nerwowy, „uczy się” w miarę upływu czasu i liczby ekspozycji. Powtarzane wystawienia na bodziec skutkują szybszymi, większymi i dłużej trwającymi procesami b, które są w stanie lepiej utrzymać homeostazę w obliczu zakłóceń. Co więcej, do wywołania procesu b mogą wystarczyć te bodźce z otoczenia, które tylko zwiastują pojawienie się procesu a – czyli wygląda to dokładnie tak samo jak z psami Pawłowa, które nauczyły się ślinić nawet wtedy, gdy nie pojawiało się jedzenie.
Nie mam żadnych tatuaży, ale gdybym zdecydowała się zrobić sobie tatuaż, byłby to wykres zamieszczony na stronie 56, także zaczerpnięty z przełomowej pracy Solomona i Corbita, ilustrujący zmiany zachodzące w ramach procesu b w wyniku adaptacji. Proszę zwrócić uwagę, jak radykalnie zmienia się doświadczenie bodźca, przez co linia stanu odczuwania jest niemal pozbawiona wypiętrzenia. Pod wieloma względami ten wykres stanowi teoretyczną podstawę naukowego rozumienia uzależnień, a także sens tej książki, ponieważ pokazuje, jak to