Śmierć i pies. Фиона Грейс

Śmierć i pies - Фиона Грейс


Скачать книгу
z dressingiem.

      Brooke rzuciła Lacey i Ginie wymowne spojrzenie, po czym zajęła się przygotowaniem zamówienia dla niegrzecznych klientów.

      Lacey schowała twarz w dłoniach. Czuła się zażenowana zachowaniem pary. Miała nadzieję, że mieszkańcy Wilfordshire nie pomyślą, że tak zachowują się Amerykanie. Buck i Daisy zdecydowanie psuli opinię o Stanach.

      –Świetnie – wymamrotała Lacey, kiedy Buck zaczął głośno mówić do Daisy. – Najpierw popsuli moją randkę z Tomem. Teraz psują nasz lunch.

      Para najwyraźniej nie zakłóciła spokoju Giny.

      –Mam pomysł – powiedziała.

      Schyliła się i szepnęła coś Budyce, której uszy momentalnie drgnęły. Później spuściła ją ze smyczy. Budyka biegiem puściła się przez kawiarnię, oparła łapy o stół i porwała stek z talerza Bucka.

      –HEJ! – wrzasnął.

      Brooke nie mogła się powstrzymać. Wybuchnęła śmiechem.

      Lacey parsknęła śmiechem, rozbawiona pomysłowością Giny.

      –Jesteś mi winna steka – zażądał Buck. – A pies ma się stąd WYNOSIĆ.

      –Przykro mi, ale to był mój ostatni stek – powiedziała Brooke i delikatnie puściła oko do Lacey.

      Obruszona para wyszła z herbaciarni.

      Trzy kobiety wybuchnęły śmiechem.

      –To wcale nie był twój ostatni stek, co? – zapytała Lacey.

      –Nie – powiedziała Brooke i zachichotała. – Mam ich pełną zamrażarkę!

*

      Kiedy Lacey skończyła wyceniać antyki na aukcję, zbliżał się już czas zamknięcia sklepu. Nie mogła doczekać się jutra.

      Do momentu, kiedy zadzwonił dzwonek nad drzwiami, a do środka weszli Buck i Daisy.

      Lacey jęknęła. Nie była tak opanowana jak Tom ani tak przyjacielska jak Brooke. Miała przeczucie, że to spotkanie skończy się katastrofą.

      –Popatrz na te starocie – powiedział Buck do żony. – Po co to komu? Dlaczego w ogóle chciałaś tu przyjść, Daisy? Nie da się tu oddychać – jego wzrok zatrzymał się na Chesterze. – I znowu ten ohydny pies!

      Lacey zacisnęła zęby tak mocno, że myślała, że pękną. Postanowiła przyjąć spokojną postawę à la Tom i podeszła do pary.

      –Obawiam się, że Wilfordshire to małe miasteczko – powiedziała. – Będziecie ciągle wpadać na tych samych ludzi. I na te same psy.

      –To ty – powiedziała Daisy, która musiała rozpoznać Lacey. – To twój sklep? – Jej głos był piskliwy i denerwujący, raczej nie wskazywał na wysoką inteligencję.

      –Dokładnie – potwierdziła Lacey, a jej zdenerwowanie rosło. Pytanie Daisy brzmiało bardziej jak oskarżenie.

      –Kiedy usłyszałam twój akcent w cukierni, myślałam, że jesteś turystką – mówiła dalej Daisy. – Ale ty tu mieszkasz? – skrzywiła się. – Dlaczego ze Stanów przeprowadziłaś się tutaj?

      Lacey czuła, że każdy mięsień w jej ciele zaczyna sztywnieć. Gotowało się w niej.

      –Pewnie z tych samych powodów, dla których wy tu przyjechaliście – odpowiedziała z całym opanowaniem, które z siebie wykrzesała. – Plaża. Ocean. Wieś. Piękna architektura.

      –Daisy – warknął Buck. – Możesz się streszczać i znaleźć to, po co mnie tutaj zaciągnęłaś?

      Daisy wyjrzała za ladę.

      –Nie ma go – spojrzała na Lacey. – Co się stało z mosiężną machiną, która tu leżała?

      Mosiężną machiną? Lacey próbowała sobie przypomnieć, nad którymi antykami pracowała przed przyjściem Giny.

      Daisy próbowała wyjaśnić.

      –Taki jakby kompas z przyczepionym teleskopem. Do żeglowania. Zobaczyłam go przez okno, kiedy sklep był zamknięty. Już go sprzedałaś?

      –Chodzi o sekstant? – spytała i zmarszczyła brwi ze zdziwieniem. Co Daisy, ta głupiutka blondynka, zamierzała zrobić z antycznym sekstantem?

      –Dokładnie! – krzyknęła Daisy. – Sekstant.

      Buck zarechotał. Nazwa najwyraźniej go rozbawiła.

      –W domu masz za mało sekstantu? – próbował zażartować.

      Daisy zachichotała, ale Lacey jej śmiech wydał się wymuszony, jakby jego jedyną funkcją było sprawienie przyjemność Buckowi.

      Lacey, z kolei, nie było do śmiechu. Skrzyżowała ramiona i uniosła brwi.

      –Obawiam się, że sekstant nie jest na sprzedaż – wyjaśniła, starając się skupić uwagę na Daisy. Buck naprawdę nie pomagał jej w zachowaniu spokoju. – Wszystkie marynistyczne antyki będą licytowane podczas jutrzejszej aukcji. Nie są na sprzedaż.

      Daisy wydęła usta.

      –Ale chcę go mieć. Buck zapłaci podwójną cenę. Zapłacisz, Bucky? – pociągnęła go za ramię.

      Lacey wtrąciła się, zanim Buck miał szansę odpowiedzieć.

      –Przykro mi, ale to niemożliwe. Nie wiem, ile za niego dostanę. O to właśnie chodzi w aukcjach. To rzadki okaz i wielu pasjonatów zjedzie się z całego kraju, żeby wziąć udział w jego licytacji. Nie mam pojęcia, za ile zostanie sprzedany. Jeśli sprzedam go teraz, mogę sporo stracić, a cały przychód pójdzie na cele charytatywne, więc nie mogę ryzykować.

      Na jego czole pojawiła się głęboka zmarszczka. Dopiero wtedy Lacey zdała sobie sprawę z tego, jak wielkim mężczyzną był Buck. Miał sporo ponad metr osiemdziesiąt i był dwa razy szerszy od Lacey, jak stary dąb. Zarówno jego rozmiar jak i zachowanie wzbudzały strach.

      –Nie słyszałaś, co powiedziała moja żona? – warknął. – Chcę kupić to twoje ustrojstwo, więc po prostu powiedz, ile.

      –Słyszałam, co powiedziała – odparła Lacey, która nie zamierzała odpuścić. – To moje słowa zostały zignorowane. Sekstant nie jest na sprzedaż.

      Brzmiała pewniej, niż się czuła. Alarm w jej głowie włączył się i podpowiadał, że pakuje się w niebezpieczną sytuację.

      Buck zrobił krok w przód, rzucając na Lacey złowrogi cień. Chester stanął u jej boku i zawarczał, jednak Buck nawet nie drgnął i zupełnie zignorował psa.

      –Odmawiasz mi sprzedaży? – powiedział. – To w ogóle jest legalne? Co jest nie tak z moimi pieniędzmi? – wyciągnął zwitek banknotów z kieszeni i pomachał nim przed nosem Lacey. Jego zachowanie z niegrzecznego zamieniło się w najzwyczajniej agresywne. – Jest na nim królowa i wszystko inne. Czego ci jeszcze trzeba?

      Chester zaczął zajadle szczekać. Lacey gestem kazała mu przestać, a on posłuchał, jednak dalej był w pełnej gotowości, żeby zaatakować, kiedy tylko dostanie na to pozwolenie.

      Lacey skrzyżowała ręce na piersi i nie ustąpiła na krok, mimo tego, że musiała zadrzeć głowę, żeby spojrzeć na Bucka. Nie pozwoli nikomu się zastraszyć. Nie pozwoli zniszczyć temu przykremu, prostackiemu mężczyźnie aukcji, w którą włożyła tyle pracy i na którą tak czekała.

      –Jeśli chcesz kupić sekstant, będziesz musiał przyjść na aukcję i licytować – powiedziała.

      –Bez obaw, przyjdę – powiedział Buck i zmrużył oczy. Pogroził palcem przed twarzą Lacey. – O to się nie martw, przyjdę na pewno. I Buckland Stringer znowu wygra.

      Po tych słowach para opuściła sklep, tak szybko, że Lacey potrzebowała


Скачать книгу