Cherub. Przemysław Piotrowski
ci przygotować kanapki?
Jadwiga potrafiła czytać mu w myślach. Inspektorowi po raz pierwszy od lat zabrakło słów. Z marsową miną pokiwał głową, a chwilę później zawstydzony ukrył twarz w dłoniach.
Brudny zamknął okno i włączył wiatrak. Dziś z nieba lał się żar, a termometr wskazywał trzydzieści cztery stopnie Celsjusza. W kamienicy, w której mieszkał, zwykle było nieco chłodniej, ale jego lokalowi niewiele to pomagało, bo okna w salonie wychodziły niemal idealnie na południe. W takich chwilach żałował, że jednak nie szarpnął się na klimatyzację, ale wydatek rzędu kilku tysięcy złotych dla faceta żyjącego z marnej policyjnej pensji zawsze schodził na trzeci albo nawet czwarty plan.
Z powrotem zatopił się w ulubionym fotelu i upił łyk whisky.
– Chcesz tam pojechać? – zagadnęła go była partnerka z patrolu i przyjaciółka Julia Zawadzka. Miała na sobie obcisły podkoszulek z napisami po angielsku i jasne, modnie wytarte dżinsy. Oparta o lodówkę popijała piwo z puszki i paliła papierosa.
– A co byś zrobiła na moim miejscu?
– Sama nie wiem. Jeśli ten krzyżyk wysłał morderca, to na pewno na tym nie poprzestanie.
– Otóż to.
Drugą rozmowę z Czarneckim komisarz miał już za sobą. Wiedza, którą dzięki temu zdobył, oraz fakt, że w końcu uświadomił sobie, że komendant utrzymuje ścisłe kontakty z ojcem podejrzanego o morderstwo chłopaka, przeciwko któremu prowadzi śledztwo, sprawiły, że musiał odreagować. Wyszedł z biura, zostawiając niedokończony raport, i pojechał do domu, po czym otworzył jamesona i szybko opróżnił dwie szklanki. Trzecią skończył nalewać w momencie, gdy do drzwi jego mieszkania zapukała Julka. Pokrótce przedstawił jej całą historię. Cierpliwie go wysłuchała.
– Może jednak warto poczekać? – zasugerowała. – Przyjrzeć się sprawie z dystansu. Zimny i tak prędzej czy później do ciebie się odezwie.
– Zimny to pizda. Zasłoni się procedurami i nie włączy mnie do śledztwa. Poza tym śledztwo nadzoruje Winnicka. Jej ulubieńcem też nie jestem.
– Chyba że wciąż ma na ciebie ochotę.
– Przestań, Julka…
– Co przestań? – Zawadzka posłała mu łobuzerskie spojrzenie. – Dość długo wypraszałeś ją wtedy z hotelowego pokoju, mam rację?
Winnicka nadzorowała wówczas śledztwo w sprawie zamordowanych duchownych. Brudny jako ekspert został do niego włączony, bo jedna z hipotez sugerowała, że sprawa może zahaczać o sierociniec hieronimek. Od początku zwracała na niego szczególną uwagę, ale Igor ją ignorował, do czasu gdy pewnego wieczoru odwiedziła go w pokoju hotelowym w wiadomym celu. Tylko on wiedział, że prawie ów cel osiągnęła. Prawie, w tym wypadku, robiło jednak wielką różnicę. Od tej pory Brudny znajdował się na jej czarnej liście i to było pewne jak śmierć i podatki.
– Ty tak naprawdę? – rzucił sarkastycznym tonem.
– Wiem tylko, jakie są kobiety. Tak łatwo się nie poddają, a ta cała Winnicka nie wygląda na taką, co szybko wywiesza białą flagę.
– Ech…
Brudny tylko machnął ręką. Wolał dłużej nie kontynuować tego wątku. Przez chwilę milczeli, paląc papierosy.
– A w ogóle masz ochotę się w tym babrać? – zagadnęła po dłuższej chwili. – Sam mówiłeś, że sprawę przeszłości definitywnie zamknąłeś, prawda?
Brudny podrapał się po brodzie. Nie golił się już blisko tydzień i wcale nie planował tego zrobić w najbliższym czasie. Przez dłuższą chwilę jego wzrok błądził po pokoju.
– Tylko co mi po tym, jak jakiś chuj wysyła mi takie rzeczy? – warknął znienacka. W jego tonie można było wyczuć narastający gniew. – Ten wisior to symbol całej tej zasranej przeszłości. Wszystkiego, co chciałem zostawić za sobą i o czym chciałem zapomnieć. – Sięgnął po leżący na stole krzyżyk. Przez dłuższą chwilę przyglądał mu się z niezdrową fascynacją. – To musi być ktoś z sierocińca. Jestem tego pewny. Pytanie brzmi, kto i dlaczego wziął na cel Kotelskiego. No i czego, kurwa, ode mnie chce?!
Srebrny krzyżyk z brzękiem wylądował z powrotem na blacie. Brudny chwycił szklankę i wychylił połowę zawartości. Wytarł usta wierzchem dłoni, odchylił głowę i zamknął oczy. Przez kolejnych kilkadziesiąt sekund pokój wypełniło tylko ciche bzyczenie wentylatora. Zawadzka obserwowała przyjaciela z narastającym zdumieniem i nie była pewna, jak się zachować. Dawno nie widziała go w takim stanie. Do tej pory prawie niemożliwością zdawało się wyprowadzić Igora z równowagi. Tymczasem ten mały kawałek metalu sprawił, że komisarz zmienił się w kłębek nerwów.
– Nie chcę zabrzmieć jak policyjny psycholog, ale może za bardzo się z tym wszystkim identyfikujesz… – burknęła w końcu.
– Nie, Julka, nie. – Brudny nerwowo pokręcił głową i wstał z kanapy. – Nie masz pojęcia, jak to jest. To… No, kurwa, nie wiem nawet, jak ci to wytłumaczyć. Zresztą nie wiem, czy chcę.
– Zadzwoniłeś, żebym przyjechała, więc jestem.
Zawadzka odsunęła się od lodówki i podeszła do ławy. Zgasiła niedopałek w popielniczce i stanęła przy oknie. Znała Brudnego i wiedziała, że nie można go popędzać. Był trudnym człowiekiem o bardzo introwertycznym usposobieniu. Piętna przeszłości, które w sobie nosił, nie dało się zetrzeć ot tak. Nauczyła się, że czasem po prostu potrzebuje dłuższej chwili.
Omiotła wzrokiem najbliższą okolicę. Na ulicy ciągnął się sznur samochodów, a na szkolnym boisku naprzeciwko trwała lekcja wychowania fizycznego. Nauczyciel biegał z gwizdkiem i machał rękoma, pokrzykując, jakby sędziował nie mecz szkolny, a co najmniej półfinał Ligi Mistrzów. Jej wzrok przykuła młoda blondynka niezgrabnie drepcząca w szpilkach po chodniku. Miała przewieszoną przez ramię torebkę, z której wystawał puchaty pyszczek jakiegoś psiaka, nosiła obcisły top i niesmacznie skąpe spodenki, w związku z czym przykuwała spojrzenia większości stojących w korku kierowców.
Przez moment wsłuchiwała się w kakofonię dźwięków wielkiego miasta. Czekała.
– Im dłużej o tym myślę, tym bardziej jestem przekonany, że to nie przypadek – zaczął na nowo Brudny. – Jeśli to prawda, że Kotelski został potraktowany w taki sposób, jak opisał to Romek, to mamy do czynienia z kolejnym psychopatą.
– No…
– Taki facet nie bawiłby się w półśrodki. Jeśli coś by sobie ubzdurał i rzeczywiście zależałoby mu, aby mnie w to wciągnąć, to pewnie wysłałby ucho albo palec. Ale nie… Sukinsyn wysłał mi ten cholerny krzyżyk. Tylko ktoś, kto doskonale zna jego symbolikę, mógłby wyciąć taki numer.
Brudny wstał, zagarnąwszy ze stołu paczkę papierosów. Zapalił kolejnego i chyba nie do końca zdając sobie sprawę z tego, co robi, zaczął krążyć od ściany do ściany. W oczach Julki wyglądał jak dziki zwierz w klatce. Na jego twarzy malował się gniewny grymas, co rusz pocierał brodę, a pod nosem mamrotał przekleństwa. W pewnym momencie przystanął, a na jego skroniach nabrzmiały żyły.
– Kurwa mać! – ryknął znienacka.
Zawadzka przez moment myślała, że zaraz roztrzaska szklankę z whisky o ścianę, ale Brudny podszedł do fotela i usiadł. Wyglądał na kompletnie zagubionego i bezsilnego. Wychylił resztę trunku i sięgnął po butelkę, aby sobie dolać.
– Może nie pij już więcej… Jak chcesz pogadać, to…
– Przestań,