The Frontiers Saga. Tom 3. Legenda Corinair. Ryk Brown
img_img_0874f235oe56bm58fbj8c9cw25bf78e3a8ef.png" alt="Okładka"/>
Tytuł oryginału: The Frontiers Saga Episode #3: The Legend of Corinair
Copyright © 2012 by Ryk Brown
All rights reserved
Warszawa 2020
Projekt okładki: Tomasz Maroński
Redakcja: Rafał Dębski
Korekta: Agnieszka Pawlikowska
Skład i łamanie: Karolina Kaiser
Opracowanie wersji elektronicznej:
Książka ani żadna jej część nie może być kopiowana
w urządzeniach przetwarzania danych ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy odczytywana w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgody wydawcy.
Utwór niniejszy jest dziełem fikcyjnym i stanowi produkt wyobraźni Autora. Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci i zdarzeń jest przypadkowe.
Wydawca:
Drageus Publishing House Sp. z o.o.
ul. Kopernika 5/L6
00-367 Warszawa
e-mail: [email protected] www.drageus.com
ISBN EPUB: 978-83-66375-42-0
ISBN MOBI: 978-83-66375-43-7
1
Na mostku wciąż panowała napięta atmosfera po bitwie z okrętem wojennym Ta’Akarów, która miała miejsce podczas okrążania niewielkiego księżyca należącego do systemu Przystani. Chociaż obecnie od ostatniej znanej pozycji tego okrętu dzieliło ich dobre trzydzieści minut świetlnych, nadal istniało zagrożenie, że przeciwnik może ustalić ich położenie i wkrótce rozpocząć pościg.
Z tego właśnie powodu Abby co kilka minut aktualizowała założenia skoku awaryjnego. Podczas wydobywania zasobów w pierścieniach stworzyła algorytm, który z łatwością mógł zmieniać parametry translokacji i odpowiednio modyfikować charakterystykę skoku na podstawie kursu i prędkości. Zapewne był on nieco mniej dokładny – nie miała czasu na sprawdzenie wyników – ale ponieważ skoki awaryjne odbywały się na rozległych obszarach, drobne rozbieżności stanowiły niewielkie ryzyko, szczególnie na tak krótkich dystansach. Wolałaby oczywiście być bardziej dokładna w swoich obliczeniach, ale w obecnej sytuacji ważniejsza była szybkość niż precyzja. Jako naukowiec nie była zadowolona z tego rozwiązania – przecież translokacje nadświetlne wymagały dokładnych obliczeń, ale jako żona i matka, która desperacko chciała wrócić do swojej rodziny, zdołała przezwyciężyć niechęć do uproszczeń.
Tug i Jalea wyszli z sali odpraw i mieli właśnie opuścić mostek, gdy za nimi pojawił się Nathan.
– Może chciałbyś zostać i to zobaczyć – powiedział do Tuga. – Abby! – zawołał, przechodząc na tylną część mostka. – Komandor porucznik Taylor twierdzi, że jesteśmy gotowi wykonać skok na bezpieczniejszą pozycję, znajdującą się poza systemem.
– Tak, kapitanie. Chodzi w przybliżeniu o tę samą pozycję, z której pierwotnie wykonaliśmy skok, plus minus kilkaset kilometrów.
– Bardzo dobrze. Przygotuj się do skoku – rozkazał Scott, przepuszczając Jessicę, by zajęła pozycję przy konsoli taktycznej.
– Czy mam wyłączyć ekran widokowy? – zapytała Cameron, siadając za sterem.
Nathan spojrzał na Tuga, który stanął obok niego.
– Poczekaj – odpowiedział Cameron, a na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.
Kobieta wyglądała na zaskoczoną.
– Kapitanie?
Nathan zignorował ją i zwrócił się do Tuga.
– To jest graficzna prezentacja systemu – wyjaśnił, wskazując główny wyświetlacz na środku konsoli taktycznej. – Oto nasza obecna pozycja, około trzydziestu minut świetlnych od Przystani. Wykonamy skok, który przeniesie nas tutaj.
Nathan przesunął palcem prawie do krawędzi mapy i stuknął nim w ekran, aby wskazać określone miejsce.
– To około dwóch dni świetlnych od Przystani.
Tug spojrzał uważnie na ekran, pojmując bez problemu sens uproszczonej prezentacji.
– Rozumiem. I stanie się to za chwilę? – Na jego twarzy był widoczny wyraźny sceptycyzm.
– Tak, rozumiem cię. Już sześć razy wykonaliśmy skok, a nawet teraz nie mogę w to uwierzyć. – Nathan odwrócił się do Abby, znajdującej się przy konsoli sterowania skokiem po prawej stronie mostka. – Doktor Sorenson, czy moglibyśmy…
– Rozpoczynamy wykonanie skoku – odpowiedziała spokojnie.
– Lepiej byłoby, gdybyś zamknął oczy – poradził Nathan Tugowi.
Tug zignorował jednak jego sugestię, chcąc być świadkiem całego wydarzenia. Wpatrywał się w główny ekran, który zajmował przednią połowę pomieszczenia i rozciągał się ponad fotelami dowódcy i pilota. Zaledwie chwilę po tym, jak fizyk zainicjowała skok, z emiterów rozmieszczonych na całym kadłubie zaczęły się rozprzestrzeniać fale jasnoniebieskiego światła. Wydawało się, że poruszały się one jakby w poprzek kadłuba, a każda z nich próbowała się połączyć z innymi. Gdy fale światła zetknęły się ze sobą, ich blask niezmiernie wzrósł i szybko przekształciły się w oślepiający biały błysk. Chwilę później, po jego ustąpieniu, gwiazdy nieznacznie się przesunęły.
Tug przetarł oczy, ponieważ błysk skoku sprawił, że wciąż miał powidoki. Kilkakrotnie szybko zamrugał. Na ekranie coś się zmieniło. Dla większości ludzi gwiazdy wyświetlane na ekranie widokowym nadal wyglądałyby tak samo, jednakże człowiek, który spędził wśród nich dużo czasu, siedząc w fotelu niewielkiego myśliwca, zauważał nawet najmniejszą zmianę.
Tug mruknął coś w swoim ojczystym języku. Nathan mógł tylko zgadywać, co to znaczy: „O mój Boże” lub „Jasny gwint!”.
Tug spojrzał na wyświetlacz taktyczny, szukając ikony, która oznaczała ich nową pozycję. Stało się tak, jak powiedział Nathan – znajdowali się w odległości dwóch dni świetlnych od Przystani. Tug jeszcze raz spojrzał na gwiazdy widniejące na wyświetlaczu.
– To absolutnie niewiarygodne. Nic dziwnego, że Ta’Akarowie chcą zdobyć pana okręt, kapitanie – zwrócił się do Nathana.
– Dzięki, że mi o tym przypomniałeś – odpowiedział Scott. Słowa wypowiedziane przez Tuga przerwały moment zauroczenia i spowodowały, że Nathan powrócił do rzeczywistości. – Kaylah, jakieś kontakty?
– Żadnych, kapitanie – odpowiedziała podporucznik przy konsoli czujników. – Obszar jest czysty. W rzeczywistości dzięki obrazowaniu bezpośredniemu wydaje się, że jeszcze nie pojawiliśmy się w tym systemie.
– Proszę? – Zdziwienie Nathana nie wynikało stąd, że nie zrozumiał słów Kaylah, ale po prostu nie spodziewał się takiego stwierdzenia.
– Światło musi wędrować dwa dni, żeby tu dotrzeć – wyjaśniła Cameron. – Przyzwyczajenie się do takich zjawisk zajmuje trochę czasu.
– Masz rację – zgodził się Nathan.
Tug rozumiał to aż zbyt dobrze i już analizował różne opcje.
– Kapitanie, czy zdaje sobie pan sprawę z zalet taktycznych, jakie zapewnia ta technologia? Nie tylko mógłby pan w sposób zupełnie zaskakujący pojawić się w miejscu docelowym, ale także uciec, zanim nadeszłaby pomoc. A jakie otwierają się przed nami możliwości rozpoznania…
– Nie popadajmy w samozachwyt – ostrzegł Nathan. – Na razie nie jesteśmy w nic zaangażowani. W tym momencie po prostu testujemy różne możliwości.
– Ale, kapitanie…
– Ten napęd to eksperymentalny prototyp. Jest wiele