The Frontiers Saga. Tom 3. Legenda Corinair. Ryk Brown

The Frontiers Saga. Tom 3. Legenda Corinair - Ryk Brown


Скачать книгу
ich wszystkich, by zaciągnęli się do floty czy coś w tym rodzaju.

      – Nathan, nie możesz po prostu pozwolić, żeby ci ludzie mieli dostęp do okrętu. Nic o nich nie wiemy. Cholera, nie znamy nawet imion większości z nich.

      – Czy powinienem ci przypomnieć, że połowa tych ludzi po prostu narażała dla nas życie?

      – Próbowali tylko ocalić własne tyłki.

      – Jak rozumiem, Josh i Loki zgłosili się na ochotnika – bronił się Nathan, przechodząc przez właz do następnego korytarza.

      – Nastolatkowie w skafandrach kosmicznych? Proszę, daj mi spokój. Po prostu szukali zabawy.

      – Bez względu na to wykonali swoją robotę. I mają rację, że będziemy potrzebować tego promu i pilotów. Dobrze o tym wiesz.

      Jessica wiedziała, że nie będzie w stanie go przekonać. Nathan był impulsywny i podejmował decyzje w mgnieniu oka. Lubiła to w nim, a nawet podziwiała go pod pewnymi względami. I do tej pory jego styl dowodzenia się sprawdzał. Ale choć podobało jej się jego bezpośrednie podejście, obawiała się, że tym razem może to zajść za daleko.

      – W porządku, możesz sobie zatrzymać tę dwójkę na sterydach – zgodziła się. – Ale przynajmniej pozwól mi kontrolować tych ludzi. Mogę ich wszystkich wyposażyć w komunikatory. Dzięki temu będę mogła śledzić każdy ich ruch.

      – Co? – Nathan nie był pewien, czy spodobał mu się ten pomysł, ponieważ wydawał się w pewien sposób nieuczciwy.

      – Mogę połączyć ich imiona z numerami identyfikacyjnymi określonych komunikatorów i dzięki temu śledzić ich przemieszczanie się po całym okręcie. Da się nawet zaprogramować system, żeby mnie ostrzegał, jeśli któryś pojawi się we wrażliwym obszarze. Oczywiście mogę ich przypisać tylko do kanałów pomocniczych, aby nie narobili kłopotów w kanałach dowodzenia.

      – No nie wiem, Jess.

      – Daj spokój, Nathanie. Nie mam tylu ludzi, żeby ich upilnować. A z tego, co wiemy, może być wśród nich szpieg Ta’Akarów.

      Nathan zatrzymał się na dole rampy prowadzącej na pokład dowodzenia.

      – Fakt, nie przyszło mi to do głowy. – Był trochę zawstydzony, że pomimo wszystkiego, co się wydarzyło, nadal nie myślał w takich kategoriach.

      – Oczywiście, że nie. Właśnie dlatego mnie zatrudniłeś, pamiętasz?

      – Bardzo dobrze. Rozdaj zestawy komunikacyjne – zgodził się i zaczął wchodzić po rampie.

      – Zaraz to zrobię.

      – Nie, wyślij kogoś innego – sprzeciwił się. – Poproś też, aby zanotowano wszystkie umiejętności każdej z osób na wypadek, gdybyśmy ich potrzebowali.

      – W porządku. Ale dlaczego nie ja? – zapytała, idąc za nim.

      – Mamy kolejne spotkanie, tym razem z Cameron – wyjaśnił. – Potrzebuję cię tam, żebyś mnie przed nią obroniła.

      ***

      – Myślę, że powinniśmy wezwać doktor Chen – powiedziała Cameron, podążając za Nathanem do sali odpraw. – Powinna cię uznać za niezdolnego do dowodzenia z powodu choroby psychicznej lub jakiejś wady umysłowej.

      – Hmm, niezła szydera. Powinienem to przewidzieć – odparł Nathan, kierując się do biurka. Spodziewał się, że Cameron źle zareaguje na pomysł wykorzystania miejscowych do pomocy w przycinaniu molo. Miał jednak nadzieję, że przynajmniej wyrazi sprzeciw w bardziej profesjonalny sposób. Wiedział, że przekonanie jej zajmie trochę czasu.

      – Cóż, faktycznie straciłeś rozum.

      – Też tak powiedziałam – mruknęła Jessica, opadając na kanapę.

      – Jak mogłeś założyć, że uzupełnienie załogi o cywilów, czyli po prostu obcych ludzi, będzie dobrym pomysłem?

      – Boże, co się z wami dzieje? – Nathan usiadł na fotelu za biurkiem kapitana. – Poprosiłem ich tylko, żeby pokroili trochę molo, a wy zachowujecie się, jakbym dał im klucze do broni nuklearnej!

      – Po prostu jesteś zbyt ufny, Nathanie – stwierdziła Cameron.

      – Słuchajcie, wszyscy wiemy, że nie ma sposobu, abyśmy z tak niewielką załogą, jaka nam pozostała, mogli skutecznie obsłużyć okręt. Cam, nie stać nas nawet na jedną pełną zmianę. A poza tym większość załogi w ciągu ostatniego tygodnia spała w sumie mniej niż jedną noc. Do diabła, niedługo w każdym dziale będziemy musieli stosować wachty jednoosobowe, bo inaczej ludzie padną ze zmęczenia.

      – Ale ci ludzie nie są w ogóle przeszkoleni…

      – Dlatego nie planuję ich wykorzystywać w obszarach krytycznych. Mogę być narwany, ale wbrew powszechnej opinii, która krąży wśród kobiet znajdujących się obecnie w tym pomieszczeniu, nie jestem głupi. – Nathan patrzył nie na Cameron, która stała przed nim, ale starał się nawiązać kontakt wzrokowy z Abby, która przed chwilą przyszła i usiadła obok Jessiki, na przeciwległym końcu kanapy. – Ciebie, Abby, nie miałem na myśli.

      – Nathanie… – Cameron próbowała kontynuować spór, ale przerwała, gdy podniósł rękę.

      – Decyzja została podjęta, pani komandor porucznik – ostrzegł bardziej oficjalnym tonem.

      Cameron, podobnie jak Jessica, była nieco zaskoczona. Nathan zazwyczaj nie zwracał się do ludzi, używając ich szarży, nie mówiąc już o osobach będących teraz w pomieszczeniu. Wzięła głęboki oddech i z trudem przełknęła ślinę, a gdy się opanowała, wypuściła powoli powietrze.

      – Czy teraz możemy rozpocząć nasze spotkanie? – zapytał Nathan mniej oficjalnym tonem.

      Cameron usiadła na jednym z dwóch foteli naprzeciwko biurka.

      – Tak jest.

      – Zwołałem was, abyśmy mogli podjąć pewne decyzje – zaczął Scott.

      – Kapitanie, nie jestem członkiem waszego personelu – zauważyła Abby.

      – Teraz już jesteś – wyjaśnił. – Ponieważ napęd skokowy jest obecnie naszym jedynym środkiem podróży międzygwiezdnej, każda strategiczna decyzja dotyczy również ciebie.

      – Ale przecież jestem cywilem.

      – I tak zostanie. Nie powołuję cię do służby. Chciałbym tylko, żebyś mogła wyrażać swoje opinie podczas wszelkich dyskusji, które mogą obejmować użycie napędu skokowego.

      – W porządku.

      – A co z działem medycznym i inżynieryjnym? – zapytała Cameron, wciąż zła na Nathana.

      – Doktor Chen ma cały czas pełne ręce roboty i poza poinformowaniem o stanie gotowości swojego oddziału niewiele miałaby do dodania w tej dyskusji.

      – A Władimir?

      – Będzie tu za chwilę. – Nathan odchylił się na oparcie, biorąc głęboki oddech i próbując się zrelaksować po raz pierwszy, odkąd wrócił na pokład z powierzchni księżyca.

      Cameron widziała, że jego zmęczenie staje się coraz większe, ponieważ poziom adrenaliny w organizmie zaczynał spadać.

      – Co tam się stało? – zapytała zaskakująco współczującym tonem.

      – Wpadliśmy w zasadzkę – wyjaśniła Jessica.

      – Gdy Tobin przyjechał po nas, sprowadził ze sobą oddział szturmowy Ta’Akarów – powiedział Nathan.

      – Nigdy nie ufałam temu chudemu gnojkowi – dodała Jessica.

      – Zaskoczyliby


Скачать книгу