Czar miłości. Barbara Cartland

Czar miłości - Barbara Cartland


Скачать книгу
naprawdę sądzisz, że twój mąż zaakceptuje małżeństwo, które zawarte zostało bez jego zgody, a więc, jak sądzę, nielegalnie?

      Isobel roześmiała się.

      – Nie wywiniesz się w ten sposób, Crispinie! Który ojciec nie byłby zachwycony, że jego córka poślubiła księcia?

      – Załóżmy, że dziewczyna nie zgodzi się. To przecież może się zdarzyć.

      – Safinę zostaw mnie.

      – A więc mogę jedynie powiedzieć, że jest mi bardzo jej żal – stwierdził sarkastycznie książę.

      Zapadła cisza. Po chwili książę odezwał się znowu:

      – Nie rób mi tego, Isobel. Jeśli pamiętasz jeszcze chwile szczęścia, jakie przeżywaliśmy razem, znajdziesz innego mężczyznę, który z chęcią weźmie tę dziewczynę za żonę.

      W tej chwili zdał sobie sprawę, że upokarza się, błagając hrabinę o łaskę. Ogarnęła go rozpacz. Tracił wszystko: swoją obecną niezależność i nadzieję, że pewnego dnia szczęśliwie się ożeni. I szacunek dla samego siebie.

      Poza tym wiedział już, że traci czas próbując zmienić zamiary Isobel. Zawsze była twarda jak kamień. Tylko niezwykła zmysłowość czyniła ją ciepłą i pociągającą w łóżku.

      Potrafiła być okrutna, obojętna i niezwykle mściwa.

      Teraz roześmiała się tylko i powiedziała:

      – Pamiętam to wszystko, i jeszcze więcej, pamiętam twoje obraźliwe słowa i sposób, w jaki mnie opuściłeś. Ale sądząc po twoich listach, Yvonne udało się ukoić wszystkie twoje cierpienia.

      Najwyraźniej była zazdrosna, że znalazł szczęście w ramionach Yvonne.

      W niej odkrył naprawdę to, co u Isobel było tylko pozorem. Serdeczną wrażliwość. Kiedy się kochali, potrafiła rozpalić ogień, który pochłaniał ich bez reszty.

      A ponieważ Isobel była kobietą zazdrosną, chciała ukarać go, chciała, by cierpiał i stał się jej ofiarą.

      Zrozumiał, że nie ma jej już nic do powiedzenia.

      Resztka dumy, która była tak istotną cechą jego charakteru, nakazała mu przyjąć nieunikniony los, nie pozwalała na dalsze upokarzanie się.

      – A więc dobrze, Isobel – powiedział wreszcie. – Zgodzę się na tę nieznośną sytuację pod jednym warunkiem – że oddasz mi listy skradzione Yvonne.

      Przez chwilę milczał, a potem dodał:

      – Nie ufam ci i przysięgam, że nie włożę obrączki na palec twojej pasierbicy, dopóki listy nie znajdą się w moich rękach.

      Dobrą chwilę zabrało hrabinie rozwiązanie tego problemu.

      Wreszcie powiedziała:

      – Dobrze, Crispinie. Wezmę je ze sobą do Wyn i oddam ci je w kaplicy, kiedy zacznie się już ceremonia zaślubin.

      – Będę je oczywiście musiał obejrzeć, by upewnić się, czy nie są sfałszowane – ostrzegł ją książę.

      – A jeśliby były, to co zrobisz?

      – Wtedy możesz zabierać dziewczynę z powrotem.

      – Dostaniesz swoje listy – obiecała Isobel.

      Wstała i kolejny raz książę wyciągnął rękę w stronę dzwonka, ale ona już była przy nim.

      – Ubiliśmy dzisiaj interes – powiedziała cicho – i uważam, że powinniśmy przez wzgląd na dawne czasy przypieczętować to pocałunkiem.

      – Wolałbym raczej pocałować szatana w postaci węża! —odparł książę. – Znienawidziłem cię, Isobel, za to, co mi zrobiłaś, kiedy cię jeszcze kochałem, a teraz na dodatek pogardzam tobą, jak również samym sobą, za to, że związałem się z tobą.

      Dopiero wypowiadając te słowa uświadomił sobie, że nie spodziewała się takiego wybuchu. Wiedział dobrze, jak mocno ją uraził.

      Potrafiła owinąć sobie wokół małego palca każdego mężczyznę i manipulować nim do woli.

      Dostrzegł w jej oczach zdziwienie.

      Pomyślał, że za fasadą doświadczenia wciąż kryje się w niej młoda dziewczyna, wiedziona pragnieniem podbicia świata.

      Nieco łagodniejszym głosem dodał:

      – Zmusiłaś mnie, żebym zrobił coś wbrew własnej woli tylko dlatego, że ty tego chciałaś. Ciesz się z wygranej, a ja proszę cię tylko o jedno: zostaw mnie w przyszłości w spokoju.

      Mówiąc to, pociągnął za dzwonek.

      Jednocześnie był przeraźliwie świadomy zapachu jej egzotycznych perfum. Dobrze pamiętał, że czuł wokół siebie ich uwodzicielską woń jeszcze długo po rozstaniu z hrabiną.

      Isobel podała mu dłoń, którą podniósł niedbale do ust.

      Gdy szła przez pokój do wyjścia, gdzie oczekiwał na nią lokaj, książę podszedł do okna. Nie mógł już dłużej znieść jej widoku. Usłyszał odgłos zamykanych drzwi. W tym momencie opanowanie opuściło go całkowicie. Zaczął kląć jak szewc.

      Niech diabli porwą Isobel prosto do piekła. Do piekła, w którym on będzie musiał spędzić resztę swojego życia.

      ROZDZIAŁ 2

      Będzie mi ciebie brakowało, wielebna matko. Dziękuję za serce, jakie okazywałaś mi w czasie mojego pobytu w szkole.

      W głosie Safiny tak żarliwie dźwięczała nuta szczerości, że matka przełożona aż się uśmiechnęła.

      – Safino, miło było mieć cię tutaj – odpowiedziała – ale mam nadzieję, że w świecie, do którego wejdziesz, będziesz pamiętała, czego cię uczyłyśmy.

      – Będę pamiętała o wszystkim – oświadczyła Safina – choć uczciwie mówiąc, wielebna matko, wcale nie mam ochoty rozstawać się z tobą.

      Matka przełożona położyła jej rękę na ramieniu.

      – Jesteś już teraz dorosła i musisz wypełnić swoje zadanie w życiu. Nie zapominaj, że będziesz przykładem dla wielu ludzi. Nie możesz ich zawieść.

      – Postaram się – obiecała Safina.

      – Bóg z tobą, moje dziecko – powiedziała matka przełożona.

      Safina przyklękła, pocałowała ją w rękę i ruszyła ku drzwiom.

      Zakonnica patrzyła za nią wzrokiem pełnym uczucia, ale i niepokoju.

      List, który otrzymała od hrabiny Sedgewick, wcale jej się nie podobał. Była to właściwie instrukcja dla Safiny, dotycząca podróży do Anglii. Matce przełożonej wydał się on chłodny i pozbawiony uczucia.

      Po powrocie do domu Safina mogła odczuć brak własnej matki jeszcze boleśniej niż w chwili, kiedy przybyła do przyklasztornej szkoły.

      A wtedy była pogrążona w ogromnej rozpaczy.

      Tylko dzięki siostrom, które okazały jej pełne zrozumienie, oraz koleżankom, miłym, dobrze urodzonym dziewczętom, stopniowo przyzwyczaiła się do otoczenia.

      I wreszcie polubiła szkołę.

      Safina jadąc ulicami Florencji żegnała miasto. Myślała, że żadne miejsce na świecie, nawet Anglia, nie jest tak piękne ani tak przesycone historią.

      Matka przełożona, zgodnie z instrukcjami macochy Safiny, przydzieliła jej do towarzystwa zakonnicę, która miała dbać o jej bezpieczeństwo podczas powrotnej podróży do kraju.

      Siostra Benedicta była kobietą w podeszłym wieku, o wyjątkowej


Скачать книгу