Nieśmiertelni. Vincent V. Severski
kampusu. Skończyły się już studenckie imprezy. Dwie dziewczyny i mocno chwiejący się chłopak próbowali tańczyć przy świetle błyskających kogutów, myląc najwyraźniej to miejsce z dyskoteką. Nagle tłumek rozstąpił się, odsunięty zdecydowanymi ruchami ramion policjantów, i wyłoniły się dwa białe fordy transit VIII bez żadnych oznakowań, a za nimi granatowe volvo v60 i stary czerwony saab 93.
Szybko… Tylko co z tego? – pomyślała Linda i spojrzała na zegarek. Była 3.45. Teraz wszystko w rękach Gunnara.
Fordy należały do SKL i Linda znała je bardzo dobrze, volvo do nowego dyrektora generalnego Säpo, Johana Wallina, a saab do Olafa Svenssona, jej partnera.
Samochody znikły za rogiem budynku i niemal w tym samym momencie zadzwonił jej telefon.
– Już przyjechaliśmy. Gdzie jesteś? – odezwał się krótko Olaf.
– Na… na… – musiała odchrząknąć, bo zaschło jej w gardle – na miejscu… na górze – dokończyła.
– Zejdź na dół – rzucił i wyłączył się.
Linda ruszyła ku drzwiom, ale na moment zatrzymała się pośrodku pokoju. Dotarło do niej, że znowu będzie musiała przejść po krzesłach nad ciałem chłopaka leżącego w korytarzu, i pomyślała, że mostek z krzeseł jest chybotliwy i mogłaby upaść na ciało. Wzięła kilka głębokich oddechów i wyszła z pomieszczenia. Kątem oka odprowadziła Pera Moberga, który został w drugim pokoju.
Gdy schodziła na dół, minęli ją szeregiem technicy kryminalistyczni SKL z aluminiowymi walizkami i w białych kombinezonach, podążający w przeciwnym kierunku.
Na parterze, po lewej stronie, znajdowała się nieduża sala wykładowa. Wewnątrz było już kilka osób, niektóre siedziały na ławkach, inne stały, ale Lindę uderzyła przede wszystkim blada Harriet Berghen, która przykucnęła samotnie pod oknem.
Kiedy tylko Linda weszła, podszedł do niej Olaf i objął ją ramieniem. Obok stał dyrektor Hermansson z FRA z jakimś mężczyzną, dalej Wallin, który skinął jej głową, oraz dwóch policjantów w mundurach. Gunnar w puchowej kurtce, zapięty po szyję, zajął miejsce pod tablicą, jakby zaraz miał zacząć wykład.
– Czekamy na kogoś jeszcze? – odezwał się Selander na widok Lindy i wymownie rozejrzał się po zebranych.
Nikt nie miał wątpliwości, że to on tu teraz dowodzi.
– Na prokurator Magnusson – odparł ktoś z tyłu.
– Ona zawsze się spóźnia. Uznaję zatem, że jesteśmy wszyscy – wtrącił ostro Gunnar. – Nie mamy czasu! Potrójne brutalne morderstwo… może być więcej ofiar, a sprawcy na wolności. Prawdopodobnie mamy też do czynienia z porwaniem Antona Peteriusa, co dodatkowo wymusza na policji szybkie i zdecydowane działania. Decyzją szefa policji jestem odpowiedzialny za to śledztwo i proszę o wykonywanie wszystkich moich poleceń bezzwłocznie i dokładnie. Policja poczyniła już stosowne kroki, które nadzoruje Bengt Ulwe, i rozpoczęły się poszukiwania sprawców na terenie całego kraju. Biorąc pod uwagę bezprecedensowy charakter zdarzenia i nieznane jeszcze jego podłoże oraz motywy przestępców, decyzją ministra sprawiedliwości śledztwo zostaje objęte klauzulą „ściśle tajne”. Czy na tym etapie są jakieś pytania?
Zaległa kilkunastosekundowa cisza.
– Chwileczkę! – niemal krzyknął jeden z umundurowanych policjantów, podnosząc lewą rękę i jednocześnie przykładając drugą do prawego ucha. – Mam nasłuch… informację… Coś jest… Moment! – mówił z silnym norrlandzkim akcentem.
Wszyscy zamarli i jak zahipnotyzowani zaczęli się wpatrywać w okrągłą twarz obwieszonego sprzętem potężnego policjanta koło pięćdziesiątki, który właśnie zmrużył rzadkie blond brwi nad jasnymi, głęboko osadzonymi oczami i wysunął do przodu ciężką szczękę.
Nooo… Dolph Hans Lundgren, kurde, od razu wiedziałem, że skądś go znam – pomyślał Olaf, ale zamiast się rozluźnić po tym mimowolnym déjà vu, spiął się jeszcze bardziej w oczekiwaniu na to, co zaraz miał usłyszeć.
– No tak… – odezwał się Lundgren z papierową zadumą, opuścił ręce wzdłuż ciała i powrócił do swego pierwotnego wyrazu twarzy. – Wszystko jasne! – oznajmił, jakby znał prawdę od początku świata, pokiwał znacząco głową i wszyscy mu uwierzyli. Oprócz Gunnara. – Właśnie otrzymałem informację, że w Rinkeby spłonął nieoznakowany volkswagen, ten sam model, którego sprawcy używali tutaj. Wewnątrz ujawniono niezidentyfikowane zwęglone zwłoki mężczyzny…
– O której dostaliśmy powiadomienie o pożarze? – przerwał mu Gunnar i Dolph powtórzył to pytanie do mikrofonu.
– O trzeciej pięć – odparł niemal natychmiast. – Zaraz, zaraz… – Przycisnął palec do ucha. – W sumie spaliły się trzy samochody i nie jest jeszcze jasne, od którego rozpoczął się pożar.
– Wszystko wskazuje na to, że mamy jedną ofiarę więcej… Mężczyzna… najprawdopodobniej ten Lasse, spalony samochód, spalone dowody rzeczowe, ponad trzy godziny od porwania. Rinkeby wybrali pewnie też nieprzypadkowo – podsumował Selander. – Samochód spłonął po wydarzeniach na KTH. Mamy do czynienia z zawodowcami, którzy doskonale wiedzą, że poluje na nich policja całego kraju. Nie mamy rysopisów, nic nie mamy, a zdjęcia z kamer są do dupy…
– Trochę to dziwne, że od zajścia tutaj, na KTH, do spalenia samochodu minęło aż tyle godzin – włączyła się Linda. – Należy założyć, że może ich już nie być w kraju…
– Albo wkrótce wyjadą – dodał Olaf.
– Samochód podpalili z opóźnieniem, żeby nas zmylić i zyskać na czasie. Im większe zamieszanie i brak logiki, tym lepiej dla sprawców. Wydaje się jednak, że Anton żyje, a to on jest kluczem do rozwiązania sprawy – ciągnął Gunnar. – Jeżeli ustalimy ten związek, ustalimy też, co się stało i kogo trzeba szukać. Napastnicy wiedzieli, że Lasse może wyciągnąć Antona z hakatonu, i potrzebowali go tylko do tego. Peterius miał im ułatwić wejście do strefy chronionej wydziału, ale sam też był ich celem. Czyli…
– Anton i to coś, co było tutaj… – przerwał mu Olaf.
– Musimy pilnie ustalić, co przestępcy stąd wynieśli. To teraz najważniejsze. Wtedy będziemy mogli ruszyć z miejsca – kontynuował Selander. – Jakie programy naukowe… szczególnie te tajne oczywiście, nadzorował Peterius? Czy ktoś jest w stanie odpowiedzieć na to pytanie?
Rozejrzał się po zebranych i zatrzymał wzrok na mężczyźnie, który siedział obok dyrektora Hermanssona i nieśmiało podnosił rękę z wyciągniętym palcem wskazującym.
– Ja znam wszystkie projekty, które nadzorował Anton na KTH – odezwał się. – Nazywam się Magnus Torgen i jestem kierownikiem sekcji, w której był Peterius – mówił cicho, powoli, jakby nie był pewny, czy mu wolno. Spojrzał na swojego szefa.
– Proszę, Torgen, niech pan mówi – wtrącił Hermansson. – W obliczu tego, co się stało, nie ma czasu na formalne zwalnianie z zachowania tajemnicy państwowej. – I popatrzył na Johana Wallina, szefa Säpo, który wymownie pokręcił głową na znak, że też tak uważa.
– Anton Peterius wraz z profesorem Perem Niemanem i doktorantem Nilsem Peterssonem…
– Petersson to jeden z zabitych… – przerwał mu Gunnar. – Tylko jego ciało znajdowało się na terenie strefy zamkniętej. Przed śmiercią był torturowany… – Urwał w pół zdania, bo po sali przeszedł przykry pomruk, i od razu skierował pytanie do Harriet: – Pani znała Peterssona?
– Tak – wydusiła z siebie z trudem i opuściła głowę, obejmując twarz rękami.
– Proszę dalej, Magnus.
– Na