Zwodniczy punkt. Dan Brown
ziejący w lodzie wyglądał teraz jak mały basen głęboki na sześćdziesiąt metrów. Rozkołysana woda jeszcze przez chwilę biła w lodowe ściany. Lustro znajdowało się dobre metr dwadzieścia poniżej krawędzi; różnica wynikała z ubytku meteorytu i właściwości wody, której objętość w stanie ciekłym jest mniejsza niż w stanie stałym.
Nora Mangor natychmiast rozstawiła słupki STASK. Szyb był dobrze widoczny, ale w tym przypadku należało podjąć wszelkie środki ostrożności. Każdy, kto wpadłby do dziury, znalazłby się w poważnych tarapatach. Ściany szybu tworzył idealnie gładki lód i wydostanie się o własnych siłach nie byłoby możliwe.
Lawrence Ekstrom podszedł do Nory Mangor i mocno uścisnął jej rękę.
– Dobra robota, doktor Mangor.
– Spodziewam się pochwał na piśmie – odparła.
– Załatwione. – Administrator odwrócił się do Rachel. Na jego uszczęśliwionej twarzy malowała się ogromna ulga. – I co, pani Sexton, profesjonalny niedowiarek jest przekonany?
Rachel musiała się uśmiechnąć.
– Oszołomiony, to lepsze słowo.
– Dobrze. Proszę ze mną.
Rachel podeszła z administratorem do wielkiej metalowej skrzyni, która przypominała przemysłowy kontener transportowy. Na boku pomalowanym w barwy kamuflujące widniały wypisane z użyciem szablonu litery: PSC11.
– Stąd zadzwoni pani do prezydenta – powiedział Ekstrom.
Przenośny system bezpiecznej łączności, pomyślała Rachel.
Takie „budki telefoniczne” były standardowym elementem wyposażenia na polu bitwy, ale nie spodziewała się, że zobaczy jedną z nich w czasie pokojowej misji NASA. Z drugiej strony, za administratorem Ekstromem stoi Pentagon, więc NASA ma dostęp do takich zabawek. Surowe twarze dwóch uzbrojonych strażników świadczyły o tym, że kontakt ze światem zewnętrznym odbywa się wyłącznie za zgodą administratora.
Wygląda na to, że nie tylko ja jestem poza zasięgiem.
Ekstrom zamienił parę słów ze strażnikiem i wrócił do niej.
– Powodzenia – rzucił i odszedł.
Strażnik zapukał do drzwi. Technik otworzył je od środka i gestem zaprosił Rachel. Weszła za nim do przyczepy.
Wewnątrz było ciemno i duszno. W niebieskawym świetle samotnego monitora dostrzegła półki z aparaturą telefoniczną, radiową i sprzętem łączności satelitarnej. Ciasnota pomieszczenia mogła wpędzić w klaustrofobię. Było zimno jak w piwnicy w środku zimy.
– Proszę usiąść, pani Sexton. – Technik wysunął stołek na kółkach i ustawił go przed ekranem komputera. Gdy usiadła, przysunął mikrofon do jej ust i założył jej na głowę duże słuchawki. Sprawdził hasła w książce kodów i na stojącym w pobliżu urządzeniu wystukał długi ciąg znaków. Na ekranie pojawił się zegar.
00:60 SEKUND.
Technik z zadowoleniem pokiwał głową, gdy zegar zaczął odliczać sekundy.
– Jedna minuta do połączenia. – Odwrócił się i wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Rachel usłyszała szczęk zamka.
Cudownie.
Czekając w ciemności i patrząc, jak zegar powoli odlicza sekundy, uświadomiła sobie, że to jej pierwsze chwile prywatności od wczesnego ranka. Obudziła się bez cienia przeczucia, że wydarzy się coś niezwykłego. Życie pozaziemskie. Tego dnia najpopularniejszy mit wszech czasów przestał być mitem.
Rachel zaczęła sobie uświadamiać destrukcyjny wpływ odkrycia meteorytu na kampanię ojca. Choć pod względem politycznym kwestia funduszy NASA nie mogła równać się z prawem do przerywania ciąży czy też opieką socjalną i zdrowotną, ojciec nadał jej taką rangę. A teraz gorzko tego pożałuje.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.