Życzenie Smierci (Więzy Krwi Księga 12). Amy Blankenship
artefakt, a w zamian otrzymał ogromną teczkę z pieniędzmi.
Potem Vincent zaproponował, że podzieli się z nią i poprosił, by weszła z nim w interes. Nie myśląc o konsekwencjach, zgodziła się na współpracę, decydując, że może zdobyć jeszcze więcej rzeczy dla swojego dziadka, wykorzystując powiązania Vincenta z tymi nowymi, agresywnymi kolekcjonerami.
Była podekscytowana tym, że w końcu ma partnera i przekonała się, że potrafi być tak samo przebiegły jak ona. Nie przeszkadzało jej też, że był seksowny jak diabli i miał brytyjski akcent, który sprawiał, że każde jego zdanie brzmiało, jakby z nią flirtował.
Lacey potrząsnęła głową nad swoim naiwnym myśleniem, myjąc włosy szamponem. Zgodziła się na ten układ zarówno z chciwości, jak i dlatego, że Vincent był cholernie seksowny... jej jedyne dwie słabości.
Po upojnej nocy i większości następnego dnia gorącego jak diabli seksu bez zobowiązań, Vincent opowiedział jej co nieco o podziemnym kręgu, do którego należał. Nie zajęło jej dużo czasu, by zorientować się, że bycie jego partnerką oznacza, że jest również partnerką całej sieci potężnych demonów.
Dzięki dziadkowi nie była całkowicie pozbawiona wiedzy o demonach, ale to nie znaczyło, że kiedykolwiek z którymś będzie tańczyć. Chociaż świadomość tego, w co się pakuje, denerwowała ją, zignorowała szósty zmysł i cieszyła się na dreszczyk emocji, jaki oferował jej Vincent.
Tego wieczoru, zabrał ją na spotkanie z mistrzem demonów podziemnego pierścienia... starym człowiekiem, który wyglądał na sto dziesięć lat i nazywał się Mistrz, co wtedy wydało jej się nieco zabawne.
Kiedy stary demon chłodno odrzucił jej zaproszenie do podziemnego złodziejskiego kręgu i próbował zabić ją na miejscu, straciła poczucie humoru. Gdyby nie to, że Vincent stanął przed nią i zabrał kulę przeznaczoną na jej głowę, byłaby teraz martwa. Pomyślała, że Vincent nie żyje, gdy szarpnął się i jęknął, jak kula wbiła się w niego, rozlewając strugi krwi po jej twarzy.
Wtedy po raz pierwszy dotarło do niej, że Vincenta nie da się zabić... bez względu na to, jak bardzo by go krzywdzono. Wygrzebał kulę ze swojego ramienia, równocześnie spierając się z czarnookim demonem w jej imieniu, mówiąc, że od lat chciał mieć partnera i że to on ją wybrał.
Vincent był ulubionym złodziejem Mistrza, niechętnie więc zaakceptował jego wybór, zgodził się tylko pod warunkiem, że będzie mógł uznać ją za swoją podwładną, co dawało mu prawo do zabicia jej, jeśli kiedykolwiek wymknie się spod kontroli lub spróbuje opuścić grupę.
Vincent spokojnie spojrzał na Lacey przez swoje krwawiące ramię i powiedział: "Albo to, albo nigdy nie pozwoli ci wyjść stąd żywą. Czy zgadzasz się na ten układ?"
Została nauczona przez dziadka, by nigdy nie zawierać umowy z demonem, ale nie była na tyle głupia, by nie zgodzić się z tym, który stał przed nią. Kiedy spojrzała w jego zimne, czarne oczy, wiedziała, że jest w stanie zabić ją i zapomnieć o niej w tej samej sekundzie.
Gdy tylko opuścili ogromną posiadłość Mistrza, odwróciła się w stronę Vincenta, myśląc, że on również jest demonem... albo przynajmniej pół-rasą i nie ostrzegł jej. Szybko poinformowała przystojnego dupka, że jest mu wdzięczna za uratowanie jej życia, ale ma zasadę, że nie sypia z demonami.
Vincent spokojnie chwycił ją za ramiona i poprosił, by przyjrzała się uważnie krwi plamiącej jego koszulę... była czerwona. Gdyby był demonem, byłaby czarna. Kiedy już się uspokoiła, zaczął wyjaśniać jej swoje... niezwykłe uwarunkowania. Poinformował ją, że był w pełni człowiekiem w każdym znaczeniu tego słowa, ale gdzieś po drodze został przeklęty przez anioły.
Nie była pewna, co miał na myśli mówiąc o aniołach, ponieważ nie chciał tego wyjaśnić, ale najważniejsze było to, że Vincent po prostu nie mógł umrzeć. Poprawka... mógł umrzeć, ale zazwyczaj nie pozostawał martwy na długo. Nawet rozpiął koszulę, pozwalając jej zobaczyć, że rana po kuli przestała już krwawić i goiła się w szybkim tempie.
Lacey z czasem wczuła się w jego sytuację, rozumiała, że żył już tak długo, aż stał się znudzony, nieustraszony, samotny... i bardzo zły, że wciąż jest żywym człowiekiem, podczas gdy wszyscy, na których mu zależało, byli martwi.
Ona i Vincent zawarli kilka aktów porozumienia odnoszących się do ich partnerstwa i przyjaźni. Pierwszą z nich było to, że nie będzie próbowała uciekać, bo choć on nie mógł umrzeć, Vincent był pewien, że mogła i że zrobiłaby to, gdyby Mistrz ją dogonił. Drugą umową było to, że będą kontynuować swój związek bez zobowiązań, który szalenie jej się podobał.
Nie chodziło o to, że go nie kochała... kochała. Ale bardziej jako najlepszego przyjaciela, co było dla niej plusem, ponieważ twierdził, że stracił zdolność odwzajemniania uczuć wieki temu. Dla niego zakochanie się w kimś doprowadziłoby jedynie do cierpienia, gdy patrzył, jak ta osoba starzeje się i umiera... opuszczając go. Doskonale to rozumiała.
To właśnie podczas współpracy z Vincentem poznała kilka prawd o największym złodzieju tamtych czasów... jej dziadku. Znany był jako Kameleon i nigdy nie podawał innego imienia. Ponadto był tak dobry w sztuce oszustwa, że nigdy nie zawalił żadnej misji, do której został wynajęty... i bez wątpienia każdej, którą podjął w tajemnicy.
Opisując go jako mistrza przebrania i fakt, że posługiwał się pseudonimem Kameleon, od razu wiedziała, że chodzi o dziadka, choć nigdy nie podzieliła się tą informacją z nikim, nawet z Vincentem. Najpopularniejszą teorią było to, że był człowiekiem zmiennokształtnym, co w jej opinii było najbliższe prawdy, ponieważ nikt nie wiedział, że dziadek miał urządzenie maskujące.
Świat demonów ciągle próbował go odnaleźć, jednak wielu wierzyło, że dziadek nie przeżył. Po ostatnim zadaniu, jakim była kradzież orbitala duszy od pierworodnego, natychmiast zniknął, zabierając ze sobą ornament. Nikt nie był w stanie go zlokalizować od tego czasu... a szukali na pewno, Lacey nie miała co do tego wątpliwości. Nie wiedzieli jednak, że orbital duszy, o którym mowa, znajduje się w betonowym sejfie w centrum Los Angeles, otoczony oddziałem demonów.
Z tego powodu Lacey wiedziała, że niebezpiecznie byłoby kontaktować się z kimkolwiek z jej rodziny, bojąc się, że demony znajdą jej dziadka. Wiedziała również, że lepiej nie kontaktować się z nim osobiście. Nie zrozumiałby i prawdopodobnie przyszedłby po nią, z pewnością dając się przy tym zabić.
Milczała przez ponad rok, nie mówiąc ani słowa o miejscu jego pobytu, podczas gdy ona coraz bardziej angażowała się w działalność złodziejskiej szajki. Gdy tylko zauważyła, że nie jest już tak bacznie obserwowana, zaczęła planować swoją wielką ucieczkę. Ostrzegła nawet Vincenta, że zamierza to zrobić przy pierwszej nadarzającej się okazji.
Przypomniał jej o znamieniu, które Mistrz odcisnął na jej ramieniu, lecz ona wciąż szukała sposobu, by go usunąć. Zapewniła Vincenta, że jej następnym celem będzie włamanie się do pewnego sejfu, w którym, jak wiedziała, znajduje się księga zaklęć mogąca pomóc jej w walce z demonicznym znamieniem... Nie powiedziała mu tylko, że to sejf jej dziadka. Vincent nawet nie wiedział, że miała dziadka.
Dwie ostatnie misje, na które zostali wysłani, były tak niebezpieczne, że za każdym razem niewiele brakowało, by zginęła, i tak właśnie by się stało, gdyby Vincenta tam nie było, by przejąć obrażenia za nią. Poddał się, by mogła uciec. Obydwa razy został brutalnie zabity, a jego ciało porzucone, tylko po to, by po przebudzeniu wrócić do zdrowia.
W końcu zgodził się, że to staje się zbyt niebezpieczne dla niej, by pozostawać w pobliżu, Vincent zaoferował jej pomoc w ucieczce. Tak się złożyło, że następna misja zaprowadziła ich z powrotem