Pacjenci doktora Garcii. Almudena Grandes

Pacjenci doktora Garcii - Almudena  Grandes


Скачать книгу
i mojej klęski, stanowiąc siłę tak potężną, że wypełniała wszystkie luki naszej relacji. Dlatego pewnej kwietniowej nocy Amparo, nie czekając, aż dojdę do siebie, ruszyła do ataku.

      – Bardzo się martwię o małego.

      – Albo o małą. – Żadna lepsza odpowiedź nie przyszła mi do głowy.

      – Małego – upierała się z tym samym przekonaniem, jakie przejawiała od początku. – To będzie chłopiec, ale jeśli rzeczywiście miałeś rację, jeśli coś pójdzie nie tak… Jestem pewna, że moje siostry zajęłyby się nim jak własnym, że niczego by mu nie zabrakło, ale one nie wiedzą, że zaszłam w ciążę i… Gdyby dziecko samotnej matki zostało samo, już mniejsza o to z jakiej przyczyny, w czasie wojny lub potem, gdybym na przykład umarła podczas porodu, a ciebie by rozstrzelali albo trafiłbyś do więzienia… – Ta wizja zaskoczyła mnie tak bardzo, że podniosłem się, by na nią spojrzeć. – To tylko taka możliwość, któż przewidzi, co się stanie, prawda? Wiesz przecież, jak to jest, Guillermo. Pewnie, że książeczka rodzinna nie załatwia wszystkiego, ale jeśli mały trafi do sierocińca jako syn samotnej matki, może się zdarzyć, że ślad po nim zaginie i moje siostry go nie odnajdą, i… – Cały czas na nią patrzyłem, dlatego wiedziałem, że łzy zbierające się w jej oczach są prawdziwe. – W końcu się okaże, że po tylu wysiłkach, żeby urodził się zdrowy, po całym tym zdobywaniu jedzenia i w ogóle, i tak przez całe życie będzie nieszczęśliwy.

      Nasz ślub odbył się szóstego maja 1938 roku. Tym również zajęła się Experta, która najpierw załatwiła wszystkie formalności, a potem została jednym ze świadków. Ja ograniczyłem się jedynie do przyprowadzenia drugiego świadka, mojego szefa, który zawiózł mnie do ratusza własnym autem, w tak radosnym nastroju, jakbym nie uprzedził go, że ten ślub to czysta formalność, albo jakby przewidywał z góry, że wygląd panny młodej jemu przyzna rację.

      – Co to za kwiaty, Amparo?

      Była dopiero w piątym miesiącu i brzuch nie odznaczał się zbytnio, jednak Experta uszyła jej nową sukienkę, wykorzystując materiał z dwóch innych, obu czarnych, z zakładką z przodu, która ładnie eksponowała jej figurę, nie kryjąc ciąży. Wyglądała bardzo elegancko, tak ładnie, że aż nie mogłem tego pojąć. Tym bardziej nie pojmowałem bukietu z trzech hortensji w jasnoróżowym kolorze, które bardziej niż sukienka odróżniały ją od pozostałych panien młodych oczekujących na swoją kolej.

      – A co w tym dziwnego? Przecież bierzemy ślub, nie? – Posłała mi promienny uśmiech, jakby to był najszczęśliwszy dzień w jej życiu.

      – Experto, ile cię kosztowały te kwiaty?

      Nigdy się tego nie dowiedziałem, bo właśnie w tym momencie ktoś wywołał nasze nazwiska. Uroczystość trwała dokładnie tyle, ile zajęło urzędnikowi odczytanie trzech artykułów Kodeksu cywilnego, a czterem osobom obecnym na ślubie złożenie podpisów, lecz nim zdążyłem podnieść pióro, moja świeżo poślubiona małżonka poprosiła, żebym spojrzał w stronę fotografa.

      – Ale… co u diaska!?

      Obok stał bardzo młody żołnierz. Na przepustce dorabiał sobie parę groszy z pomocą aparatu, który podarował mu pewien brygadysta. Był to nowiutki zagraniczny aparat umocowany na starym i tak rozklekotanym trójnożnym statywie, że fotograf musiał przytrzymywać go lewą ręką, kiedy zwalniał spust migawki.

      – Nie przeklinaj, bo źle wyjdziesz.

      – Ale… Co to wszystko ma znaczyć, Amparo?

      – Jak to co? – odparła głośno. – Naszego syna ucieszy wiadomość, że jego rodzice wzięli ślub, nie sądzisz?

      Zamilkłem, spojrzałem w obiektyw i uśmiechnąłem się, by nie przeciągać sceny. Potem, gdy urzędnik nam pogratulował i poprosił, byśmy opuścili salę, bo w kolejce czekało wiele par, zobaczyłem, że Experta z nim rozmawia. Wolałem się nie zastanawiać, ile kotletów moglibyśmy kupić za pieniądze wydane na ten ślub.

      – No dobrze, załatwione – podsumowałem w drzwiach, z książeczką rodzinną w kieszeni. – My musimy wracać do szpitala.

      – Nie ma mowy. – Amparo uśmiechnęła się i spojrzała na mojego szefa. – Teraz pójdziemy do domu, gdzie przygotowałyśmy mały poczęstunek. Na prawdziwy bankiet nie wystarczyło, ale…

      – Oczywiście. – Tego ranka doktor Quintanilla miał ochotę na zabawę. – Musimy wznieść toast, prawda? – Zerknął na mnie. – To rozkaz.

      Kiedy poprosiłem go na świadka, upewniłem się, że zrozumiał, że nie chodzi o normalny ślub, ale nawet jeśli przyjął to do wiadomości, nie dał niczego po sobie poznać. Był bardzo miły dla Amparo, serdecznie podziękował za wino, którego nalała mu Experta, a w drodze powrotnej do szpitala potraktował mnie jak ojciec.

      Конец ознакомительного фрагмента.

      Текст предоставлен ООО «ЛитРес».

      Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.

      Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.

      1

      Przełożyła Magdalena Olejnik.

      2

      Hiszp. picatostes – chleb smażony na oliwie lub smalcu i obtaczany w cukrze; przekąska spożywana na śniadanie lub podwieczorek.

      3

      Hiszpańska Konfederacja Prawicy Autonomicznej (Confederación Española de Derechas Autónomas) – federacja katolickich i konserwatywnych partii politycznych założona w 1933 roku w celu zniesienia ustroju republikańskiego i wprowadzenia systemu totalitarnego.

      4

      ¡Arriba España! – frankistowskie pozdrowienie.

      5

      Symbole Falangi.

      6

      Hiszp. experta – doświadczona, specjalistka.

      7

      Pablo Iglesias – działacz socjalistyczny, założyciel PSOE, Hiszpańskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej.

      8

      Hiszp. Himno de Riego – hymn Republiki Hiszpańskiej w latach 1931–1939.

      9

      Junta de Defensa de Madrid.

      10

      Instituto Canadiense de Transfusión de Sangre.

      11

      Ejército


Скачать книгу