Spiskowcy wyobraźni. Agnieszka Taborska
odpowiada]
Victor Meyer: Nie mówię nic.
Pierre Blum: Kiedy jestem z kimś, kogo kocham, mówię «Kochanie», w innych sytuacjach milczę.
Madame Lena: Najczęściej mówię «Fernande» (tak się nazywa moja siostra) lub «Denis» (to imię doktora, w którym się kocham, ale z którym nie spałam), jeszcze czasami «Pierre».
Schnitzler: Nic nie mówię.
Schwartz: «Najdroższa» lub «Moja Lulu».
Katia Thirion: «Kocham cię (a.i.o…)» [zapis nie wyjaśnia, co znaczą litery w nawiasie]
Albert Valentin: «Lafirynda», «Zdzira», «Ladacznica».
Paul Eluard: Usta mi się nie zamykają”.
Gra: „Czy otworzyłbyś drzwi?”. Gracze mają wyobrazić sobie następującą sytuację: śni się im, że ktoś puka do drzwi, idą otworzyć i widzą osobę, którą mogą wpuścić lub nie. Każdy kolejno proponuje potencjalnego gościa, pozostali zapisują swoją decyzję o otwarciu bądź nie, plus krótkie wyjaśnienie. Wyniki odczytane są na głos. Gość musi być osobą znaną. W grze bierze udział co najmniej pięciu graczy:
„CEZANNE
Jean-Louis Bédouin: Nie, jego miejsce jest w podręcznikach.
Robert Benayoun: Tak, żeby mieć to jak najszybciej za sobą.
André Breton: Nie, nie mielibyśmy sobie nic do powiedzenia.
27. Marcel Mariën, Biały kruk, 1937
28. Wyborny trup, autorzy: André Breton, Marcel Noll, Jacques Prévert i Benjamin Péret, ok. 1927
29. René Magritte, Czas zasztyletowany, 1938
30. Yves Tanguy, zdjęcia z automatu
Elisa Breton: Nie, za bardzo wierzy w teorie.
Adrien Dax: Nie, za dużo go wszędzie!
Georges Goldfayn: Nie, nie lubię ponuraków.
Julien Gracq: Tak, chyba tak, choć boję się, że rozmowa by się nie kleiła.
Gerard Legrand: Nie, to nudziarz.
Simon Hantai: Nie, nie mógłbym powstrzymać śmiechu.
Wolfgang Paalen: Nie, jego intencje wyprzedzają malarstwo.
Benjamin Péret: Nie, sytuacja byłaby zbyt głupia.
José Pierre: Nie, mam okno.
Bernard Roger: Nie, nie chcę tracić czasu.
Jean Schuster: Nie, nie znoszę jabłek.
Anna Seghers: Nie, bo lubię jabłka.
Toyen: Nie, mam dość martwych natur.
Michel Zimbacca: Nie, zbyt lubię owoce”119.
Psychoanalityczne gry – obok oswobodzenia wyobraźni i zachęcenia do absolutnej szczerości – miały zdrową funkcję rozśmieszania uczestników. Wyborny trup w wersji literackiej i wizualnej był przejawem spontanicznego poczucia humoru, bezkarnie wykrzywiającego rzeczywistość przez złożenie jej kawałków na opak. Surrealistyczne kolaże, obrazy, meble i przedmioty zabawiały się ze światem na podobnie bezpardonowych zasadach.
Surrealiści nie gardzili humorem o korzeniach ludowych: lubili popularne filmy i teatrzyki rewiowe, jeśli tylko nie zawierały zbyt dużo sprośnych żartów, niemożliwych do pogodzenia z wiarą w miłość szaloną. Ludyczność, radość życia i dystans do własnej osoby należą do zbyt rzadko dziś wymienianych cech ruchu, który z czasem skostniał w dogmatyzmie120. Jeśli wierzyć relacjom uczestników zbiorowych zabaw, śmiech nieodłącznie towarzyszył surrealistom „odkrywającym” paryskie zaułki i bretońskie miasteczka, śledzącym kolejne epizody popularnych seriali: Fantomasa i Wampirów Feuillade’a, brodzącym w rzeczkach w poszukiwaniu agatów, wypatrującym osobliwości na pchlich targach, pozującym w tekturowych autach lunaparku, odwiedzającym uliczne bale, spędzającym długie godziny w kawiarniach i bistrach, wywołującym głośne skandale, żarliwie dyskutującym o polityce, seksie, wolności i wyobraźni. Jedną z pierwszych decyzji grupy było odrzucenie snobistycznego Montparnasse’u „poważnych” artystów na rzecz ludowego Montmartre’u miejskich włóczęgów, robotników, marynarzy, prostytutek i alfonsów (większość odwiedzanych przez surrealistów kawiarń oraz mostek kapitański – ulica Fontaine’a, na której Breton z kolejnymi żonami mieszkał całe życie – były o rzut kamieniem od placu Pigalle).
Dokonawszy wyboru „złej” dzielnicy, w której toczyć się miała historia ruchu, adepci nowego kierunku przystąpili do podważenia wizerunku artysty. Za instrument do niekończących się zabaw z własną twarzą posłużył im wynalazek epoki: automat do legitymacyjnych zdjęć. Stojące na antypodach narcyzmu seryjne fotografie, na których Ernst, Tanguy i bracia Prévert wygłupiają się niczym uczniacy na wagarach, skłaniają do zrewidowania opinii o surrealistach jako napuszonych egocentrykach. Bardziej przewrotnym przejawem antyportretu były drukowane w 1942 roku w „First Papers od Surrealism” zdjęcia mistyfikatorskie. Amerykańskiej publiczności, ciekawej obliczy francuskich awangardzistów, surrealiści woleli zaprezentować się w przebraniu: Ernst – brodatego pustelnika, Magritte – krótkowzrocznego kolonisty, Carrington – farmerki z południowego stanu ze zdjęcia Dorothei Lange. Przesłanie tej mistyfikacji jest oczywiście złożone: znalazłszy się nie całkiem z własnej woli w Nowym Jorku, paryżanie z wyboru woleliby być gdzie indziej, toteż wykorzystali okazję, by w cudzym ciele prysnąć jak najdalej. Efekt ich zabawy jest jednak przede wszystkim komiczny.
Śmiech stanowi wyraz niepokory, przejaw wolności i odwagi cywilnej, instynktowną reakcję na świat, złożony – jak zawsze – w głównej mierze ze strasznych mieszczan w strasznych mieszkaniach. Jest inicjacją przywracającą godność stłamszonej spontaniczności, pozwalającą stłuc skorupę powagi i oportunizmu. Poczucie humoru scalało grupę złożoną z silnych indywidualności, lecz nonkonformizm i zamiłowanie do prowokacji zwiastowały mające wkrótce wybuchnąć spory. Salwy śmiechu nierzadko zapowiadały równie spontanicznie wymierzane policzki.
Dla Jacques’a Vaché humor był sposobem na duchową dezercję i pozostanie przy zdrowych zmysłach poprzez zachowanie dystansu do wojennej rzeczywistości. Stanowił sposób na przeżycie. Nieco później dla Aragona stał się warunkiem do powstania poezji. „Cóż za poczucie humoru znaleźć można u wszystkich wielkich poetów! Wystarczy wspomnieć Lautréamonta”121 – pisał w Rozprawie o stylu. Optymista Tzara wierzył, że humor zdławi kiedyś konflikty między jednostką a społeczeństwem. Traktował go (jak Breton) jako wypadkową przypadku, wyrosłą z przeciwstawnych uczuć nierozdzielną cząstkę każdego ludzkiego działania122.
Na ankietę Czy humor jest postawą moralną? twierdząco odpowiedział na łamach pisma „Le Surréalisme au service de la Révolution” poeta i czołowy teoretyk surrealistów serbskich, Marco Ristitch, widzący w poczuciu humoru moralny wymóg. „Ponieważ od wieków humor nie zostawia w spokoju żadnej nagrobnej płyty, żadnego węgielnego kamienia amfiteatru nieśmiertelnej mądrości, jest moralny, tak samo jak szaleństwo, poezja czy miłość”123. Świadom niebezpieczeństw płynących z odrzucenia obiektywnej rzeczywistości, pomny tragicznego końca kilku surrealistów, Ristitch widział jednak w humorze zagrożenie: „Oparta na humorze życiowa postawa okazuje się nie do zniesienia.
119
Powyższe cytaty pochodzą z książki
120
Por. Robert Benayoun,
121
Louis Aragon,
122
Tristan Tzara,
123
Marco Ristitich,