Na szczycie. K.N. Haner
wstałam i weszłam do biblioteki.
– Wszystko w porządku? – zapytałam cicho, by go bardziej nie wkurzyć.
– Co?! – obejrzał się wściekły, ale widząc, że to ja, od razu złagodniał.
– Wszystko w porządku? – powtórzyłam i podeszłam do niego. – Jezu, Sed! – spojrzałam na jego zakrwawione kostki, a potem na ścianę, na której widać było ślad po uderzeniu.
– To nic. – Schował rękę za siebie.
– Nie, pokaż! – Chwyciłam dłoń i zobaczyłam rozciętą skórę oraz wiele obtarć. – Trzeba to oczyścić.
– Daj spokój, przemyję wodą i już.
Rzuciłam mu pełne dezaprobaty spojrzenie, po czym zaciągnęłam go do łazienki.
– Masz tu jakąś apteczkę? – Rozejrzałam się po szafkach.
– Jest pod zlewem. – Pokręcił głową.
– Siadaj! – posadziłam go na wannie, a on się roześmiał. – Zaraz nie będziesz taki zadowolony! – polałam mu dłoń środkiem dezynfekującym, wyrwał mi ją i krzyknął:
– Ała!
Tym razem ja się roześmiałam.
– Ty zołzo! – rzucił mi gniewne, lecz rozbawione spojrzenie.
– Mięczak! – pokazałam mu język, za co dostałam klapsa w tyłek.
– Podoba mi się taka zabawa w pielęgniarkę i weterana wojennego!
Parsknęłam śmiechem:
– Byłeś chociaż w wojsku?
– Nie, ale nie przerywaj zabawy.
Pokręciłam głową, próbując się nie popłakać ze śmiechu. Delikatnie oczyściłam ranę, jeszcze raz zdezynfekowałam i zabandażowałam.
– Chyba nie będzie trzeba szyć. – Pocałowałam zabandażowaną dłoń i położyłam delikatnie na jego kolanie.
– Dziękuję.
– Nie ma za co. Moim obowiązkiem jest opiekować się narzeczonym. Jesteś nim, prawda? – uśmiechnęłam się niepewnie.
– Oczywiście, że jestem, ale jeszcze nieoficjalnie – odwzajemnił uśmiech, zrobiło mi się ciepło na sercu.
– Twoja była teściowa nie jest zachwycona.
– Mam to gdzieś. Kara zawsze ją przysyła, gdy wszystko się wali, ale teraz nie dam się ugłaskać.
– Ona naprawdę jest w ciąży, prawda?
– Tak, ale to na pewno nie moje dziecko.
– Skąd masz pewność?
– Bo jest w piątym tygodniu.
– No i co z tego?
– Nie byliśmy w łóżku od ponad trzech miesięcy.
Otworzyłam szeroko usta.
– Rozumiem. To znaczy nie rozumiem, ale to wiele wyjaśnia.
– Odkąd się dowiedziałem, że sypiała z chłopakami, nie mogłem… nie mogłem się przemóc, by jej dotknąć w ten sposób.
– Nie musisz się tłumaczyć, Sed.
– Nie muszę, ale chcę, byś mi uwierzyła. To nie moje dziecko i ona doskonale o tym wie.
– Więc dlaczego to zrobiła?
– A jak myślisz? To oczywiste, że chce cię zniechęcić, i obawiam się, że to dopiero początek. W branży aż huczy od plotek, wszyscy mówią o tym, czym się zajmowałaś, i będą pewnie szukać jakichś brudów. Błagam, powiedz mi, że nic nie znajdą.
– To znaczy? – spojrzałam zaskoczona.
– Że nie ma jakichś kompromitujących zdjęć, filmów albo czegoś takiego…
– Nie można było robić zdjęć w klubie ani nagrywać występów.
– Żadnego romansu z klientem? Czegokolwiek…
– Sed, nie! Nie ma niczego takiego. To była tylko praca, nie świadczyłam usług po godzinach, tak jak niektóre z dziewczyn, jeśli o to ci chodzi.
– Przepraszam, ale nie chcę, by ktoś cię ranił. Wiem, jaka jest młodość i jakie czasami głupoty się robi.
– Nie robiłam głupot, w każdym razie nie jakichś strasznych.
– To znaczy? – mina mu zrzedła.
– Aresztowali mnie raz czy dwa.
– O kurwa, za co?
– Treya też! To jego wina, on mnie namawiał, byśmy weszli na tę wieżę!
– Jaką wieżę?
– Telewizyjną. Byliśmy pijani i z nudów zaczęliśmy się wspinać, ktoś wezwał policję, no i nas aresztowali… – Sed się roześmiał.
– A drugi raz?
– Kąpaliśmy się na golasa w nocy na plaży.
– I tylko tyle?
– A czego się spodziewałeś?
– Nie wiem, jakichś pościgów policyjnych, sekstaśm albo czegoś takiego…
– Wszystko przede mną.
– Reb, moja mała Reb! – pokręcił głową i mnie przytulił. Jest taki czuły, taki… kochany.
***
Chłopaki nie zostawili nam ani kęsa z tego, co przygotowałam. Za to zostawili okropny bałagan. Skrzywiłam się na widok stołu zalanego piwem i sokiem porzeczkowym wymieszanym z resztką ziemniaków.
– Ja tego nie sprzątam! – Skrzyżowałam ręce na piersi.
– Gotowałaś? – Sed spojrzał na mnie zaskoczony.
– Tak, prosiłam, by nie zjedli wszystkiego.
– Umiesz gotować?
– Nie bardzo, ale to, jak widać, mi wyszło.
– Nie zgłaszaj się za często na ochotnika, bo za bardzo nas przyzwyczaisz.
– Kto gotuje dla was, jak jesteście w trasie?
– Przydrożne bary. Żaden z nas nie potrafi gotować, a nawet jeśli któryś potrafi, to się do tego nie przyznaje.
– O, mała, tu jesteś! Szukałem cię! – Do kuchni wtoczył się Trey. O matko, już się tak narąbał? W jednej dłoni trzymał puszkę piwa, a w drugiej kontroler xboxa.
– Co robicie?
– Gramy w boks! Kto przegra, robi sobie z wami tatuaż!
– Jaki tatuaż? – wtrącił Sed, gdy przeszliśmy do salonu.
– Erick i Reb jadą do studia robić sobie tatuaże.
– Chcesz zrobić sobie tatuaż? – spojrzał na mnie krzywo.
– Nie chcę – odpowiedziałam cicho.
– Powiedziała, że prędzej zrobi sobie tatuaż, niż się z tobą prześpi! – wypalił kompletnie pijany Nicki. A ten skąd wie? Rzuciłam Erickowi i Alexowi miażdżące spojrzenie.
– Tak powiedziałaś? – roześmiał się.
– Byłam zła, to było w piątek.
– Długo nie wytrzymałaś, Reb! – roześmiał się Clark.
– Spadaj!