Tron prawdy. Duet. Tom 2. Pepper Winters

Tron prawdy. Duet. Tom 2 - Pepper Winters


Скачать книгу
do moich piersi, jakby walcząc z ochotą dotknięcia mnie.

      Oblizał usta i spojrzał mi w oczy.

      – Chciałem dzisiaj skonsumować nasz związek, ale czekałem tak cholernie długo, żeby cię mieć, Elle, że trochę stałem się sadystą.

      Pochylił się, przejechał ustami po moim pokaleczonym policzku.

      – Jestem dla ciebie taki twardy, ale oczekiwanie na to, co będę z tobą robił, jest niemal tak samo przyjemne, jak robienie tego.

      Puścił mnie, rozpiął koszulę i rzucił ją na podłogę, a następnie zdjął buty, skarpetki i dżinsy.

      – Przez kilka następnych godzin będziemy odpoczywać. A potem… trochę się zabawimy.

      Nie kłamał z tym, że mnie pragnął. Jego penis stał dumnie w białych bokserkach niczym maszt statku.

      Oderwałam od niego wzrok z obrzydzeniem.

      Greg zaśmiał się pod nosem.

      – Pora spać, Elle. Jutro będzie nowy dzień. Mamy mnóstwo do zrobienia. – Pociągnął za linę, zaprowadził mnie do łóżka i odsunął kołdrę. – Kładź się.

      Poczułam gulę w gardle i miałam ochotę się rozpłakać. Wzbierał we mnie wrzask, który chciał niszczyć – wzywać pomocy, chociaż Gregowi udało się skutecznie mnie uprowadzić. Wsadził mnie do samochodu, którego nigdy wcześniej nie widziałam, i zawiózł do domku, o którym nigdy wcześniej nie wspominał.

      Jechaliśmy przez lasy i małe wsie, skręcaliśmy w różne drogi.

      Zniknęliśmy na dobre.

      Jeśli zacznę wzywać pomocy, nikt nie przyjdzie.

      Teraz już byłam zdana wyłącznie na siebie.

      Gdy się nie poruszyłam, popchnął mnie na materac. Upadłam do przodu, po czym przewróciłam się wściekła na bok i podkurczyłam nogi, żeby ukryć jak najwięcej ciała.

      Greg popatrzył na mnie niczym kochanek, przejechał palcem po linii mojej szczęki, dotknął włosów.

      – Nie mogę uwierzyć, że tu jesteśmy. Razem.

      Wygięłam się, żeby mnie nie dotykał, próbowałam zabić go wzrokiem.

      – Nie jesteśmy razem. Nie chcę tego. Zmuszasz mnie. Ani na chwilę nie zapominaj, że cię nie chcę. Nigdy nie chciałam i nigdy nie będę chciała.

      Zesztywniał.

      – Cofniesz te słowa. Zobaczysz.

      – Pudło. Im dłużej będziesz mnie przetrzymywać, tym bardziej rzeczywiste to się stanie. Greg, kiedyś cię lubiłam. Uważałam cię za przyjaciela. Ale teraz… teraz cię nienawidzę.

      Zacisnął szczęki i wyciągnął kołdrę spod moich nóg, przez co musiałam się przesunąć.

      – Twoje kłamstwa są prawie tak złe, jak jego kłamstwa.

      Kiedy delikatnie mnie przykrył, miałam wrażenie, jakby ktoś dłubał w moim ciele kolcem. Słyszałam jego ciężkie kroki na podłodze, gdy wyłączywszy światło, podszedł do łóżka.

      Pozostawałam sztywna i nieugięta, ale on objął mnie od tyłu i wziął mocno w ramiona.

      Poczułam na pośladkach jego wzwód, zrobiło mi się niedobrze.

      Próbowałam zastąpić obecną sytuację wspomnieniami spania z Pennem i chemii, jaka między nami była. Ale nawet to nie mogło mnie pocieszyć. Penn zniszczył to, co do niego czułam, bo był tak bardzo połączony z moją przeszłością.

      Udowodnił, że nie mogę zaufać nikomu.

      Tylko swojemu kotu.

      Dzięki Bogu tata zabrał Szałwię na noc, w przeciwnym razie byłaby głodna i nikt by jej nie przytulił.

      Boże, jeśli jutro nie pojawię się w pracy, tata wpadnie w panikę.

      Nagle ogarnął mnie strach o jego serce. Zignorowałam swoje położenie i zaczęłam się martwić tym, jak ta sytuacja odbije się na nim.

      Przełknęłam odrazę i szepnęłam w ciemności:

      – Greg?

      Przysunął się jeszcze bliżej, pchnął biodrami do przodu.

      – Tak, kochanie?

      Zadrżałam.

      – Nie jestem twoim kochaniem.

      – Teraz jesteś.

      Nie pozwoliłam mu odwrócić mojej uwagi kłótnią, której nie mogłam wygrać.

      – Muszę zadzwonić do taty. Wiesz, że ma problemy z sercem. Musi wiedzieć, że nic mi nie jest.

      Przejechał nosem po moim karku.

      – Przeżyje.

      Próbowałam się wyrwać, ale objął mnie jeszcze mocniej. Cholerna lina na nadgarstku uniemożliwiała mi ruch.

      – Spanikuje.

      – To nie mój problem.

      Rzuciłam się do tyłu, łóżko się zakołysało.

      – Oczywiście, że to jest twój problem. I powiem ci dlaczego. Jeśli umrze z powodu stresu wywołanego tym, co zrobiłeś, będę chciała cię zabić. Przysięgam ci, że…

      Zasłonił mi usta dłonią i pociągnął moją głowę do tyłu tak mocno, że moja czaszka dotknęła jego brody.

      – Cicho. Próbuję spać. – Jego penis wbijał się w moje pośladki. – Jeśli będziesz grzeczna, może pozwolę ci jutro do niego zadzwonić. O ile zgodzisz się na nasze ustalenia.

      Zesztywniałam.

      Nie było szansy, żebym dobrowolnie zgodziła się z nim przespać, ale jeśli będzie mnie szantażował zdrowiem mojego taty, zrobię, co zechce. Będę posłuszna, ponieważ nigdy bym sobie nie wybaczyła, gdyby tata miał kolejny zawał.

      Nienawidzę cię, Greg.

      Pocałował mnie w policzek.

      – A teraz koniec gadania. – Owinął sobie linę wokół palców i pogłaskał mnie po włosach groźnym gestem ubranym w czułość. – Dobranoc, Elle. Jutro będziemy się świetnie bawić.

      Rozdział 4

      Penn

      – Larry, nie ma jej.

      Z trudem powstrzymywałem się przed zmiażdżeniem telefonu palcami.

      Moje serce, moja krew, mój pieprzony oddech były pełne adrenaliny po tym, jak podjechałem pod budynek Elle i zagroziłem pracownikowi ochrony procesem, jeśli mnie nie wpuści, abym się upewnił, że ona śpi bezpiecznie w swoim łóżku, a nie została porwana, tak jak się obawiałem.

      Zrobił to, o co poprosiłem.

      Jej łóżko było puste.

      A teraz stałem w jej kuchni, patrzyłem na rozlane na podłodze czerwone wino, jej telefon i leżącą samotnie w kącie srebrną torebkę z przyjęcia – tę samą, którą zdjąłem z siedzenia w limuzynie, by posadzić sobie Elle na kolanach.

      Szuflada i spiżarnia były otwarte.

      Na widok ewidentnych śladów walki prawie oszalałem z wściekłości i zmartwienia.

      Zabiję go.

      Zabrał ją.

      Skrzywdził ją.

      A mnie tutaj nie było.

      To przeze mnie uciekła do domu. To przeze mnie musiała znosić tego gnoja przez tyle lat.

      Muszę


Скачать книгу