Konferencja ptaków. Ransom Riggs

Konferencja ptaków - Ransom Riggs


Скачать книгу
– przyznał Millard.

      – Nie musisz się chować – oznajmiła Olive. – Nie gryziemy.

      – Nie chowałam się – odparła Noor. – Po prostu wyglądało na to, że potrzebujecie chwili dla siebie, i tyle.

      Podszedłem do niej. Było mi głupio, że jeszcze jej nie przedstawiłem.

      – Niektórzy z was już ją poznali, ale nie wszyscy – powiedziałem. – Oto Noor Pradesh. Noor, oto wszyscy.

      Noor pomachała ręką.

      – Cześć wszyscy – oznajmiła.

      Gdy moi przyjaciele podeszli, żeby się z nią przywitać, wydawała się dziwnie spokojna. Nikt by nie uwierzył, że za nic w świecie nie chciała wejść do zamrażarki w kostnicy Niedotykalnych.

      – Witaj na Diabelskim Poletku. – Horace z powagą uścisnął jej rękę. – Mam nadzieję, że nie wydaje ci się zbyt obrzydliwe.

      – Na razie jestem zaskoczona – wyznała Noor.

      – Mam nadzieję, że z nami zostaniesz – oświadczył Hugh. – Po tym wszystkim, przez co przeszłaś, zasługujesz na odpoczynek.

      – Miło poznać cię osobiście – dodała Olive. – Inni tak dużo o tobie mówili. Znaczy, głównie krzyczeli...

      Poklepałem ją po ramieniu i leciutko popchnąłem.

      – Wystarczy, Olive, dziękuję.

      Emma podeszła i obdarzyła Noor uściskiem, który wydał mi się wymuszony.

      – Nie myśl, że nie cieszymy się z twojego przybycia, bo mówiliśmy to, co mówiliśmy. Cieszymy się.

      – Otóż to! – przytaknął Millard.

      Enoch wytarł dłoń o spodnie i wyciągnął ją do Noor.

      – Miło cię znowu zobaczyć – powiedział. – Cieszę się, że Jacob tym razem tego nie schrzanił, przynajmniej nie tak bardzo, jak mógł.

      – Był świetny – odparła Noor. – On i ten starszy pan byli...

      Wzdrygnęła się na to wspomnienie.

      – Co się stało? – zapytała Emma.

      Noor zerknęła na mnie, a potem znowu spojrzała na Emmę.

      – Umarł – powiedziała z powagą.

      – H wyciągnął Noor z pętli Leo – dodałem. – Postrzelili go, ale jeszcze przez jakiś czas się trzymał i zdołał zaprowadzić Noor do siebie. Tam ich znalazłem.

      Odniosłem wrażenie, że jestem bezduszny, mówiąc to tak zwięźle i rzeczowo, no ale cóż.

      – Przykro mi to słyszeć – odezwał się Millard. – Nie miałem okazji go poznać, ale każdy kompan Abe’a z pewnością był dobrym człowiekiem.

      – O mój Boże – westchnęła Emma. – Biedny H.

      Poza mną tylko ona go znała. Posłała mi smutne spojrzenie, jakby chcąc powiedzieć, że porozmawiamy o tym później.

      – Zawdzięczam mu wolność – odezwała się cicho Noor.

      Chyba nie było nic więcej do dodania.

      Przez chwilę staliśmy w niezręcznej ciszy, którą w końcu przerwał Millard.

      – Cieszę się, że nie jesteś już w rękach tego okropnego Leo Burnhama – zwrócił się do Noor.

      – Ja też się z tego cieszę – odparła. – Był...

      Powoli pokręciła głową, nie mogąc znaleźć odpowiednich słów.

      – Nie zrobili ci krzywdy, prawda? – zaniepokoiła się Bronwyn.

      – Nie. Zadawali mnóstwo pytań i powiedzieli, że będę w ich armii. A potem na dwa dni zamknęli mnie w jakimś pokoju, ale nic mi nie zrobili.

      – Przynajmniej tyle. Bogu dzięki – odetchnąłem.

      – Warto było, Jacob? – rozległ się cieniutki głosik. – Tak dużo dla niej ryzykować?

      Odwróciłem się ku drzwiom i ujrzałem, że Claire piorunuje mnie wzrokiem. Ponury wyraz jej twarzy mocno kontrastował z żółtymi kaloszami i kapelusikiem w tym samym kolorze.

      – Claire, to niegrzeczne – skarciła ją Olive.

      – Nie, to Jacob był niegrzeczny, kiedy nie posłuchał pani Peregrine, chociaż to mogło doprowadzić do wojny, której ymbrynki tak bardzo starały się zapobiec.

      – I co? – spytałem.

      – I co co?

      – I wybuchła jakaś wojna?

      Claire zacisnęła pięści i zrobiła jeszcze bardziej zagniewaną minę.

      – Nie o to chodzi.

      – Poczynania pana oraz H nie wywołały wojny. – Pani Peregrine, olśniewająca w czarnej sukni i z zaczesanymi do góry włosami, pojawiła się na półpiętrze. – W każdym razie jeszcze nie teraz, choć być może przez was jesteśmy na jej krawędzi. – Zeszła po schodach i ruszyła prosto do Noor. – A więc to pani jest tą słynną panną Pradesh – powiedziała spokojnie i wyciągnęła rękę, żeby uścisnąć dłoń Noor. – Nazywam się Alma Peregrine i jestem dyrektorką tych czasami krnąbrnych dzieci.

      Noor uśmiechnęła się półgębkiem, jakby pani Peregrine wydała się jej nieco zabawna.

      – Miło mi panią poznać – powiedziała. – Jacob nic nie wspominał o wojnie.

      – Nie. – Pani Peregrine zwróciła się do mnie. – Tak przypuszczałam.

      Zrobiło mi się gorąco.

      – Na pewno jest pani zła, pani P, ale naprawdę musiałem pomóc Noor.

      Poczułem na sobie wzrok Noor i pozostałych, ale nie odrywałem spojrzenia od pani Peregrine, która też patrzyła na mnie z uwagą. Dopiero po dłuższej chwili odwróciła się raptownie i odeszła, żeby otworzyć drzwi do saloniku.

      – Panie Portman, pewne sprawy musimy przedyskutować. Panno Pradesh, ma pani za sobą kilka wyczerpujących dni. Na pewno zechce pani skorzystać ze sposobności, by się odświeżyć i odpocząć. Bronwyn, Emmo, pomóżcie pannie Pradesh się rozgościć.

      Noor spojrzała na mnie pytająco – „co się dzieje, do cholery?” – a ja pokręciłem szybko głową, mając nadzieję, że zrozumie to jako „wszystko w porządku”. Potem pani Peregrine zagoniła mnie do pokoiku i zamknęła drzwi.

      Pomieszczenie było wyściełane grubymi futrami, a rolę jedynego mebla pełnił stosik poduszek na podłodze. Pani Peregrine podeszła do zaparowanego okna i długo przez nie wyglądała.

      – Powinnam się domyślić, że pan to zrobi – zaczęła. – To moja wina, że zostawiłam pana samego, bez straży. – Pokręciła głową. – Tak samo postąpiłby pański dziadek.

      – Przepraszam za kłopoty – odparłem. – Ale nie przepraszam za...

      – Z kłopotami można się uporać – przerwała mi. – Ale z utratą pana nie dalibyśmy sobie rady.

      Zamierzałem się kłócić. Byłem gotów wygłosić płomienną przemowę o tym, dlaczego postanowiłem pomóc H uratować Noor przed Leo Burnhamem, ale pani Peregrine zbiła mnie z tropu.

      – Nie jest pani... zła? – spytałem ostrożnie.

      – Ależ tak. Jestem wściekła, ale już dawno temu nauczyłam się kontrolować emocje. – Odwróciła się do mnie i ujrzałem w jej oczach


Скачать книгу