Śluby panieńskie czyli Magnetyzm serca. Fredro Aleksander
to grzeczność…
na wejrzenie Dobrójskiej
Chwalić wbrew gustowi.
GUSTAW
coraz wolniej
Nie, wieś ma swoje wdzięki… mówię szczerze.
Ziewa skrycie.
Na wiosnę kwiatki… listki… trawki świeże,
A w lecie, w lecie!… są te… piękne żniwa;
No i w jesieni…/ ziewając/
także… tam coś bywa;
W zimie wieczory… tak… w zimie… wieczory;
Są, są zabawy… o, są każdej pory.
Ziewa i wkrótce zaczyna drzemać.
PANI DOBRÓJSKA
W nas to samych zabawy i nudów przyczyna.
Jeśli bezczynnie każda wlecze się godzina,
Konieczne zatrudnienia nie dzielą nam czasu,
Jeśli w ciągłym odmęcie śród17 gwaru, hałasu,
Zawsze pragniemy nowych rzeczy, nowych ludzi,
Wtedy jak wieś, tak miasto, koniec końców – znudzi.
Dlatego nas zapewne nadzieja nie mami,
Iż pan Gustaw potrafi bawić się i z nami.
KLARA
po krótkiem milczeniu, cicho
Pst! Ciociu!/ pokazując śpiącego Gustawa
Już się bawi.
PANI DOBRÓJSKA
A! co tego…
KLARA
Chodźmy stąd wszyscy.
ANIELA
Zostawmy samego.
ALBIN
Ja i w nocy tak nie śpię.
PANI DOBRÓJSKA
To za wiele.
KLARA
Chodźmy.
PANI DOBRÓJSKA
Ale nie…
ANIELA
ciągnąc za rękę
Moja mamo, proszę.
KLARA
biorąc za drugą rękę
Ja także za nim suplikę zanoszę:
Wszakże się wyśpi, jak sobie pościele,
Tak sobie posłał, niechże śpi do woli.
do Albina
No, chodźże waćpan – prędzej! – pst! – powoli.
Wszyscy wychodzą – Gustaw śpi – wkrótce wbiega Radost – przypatruje się z żalem Gustawowi – zakłada ręce i siada na krześle, na którem siedziała pani Dobrójska.
SCENA X
Gustaw, Radost.
RADOST
żałośnie, zaledwie nie z płaczem, coraz głośniej
Gustawie! mój Gustawie! okrutny Gustawie!
GUSTAW
otwiera oczy i patrząc przed siebie, odpowiada jakby pani Dobrójskiej:
Tak, mościa dobrodziejsko, ja się na wsi bawię.
RADOST
parskając śmiechem
I śmiać się muszę, kiedy łajać chciałem.
GUSTAW
zadziwiony, po krótkiem milczeniu, wstając
Zasnąłem trochę.
RADOST
ironicznie
Gdzie tam.
GUSTAW
z nieukontentowaniem
Spałem, spałem,
Nie ma co mówić.
RADOST
udając Gustawa
„Jak się dziś poprawię,
Zadziwisz się, stryjaszku” – Otóż się i dziwię,
Żeś dobrze zasnął i chrapał szczęśliwie.
GUSTAW
z nieukontentowaniem
No, spałem, prawda; ale z drugiej strony,
Trudno kochanka uśpi huk moździerzy,
z udanem uczuciem
Łacno głos fletów, głos kobiet pieszczony.
RADOST
O! o… głos fletów! Niby kto uwierzy!
Dla Boga, chłopcze! Boska na mnie plago!
Próżnoż cię ścigam prośbą i uwagą,
Powiedz, czy serce zastygło w twem łonie,
Spać przy kochance18, jakby już przy żonie?
GUSTAW
niekontent z siebie, odtrącając krzesło
Hm! Diabeł nadał krzesło tak wygodne!
Tak mnie znienacka jakoś… rozmarzyło.
RADOST
I chce się żenić! – To zaloty modne!
Chcesz spać, no, to śpij, kiedy ci spać miło.
GUSTAW
Ale stryjaszku, to niechcący było.
RADOST
A cóż, u diaska! miałżeś jeszcze może
Dobranoc wszystkim powiedzieć dokoła?
GUSTAW
No, no, stryjaszku, nie zachmurzaj czoła:
Wszystkim nieszczęściom zaraz kres położę.
RADOST
zatrzymując go
Jak? co? gdzie?
GUSTAW
Wszystko chcę naprawić godnie.
RADOST
prosząc
17
18