Odwet Wysokiej Gwiazdy. Erin Hunter
mentorki zaskoczyły go. Ukończył całą trasę treningową tak skupiony, że nawet tego nie zauważył. Zbiegł na bok, zwolnił do truchtu, po czym skręcił i podszedł do kotki.
– Dobra robota, Wysoka Łapo – rzekł Zajęczy Lot, skłoniwszy się.
– Szybko się uczysz – dodała Świtająca Pręga.
– Nieźle jak na podkopka – dorzucił złośliwie Ryjówcza Łapa, który zatrzymał się właśnie kilka długości ogona dalej.
Nie jestem podkopkiem! – nieomal krzyknął Wysoka Łapa. Zdołał jednak się powstrzymać.
Zajęczy Lot spojrzał ku wzgórzu.
– Powinniśmy wrócić do pozostałych.
Najmłodszy biegacz podążył wzrokiem za jego spojrzeniem.
– Czy tam jest Widokowa Skała? – Zmrużył oczy, próbując coś dostrzec przez wrzosy, ale widział jedynie błękit nieba rozpiętego nad wrzosowiskiem.
Jego mentorka ruszyła w górę.
– Pokażę ci.
Widokowa Skała sterczała z wrzosowiska niczym dziób bekasa. Poniżej grunt opadał w dolinę tak rozległą, że Wysoka Łapa nie potrafił ocenić, czy białe kształty widoczne na niej były owcami, czy dmuchawcami. Ostrożnie wszedł na kamień, czując, jak wiatr szarpie jego sierścią, gdy spoglądał poza krawędź. Przed oczami miał cały świat, blednący w zetknięciu z chmurami hen na horyzoncie. Czując zawroty głowy, skulił się w sobie. Co by było, gdyby podmuch szarpnął nim i poderwał w powietrze? Granit pod jego łapami był zbyt gładki, by dało się go uczepić.
– Patrz przed siebie, nie w dół – pouczyła ucznia stojąca za nim Świtająca Pręga.
Skupił wzrok na horyzoncie. Wysokie Skały lśniły blado w słońcu. Za nimi góry pięły się pod niebo. Kątem oka dostrzegł ruch i przeszył go dreszcz. Jego wzrok przesunął się z szarpanego przez wicher drzewa ku odległemu potworowi pędzącemu po Drodze Grzmotu. Błotniak przeleciał gdzieś w oddali – to sprawiło, że kocur spojrzał ku niebu.
– Nadchodzą!
Okrzyk Ryjówczej Łapy sprawił, że się odwrócił.
Pochmurny Pęd, Osikowy Zachód i Skowroni Plusk prowadzili swych uczniów pod górę. Świtająca Pręga przywołała Wysoką Łapę machnięciem ogona i uczeń podbiegł do niej w tym samym momencie, w którym Rogata Łapa, Żytnia Łapa i Łania Łapa wskoczyli na Widokową Skałę. Cała trójka była bardzo poważna i skupiona. Ustawili się w linii wzdłuż krawędzi skały i przysiedli.
– Co robią? – szepnął najmłodszy uczeń.
Mentorka syknęła półgłosem:
– Będą sprawdzane ich zdolności obserwatorów, więc bądź cicho, by ich nie rozpraszać.
Pochmurny Pęd stanął za Rogatą Łapą.
– Co widzisz?
– Czerwonego potwora, czajkę nurkującą, by schwycić owada, Dwunożnego przekraczającego Drogę Grzmotu. – Młody kocur pochylił się i zmrużył oczy. – Jeszcze psa biegnącego wzdłuż żywopłotu.
– W którą stronę?
– Ku linii zapachowej.
– Ile czasu minie, nim tam dotrze?
– Dość, by sprinter mógł wezwać patrol z obozu.
– Dobrze. – Pochmurny Pęd spojrzał przez bark na Osikowy Zachód. – Pora na Łanią Łapę.
– Dwunożny wspina się na ogrodzenie, włóczęga przekracza Drogę Grzmotu.
Wysoka Łapa obserwował, jak kotka metodycznie przepatruje krajobraz. Jego własną uwagę przechwytywał co chwilę to inny ruch, aż szyja zaczęła go boleć od nagłych manewrów głową. Łania Łapa natomiast sukcesywnie przesuwała wzrok wzdłuż oddalonych miejsc, skupiając się i wyłapując konkretne obiekty, a potem wypatrując kolejnych.
Żytnia Łapa okazała się jeszcze lepsza:
– Samotnik z siedliska Dwunożnych wygrzewa się w słońcu na swoim zielonym zagonku. Czapla poluje na ryby w strumieniu przy Długiej Ścianie.
Świtająca Pręga pochyliła się ku swemu uczniowi i szepnęła:
– Żytnia Łapa ma najlepszy wzrok w całym Klanie Wiatru.
Wysoka Łapa spojrzał ku myszołowowi, który śmignął nad nimi, a potem ku młodej kotce, wciąż skupionej na połaci terenu przed nią.
– Dlaczego oni w ogóle się nie rozpraszają? – spytał.
– Trening czyni mistrza.
Skowroni Plusk zeskoczyła ze skały.
– Dobra robota – pochwaliła uczennicę. – A teraz przetestujemy wasze zdolności łowieckie.
Świtająca Pręga lekko szturchnęła szkolonego przez siebie kocura.
– W tym będzie jej potrzebna twoja pomoc.
– Co mam robić? – Przełknął ślinę.
Pochmurny Pęd podbiegł do starszych uczniów, którzy zgromadzili się na trawie. Ich oczy były okrągłe z ekscytacji.
– Musimy przetestować wasze umiejętności tropicielskie. – Spojrzał na Wysoką Łapę. – Będziesz królikiem. Rogata Łapa, Żytnia Łapa i Łania Łapa na ciebie zapolują.
– Złapią go bez trudu – prychnął Ryjówcza Łapa. – To ja powinienem być królikiem.
Zajęczy Lot zmrużył oczy.
– Jesteś dobry w bieganiu po otwartym terenie. Ale między wrzosami Wysoka Łapa będzie miał przewagę.
– Jaką? – spytał szyderczy kocur, strosząc się lekko.
– Jest drobniejszy i zwinniejszy.
Serce Wysokiej Łapy silnie łomotało. Jego towarzysze z legowiska mają na niego zapolować? Pochylił się ku mentorce.
– Co zrobią, gdy mnie złapią? – spytał nerwowo.
Świtająca Pręga zamruczała.
– Nie martw się. Testujemy to, jak potrafią ścigać – szepnęła. – Muszą pracować zespołowo, jeśli chcą cię wytropić. Osikowy Zachód i Pochmurny Pęd będą ich obserwować, by ocenić, jak im idzie pozostawanie w ukryciu i porozumiewanie się tylko za pomocą znaków dawanych ogonem.
– A więc muszę po prostu gnać przed siebie.
Futerko Wysokiej Łapy zafalowało w ekscytacji. Wiedział przecież, jak gnać!
Pochmurny Pęd smagnął powietrze ogonem.
– Kieruj się ku tamtemu głazowi – poinstruował „królika”.
Wysoka Łapa zmrużył oczy. Za rozległym obszarem porośniętym wrzosem i janowcem ledwie dostrzegał wysoki kamień wycelowany w niebo.
– Postaraj się tam dotrzeć i nie zostać złapanym – wyszeptał mu wprost do ucha doświadczony kot. – Zmień kurs kilka razy. Zawracaj. Uczyń wszystko, co w twojej mocy, by dopadnięcie cię było dla nich jak najtrudniejszym zadaniem.
Młody kocur pokiwał głową, oszołomiony. Jeszcze wschód słońca temu był kociakiem, mieszkał w żłobku z matką. Dziś po raz pierwszy zakosztował treningu wojownika i miał odegrać rolę zwierzyny łownej dla większych, silniejszych i szybszych kotów.
To mój drugi dzień. Jak mam przechytrzyć trójkę wyszkolonych uczniów? – pomyślał.
Rozdział 8