Odwet Wysokiej Gwiazdy. Erin Hunter
Łapa, Łani Skok i Jabłkowy Świt oznaczą ponownie granice przy Czterech Drzewach i okolicy Klanu Cienia.
Ryjówcza Łapa wyczłapał z legowiska uczniów, ziewając.
– Czy znajdzie się czas na zaatakowanie stosu zdobyczy, nim wyruszymy? – spytał, a jego brzuch zaburczał.
Wysoka Łapa rzucił okiem na drugą stronę polany. Na stosie leżała tylko sztywna nornica oraz zmiażdżona mysz.
– Może coś sobie złapiesz podczas patrolu – zaproponował.
Świtająca Pręga zastrzygła uchem.
– Żadnych polowań, dopóki nie sprawdzimy granic – oznajmiła. W brzuchu brązowego kocura ponownie zaburczało, a kotka ciągnęła, kiwając głową ze zrozumieniem: – Wrzosowa Gwiazda wyśle wkrótce patrol łowczy. Do naszego powrotu na stosie będzie już pożywienie.
– Jak w ogóle możesz odczuwać głód? – spytał Wysoka Łapa, sam zbyt podekscytowany, by jeść. Zaczął kręcić kółka wokół mentorki.
Ryjówcza Łapa przysiadł i zajął się myciem pyska.
– Ja już mam za sobą pierwszy patrol, nie pamiętasz?
– Ale to się nie może znudzić! – Wysoka Łapa zbadał powietrze; nie miał dotąd okazji być na wrzosowisku o tak wczesnej porze. – A jeśli zobaczymy intruza? – spytał mentorkę. – Czy możemy go ścigać?
– To Skowroni Plusk dowodzi patrolem. Jej spytaj.
Kotka właśnie ku nim zmierzała, ale Wysoka Łapa i tak pomknął jej naprzeciw.
– Czy będziemy mogli ścigać intruza, jeśli się pojawi?
– To zależy – odrzekła dowódczyni patrolu, mijając go.
Potruchtał za nią.
– Od czego?
– Od tego, czy będzie to owca, pies, czy może włóczęga – wyjaśniła kotka, zatrzymując się przy jego mentorce. – Ścigamy tylko to, co stanowi zagrożenie dla klanu.
Młody kot dał się ponieść wyobraźni. A jeśli zaskoczą członków patrolu Klanu Rzeki próbujących się wślizgnąć na wrzosowiska? Albo jeśli trzeba będzie pogonić jakiegoś psa?
– Kiedy ruszamy? – spytał Świtającą Pręgę.
– Gdy tylko Żytnia Łodyga i Rogaty Sus skończą plotkować i dołączą do nas.
Młodzi wojownicy stali w najwyższym punkcie Jaru Spotkań wraz z Łanim Skokiem. Byli wojownikami już pół księżyca. Wysoka Łapa oglądał ich ceremonię, w głębi ducha dumny z tego, że pomógł w ich ocenie. Niemalże im się wtedy wymknął, a teraz jest jeszcze szybszy. Jeśli będzie ćwiczył dalej, z pewnością stanie się najszybszym kotem klanu.
– Żytnia Łodygo! – Skowroni Plusk smagnęła ogonem, a szara kotka podniosła wzrok.
– Już idę! – krzyknęła i przeskoczyła przez kępy z Rogatym Susem podążającym tuż za nią. – Przepraszamy! – Zatrzymała się z poślizgiem na mokrej trawie.
Oczy jej brata zalśniły.
– Wysoka Łapa patroluje z nami?
– Tak! – Kocur wyprężył pierś.
– Chcesz się ścigać? – Młody wojownik przestąpił w ekscytacji z łapy na łapę.
– Tak, bardzo chcę…
Skowroni Plusk stanęła między nimi.
– Patrolujemy, nie ścigamy się – upomniała ich surowo. – Wasza uwaga ma się skupiać na granicach.
Wysoka Łapa wbił wzrok w swoje łapy, jednakże z ukosa popatrywał na kompana, którego wąsy podrygiwały z rozbawienia.
– Wybacz, Skowroni Plusku – rzekł, prostując ogon w wyrazie szacunku; jego wąsy jednak wciąż zdradzały, co myśli.
Wysoka Łapa zdławił mruczenie.
– Żadnych wyścigów, obiecuję. Na naszym porannym patrolu nie będzie zabawy w żadnej formie.
Prychając, dowódczyni odwróciła się i skierowała ku wyjściu. Żytnia Łodyga podeszła do Wysokiej Łapy.
– Wybacz jej zły nastrój – szepnęła. – Po prostu nie jest typem porannego kota.
– Nie ona jedna. – Ryjówcza Łapa patrzył nieprzytomnie na resztę zbliżających się kompanów.
– Poczujesz się lepiej z wiatrem w sierści! – obiecała młoda wojowniczka, po czym ruszyła ku wyjściu za mentorkami.
Na zewnątrz powietrze było słodkie od woni kwiatów wrzosu. Słońce powoli pięło się po bladobłękitnym niebie. Wysoka Łapa zmrużył oczy od tego blasku. Widział kilka obłoczków mgły skupiających się w zagłębieniach wrzosowiska. Wkrótce wyparują od gorąca. Zapowiadał się kolejny upalny dzień.
Poczuł wiatr smagający jego ogon.
– Którędy? – spytał Skowroni Plusk; ruszała już pod górę, w kierunku najwyższych partii wrzosowiska.
– Najpierw odnowimy znaczniki wzdłuż Drogi Grzmotu – oznajmiła.
– Ale za tą granicą nie ma przecież innych klanów – stwierdził, doganiając ją. Musiał minąć gęstą kępkę wrzosu, by nie zostać w tyle. – Dlaczego należy ją oznaczać?
– Ponieważ są jeszcze samotnicy i włóczędzy – przypomniała kotka. – Trzeba ich ostrzec, że wchodzą na terytorium klanu.
Sądziłem, że włóczędzy są mile widziani – pomyślał. Spojrzał przez bark na swą mentorkę. Obserwowała horyzont. Czyżby wypatrywała gości mających w zwyczaju przybywać w porze zielonych liści?
Rogaty Sus ich dogonił.
– Wiem, że ustaliliśmy, że nie będziemy się ścigać – zaczął niepewnie, wbijając spojrzenie swych bursztynowych oczu w Skowroni Plusk. – Ale nie dotarliśmy jeszcze do granicy.
Żytnia Łodyga pojawiła się znikąd u boku brata.
– Dotarlibyśmy tam szybciej, biegnąc – dodała.
Dowodząca patrolem kotka przewróciła oczami.
– Niech wam będzie. Ale nie dajcie się ponieść ekscytacji. No i uważajcie na Drogę Grzmotu.
– Nie jesteśmy już Łapami! – odparł Rogaty Sus.
– Ale Wysoka Łapa wciąż jest – przypomniała mu. – A więc uważajcie.
Dwa młode kocury wymieniły spojrzenia.
– Gotów?
– Gotów! – Wysoka Łapa poczuł uderzenie energii gromadzącej się pod futerkiem.
– Start! – krzyknęła Żytnia Łodyga i wystrzeliła we wrzosy.
Rogaty Sus wybrał szerszą trasę, okrążającą krzewy i zmierzającą ku rozległej łące.
Po trawie lepiej się biega! – pomyślał Wysoka Łapa i popędził za kompanem.
Ślizgał się trochę na zroszonej trawie, wymijając skupisko fioletowych kwiatów. Nagle spomiędzy nich wypadła młoda kotka i także popędziła ścieżką brata. Minęła młodszego kocura z triumfalnym miauknięciem, więc zdwoił wysiłki, przebierając łapami.
Teren przed nimi robił się mocno pochyły. Żytnia Łodyga pędziła tak szybko, jak mogła, ale nie miała tyle siły co jej brat, który zwinnie mknął pod górę. Wysoka Łapa zaczął odnajdować rytm i wyciągał się coraz bardziej, by wreszcie niemalże lecieć nad ziemią, ledwie dotykając podłoża. Minął młodą kotkę z rozwianym wąsem;