Ogniem i mieczem. Henryk Sienkiewicz

Ogniem i mieczem - Henryk  Sienkiewicz


Скачать книгу
siedm grobel skalistych sterczących nad wodą, czarnych poszarpanych przez fale, które powyłamywały w nich jakoby bramy i przejścia. Rzeka całym ciężarem wód tłukła o owe groble i odbijała się o nie, więc rozszalała, wściekła, zbita na białą, spienioną miazgę, usiłowała je przeskoczyć jak rumak rozhukany. Ale odparta raz jeszcze, nim mogła lunąć przez otwory, rzekłbyś: gryzła zębem skały, skręcała się w bezsilnym gniewie w potworne wiry, wybuchała słupami w górę, wrzała jak ukrop i ziała ze zmęczenia jak dziki zwierz. A potem znów huk jakby stu dział, wycie całych stad wilków, chrapanie, wysilenia i przy każdej grobli taż sama walka, tenże sam zamęt. Nad otchłanią wrzask ptactwa, jakby przerażonego tym widokiem, między groblami posępne cienie skał drgające na kołbani[868] na kształt złych duchów.

      Ludzie ciągnący czółna, lubo przyzwyczajeni, żegnali się pobożnie, przestrzegając namiestnika, by się zbyt nie zbliżał do brzegu. Były bowiem podania, że kto zbyt długo patrzył na Nienasytec, ten w końcu ujrzał coś takiego, od czego rozum mu się mieszał; twierdzono również, że czasem z wirów wynurzały się czarne, długie ręce i chwytały nieostrożnych, którzy zanadto się zbliżyli, a wtedy straszne śmiechy rozlegały się w przepaściach. Nocami nawet Zaporożcy nie śmieli czółen przeciągać.

      Do bractwa na Niżu[869] nikt nie mógł być jako towarzysz przyjęty, kto porohów samotnie czółnem nie przebył, ale dla Nienasytca czyniono wyjątek, gdyż skały jego nigdy nie bywały zalewane. O jednym Bohunie ślepcy śpiewali, jakoby i przez Nienasytec się przekradł, wszelako nie dawano temu wiary.

      Przeciąganie czółen zajęło blisko dzień czasu i słońce poczęło zachodzić, gdy namiestnik wsiadł znów do łodzi. Za to następne porohy przebyli z łatwością, bo całkiem były pokryte, i wreszcie wpłynęli na „ciche wody niżowe”. Po drodze widział pan Skrzetuski na uroczyszczu Kuczkasów[870] olbrzymią mogiłę[871] z białych kamieni, którą książę na pamiątkę swego pobytu kazał usypać, a o której pan Bogusław Maszkiewicz w Łubniach[872] mu opowiadał. Do Siczy[873] stąd nie było już daleko, ale że namiestnik nie chciał nocą wjeżdżać w czertomelicki labirynt[874], postanowił więc zanocować na Chortycy[875].

      Chciał także spotkać jaką żywą duszę zaporoską i dać uprzednio znać o sobie, by wiedziano, iż poseł, a nie kto inny przyjeżdża. Chortyca jednak zdawała się być pustą, co niemało zdziwiło namiestnika, wiedział bowiem od Grodzickiego, że tam zawsze stawała załoga kozacka od inkursji[876] tatarskiej. Puścił się nawet sam z kilkoma ludźmi dość daleko od brzegu na zwiady, ale całej wyspy przejść nie mógł, miała bowiem przeszło milę długości, a noc zapadała już ciemna i niezbyt pogodna, wrócił więc do czajek, które tymczasem powyciągano na piasek i porozpalano ognie na nocleg od komarów.

      Większa część nocy zeszła spokojnie. Semenowie[877] i przewodnicy pośpili się[878] przy ogniach — czuwały tylko straże, a z nimi i namiestnik, którego od wyjazdu z Kudaku[879] dręczyła straszna bezsenność. Czuł także, że trawi go gorączka. Chwilami zdawało mu się, że słyszy zbliżające się kroki z głębi wyspy, to znów jakieś dziwne odgłosy podobne do odległego beczenia kóz. Ale myślał, że ucho go zwodzi.

      Nagle, dobrze już ku świtaniu, stanęła przed nim jakaś ciemna postać. Był to czeladnik ze straży.

      — Panie, idą! — rzekł pośpiesznie.

      — Kto taki?

      — Pewnie Niżowi[880]: idzie ich ze czterdziestu.

      — Dobrze. To niewielu. Zbudź ludzi! Ognia podpalić!

      Semenowie wnet porwali się na nogi. Podsycony płomień buchnął w górę i oświecił czajki[881] i garść żołnierzy namiestnika. Inni strażnicy przybiegli również do koła.

      Tymczasem nieregularne kroki gromady ludzi dawały się już rozróżnić wyraźnie; kroki te zatrzymały się w pewnym oddaleniu; natomiast jakiś głos spytał z akcentem groźby:

      — A kto na brzegu?

      — A wy kto? — odparł wachmistrz.

      — Odpowiadaj, wraży[882] synu, a nie, to z samopału[883] zapytam!

      — Jego wysokość pan poseł od J. O.[884] księcia Jeremiego Wiśniowieckiego do atamana koszowego[885] — wygłosił donośnie wachmistrz.

      Głosy w gromadzie umilkły; widocznie trwała tam krótka narada.

      — A chodź jeno sam tu! — zawołał wachmistrz — nie bój się. Posłów nie biją, ale i posły[886] nie biją!

      Kroki znów ozwały się i po chwili kilkadziesiąt postaci wynurzyło się z cienia. Po śniadej cerze, niskim wzroście i kożuchach wełną do góry namiestnik od pierwszego wejrzenia poznał, że po większej części byli to Tatarzy; Kozaków znajdowało się tylko kilkunastu. Przez głowę pana Skrzetuskiego przeleciała jak błyskawica myśl, że skoro Tatarzy są na Chortycy, więc Chmielnicki musiał już wrócić z Krymu.

      Na czele gromady stał stary Zaporożec olbrzymiego wzrostu, o twarzy dzikiej i okrutnej. Ten zbliżywszy się do ogniska spytał:

      — A który tu poseł?

      Silny zapach gorzałki rozszedł się dookoła — Zaporożec był widocznie pijany.

      — Który tu poseł? — powtórzył.

      — Jam jest — rzekł dumnie pan Skrzetuski.

      — Ty?

      — A cóżem ci brat, że mnie „ty” mówisz?

      — Znaj, grubianinie, politykę! — poderwał wachmistrz. — Mówi się: jaśnie wielmożny pan poseł!

      — Na pohybel że wam, czortowy syny! Szczob was Sierpiahowa smert! Jasno wielmożny syny![887] A wy po co do atamana?

      — Nie twoja sprawa! Wiedz jeno, że szyja twoja w tym, bym się do atamana najprędzej dostał.

      W tej chwili drugi Zaporożec wysunął się z gromady.

      — My tu z woli atamana — rzekł — pilnujem, by się nikt od Lachiw[888] nie zbliżał, a kto się zbliży, mamy wiązać i dostawiać, co też uczynim.

      — Kto dobrowolnie jedzie, tego nie będziesz wiązał.

      — Budu[889], bo takij nakaz.

      — A wiesz, chłopie, co to osoba posła? A wiesz, kogo tu przedstawiam?

      Wtem stary olbrzym przerwał:

      — Zawedem posła, ałe za borodu[890] — ot tak!

      To rzekłszy sięgnął ręką do brody namiestnika.

      Ale w


Скачать книгу

<p>868</p>

kolban (daw. ukr.) — jama, glebina, bystrze.

<p>869</p>

Niz a. Zaporoze — kraina ponizej porohow Dniepru, zamieszkana przez spolecznosc Kozakow zaporoskich.

<p>870</p>

Kuczkasy (ukr. Kiczkas a. Kuczuk-As) — miejsce o duzym znaczeniu strategicznym, polozone na lewym brzegu Dniepru ponizej porohow, naprzeciw wyspy Chortycy, kiedys osada kozacka, dzis w granicach miasta Zaporoza.

<p>871</p>

mogila — tu: kopiec, kurhan.

<p>872</p>

Lubnie — miasto na Poltawszczyznie, na sr.-wsch. Ukrainie, rezydencja ksiazat Wisniowieckich.

<p>873</p>

Sicz Zaporoska — wedrowna stolica Kozakow Zaporoskich, oboz warowny na jednej z wysp dolnego Dniepru.

<p>874</p>

czertomelicki labirynt — u ujscia rzeki Czertomelik na Dnieprze istniala duza ilosc wysp, zapewniajacych Kozakom kryjowki; nazwe Czertomelik nosila tez jedna z tych wysp.

<p>875</p>

Chortyca — najwieksza wyspa na Dnieprze, na wysokosci dzisiejszego miasta Zaporoza, w XVII w. na Chortycy znajdowal sie osrodek Kozakow rejestrowych.

<p>876</p>

inkursja (z lac.) — najazd.

<p>877</p>

semen (daw.) — Kozak na czyjejs sluzbie, zbrojny sluzacy.

<p>878</p>

pospili sie — dzis popr.: pospali sie, zasneli.

<p>879</p>

Kudak (nazwa z tur.) — twierdza nad brzegiem Dniepru, zbudowana w 1635 r. z inicjatywy hetmana Stanislawa Koniecpolskiego, nazywana „kluczem do Zaporoza”, dzis w granicach miasta Dniepropietrowska.

<p>880</p>

Nizowi — Kozacy z Nizu; Niz a. Zaporoze — kraina ponizej porohow Dniepru, zamieszkana przez spolecznosc Kozakow zaporoskich.

<p>881</p>

czajka — wioslowo-zaglowa, pelnomorska lodz kozacka.

<p>882</p>

wrazy — niesprzyjajacy, wrogi.

<p>883</p>

samopal — prymitywna bron palna, uzywana przez Kozakow w XVI i XVII w.; zapytac z samopalu (zart.) — strzelac.

<p>884</p>

J. O. — skrot od: jasnie oswieconego.

<p>885</p>

ataman koszowy — ataman koszowy rzadzil na Zaporozu w czasie pokoju, mial tez obowiazek przygotowac Sicz do wojny.

<p>886</p>

posly — dzis popr. forma M. lm: poslowie.

<p>887</p>

Na pohybel ze wam, czortowy syny! Szczob was Sierpiahowa smert! Jasno wielmozny syny! (ukr.) — Na zgube wam, czortowe syny! Zeby was Sierpiagowa smierc! Jasnie wielmozne syny!; Sierpiaga a. Pidkowa, Iwan (zm. 1578) — watazka kozacki, oglosil sie hospodarem woloskim, za co Stefan Batory skazal go na sciecie.

<p>888</p>

Lach (daw. ukr.) — Polak; tu D. lm: Lachiw: Polakow.

<p>889</p>

budu (ukr.) — bede.

<p>890</p>

Zawedem posla, ale za borodu (ukr.) — zaprowadzimy posla, ale za brode.