Ogniem i mieczem. Henryk Sienkiewicz

Ogniem i mieczem - Henryk  Sienkiewicz


Скачать книгу
gdyż to był dzień targowy, a oprócz tego w tymże dniu wypadał w Czehrynie postój bydła pędzonego ku obozowi wojsk koronnych, przy czym ludzi nazbierało się w mieście mnóstwo. Szlachta zaś gromadziła się zwykle w rynku, w tak zwanym Dzwonieckim Kącie, u Dopuła. Byli tam więc i dzierżawcy Koniecpolskich[112], i urzędnicy czehryńscy, i właściciele ziem pobliskich siedzący na przywilejach, szlachta osiadła i od nikogo niezależna, dalej urzędnicy ekonomii[113], trochę starszyzny kozackiej i pomniejszy drobiazg szlachecki, bądź to na kondycjach żyjący, bądź na swoich futorach[114].

      Ci i tamci pozajmowali ławy stojące wedle długich dębowych stołów i rozprawiali głośno, a wszyscy o ucieczce Chmielnickiego, która była największym w mieście ewenementem. Skrzetuski więc z Zaćwilichowskim siedli sobie w kącie osobno i namiestnik począł wypytywać, co by to za feniks[115] był ten Chmielnicki, o którym wszyscy mówili.

      — To wać[116] nie wiesz? — odpowiedział stary żołnierz. — To jest pisarz wojska zaporoskiego, dziedzic Subotowa i — dodał ciszej — mój kum. Znamy się dawno. Bywaliśmy w różnych potrzebach, w których niemało dokazywał, szczególniej pod Cecorą[117]. Żołnierza takiej eksperiencji[118] w wojskowych rzeczach nie masz może w całej Rzeczypospolitej. Tego się głośno nie mówi, ale to hetmańska głowa: człek wielkiej ręki i wielkiego rozumu; jego całe kozactwo słucha więcej niż koszowych i atamanów, człek nie pozbawiony dobrych stron, ale hardy, niespokojny i gdy nienawiść weźmie w nim górę — może być straszny.

      — Co mu się stało, że z Czehryna umknął?

      — Koty ze starostką Czaplińskim[119] darli, ale to furda! Zwyczajnie szlachcic szlachcicowi z nieprzyjaźni sadła zalewał[120]. Nie jeden on i nie jednemu jemu. Mówią przy tym, że żonę starostce bałamucił: starostka mu kochanicę odebrał i z nią się ożenił, a on mu ją za to później bałamucił, a to jest podobna rzecz, bo zwyczajnie... kobieta lekka. Ale to są tylko pozory, pod którymi głębsze jakieś praktyki się ukrywają. Widzisz waść, rzecz jest taka: w Czerkasach[121] mieszka stary Barabasz, pułkownik kozacki, nasz przyjaciel. Miał on przywileje i jakoweś pisma królewskie, o których mówiono, że Kozaków do oporu przeciw szlachcie zachęcały. Ale że to ludzki, dobry człek, trzymał je u siebie i nie publikował. Owóż Chmielnicki Barabasza na ucztę zaprosiwszy tu do Czehryna, do swego domu, spoił, potem posłał ludzi do jego futoru[122], którzy pisma i przywileje u żony podebrali — i z nimi umknął. Strach, by z nich jaka rebelia, jako była Ostranicowa, nie korzystała, bo repeto[123]: że to człek straszny, a umknął nie wiadomo gdzie.

      Na to pan Skrzetuski:

      — A to lis! w pole mnie wywiódł. Toć ja jego tej nocy na stepie spotkałem i od arkana[124] uwolniłem!

      Zaćwilichowski aż się za głowę porwał.

      — Na Boga, co wać[125] powiadasz? Nie może to być!

      — Może być, kiedy było. Powiadał mi się pułkownikiem u księcia Dominika Zasławskiego[126] i że do Kudaku[127], do pana Grodzickiego, od hetmana wielkiego jest posłany, alem już temu nie wierzył, gdyż nie wodą jechał, jeno się stepem przekradał.

      — To człek chytry jak Ulisses[128]. I gdzieżeś go wać spotkał?

      — Nad Omelniczkiem, po prawej stronie Dnieprowej. Widno do Siczy[129] jechał.

      — Kudak chciał minąć. Teraz intelligo[130]. Ludzi siła[131] było przy nim?

      — Było ze czterdziestu. Ale za późno przyjechali. Gdyby nie moi, byliby go słudzy starostki zdławili.

      — Czekajże waszmość. To jest ważna rzecz. Słudzy starostki, mówisz?

      — Tak sam powiadał.

      — Skądże starostka mógł wiedzieć, gdzie jego szukać, kiedy tu w mieście wszyscy głowy tracą nie wiedząc, gdzie się podział?

      — Tego i ja wiedzieć nie mogę. Może też Chmielnicki zełgał i zwykłych łotrzyków na sług starostki kreował, by swoje krzywdy tym mocniej afirmować[132].

      — Nie może to być. Ale to jest dziwna rzecz. Czy waszmość wie, że są listy hetmańskie przykazujące Chmielnickiego łapać i in fundo[133] zadzierżyć?

      Namiestnik nie zdążył odpowiedzieć, bo w tej chwili wszedł do izby jakiś szlachcic z ogromnym hałasem. Drzwiami trzasnął raz i drugi, a spojrzawszy hardo po izbie zawołał:

      — Czołem waszmościom!

      Był to człek czterdziestoletni, niski, z twarzą zapalczywą, której to zapalczywości przydawały jeszcze bardziej oczy jakby śliwy na wierzchu głowy siedzące, bystre, ruchliwe — człek widocznie bardzo żywy, wichrowaty i do gniewu skory.

      — Czołem waszmościom! — powtórzył głośniej i ostrzej, gdy mu zrazu nie odpowiadano.

      — Czołem, czołem — ozwało się kilka głosów.

      Był to pan Czapliński, podstarości czehryński, sługa zaufany młodego pana chorążego Koniecpolskiego[134].

      W Czehrynie nie lubiano go, bo był zawadiaka wielki, pieniacz, prześladowca, ale miał niemniej wielkie plecy[135], przeto ten i ów z nim politykował.

      Zaćwilichowskiego[136] jednego szanował, jak i wszyscy, dla jego powagi, cnoty i męstwa. Ujrzawszy go, wnet też zbliżył się ku niemu i skłoniwszy się dość dumnie Skrzetuskiemu zasiadł przy nich ze swoją lampką miodu.

      — Mości starostko — spytał Zaćwilichowski — czy wiesz, co się dzieje z Chmielnickim?

      — Wisi, mości chorąży, jakem Czapliński, wisi, a jeśli dotąd nie wisi, to będzie wisiał. Teraz, gdy są listy hetmańskie, niech jedno go dostanę w swoje ręce.

      To mówiąc, uderzył pięścią w stół, aż płyn rozlał się ze szklenic.

      — Nie wylewaj waćpan wina! — rzekł pan Skrzetuski.

      Zaćwilichowski przerwał:

      — A czy go wać dostaniesz! Przecie uciekł i nikt nie wie, gdzie jest?

      — Nikt nie wie? Ja wiem, jakem Czapliński! Waszmość, panie chorąży, znasz Chwedka. Owóż Chwedko jemu służy, ale i mnie. Będzie on Judaszem Chmielowi. Siła[137] mówić. Wdał się Chwedko w komitywę z mołojcami[138] Chmielnickiego. Człek sprytny. Wie o każdym kroku. Podjął się mi go dostawić żywym czy zmarłym i wyjechał w step równo przed Chmielnickim, wiedząc, gdzie ma go czekać!... A, didków synСкачать книгу


<p>112</p>

Koniecpolscy herbu Pobog — rod magnacki, wywodzacy sie spod Czestochowy i posiadajacy ogromne dobra na Ukrainie.

<p>113</p>

ekonomia — dobra ziemskie, z ktorych dochod przeznaczony byl na osobiste potrzeby krola i dworu.

<p>114</p>

futor a. chutor — pojedyncze gospodarstwo, oddalone od wsi; przysiolek.

<p>115</p>

feniks (mit.) — ptak ognisty, odradzajacy sie z popiolow; tu: nagle a spektakularne zjawisko.

<p>116</p>

wac — skrot od: wasza milosc.

<p>117</p>

bitwa pod Cecora (1620) — zakonczona zwyciestwem wojsk turecko-tatarskich nad Polakami podczas odwrotu, spowodowanego przez niezgode i niesubordynacje polskich magnatow; do niewoli dostal sie wowczas m.in. Bohdan Chmielnicki; Cecora — miejscowosc w pn.-wsch. Rumunii.

<p>118</p>

eksperiencja (z lac.) — doswiadczenie.

<p>119</p>

Czaplinski, Daniel — podstarosci czehrynski, rotmistrz wojska polskiego.

<p>120</p>

zalewac komus sadla za skore — zwiazek frazeologiczny, znaczy: robic komus na zlosc.

<p>121</p>

Czerkasy — miasto nad Dnieprem, polozone ok. 60 km na polnoc od Czehrynia.

<p>122</p>

futor a. chutor — pojedyncze gospodarstwo, oddalone od wsi; przysiolek.

<p>123</p>

repeto (lac.) — powtarzam.

<p>124</p>

arkan — bicz, sznur, uzywany przez Tatarow do walki; lasso.

<p>125</p>

wac — skrot od: wasza milosc.

<p>126</p>

Zaslawski-Ostrogski, Wladyslaw Dominik (1618–1656) — ksiaze, koniuszy wielki koronny i starosta lucki, jeden z najbogatszych magnatow Korony.

<p>127</p>

Kudak (nazwa z tur.) — twierdza nad brzegiem Dniepru, zbudowana w 1635 r. z inicjatywy hetmana Stanislawa Koniecpolskiego, nazywana „kluczem do Zaporoza”, dzis w granicach miasta Dniepropietrowska.

<p>128</p>

Ulisses — Odyseusz, bohater Iliady i Odysei Homera, znany ze sprytu.

<p>129</p>

Sicz Zaporoska — wedrowna stolica Kozakow Zaporoskich, oboz warowny na jednej z wysp dolnego Dniepru.

<p>130</p>

intelligo (lac.) — rozumiem.

<p>131</p>

sila (starop.) — duzo, wiele.

<p>132</p>

afirmowac (z lac.) — potwierdzic.

<p>133</p>

in fundo — w lochu.

<p>134</p>

Koniecpolski, Aleksander herbu Pobog (1620–1659) — ksiaze, chorazy wielki koronny, magnat i starosta kresowy, uczestnik wojen kozackich, syn hetmana Stanislawa Koniecpolskiego.

<p>135</p>

miec wielkie plecy — zwiazek frazeologiczny, znaczy: miec poparcie.

<p>136</p>

Zacwilichowski, Mikolaj — komisarz Kozakow zaporoskich pozostajacych na sluzbie Rzeczypospolitej.

<p>137</p>

sila (starop.) — duzo, wiele.

<p>138</p>

molojec (ukr.) — mlody, dzielny mezczyzna, zuch; tu: zbrojny.