Ogniem i mieczem. Henryk Sienkiewicz
swymi wypukłymi oczyma, sądząc, że mu dają okazję, i spojrzał zapalczywie na Skrzetuskiego, ale ujrzawszy na nim barwę[141] Wiśniowieckich, zmitygował się, gdyż jakkolwiek chorąży Koniecpolski wadził się wówczas z księciem, wszelako Czehryn[142] zbyt był blisko Łubniów[143] i niebezpiecznie było barwy[144] książęcej nie uszanować.
Książę też i ludzi dobierał takich, że każdy dwa razy pomyślał, nim z którym zadarł.
— Więc to Chwedko podjął się waci[145] Chmielnickiego dostawić? — pytał znów Zaćwilichowski.
— Chwedko: I dostawi, jakem Czapliński.
— A ja waci mówię, że nie dostawi. Chmielnicki zasadzki uszedł i na Sicz[146] podążył, o czym trzeba pana krakowskiego[147] dziś jeszcze zawiadomić. Z Chmielnickim nie ma żartów. Krótko mówiąc, lepszy on ma rozum, tęższą rękę i większe szczęście od waci, który zbyt się zapalasz. Chmielnicki odjechał bezpiecznie, powtarzam waci, a jeśli mnie nie wierzysz, to ci to ten kawaler powtórzy, który go wczoraj na stepie widział i zdrowym go pożegnał.
— Nie może być! nie może być! — wrzeszczał targając się za czuprynę Czapliński.
— I co większa — dodał Zaćwilichowski — to ten kawaler tu obecny sam go salwował i waścinych[148] sług wygubił, w czym mimo listów hetmańskich nie jest winien, bo z Krymu z poselstwa wraca i o listach nie wiedział, a widząc człeka przez łotrzyków, jak sądził, w stepie oprymowanego[149], przyszedł mu z pomocą. O którym to wyratowaniu się Chmielnickiego wcześniej waci zawiadamiam, bo gotów cię z Zaporożcami[150] w twojej ekonomii[151] odwiedzić, a znać nie byłbyś mu rad bardzo. Nadtoś się z nim warcholił. Tfu, do licha!
Zaćwilichowski nie lubił także Czaplińskiego.
Czapliński zerwał się z miejsca i aż mu mowę ze złości odjęło; twarz tylko spąsowiała mu zupełnie, a oczy coraz bardziej na wierzch wyłaziły. Tak stojąc przed Skrzetuskim puszczał tylko urywane wyrazy:
— Jak to! waść mimo listów hetmańskich!... Ja waści... ja waści...
A pan Skrzetuski nie wstał nawet z ławy, jeno wsparłszy się na łokciu patrzył na podskakującego Czaplińskiego jak raróg[152] na uwiązanego wróbla.
— Czego się waść mnie czepiasz jak rzep psiego ogona? — spytał.
— Ja waści do grodu ze sobą... Waść mimo listów... Ja waści Kozakami!...
Krzyczał tak, że w izbie uciszyło się trochę. Obecni poczęli zwracać głowy w stronę Czaplińskiego. Szukał on okazji zawsze, bo taka była jego natura, robił burdy każdemu, kogo napotkał, ale to zastanowiło wszystkich, że teraz zaczął przy Zaćwilichowskim, którego jednego się obawiał, i że zaczął z żołnierzem noszącym barwę[153] Wiśniowieckich.
— Zamilknij no wasze[154] — rzekł stary chorąży. — Ten kawaler jest ze mną.
— Ja wa... wa... waści do grodu... w dyby! — wrzeszczał dalej Czapliński nie uważając już na nic i na nikogo.
Teraz pan Skrzetuski podniósł się także całą wysokością swego wzrostu, ale nie wyjmował szabli z pochew, tylko jak ją miał spuszczoną nisko na rapciach, chwycił w środku i podsunął w górę tak, że rękojeść wraz z krzyżykiem poszła pod sam nos Czaplińskiemu.
— Powąchaj no to waść — rzekł zimno.
— Bij, kto w Boga!... Służba! — krzyknął Czapliński chwytając za rękojeść.
Ale nie zdążył szabli wydobyć. Młody namiestnik obrócił go w palcach, chwycił jedną ręką za kark, drugą za hajdawery[155] poniżej krzyża, podniósł w górę rzucającego się jak cyga[156] i idąc ku drzwiom między ławami wołał:
— Panowie bracia, miejsce dla rogala[157], bo pobodzie!
To rzekłszy doszedł do drzwi, uderzył w nie Czaplińskim, roztworzył i wyrzucił podstarościego na ulicę.
Po czym spokojnie usiadł na dawnym miejscu obok Zaćwilichowskiego.
W izbie przez chwilę zapanowała cisza. Siła, jakiej dowód złożył pan Skrzetuski, zaimponowała zebranej szlachcie. Po chwili jednak cała izba zatrzęsła się od śmiechu.
— Vivant[158] wiśniowiecczycy[159]! — wołali jedni.
— Omdlał, omdlał i krwią oblan[160]! — krzyczeli inni, którzy zaglądali przeze drzwi, ciekawi, co też pocznie Czapliński. — Słudzy go podnoszą!
Mała tylko liczba stronników podstarościego milczała i nie mając odwagi ująć się za nim, spoglądała ponuro na namiestnika.
— Prawdę rzekłszy, w piętkę goni[161] ten ogar[162] — rzekł Zaćwilichowski.
— Kundys[163] to, nie ogar — rzekł zbliżając się gruby szlachcic, który miał bielmo na jednym oku, a na czole dziurę wielkości talara, przez którą świeciła naga kość. — Kundys to, nie ogar! pozwól waść — mówił dalej zwracając się do Skrzetuskiego — abym mu służby moje ofiarował. Jan Zagłoba herbu Wczele, co każdy snadno poznać może choćby po onej dziurze, którą w czele kula rozbójnicka mi zrobiła, gdym się do Ziemi Świętej za grzechy młodości ofiarował.
— Dajże waść pokój — rzekł Zaćwilichowski — powiadałeś kiedy indziej, że ci ją kuflem w Radomiu wybito.
— Kula rozbójnicka, jakom żyw! W Radomiu było co innego.
— Ofiarowałeś się waść do Ziemi Świętej... może, aleś w niej nie był, to pewna.
— Nie byłem, bom już w Galacie[164] palmę męczeńską otrzymał. Jeśli łżę, jestem arcypies, nie szlachcic.
— A taki breszesz i breszesz[165]!
— Szelmą jestem bez uszu[166]. W wasze ręce, panie namiestniku!
Tymczasem przychodzili i inni, zawierając z panem Skrzetuskim znajomość i afekt mu swój oświadczając, nie lubili bowiem ogólnie Czaplińskiego i radzi byli, że go taka spotkała konfuzja. Rzecz dziwna i trudna dziś do zrozumienia, że tak cała szlachta w okolicach Czehryna, jak i pomniejsi właściciele słobód[167], dzierżawcy ekonomii[168], ba! nawet ze służby Koniecpolskich, wszyscy wiedząc, jako zwyczajnie w sąsiedztwie, o zatargach Czaplińskiego z Chmielnickim, byli po stronie tego ostatniego. Chmielnicki
141
barwa — umundurowanie lub element stroju, swiadczacy o przynaleznosci noszacego.
142
Czehryn a. Czehryn (ukr. Czyhyryn) — miasto na srodkowej Ukrainie, polozone nad Tasmina, doplywem srodkowego Dniepru, jedna z najdalej wysunietych twierdz Rzeczypospolitej.
143
Lubnie — miasto na Poltawszczyznie, na sr.-wsch. Ukrainie, rezydencja ksiazat Wisniowieckich.
144
barwa — umundurowanie lub element stroju, swiadczacy o przynaleznosci noszacego.
145
waci — skrot od: waszej milosci.
146
Sicz Zaporoska — wedrowna stolica Kozakow Zaporoskich, oboz warowny na jednej z wysp dolnego Dniepru.
147
pan krakowski — Mikolaj Potocki, zwany Niedzwiedzia Lapa, herbu Pilawa (ok. 1593–1651), kasztelan krakowski, hetman wielki koronny w latach 1646–1651.
148
wascin a. wasciny — nalezacy do waszej milosci; dzis: pana, panski.
149
oprymowac (z lac.) — napasc.
150
Zaporozcy — Kozacy z Zaporoza.
151
ekonomia — dobra ziemskie, z ktorych dochod przeznaczony byl na osobiste potrzeby krola i dworu; tu: dzierzawiony przez Czaplinskiego majatek.
152
rarog — ptak drapiezny z rodziny sokolowatych, ceniony w sokolnictwie, zwany dawniej sokolem polskim a. sokolem podolskim.
153
barwa — umundurowanie lub element stroju, swiadczacy o przynaleznosci noszacego.
154
wasze — tu: pan; skrot od: wasza milosc.
155
hajdawery — szerokie, bufiaste spodnie, typowy element stroju polskiej szlachty w XVII w.; szarawary.
156
cyga a. fryga — wirujaca zabawka dziecieca, podobna do baka.
157
rogal (pogard.) — rogacz, zdradzony malzonek.
158
Vivant — niech zyja.
159
wisniowiecczyk — zolnierz ksiecia Wisniowieckiego.
160
oblan — dzis: oblany.
161
gonic w pietke — coraz gorzej sobie radzic, tracic zdolnosc logicznego myslenia i dzialania.
162
ogar — pies gonczy, tu pogard. o krewkim Czaplinskim.
163
kundys — kundel.
164
Galata — dzis dzielnica Stambulu, polozona po europejskiej stronie ciesniny Bosfor, dawniej osobne miasto tureckie.
165
A taki breszesz i breszesz (ukr.) — No wlasnie klamiesz i klamiesz a. No wlasnie szczekasz i szczekasz; ukr. brechaty — klamac (o czlowieku); szczekac (o psie).
166
Szelma jestem bez uszu — aluzja do zwyczaju obcinania uszu skazancom.
167
sloboda — nowa osada, ktorej mieszkancy sa poczatkowo zwolnieni od oplat na rzecz wlasciciela.
168
ekonomia — dobra ziemskie, z ktorych dochod przeznaczony byl na osobiste potrzeby krola i dworu.