Krzyżacy. Henryk Sienkiewicz

Krzyżacy - Henryk  Sienkiewicz


Скачать книгу
którą był poprzednio spuścił, naciągnął ją w mgnieniu oka, aż zaskrzypiała żelazna obręcz, po czym chcąc pokazać, że zna dworski obyczaj, przyklęknął na jedno kolano i podał ją Jagience.

      Dziewczyna zaś, zamiast ją wziąć z jego rąk, zaczerwieniła się nagle, sama nie wiedząc dlaczego, i poczęła zaciągać pod szyją zgrzebną[785] koszulę, która się była od szybkiej jazdy po lesie otwarła.

      Rozdział jedenasty

      Drugiego dnia po przyjeździe do Bogdańca Maćko i Zbyszko poczęli rozglądać się po swojej starej siedzibie i wkrótce dostrzegli, iż Zych ze Zgorzelic miał słuszność mówiąc, że z początku dokuczy im bieda niemała. Z gospodarstwem szło jeszcze jako tako. Było kilka łanów[786] obrabianych przez chłopów dawnych albo świeżo osadzonych przez opata[787]. Niegdyś bywało w Bogdańcu uprawnej ziemi daleko więcej, ale od czasu gdy w bitwie pod Płowcami[788] ród Gradów wyginął prawie do szczętu[789] — zbrakło rąk roboczych, a po napadzie śląskich Niemców i po wojnie Grzymalitów z Nałęczami[790] żyzne niegdyś niwy[791] bogdańskie pozarastały po większej części lasem. Maćko nie mógł sam dać rady. Próżno chciał przed kilkunastu laty przyciągnąć wolnych kmieciów[792] z Krześni i puścić im ziemię za odsepy[793] — ci bowiem woleli siedzieć na swoich własnych „lechach[794]” niźli uprawiać cudzy zagon. Przywabił jednak nieco ludzi bezdomnych; w różnych wojnach wziął kilkunastu jeńców, których pożenił, osadził po chatach — i w ten sposób wieś poczęła się dźwigać na nowo. Ale trudno mu to szło, więc gdy zdarzyła się sposobność zastawu, zastawił Maćko skwapliwie[795] cały Bogdaniec, mniemając naprzód, że możnemu opatowi[796] łatwiej będzie zagospodarować ziemię, a po wtóre, że tymczasem jemu i Zbyszkowi wojna przysporzy ludzi i pieniędzy. Jakoż opat rządził sprężyście. Siłę roboczą Bogdańca powiększył o pięć rodzin chłopskich, stada bydła i koni pomnożył, a przy tym zbudował spichlerz, chruścianą oborę i takąż stajnię. Natomiast nie mieszkając stale w Bogdańcu, o dom nie dbał — i Maćko, który marzył czasami, że wróciwszy, zastanie go otoczonym rowem i częstokołem[797], zastał wszystko tak, jak był zostawił, z tą chyba różnicą, że węgły[798] pokrzywiły się nieco, a ściany wydawały się niższe, bo osiadły i zasunęły się w ziemię.

      Dwór składał się z ogromnej sieni, dwóch obszernych izb z komorami[799] i z kuchni. W izbach były okna z błon, na środku zaś każdej ognisko w ulepionej z gliny podłodze, z którego dym wychodził przez szpary w pułapie. Pułap ów, czarny zupełnie, bywał za lepszych czasów zarazem i wędlarnią[800], na kołkach bowiem powbijanych w belki wieszano wówczas szynki wieprzowe, dzicze, niedźwiedzie i łosie, combry[801] jelenie i sarnie, grzbiety wołowe i całe zwoje kiełbas. W Bogdańcu jednak haki były teraz puste, jak również i półki biegnące wzdłuż ścian, na których po innych „dworach” ustawiano misy cynowe i gliniane. Tylko ściany pod półkami nie wydawały się już zbyt nagie. Zbyszko bowiem kazał ludziom porozwieszać na nich pancerze, hełmy, miecze krótkie i długie, a dalej oszczepy, widły, kusze, kopie rycerskie, wreszcie tarcze i topory, i kropierze[802] na konie. Broń czerniała od takiego rozwieszania w dymie i trzeba było często ją czyścić, ale za to była wszystka pod ręką i w dodatku czerw[803] nie toczył drzewa w kopiach, kuszach i toporzyskach[804]. Szaty kosztowne kazał troskliwy Maćko poprzenosić do komory, w której sypiał.

      W przednich izbach były też w pobliżu błoniastych okien stoły zbite z sosnowych desek i takież ławy, na których panowie zasiadali wraz z czeladzią[805] do jadła. Ludziom odwykłym przez długie lata wojny od wygód nie trzeba było wiele, w Bogdańcu jednak brakło chleba, mąki i różnych innych zapasów, a zwłaszcza statków[806]. Chłopi poznosili, co mogli, liczył głównie Maćko na to, że jako bywa w takich razach, przyjdą mu w pomoc sąsiedzi — i rzeczywiście nie omylił się, przynajmniej co do Zycha ze Zgorzelic.

      Drugiego dnia po przyjeździe siedział właśnie stary na kłodzie przed domem, chcąc użyć pięknej jesiennej pogody, gdy na dziedziniec zajechała na tym samym wronym[807] koniu Jagienka. Czeladnik, który drzewo rąbał koło płota, chciał jej do zsiadania pomóc, lecz ona zeskoczywszy w jednej chwili na ziemię zbliżyła się do Maćka, zdyszana nieco od prędkiej jazdy i zarumieniona jak jabłuszko.

      — Niech będzie pochwalony! Przyjechałam pokłonić się wam od tatula i zapytać o zdrowie.

      — Nie gorzej niż było w drodze — odrzekł Maćko — człek się przynajmniej wyspał na własnych śmieciach.

      — Ale niewygodę musicie mieć wielką, a choremu potrzeba starunku[808].

      — Twarde my chłopy. Jużci, z początku nie ma wygód, ale nie ma i głodu. Kazalim[809] zarżnąć wołu i dwie owce, mięsa jest dość. Poznosiły też baby trochę mąki i jaj, ale tego mało, a już najgorzej statków[810] nam brak.

      — Bo ja kazałam wyładzić[811] dwa wozy. Na jednym idą dwie pościele i statki, a na drugim spyża[812] różna. Są placki i mąka, i słonina, i suszone grzyby, jest beczułeczka piwa, a druga miodu — i co tam było w domu, ze wszystkiego po trochu.

      Maćko, który rad[813] był zawsze z każdego przybytku w domu, wyciągnął rękę, pogładził Jagienkę po głowie i rzekł:

      — Bóg zapłać tobie i twojemu rodzicowi. Jak się zagospodarujem, to oddamy.

      — Bogdajże was! A czy to my Niemce, żebyśmy mieli odbierać to, co dajem!

      — No, to jeszcze bardziej Bóg wam zapłać. Powiadał o tobie rodzic, jakaś gospodarna. Toś ty całymi Zgorzelicami bez[814] rok rządziła?

      — Ano!... Jak wam będzie czego więcej potrzeba, to kogo przyślijcie, jeno[815] takiego, co by wiedział, czego trzeba — bo to czasem głupi jaki sługa przyjedzie i nie wie, po co go przysłali.

      Tu Jagienka poczęła się nieco oglądać, a Maćko, spostrzegłszy to, uśmiechnął się i zapytał:

      — Za kimże się oglądasz?

      — Nie oglądam się za nikim!

      — Przyślę Zbyszka, niech za mnie tobie i Zychowi podziękuje. Udał ci się[816] Zbyszko? co?

      — A, nie patrzyłam!

      — To przypatrzże


Скачать книгу

<p>785</p>

zgrzebny — prosty, nieozdobny bądź utkany z grubego płótna.

<p>786</p>

łan — obszar ziemi przeznaczonej do uprawy, wydzierżawiony osadnikowi.

<p>787</p>

opat — przełożony w męskim zakonie kontemplacyjnym.

<p>788</p>

bitwa pod Płowcami — rozegrana 27 września 1331 r. między wojskami Władysława Łokietka a oddziałami krzyżackimi, przerwała krzyżacką kampanię przeciw Polsce.

<p>789</p>

do szczętu — dziś: doszczętnie, całkiem.

<p>790</p>

wojna Grzymalitów z Nałęczami — wojna domowa w Wielkopolsce, toczona w latach 1382–1385 między przedstawicielami dwóch rodów możnowładców. Konflikt wynikał z różnych koncepcji obsadzenia tronu polskiego po wygaśnięciu linii Piastów.

<p>791</p>

niwy (daw.) — pola.

<p>792</p>

kmieć — bogaty chłop, posiadający własne gospodarstwo.

<p>793</p>

odsep — opłata w formie odsypanej mąki.

<p>794</p>

lech (daw.) — obszar ziemi uprawnej.

<p>795</p>

skwapliwie (daw.) — chętnie i szybko.

<p>796</p>

opat — przełożony w męskim zakonie kontemplacyjnym.

<p>797</p>

częstokół (daw.) — palisada.

<p>798</p>

węgieł — styk pionowych ścian budynku.

<p>799</p>

komora (daw.) — pomieszczenie magazynowe.

<p>800</p>

wędlarnia — dziś: wędzarnia.

<p>801</p>

comber — mięso z kością z grzbietu zwierzęcia.

<p>802</p>

kropierz — długa kapa osłaniająca konia.

<p>803</p>

czerw — pasożyt (larwa) żerujący na drewnie.

<p>804</p>

toporzysko — drewniany uchwyt siekiery bądź topora.

<p>805</p>

czeladź (daw.) — służba.

<p>806</p>

statki — majątek, zwł. ruchomy, w znaczeniu węższym: naczynia.

<p>807</p>

wrony — (o koniu) czarny, kary.

<p>808</p>

starunek (daw.) — staranie, opieka.

<p>809</p>

kazalim — dziś popr.: kazaliśmy.

<p>810</p>

statki (daw.) — majątek, zwł. ruchomy, węziej: naczynia.

<p>811</p>

wyładzić (daw.) — przygotować.

<p>812</p>

spyża (daw.) — jedzenie, pokarm, prowiant.

<p>813</p>

rad (daw.) — zadowolony.

<p>814</p>

bez (daw.) — przez.

<p>815</p>

jeno (daw.) — tylko.

<p>816</p>

udać się komuś — spodobać się.