Ruby Chef. Proza po polsku. Natalia Patratskaya
do samochodu. Złocisty samochód oderwał się, pozostawiając za sobą chmurę kurzu.
Mężczyzna leżący obok jarzma opiekował się zakurzoną chmurą:
– Och, obudziłeś się! Sen był niedozwolony.
I znów zwinął się obok jarzma.
Do belki zbliżyła się kobieta w sukience z perkalu z kwiatami. Wzięła dwa wiadra i rocker, nie zwracając uwagi na mężczyznę leżącego na trawie, powoli podeszła do studni. Ona spokojnie wyciągnęła do niej wiadro, przymocowane do dźwigu i wzdrygnęła się z przerażenia: w wiadrze była trująca żółta ciecz. Próbowała wylać żółtą mieszankę na ziemię, ale mieszanina zwinęła się w kłębek, jak człowiek w rockerze, i zawisła na dnie wiadra. Kobieta postanowiła wyjąć wiadro z żurawia, ale się nie udało. Publiczne wiadro było dobrze zabezpieczone przez barbarzyńców. Potem wróciła do leżącego człowieka i zaczęła go budzić:
– Wstawaj!
– Odczep to! Śpię!
Kobieta westchnęła smutno i poszła do domu. A w domu nie miała wody nawet w zlewie, które powinno być przyciśnięte z dołu, a osławiony, drewniany zielony komfort był ukryty wśród krzaków agrestu.
W tym czasie złoty samochód zwolnił tuż obok rezydencji, pomalowanej w słoneczny kolor i pokrytej miedzianym dachem. Dom stał na wsi jak mniszek na trawniku. Rimma pierwszy opuścił samochód. Będąc w ruchu, zdejmując żółty kombinezon i uśmiechając się z mocnym uśmiechem, weszła do łazienki, dotknęła kranu i woda wlała się w jej dłonie. Ponownie odkręciła kran i woda napełniła się z różnych końców niebieskawej kąpieli, wypełniając pojemnik. Zamknęła za sobą drzwi.
Podczas gdy Rimma był w łazience, Alex w hali ustawił ekran o wielkości ściany i zobaczył raport z satelity Saturna. Ten satelita został nazwany Ziemią przez mieszkańców Ziemi – 2. Wydawało się, że całe życie ziemian odbija się na nowej planecie. W transmisji z Ziemi – 2 pokazało wygodę w nowych domach, ale zamiast przezroczystej wody żółty związek składający się z niezrozumiałych substancji płynął z kranu.
Alex wzdrygnął się, przypominając sobie, że dzisiaj próbowali się umyć tą rzadką substancją, którą przywiózł z Ziemi – 2, ale tylko oni rozmazali miejscową studnię. Wstydził się, że zostawił w wiadrze studni żółtawo-miedziany plamę śluzu, mimo że kosztowało to sporo pieniędzy.
Ludzie z wiadrami zaczęli zbliżać się do studni. Była to jedyna studnia z dźwigiem i wanną w małej wiosce, mieszkańcy tracili nawyk pobierania wody z rzeki. Mężczyźni próbowali wyjąć wiadro przymocowane łańcuchem do dźwigu, ale nie udało im się i nie chcieli opuścić żółtego śliskiego zakrzepu do studni. Nagle mężczyźni ubrani w ubrania w stylu wiejskim zaczęli odsuwać się od wanny silny młodzieniec w srebrnym kombinezonie. Zręcznie złapał żółtą grudkę dłońmi w dziwne rękawiczki i wkrótce zniknął w samochodzie.
Rimma wyszła z łazienki i zobaczyła, jak Alex wchodzi do domu, niosąc w rękach żółtą grudkę kosmicznego śluzu.
– Rimma, ty i ja zapomnieliśmy o próbce detergentu z Ziemi – 2, zwróciłem…
Wkrótce wrócili do domu, z dala od obcych problemów.
Rozdział 2
Na ekranie obok prezentera kręciła się diwa telewizyjna ze strzyżeniem na czworakach, którą wielu już zrobiło. Nie zastanawiając się dwa razy, Rimma poszła do salonu – fryzjerka, żeby zrobić jej fryzurę. Dziewczyna, patrząc na jej włosy, zaproponowała, że zrobi kwadrat na nodze. Ona pilnie zaczęła ciąć włosy, ale coś pozostawało w okolicy potylicznej przez około piętnaście minut, pozostawiając pasma boczne nie dłużej niż minutę. Wynik ostrzyżenia przekroczył wszelkie oczekiwania. Pamiętaj o wiszących wąsach, więc w ich roli były boczne pasma włosów, a między nimi grota została pocięta zamiast ust.
Tak czy inaczej.
Bez względu na wiek, Rimma zawsze chodziła na treningi, więc tym razem poszła na regularny trening w klubie sportowym, ale po treningu, z jakiegoś powodu, kołysała się ze zmęczenia. Widziała brzozę i ściskała biały, jedwabisty pień drzewa.
Jednak sama brzoza splótła dziewczynę swoimi gałęziami i wcisnęła ją w pień. Rimma był w pniu drzewa. Powoli usiadła na czymś podobnym do siedzenia, które pod jej ciężarem zaczęło się poruszać. Fotel, wraz z Rimmą, powoli zaczął tonąć pod ziemią, jednocześnie zwiększając średnicę pomieszczenia. Rima poczuła hamowanie, siedzenie zatrzymało się. Otaczała go cylindryczna marmurowa sala.
W pewnym momencie marmurowe płyty rozsunęły się przed jej oczami, zobaczyła szkło za którym znajdował się tunel. W tunelu były konie. Szkło powoli przesunęło się na bok wraz z wizerunkiem koni. Była naprawdę w tunelu, gdzie czekał na nią mini pociąg. Wsiadła do pustego samochodu, pociąg podniósł prędkość i rzucił się w nieznane.
Rimma nie miał czasu wymyślić opcji dla ich przeznaczenia. Pociąg zatrzymał się bez jej interwencji. Wysiadła z samochodu, w którym było nie więcej niż dziesięć miejsc. W małej kabinie nie było kierowcy, ale pociąg jechał dalej, jakby nie zauważył braku pasażera. Rimma był na małej stacji metra bez oznak życia.
Wokół panowała pustka, która miała wiele dziesięcioleci. Skurczyła się ze strachu i rozpaczy, nie widząc wyjścia. Zardzewiały metal nie jest zadowolony, z sufitu sączy się woda i wnika głęboko w ziemię. Pod jej stopami były kałuże, jak na rynku, gdzie była dziś rano. Podniosła wzrok i zobaczyła ręcznik, ale nie jeden, było ich wiele, były one połączone jeden do jednego.
Rima wspięła się na węzły z ręczników. Ostatnia przeszkoda, którą pokonała przez metalowe schody, znalazła się w marmurowej sali wanny. Studnia, z której wyszła, zamknęła się.
– Nie możesz być taki piękny! – Męski głos zabrzmiał pod sklepieniami wanny i dodał: – I tak biedny.
– Kim jesteś? – wyszeptała Rimma, emitując światło z jej wielkich oczu.
– Właściciel rynku, gdzie kupujesz rzeczy i dajesz. Kupiłem rzeczy, które ofiarowałeś. Nawiasem mówiąc, nie są już sprzedawane na moim rynku», powiedział arogancko pewien właściciel w głosie Sidora Sidorovicha.
– Cóż, nie kupię rzeczy na powierzonym tobie rynku! – powiedział Rimma, dość obeznany z sytuacją.
– Dziś kupił kurtkę i do kogo? Czy potrzebujesz jej? Nie! Dziękuję, powiedziałeś? Nie! Co rozdajesz? – zagrzmiał męski głos pod marmurowymi sklepieniami.
– Zawsze to robię. Kupuję rzeczy i daję je tym, którzy ich potrzebują. «Moja koleżanka z klasy ma dużo dzieci, dałem jej kurtkę» – powiedział Rimma bez poczucia winy.
– Nie patrz na prezent konia w ustach – czy to twoje ulubione powiedzenie? – zapytał męski głos.
«Widziałem dzisiaj ogony dwóch koni,» zauważyła Rimma, rozglądając się po pokoju, w którym nie mogła znaleźć żadnych mówionych i obserwujących przedmiotów.
– Nie patrz, Rimma, nie znajdziesz mnie. Ogony końskie są dokładnie tym, na co zasługujesz.
Rimma usłyszała kliknięcie, jakby wyłączyła rozmowę. Usiadła na marmurowej ławce, która miała kilkaset lat, sądząc po gładkich kształtach, ale wkrótce wstała w poszukiwaniu zwykłych drzwi. Przypomniała cylindryczną komorę, do której spadła z brzozy, i zdecydowała, że ściany w pokoju powinny się poruszyć.
Usiadła znowu na marmurowej ławie i uważnie obejrzała ściany,